Naszą rozmówczynią jest Magdalena Siwecka: historyczka sztuki, choreoterapeutka, PR Manager Esthima Polska – usług kremacji zwierząt towarzyszących. Prowadzi projekt edukacyjny Akademia Esthima poświęcony zwiększaniu świadomości żałoby pozaludzkiej oraz działającą on-line grupę wsparcia Łąki Wspomnień.
Czy na śmierć zwierzęcia można się przygotować?
To pytanie jest wielopłaszczyznowe. Jest śmierć nagła, niespodziewana, i taka, do której mamy szansę się przygotować. W każdym z tych przypadków możemy wcześniej nie unikać tematu śmierci. Dzięki temu, że będziemy o niej rozmawiać, będziemy mieć większą wiedzę i w momencie kiedy przychodzi do nas sytuacja stresowa – bez względu na to, czy jest to śmierć nagła, np. w wyniku wypadku komunikacyjnego czy konfliktu z innymi zwierzętami, czy spodziewana, czyli w wyniku długotrwałej choroby albo starości zwierzęcia – jeśli wiemy, jak chcemy pożegnać nasze zwierzę, będzie nam łatwiej wszystko zorganizować. Nie będziemy myśleć o tym, że o czymś zapomnieliśmy albo coś zaniedbaliśmy, bo wcześniej nie zastanowiliśmy się nad tym.
Bardzo często opiekunowie nie chcą myśleć o śmierci zwierzęcia, chociaż wiedzą, że żyją one krócej niż ludzie. To błąd, dlatego że przez to nie wycofamy śmierci z naszego życia. Ona jest częścią cyklu życia i nic na to nie poradzimy. Można się na nią przygotować i np. wiedzieć, że kiedy nasz przyjaciel umrze, chcielibyśmy pochować go na cmentarzu dla zwierząt, zachować jego prochy, a może ważniejsze są dla nas same wspomnienia. Mamy wtedy ileś możliwości, wiemy, ile to kosztuje, jak to zorganizować.
Co może nam w tym pomóc?
Niestety wciąż – mimo że ta liczba rośnie – w Polsce nie mamy wielu krematoriów i miejsc, w których ktoś będzie nam w stanie powiedzieć, co i jak mamy robić, np. jak przechować ciało zwierzęcia. Na pewno warto przygotowywać się przez całe życie do zachowania wspomnień. Nie ma w tym nic złego, nie przyspieszamy w ten sposób śmierci, nic nie zapeszamy. Oczywiście nie jesteśmy w stanie przygotować się na to, w jaki sposób zareagujemy na śmierć, czyli jak silne będą to emocje. To sprawa bardzo indywidualna, dlatego że każdy z nas przechodzi przez różne wydarzenia w swoim życiu i czasami żałoba może być zwielokrotniona (nieprzepracowane wcześniejsze żałoby), a wtedy moment straty może być kumulacją innych przeżyć, jakie mieliśmy wcześniej. Tego się nie da przewidzieć, natomiast na pewno warto rozmawiać na ten temat i być świadomym, co się dzieje z człowiekiem w trakcie żałoby, że wszystko, co się wtedy przeżywamy, przychodzi falowo i jest zmienne.

Pojawią się trudniejsze okresy, kiedy emocje są silniejsze. Są etapy wyciszenia, są chwile, kiedy te emocje wracają, uderzają na nowo, a potem wszystko znowu się uspokaja.
Oswajajmy to, co się z nami dzieje, ale warto też wiedzieć, że nie ma nic złego w proszeniu o pomoc najbliższych, jeżeli możemy od nich otrzymać takie wsparcie. Jest też pomoc fachowa i coraz więcej terapeutów, którzy specjalizują się we wsparciu w żałobie. Ponadto istnieją kręgi żałoby po zwierzętach i grupy wsparcia, do których można zwrócić się po pomoc, bo w nich znajdziemy akceptację i zrozumienie. W Polsce musimy wykonać jeszcze sporo pracy wokół tego tematu – zarówno w kwestii świadomości istnienia żałoby po istocie pozaludzkiej, jak i jej akceptacji, bo to są dwie różne rzeczy.
Jakie dobre praktyki z zagranicy warto by przejąć?
Przede wszystkim otwartą rozmowę bez strachu na ten temat, ale też obrządek, który może się odbyć wokół śmierci zwierzęcia, czyli czas, który mamy na pożegnanie ukochanej istoty, celebracja, spokojny moment, żeby zapalić świecę, usiąść, porozmawiać, a przede nie bać się ciała. Myślę, że to ogromnie ważne. W Polsce mamy zakorzenione strach, niepokój i unikanie, natomiast to jest to samo ciało, które kochaliśmy i które dawało nam tyle ciepła i miłości. Ono się nie zmieniło, więc danie sobie wspólnego czasu, co jest praktykowane zagranicą, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, to bardzo ważny moment. Pożegnanie się, utulenie, otoczenie czułością swojego cierpienia i moment, kiedy można powiedzieć zwierzęciu ostatnie słowa. Ceremonia pożegnania może poprzedzać pochówek na cmentarzu albo kremację.
Jeszcze mniej rozpowszechniona w Polsce jest eutanazja domowa, ale nie każdy opiekun jest na to gotowy. Niektórzy decydują się zrobić to w klinice ze względu na to, że nie chcą zachować wspomnienia pożegnania w swoim domu, co też jest zrozumiałe. To bardzo ważny moment w procesie straty zwierzęcia, kiedy my jako opiekunowie musimy przejąć cały ciężar odpowiedzialności za pożegnanie swojego przyjaciela. W przypadku zwierząt mamy możliwość eutanazji, czyli tzw. dobrej śmierci, kiedy wiemy już, że nie ma sposobu na uratowanie tej ukochanej istoty, a przedłużanie jej życia jest tylko przedłużaniem cierpienia w imię tego, że my chcemy, żeby ona żyła i została przy nas.
Jak powinno się to odbywać?
Ważne jest stworzenie godnych warunków pożegnania, wyciszenia, kiedy odbywa się zabieg. Kliniki mogłyby wprowadzić oznakowanie, że właśnie odbywa się eutanazja – nie gdzieś w pośpiechu, pomiędzy innymi pacjentami, tylko np. poprzez zapalenie światełka i prośbę o zachowanie ciszy, ponieważ właśnie ktoś żegna się ze swoim zwierzęciem.
Czy spotkała się Pani w pracy z osobami doświadczającymi straty ze zjawiskiem żałoby antycypacyjnej?
Oczywiście. To określenie jest wzięte z obrządku ludzkiego, przy czym zetknęłam się z nim wielokrotnie jako opiekun grupy wsparcia Łąki Wspomnień. Tam bardzo często pojawiają się wpisy osób, które boją się śmierci swojego terminalnie chorego zwierzęcia i nie wiedzą, co robić. Boją się, przeżywają, szukają wsparcia i porady, myślą o tym, że przyjdzie ten moment, kiedy będą musiały podejmować ostateczne decyzje. W tych ostatnich chwilach, które zostają, lęk jest paraliżujący do tego stopnia, że zapominają o tym, że jest im jeszcze dany wspólny czas. Bardzo ciężko jest celebrować wspólne chwile, kiedy wiemy, że to już jedne z ostatnich. Nie wiemy, czy śmierć przyjdzie dziś, jutro czy pojutrze. To wymaga od nas wielkiej dojrzałości i samodyscypliny, żeby otoczyć i siebie, i zwierzę spokojem. Ono czuje nasze emocje. Chyba ta argumentacja najczęściej trafia do opiekunów – żeby zagwarantować spokój i godne odchodzenie.

Zachowanie dobrych wspomnień jest szalenie ważne w rozpoczętym w tym momencie procesie żałoby. To jest już trochę żegnanie się, a nasze emocje są wtedy ogromnie silne i dojmujące – przerażenie, strach, lęk, niepewność… Przede wszystkim warto zaplanować, co chcemy zrobić, ustalić z lekarzem weterynarii, co np. zwierzę może jeść, bo mogą istnieć ograniczenia związane z chorobą, a jeżeli jest taka możliwość, to warto podawać jedzenie czy smaczki, które ono lubi. W przypadku ograniczeń ruchowych są dostępne urządzenia, które pomagają przemieszczać się po domu i np. ułatwiać wejście na kanapę. Jeżeli wiemy, że zwierzę traci wzrok, nie należy zmieniać aranżacji mieszkania, tylko zachować wszystko tak, żeby było mu jak najwygodniej i najbezpieczniej poruszać się po znanych przestrzeniach.
Czy te ostatnie dni mogą być radosne, skoro często przyglądamy się wtedy ogromnemu cierpieniu naszego przyjaciela?
To jest bardzo indywidualne i zależy od tego, co się dzieje. Staram się unikać uogólnień. Jeśli nie mówimy o sytuacji, kiedy mamy do czynienia z pacjentem w ciężkim stanie, który wymaga np. monitorowania, tylko jest to zwierzę, które może przebywać z nami w domu, a my jesteśmy w stanie podawać mu leki tak, żeby zapewnić komfort życia, to wspólny czas zawsze będzie radością – inną, bo radość to nie tylko podskakiwanie i wesołe okrzyki, lecz także bycie razem i okazywanie sobie nawzajem miłości i troski.
Jak działają grupy wsparcia dla osób po stracie?
Najwięcej mogę powiedzieć o naszej, która działa online i jest monitorowana przez psychologa. To jest o tyle ważne, że mamy kogoś, kto jest w stanie udzielić fachowej porady. O każdej porze każdy może napisać to, co czuje, a my gwarantujemy, że znajduje się w bezpiecznej przestrzeni, czyli pozostali członkowie grupy, administrator oraz psycholog, są życzliwi, podejmą temat, okażą pomoc i zrozumienie. Czasem coś doradzą ze swojego doświadczenia, jeżeli ktoś o to poprosi. Grupa to taka przestrzeń, gdzie może się pojawić każda forma wsparcia.
Zawsze czuwamy nad tym, żeby ktoś, kto jest np. z małej miejscowości, nie czuje się bezpiecznie ze swoją żałobą i może nie znajdować zrozumienia w najbliższym otoczeniu oraz nie ma bezpośredniego dostępu do fachowego wsparcia psychologicznego, miał poczucie, że tu zawsze zostanie wysłuchany.
Nasza grupa istnieje już kilka lat i zauważyłam, że narodziły się piękne przyjaźnie między jej członkami. Codzienne wymienianie się wspomnieniami, świadomość, że w grupie są zawsze osoby życzliwe, powoduje, że ma się rano siłę wstać z łóżka. Wiele osób podkreślało, że dzięki temu dawało radę przejść przez najcięższy czas żałoby. W grupie jest też niezwykła siła. Czasem ktoś po kilku miesiącach wraca i mówi, że było źle i strasznie, ale przeszedł przez to właśnie dzięki wsparciu i chce dodać innym członkom otuchy. Takie słowa są iskierką nadziei dla osób, które właśnie straciły ukochanego zwierzęcego członka rodziny.
Czym są kręgi żałoby?
Spotykamy się w niewielkiej grupie 10–15 osób stacjonarnie lub online, tak aby każdy uczestnik kręgu miał przestrzeń na opowiedzenie swojej historii – zarówno świeżych strat jak i np. takiej sprzed lat, która nie została przepracowana. Może to być opowieść o tym, jak stracił zwierzę jako dziecko i nikt mu nie powiedział, że ono umarło, tylko wymyślano różne dziwne historie. Nie miał szansy się pożegnać i ta zadra w sercu wciąż boli. Czasami ktoś potrzebuje opowiedzieć o swoich uczuciach, zwłaszcza z tęsknotą za zwierzęciem. Gdy jest to świeża strata, osoba w żałobie potrzebuje grona ludzi, z którymi będzie mogła porozmawiać. Krąg to nie jest miejsce fachowych, specjalistycznych porad, bo do tego służy terapia, natomiast jest przestrzenią wymiany uczuć i myśli, a także zaopiekowania się tym, co się z nami dzieje w okresie straty.
Jak mogą zachowywać się osoby, które właśnie straciły ukochane zwierzę?
Tak jak wspomniałam na początku, to bardzo indywidualne. Może pojawić się gniew skierowany np. przeciwko lekarzowi weterynarii, który leczył zwierzę, czy kierowcy, który je potrącił… Tak naprawdę to będzie przypadkowy adresat kumulacji uczuć, które się w nas pojawiają.
Gniew związany ze stratą to bardzo silna emocja, która może przerodzić się w agresję albo w płacz. Poza tym może pojawić się niedowierzanie, że to nie dzieje się naprawdę. Możemy też czuć wyrzuty sumienia, bo może zrobiliśmy za mało, coś przegapiliśmy i przez to zwierzę nie żyje. Może się też pojawić rozdzierająca rozpacz i te wszystkie stany są naturalną reakcją człowieka na stratę.

Kiedy warto szukać pomocy?
Wszystko zależy od tego, czy jesteśmy w stanie sami zaopiekować się sobą i swoimi emocjami w danym momencie, czy przeciwnie – czujemy, że potrzebujemy wsparcia, bo jesteśmy w chaosie i nie potrafimy funkcjonować normalnie. Gdy ten stan się przedłuża, nie sypiamy, nie jemy, nie jesteśmy w stanie pracować, kontaktować z znajomymi, to na pewno potrzebna nam jest pomoc. Poprosić o nią to żaden wstyd.
Trzeba siebie obserwować i być wobec siebie wyrozumiałym. Warto czytać o tym, co się dzieje podczas żałoby, żeby lepiej zrozumieć, przez jakie procesy przechodzimy. Oczywiście nie jest tak, że te emocje znikną. One będą w jakiś sposób przytłumione i uspokojone, a my będziemy nad nimi panować, bo będziemy wiedzieć, co się dzieje. Tak jest, kiedy ktoś nas przez to przeprowadził lub sami mamy do tego narzędzia.
Później te uczucia łagodnieją i będziemy w stanie się uśmiechnąć, wspominając ukochaną istotę. Natomiast kiedy będąc w żałobie, zaczynamy krzywdzić siebie samych, w wyniku wyrzutów sumienia mówić sobie, że nie zasługujemy na dalsze życie, albo że jest ono bez sensu bez ukochanego zwierzęcia, zdecydowanie potrzebujemy pomocy i opieki. Podkreślam, że żadne zwierzę, które kochaliśmy i które nas kochało, nie chciałoby naszego cierpienia.
Niektórzy z nas po śmierci zwierzęcia szybko adoptują kolejne.
Jest to częste i nie ma w tym nic złego, pod warunkiem że nie oczekujemy, że to zwierzę będzie tym, które było w naszym życiu wcześniej. Wielu opiekunów, którzy po stracie adoptowali kolejne zwierzę, podkreśla, że to była najlepsza możliwa decyzja i ja także się ku temu skłaniam. Uważam, że jeśli ktoś jest na to gotowy, to bardzo dobrze, bo miłości przybywa, nie ubywa. To, że pokochamy inną istotę, nie sprawi, że przestaniemy kochać tę, którą straciliśmy.
W jaki sposób możemy wspierać naszych bliskich, którzy stracili zwierzę?
Być, po prostu być obok i uważnie słuchać, czego dana osoba potrzebuje. Nie pocieszać na siłę, bo to jest najgorsza rzecz, jaką możemy zrobić. Zawsze powtarzam, żeby przede warto wszystkim dać jasny sygnał: „W każdej chwili, kiedy mnie potrzebujesz, jestem. Zadzwoń, napisz, to przyjadę i powspominamy razem. Możesz mi opowiedzieć po raz setny historię swojego zwierzęcia, a ja zawsze jej wysłucham. Chcesz o nim rozmawiać? Dobrze. Nie chcesz? Dobrze, porozmawiajmy o czymś innym. Jestem obok i zawsze cię wysłucham”.
Bagatelizowanie, umniejszanie, „stawianie do pionu” to kolejne złe rzeczy, które możemy zrobić osobie w żałobie. Jednocześnie bądźmy świadomymi bliskimi i jeśli widzimy, że źle się dzieje z drugim człowiekiem, że zaniedbuje siebie, a czas jego cierpienia przedłuża się niebezpiecznie dla zdrowia, musimy zareagować i poszukać profesjonalnego wsparcia. Zadeklarujmy, że pójdziemy razem i będziemy mu towarzyszyć.
A co w sytuacji, kiedy mamy zupełnie różne strategie radzenia sobie ze stratą? Załóżmy, że kilka lat temu odszedł nasz pies i nie chcemy mieć kolejnego, a nasz przyjaciel zaledwie kilka tygodni po śmierci swojego adoptował szczeniaka.
To jest jego decyzja, a my go wspieramy. Każdy z nas ma prawo do swoich uczuć. Różnimy się między sobą. Sama byłam w podobnej sytuacji, bo razem z partnerem straciliśmy psa. On chciał wziąć nowego, a ja nie, bo potrzebuję jeszcze trochę czasu. Mieszkamy oddzielnie i powiedziałam, że jeżeli weźmie psa, okażę mu pełną miłość, jednak nie będę partycypowała w procesie przyjmowania tego zwierzęcia, bo nie jestem na to gotowa. Trzeba uszanować potrzebę drugiego człowieka – to jest podstawa, nawet jeśli mamy inną opinię. Oczywiście jeśli ktoś nas zapyta o zdanie, nie ukrywajmy swoich emocji i powiedzmy: „Ja nie wzięłabym kolejnego zwierzęcia, bo nie jestem na to gotowa, ale jeśli ty jesteś, to super, daj miłość i dom. Przyjdę do ciebie, wesprę cię, wyjdziemy razem na spacer”.

Czy do zadań opiekuna grupy wsparcia należy m.in. taka mediacja między skrajnymi podejściami uczestników?
Tak. Jeśli chodzi o skrajne podejścia opiekunów zwierząt, z reguły muszę reagować w dwóch przypadkach. Jeden to strata kota wychodzącego. Istnieją bardzo silne podziały wśród opiekunów, którzy uważają, że kot absolutnie nie powinien wychodzić na zewnątrz, podczas gdy inni twierdzą, że taka jest natura tego zwierzęcia i trzeba mu na to pozwolić, jednocześnie mając z tyłu głowy możliwe konsekwencje. Kiedy ktoś opisuje taką historię na grupie wsparcia, dyskusja staje się bardzo emocjonalna i moim zadaniem jest zachowanie neutralności. Wynika to faktu, że wiem, iż człowiek po stracie cierpi i teraz szuka pomocy.
Jeżeli ktoś chce przedstawiać argumenty za i przeciw, jest na to przestrzeń, kiedy rozmawiamy o opiece nad zwierzętami. W momencie, kiedy strata się już dokonała, trzeba otoczyć opieką człowieka, który potrzebuje wsparcia. Jest takie kolokwialne określenie – „kopać leżącego”. Człowiek, który cierpi, i jeszcze dodatkowo zostanie źle potraktowany, silniej odczuje ból i wyrzuty sumienia, a to przyniesie poważne konsekwencje dla jego psychiki. Moją rolą jest uspokojenie, przypomnienie, na czym polega grupa wsparcia. Jeśli ktoś nie jest w stanie tego okazać, bo ma inne zdanie (do którego oczywiście ma prawo), to w tym momencie najlepiej, aby zostawił przestrzeń dla tych, którzy mają siłę okazać troskę temu, kto właśnie cierpi. Staram się wtedy zachować neutralność, by panować nad dyskusją.
A jaki jest ten drugi kontrowersyjny temat?
Eutanazja zwierząt. W tym przypadku możemy przywołać konkretne argumenty wspierające osobę, która podjęła decyzję. Opiekując się zwierzęciem, zwłaszcza w obliczu jego choroby i śmierci, kierujemy się najgłębszą miłością i troską. Takim argumentem możemy ustabilizować dyskusję, która jest bardzo trudna, bo decydowanie o życiu i śmierci to są poważne sprawy i nigdy nie pozwoliłabym sobie na umniejszanie uczuć żadnej ze stron. Jestem natomiast przekonana, że zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy eutanazji kierują się dobrem i miłością do zwierzęcia, dlatego robię, co mogę, by zachować neutralność i przede wszystkim zaopiekować się osobą, która w tym momencie cierpi. Taka jest według mnie rola opiekuna grupy i tak staram się ją wypełniać.
- Rozmowa: Aś Wlazło
- Warto odwiedzić: Esthima, grupa wsparcia Łąki Wspomnień
- Tekst ukazał się w numerze 11/2025

