Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Wszystkie te rzeki. O niewoli ludzi i zwierząt

sierpień 30 2019

Jeśli ujrzelibyśmy przez szybę ludzi osadzonych w więzieniach w momencie, kiedy snują się po spacerniaku, czytają albo rozmawiają, a nawet śmieją się lub wykonują ćwiczenia gimnastyczne, pomyślelibyśmy, że czują się dobrze, ale nietrudno wyobrazić sobie, że nie są szczęśliwi.

Ów pozór spokoju sprawia, iż wyobrażamy sobie zwierzęta wyzyskiwane na fermach, w ogrodach zoologicznych, akwariach… jako istoty szczęśliwe. To samo złudzenie każe nam uznać, że człowiek czerpiący korzyści ze zwierząt je kocha, a przecież miłość nigdy nie niesie ze sobą wyzysku, życie w zamknięciu nigdy nie jest przyjemne, a niewolnictwo nigdy nie jest dobrowolne.

Trzymając się sztywno postulatów weganizmu pierwotnego, prawdą jest, że zwraca się on zdecydowanie w kierunku ruchu wyzwolenia, którego jedynym beneficjentem jest fauna pozaludzka. Jednak logika podpowiada, że ewolucja postaw empatycznych, dążenie do sprawiedliwości i poczucie równości wymaga poszerzenia niektórych pojęć. Jeśli pójdziemy dalej w rozważaniach, dojdziemy do wniosku, że weganizm, który wyklucza choćby jeden gatunek zwierzęcy (weganizm nieszanujący, dajmy na to, kangurów, kolibrów lub gatunku ludzkiego) nie może w zasadzie zostać nazwany ruchem wyzwolenia, ponieważ niesie ze sobą ryzyko postaw faszystowskich skierowanych przeciwko innym gatunkom zwierzęcym, ponadto otwiera furtkę wszelkim usprawiedliwieniom dla „weganizmów” rasistowskich, propagujących wyższość jednych nad drugimi lub wyłączających.

Feminizm to emancypacyjny ruch społeczny działający na rzecz równości pomiędzy kobietą a mężczyzną (jeśli akceptujemy binaryzm płci), który walczy o swoje cele, opowiadając się za wykorzenieniem patriarchalizmu oraz konstruktu samca. Oczekiwanie, że przyniesie rozwiązanie problemów świata albo prezenty dla wszystkich, jakby był Świętym Mikołajem, oznaczałoby, że musi wykroczyć poza własne założenia. Mimo że z głębi i tematycznego zakresu jego dyskursu możemy wyciągnąć wiele korzyści dla społeczeństwa i dla całej planety – ruch dąży bowiem do zakończenia kultury gwałtu i bezinteresownej przemocy, feminizm tak naprawdę nie ma obowiązku tego wszystkiego dokonać.

Feminizm sam z siebie nie musi też być wegański, jednak rozumiemy, że gatunkowizm stanowi hierarchię ustanowioną przez samców, którzy skonstruowali zdziczały rynek, gdzie tradycyjnie traktowano zwierzęta pozaludzkie jak kobiety: niczym narzędzia, mięso, niewolnice. Dlatego z sympatii i z racji zbieżności celów feminizm jest mocno związany z weganizmem, który jest ruchem w zasadzie kobiecym i fakt ten nie jest przypadkowy, a wręcz przyczynowo-skutkowy. Weganizm i feminizm są ściśle ze sobą powiązane w formie i w istocie, i choć są to różne walki i różne cele, w pierwotnych założeniach tworzy je ten sam materiał ideowy.

Żaden „-izm” nie powinien wymagać od siebie więcej niż postulaty, na których opiera swoją strategię prozelitystyczną, jednak nie ma chyba na świecie takiej istoty ludzkiej, która walczyłaby tylko o jeden z nich lub sprzeciwiałaby się tylko jednej dyskryminacji. Chowanie się w czystości pojęć jest podejrzanie endogamiczne i nierzeczywiste, a co najmniej nieskuteczne i dwuznaczne. Dlatego ważne jest poszerzanie zakresu działania poszczególnych ruchów i zespolenie ich z innymi niczym rzeki, które splatają się ze sobą dzięki naturalnej sile grawitacji, płyną razem, łącząc siłę i wiarygodność; ich działanie wówczas jest synergiczne, a koryto rzeki szersze. Owa metafora oznacza wzajemne wspieranie się, współpracę, symbiozę, altruizm oraz inne zalety, a także oddalenie się od starego powiedzenia „dziel i rządź”.

Kultura troski, aby mogła właściwie funkcjonować, powinna być wzajemna. Ulubionym sportem człowieka jest przerzucanie winy na innych, zaś typowym zachowaniem wynikającym z tego rodzaju infantylizmu jest brak odpowiedzialności za własne błędy. Dlatego można je powtarzać bez zażenowania. Władza to lustro odbijające naród i są w niej wszystkie cechy, w jakie wyposażeni są ludzie. Dlatego kiedy bezstronni i neutralni wolnomyśliciele chcieli zareagować na to, co działo się w Niemczech w roku 1940, już wdychali cyklon B w komorach gazowych.

Zbyt późno zrozumieli, że wola dominacji jest zawsze tylko jedna i szukali różnych narzędzi, aby przeciwko niej działać. To ten sam faszyzm, który dyskryminuje tubylców, kobiety, zwierzęta pozaludzkie, ludzi starszych, migrantów czy odszczepieńców od heteronormatywnej reguły… Nie ma imigrantów ani emigrantów, są tylko migranci. Nie ma białych ani czarnych, są tylko ludzie. Nie ma jednych ani drugich, lecz jesteśmy my wszyscy. Tak samo różni, bo pojęcie innego jest wyłączające, jeśli w różnicy dostrzegamy zagrożenie, a nie bogactwo.

Optymizm i pesymizm to luksusy, na które aktywista nie może sobie pozwolić. Weganizm powinien wyjść ze swojego getta – z zachowaniem okresów przejściowych, jednak nie nazbyt długich – i w tej kwestii widać, że brak mu strategii politycznej. Weganizm nie rozumie własnego gatunku, gdyż nie włącza go do swoich postulatów. Rosnąca we współczesnym świecie potrzeba ochrony wszystkich ofiar i budowy świata bez wykluczeń wymaga wiedzy o wszystkich aktach przemocy i o tym, że wszystkie rodzaje dyskryminacji wynikają z idei hierarchii, której wynaturzenie stanowi dychotomia uciskany-ciemiężyciel. Kwestie, jak rozpoznać dyskryminacje i dlaczego przenikanie się ruchów niesie korzyści, są częścią myśli krytycznej, której towarzyszyć powinien czyn krytyczny, a przede wszystkim autokrytyka.

Każde wyzyskiwane zwierzę to ból. Jedną z wielu zalet zwierząt pozaludzkich jest to, że w toku ewolucji rozwinęły kultury, w których się rozpoznawały, wymyślały na nowo, wynajdowały rozwiązania i przystosowywały swoje ciała oraz otoczenie, aby móc przeżyć, przedłużyć gatunek i doświadczać szczęścia w możliwie największym wymiarze, mimo przeciwności i przeszkód. Jednym ze sposobów ich eksterminacji jest wybicie, inna metoda to uwięzienie w zoo, cyrku albo w przemyśle zwierząt towarzyszących, a jeszcze innym sposobem jest przekarmianie ich na wolności, gdyż w ten sposób tracą spryt i intuicję, które pozwoliłyby im dywersyfikować źródła pokarmu, a równocześnie uczynienie z nich niewolników naszego kompleksu zbawicieli. Jednym z głównych problemów, jakie dostrzegam w tego rodzaju interwencjonizmie, jest to, że może wynikać z ludzkiej głupoty.

Drugą skrajnością jest kryterium niektórych ekologów polegające na prostym przekonaniu, że jeśli zwierzę jest jadalne, można je upolować lub do czegoś służy, wówczas zasługuje na ochronę. Ten sam postulat stosuje się zarówno wobec natury, jak i wobec istoty ludzkiej, która wyraża pogardę dla wszystkiego, co nie pasożytuje i co ewidentnie nie mieści się w koncepcji kapitalistycznej. Liczenie na to, że kapitalizm nawet w niewielkim wymiarze sprzymierzy się z weganizmem, jest jak przekazanie dzieci w żłobku pod opiekę pedofila – recydywisty, ufając, że w ten sposób go zmienimy. Weganizm oznacza życie w stopniu najwyższym, kapitalizm wręcz przeciwnie.

Społeczeństwo zacznie zmierzać ku szacunkowi z chwilą, kiedy jego obywatele zrozumieją różnicę między umieraniem a byciem ofiarą mordu. Odpycha mnie idea weganizmu z boskiej inspiracji, powodowanego strachem przed efektem bumerangu i siłą karmy oraz zamiarem oczyszczenia się z grzechów czy też jakimś osobistym oświeceniem wynikającym z samouwielbienia.

Wszystkie te motywy w dalszym ciągu odrzucają ofiarę jako głównego beneficjenta naszych czynów na jej rzecz, powodują barwne zasłony dymne, które odwracają naszą uwagę od etycznego obowiązku weganizmu, który powinien dążyć do stworzenia społeczeństwa bez ofiar i pamiętać, że ofiarami mogą być również istoty ludzkie. Nie jesteśmy w stanie zatrzymać cierpienia żywych istot w całości, tak jak nie jesteśmy panami/paniami ich szczęścia, jednak możemy przynajmniej starać się nie powiększać bólu, skończyć z obżarstwem, chciwością czy brakiem skrupułów. Akt sprzeciwu wobec oczekiwań społecznych, wychowania i kultury gwałtu już jest sukcesem i zasługą każdego z nas. Chodzi jedynie o to, by zostawić w spokoju zwierzęta, a naszą chęć pomocy skierować na istoty cierpiące, które rzeczywiście jej potrzebują, oraz zrozumieć inne rzeczywistości, bo przecież jesteśmy jedynie tkanką złożoną z różnych rzeczywistości i okoliczności.

Wszystkie te walki, wszystkie te rzeki o nurcie mniej lub bardziej wartkim, płytsze lub głębsze, zmierzające w kierunku równości i sprawiedliwości podobne są w dążeniu do jednego wspólnego celu: do uświadomienia, że powinniśmy przestać czynić ofiary z innych i zakończyć dyskryminację. W takiej rzeczywistości moralnej wyzyskiwana krowa, której odbiera się mleko, cierpi tak samo jak dziewczynka z Bangladeszu sprzedana przez rodzinę do burdelu, a świnia prowadzona do rzeźni przywodzi na myśl niewolników z Kongo wydobywających koltan w kopalniach albo dzieci walczące na wojnach. U wszystkich tych osób dostrzegamy te same spojrzenia przepełnione strachem i smutkiem przenikającym aż do kości, tę samą rozpacz i tę samą niemoc.

Nie możemy pozwolić na to, by jedno cierpienie było cenniejsze od drugiego. Uniwersalizm współczucia to niepodzielna część wspólnotowego projektu o charakterze globalnych, socjoekonomicznym i geopolitycznym, gdzie wszystkie te rzeki wypełniają ocean – społeczeństwo bez ofiar. Lepszy świat bez wątpienia.

  • Tekst: Xavier Bayle
  • Tłum. Agnieszka Władzińska
  • Tekst ukazał się w numerze 9/2019 Magazynu Vege