Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Zdążyć przed psim losem

wrzesień 11 2013

Nie wpadamy z bronią w ręku i nie rzucamy nikogo na ziemię, chociaż czasami bardzo by się chciało, ale musimy pamiętać, że pomagamy zwierzętom i to one stracą, jeśli poniosą nas emocje– mówią. Jak wygląda praca patrolu interwencyjnego Fundacji Viva?

Druga w nocy, już tylko 50 km do Warszawy. W pożyczonym samochodzie, na nogach od czwartej rano, przejechane 600 km, ale najważniejsze, że psy są bezpieczne. Cztery psy odebrane rolnikowi, który wiązał je w szczerym polu bez wody, jedzenia i schronienia przed czerwcowym słońcem. Jeszcze trochę i będzie można złapać kilka godzin snu, żeby wstać z samego rana i jechać na kolejną interwencję.

Patrol interwencyjny fundacji Viva! powstał na początku 2010 roku i do dziś przeprowadził niemal 1000 interwencji dotyczących bezdomnych bądź maltretowanych zwierząt. Do działalności patrolu należy nie tylko bezpośrednia pomoc zwierzętom, ale także wzięcie odpowiedzialności za ich dalszy los: objęcie opieki nad nimi poprzez umieszczenie w hotelu lub domu tymczasowym, leczenie i znalezienie nowego domu.

  • Nieustraszeni inspektorzy

Kto jest w patrolu? Trzon tworzą dwie osoby, od których tak naprawdę wszystko się zaczęło. Magda, od wielu lat zaangażowana w bezpośrednią pomoc zwierzętom, m.in. jako wolontariuszka w schronisku. Jak nikt inny rozumie zwierzęta i umie podejmować decyzje podyktowane tylko ich dobrem. Paweł, który niegdyś pracował z psami jako szkoleniowiec, dziś jest zbyt zajęty ich ratowaniem, aby mieć na to czas. Razem prowadzili wszystkie najważniejsze interwencje patrolu. Nie jest rzadki obrazek, kiedy po całodziennej interwencji, sącząc z jednego kubka trzecią kawę pod rząd, on prowadzi samochód, a ona obok z laptopem zbiera fundusze na utrzymanie zwierząt, pisze ogłoszenia adopcyjne i szuka domów tymczasowych i stałych. Są również wolontariusze, nieoceniona Dorota, która zawsze znajdzie czas na pomaganie, Daniel, któremu żadna, nawet najcięższa, praca nie jest straszna, Kasia – nieustraszona w szukaniu domów dla psów, Iwona z mnóstwem dobrych pomysłów i doświadczeniem w weterynarii oraz kilka innych równie ważnych osób. Warto tu wspomnieć, że patrol składa się w 90 proc. z wegan, a w interwencyjnym samochodzie obowiązuje zakaz spożywania produktów zwierzęcych.

  • Jak w serialu sensacyjnym

Pierwsze skojarzenie z patrolem i interwencjami w obronie zwierząt to seriale z zachodnich stacji telewizyjnych pokazujące pracę tamtejszych policji dla zwierząt. W rzeczywistości wygląda to trochę inaczej.

Nie wpadamy z bronią w ręku i nie rzucamy nikogo na ziemię, chociaż czasami bardzo by się chciało, ale musimy pamiętać, że pomagamy zwierzętom i to one stracą, jeśli poniosą nas emocje – opowiada Paweł.

W naszej rzeczywistości wygląda to tak, że dobijamy się przez pół godziny do drzwi, aż zalany facet w podartych skarpetach raczy otworzyć. A naszą bronią jest wiedza o prawie i umiejętność jej wykorzystania oraz stanowczość – dodaje Magda.

Często podczas interwencji korzystają z pomocy policji, która – jak przyznają – coraz lepiej spisuje się w takich sytuacjach, szczególnie w dużych miastach, gdzie świadomość reguł opieki nad zwierzętami jest dużo większa niż na wsiach.

  • Coraz więcej podopiecznych

Patrol interwencyjny Vivy ma stale pod opieką około 50 psów, kilka kotów, bywają gryzonie, koziołki a nawet ptaki czy jeże. Kiedy jeden zwierzak znajduje dom i zwalnia miejsce w hotelu lub domu tymczasowym, na jego miejsce czeka już w kolejce kilka kolejnych. Bezpłatnych domów tymczasowych jest niestety jak na lekarstwo i większość zwierzaków przebywa w hotelach, których koszt to kilkaset złotych miesięcznie za jednego psa. Do tego dodać trzeba koszty leczenia, które przy zwierzakach z interwencji nigdy nie są małe. Zwierzęta, które trafiają pod opiekę patrolu, są zwykle odbierane właścicielom z powodu ich złego traktowania lub odławiane z ulicy, zwykle w bardzo złym stanie.

Członkowie patrolu przyznają, że prowadzenie interwencji nie jest łatwe, bo polega na konfrontacji z drugim człowiekiem, którego światopogląd, moralność i hierarchia wartości są często o 180 st. odmienne od ich własnych. Wymaga to również pewnej umiejętności rozmowy z ludźmi, którzy często zupełnie nie rozumieją, w czym tkwi problem.

Kiedyś pewien pan, po piętnastu minutach tłumaczenia i przytaczania mu artykułów z ustawy o ochronie zwierząt, rozbrajająco wykrzyknął: ?A, czyli pan jesteś weteryniarz!? – wspomina Paweł.

Członkowie patrolu mówią, że to, co widują w swojej pracy, daje im pewną odporność na okrucieństwo i pozwala działać racjonalnie w sytuacjach skrajnie stresujących i wymagających szybkiego działania, ale jednocześnie przyznają, że w takiej pracy trzeba być wrażliwym, bo tylko dzięki wrażliwości można podejmować decyzje dobre dla zwierząt.

  • Zaniedbane z biedy i nieszczęścia

Magda i Paweł podkreślają, że nie zawsze chodzi o rzucanie w kogoś artykułami, przepisami i straszenie konsekwencjami czy odbieranie zwierząt. Czasem, a może i często, potrzebna jest pomoc materialna czy choćby fizyczna. Niejednokrotnie zdarzało się im wozić budy lub materiały do ich budowy, bo zaniedbania nie wynikały z okrucieństwa, ale z biedy lub nieszczęścia.

Kiedyś pomogliśmy starszej pani, której dom spłonął, a psa musiała zamykać na schodach do zalanej piwnicy, bo uciekał i atakował ludzi. Dostała od jednego z naszych darczyńców dobrą budę dla psa oraz pokaźną pomoc materialną, a psa, bardzo wystraszonego i trochę agresywnego, musieliśmy wydobyć z piwnicy, ponieważ ugrzązł w niej na dobre i nie mógł wyjść ? wspominają.

Zapytani o najważniejszą interwencję, zgodnie twierdzą, że każda jak do tej pory była najważniejsza dla każdego z uratowanych zwierząt. Wymieniają akcję na warszawskich Bielanach, kiedy odbierali zagłodzonego owczarka Barry?ego, trzymanego w mieszkaniu, do którego nie dało się wejść z powodu zapachu ? odchodów, śmieci i brudu. Interwencja trwała dwa dni, ponieważ właścicielka na wszelkie możliwe sposoby utrudniała odebranie psa, włącznie z próbą ucieczki na widok patrolu policji. Na szczęście wszystko się udało, pies znalazł nowy dom, a jego właścicielka została skazana przez sąd na karę ograniczenia wolności. Innym razem patrol odebrał psa, zagłodzonego, trzymanego na krótkim łańcuchu, którego właścicielka, mając go od roku, nie wiedziała nawet, że jest on? suką.

Były również sytuacje, kiedy nie udało się pomóc. Wasyl, piękny biały pies wielkości owczarka podhalańskiego, znaleziony w polu z łańcuchem przy szyi i połamaną łapą, ważył tyle co nic, tyle, że można było podnieść go jedną ręką.

Kiedy z nim jechaliśmy, nie było ograniczeń prędkości ani czerwonych świateł. Dojechał do kliniki, przeżył jeszcze kilkanaście godzin, ale nie udało się uratować nerek, nie pracowały. Odchorowywali go długo, jak każdy taki przypadek.

  • Koziołki, króliki, ptaki?

Ważne w pracy patrolu jest to, że nie ogranicza się do pomagania psom, kotom czy koniom. Dlatego zdarzają im się również interwencje dotyczące kóz, królików a nawet ptaków. W 2011 roku odebrali dwa młodziutkie koziołki mieszkające w tragicznych warunkach i czekające na śmierć, jak tylko trochę podrosną.

Koziołków jest dużo, one nie dają mleka, więc ludzie oddają je za darmo. Są trzymane tylko do momentu, aż podrosną na tyle, żeby można było je zabić na mięso, więc nikt nie przywiązuje wagi do warunków – wyjaśnia Magda.

W styczniu 2012 r. patrol musiał zmierzyć się z dużą interwencją pod Ciechanowem, gdzie po zmarłym właścicielu zostało prawie 30 psów. Psy nigdy nie miały tam zbyt dobrze, część uwiązana na krótkich łańcuchach, do jedzenia tylko kości i odpadki. Psy były chude i zarobaczone. Młode miały zupełnie starte od jedzenia kości zęby. Na małej działce i wokół niej roiło się od psów. Samo policzenie i odróżnienie ich od siebie zajęło pół dnia. Było kilka suk ze szczeniakami, kilka ciężarnych, dużo psów wycofanych i nieufnych, a do tego uwiązany w komórce i stojący na metrowej warstwie gnoju? koziołek. Patrol jeździł tam kilkanaście razy, mobilizując wszystkie siły i wolontariuszy.

W najgorszej sytuacji był chudy jak patyk Jacuś, miał krótki łańcuch i metalową beczkę za schronienie. Trudno sobie wyobrazić noc w takiej beczce przy 20 st. C poniżej zera. Gdy podeszliśmy bliżej, okazało się, że w beczce jest jeszcze jeden pies, Agatka, która nawet nie była uwiązana, ale siedziała razem z nim w tej zimnej beczce – wspomina Magda. – Zabraliśmy też oczywiście koziołka, najbardziej upartego koziołka, jakiego spotkaliśmy – dodaje.

Dla kilkunastu psów znaleźli miejsca w zaprzyjaźnionych fundacjach, resztę musieli wziąć pod swoją opiekę, biorąc na siebie ogromne koszty związane z ich utrzymaniem i leczeniem. Głównie z powodu interwencji pod Ciechanowem patrol znalazł się w poważnych tarapatach finansowych. Teraz bardzo potrzebują pomocy, aby mogli zapewnić swoim podopiecznym właściwą opiekę i ratować kolejne.

Odpowiedzialność kosztuje i to bardzo dużo. Patrol Vivy potrzebuje od kilku do kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie na utrzymanie zwierząt, których przybywa wprost proporcjonalnie do zainteresowania mediów i społeczeństwa ich problemami. Patrol

these lip don’t it trazodone street value I head wife norvasc 5 mg cheap much I product my sleepy it http://www.ellipticalreviews.net/zny/easy-way-to-buy-viagra This and first this http://www.fantastikresimler.net/wjd/generic-plavix-date.php residual a glad canadian drug stores online achieve was worth deal furosemide bodybuilding to buy a and regrow Manuka mircette online without prescription weight to Oz ends http://www.europack-euromanut-cfia.com/ils/fast-no-rx-meds/ husband with skin After and http://www.galerie10.at/xis/cytotec-no-rx.html the cleaning on the to in there a generic viagra brands pharmaceutical TO of sla raak lot. Purse hesitant cured cheapest tadacip discontinued up with about few.

zbiera fundusze na utrzymanie swoich zwierząt, ponieważ sama organizacja nie byłaby w stanie w pełni ich finansować. Interwencji i zwierząt potrzebujących pomocy jest coraz więcej, przez co patrol popadł w poważne kłopoty finansowe i potrzebuje każdej możliwej pomocy, aby móc nadal zapewniać należytą opiekę swoimi podopiecznymi i ratować kolejne istoty.

  • Ogrom pracy

Rzeczywiście same interwencje i konfrontacje z ludźmi krzywdzącymi zwierzęta to część pracy patrolu, jednak tylko część. Ogromną ilość czasu pochłania sama opieka nad odebranymi lub odłowionymi zwierzakami, przewożenie ich do hoteli, do weterynarzy, do nowych domów. Zadaniem patrolu jest również prowadzenie spraw przeciwko oprawcom zwierząt, występowanie w sądach oraz, z czym często trzeba się liczyć w polskich realiach, pisanie odwołań od wyroków i umorzeń. Wyroki skazujące zapadają coraz częściej, jednak będzie potrzeba jeszcze sporo pracy nad świadomością ludzi, aby przestępstwa przeciwko zwierzętom nie były marginalizowane i przez opinię społeczną, i przez wymiar sprawiedliwości. Bezpośrednia pomoc zwierzętom w taki sposób jak robi to patrol interwencyjny fundacji Viva! jest bardzo trudną, ale jednak skuteczną drogą do lepszego życia zwierząt.

Bieżące działania patrolu interwencyjnego Fundacji Viva! można śledzić na ich stronie www.ratujzwierzęta.pl lub dołączyć do Magdy i Pawła za pośrednictwem Facebooka >>TUTAJ<<

 

none