Naszym rozmówcą jest Wojtek Starowicz – od trzech lat weganizuje nie tylko rodzinną cukiernię, lecz także wieloletnich klientów, którzy kupują roślinne drożdżówki, pączki i kremówki tak jak kiedyś produkty oparte na mleku i jajkach.
Od trzech lat powtarzam, że Warszawa może zazdrościć Krakowowi Cukierni Starowicz. Jak się weganizuje 72-letni biznes?
Podstawowym krokiem jest to, że wszyscy muszą chcieć i być otwarci na zmiany. Razem z partnerką jesteśmy wielkimi zwierzolubami. Uśmiechamy się na widok każdego czworonoga i mamy łzy w oczach, mijając na autostradzie ciężarówki ze zwierzętami jadącymi na ubój. Magda długo przede mną napomykała o tym, że chce przestać jeść mięso, ale w domu to raczej ja zajmuję się gotowaniem, więc czekała na mnie. Zauważając pogarszającą się jakość mięsa, osiem lat temu zacząłem bardzo ograniczać je w naszym jadłospisie. Szybko okazało się, że nasze organizmy w ogóle go nie potrzebują. Nie jedząc mięsa, czuliśmy się lepiej.