Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Hormon na posyłki

październik 28 2025

Jak pomóc swojemu organizmowi, by w końcu poczuć się najedzonym i odzyskać kontrolę nad apetytem?

Próbujemy schudnąć, ale nic z tego nie wychodzi. Mimo regularnych posiłków ciągle czujemy głód. Obwiniamy się o niedostateczną motywację i brak silnej woli, ale problem może wcale nie leżeć w naszej głowie, tylko w hormonach. Oporność na jeden z nich – leptynę – może sprawiać, że nawet po obfitym posiłku ciągle czujemy głód.

Co i jak

Leptyna to hormon wytwarzany głównie przez tkankę tłuszczową, który działa jak posłaniec między ciałem a mózgiem, informując o stanie zapasów energii. Jej poziom zależy przede wszystkim od ilości zgromadzonego tłuszczu – im więcej go mamy, tym więcej leptyny krąży we krwi. Reaguje też na to, co jemy: po posiłku jej stężenie rośnie, wysyłając sygnał, że energii jest pod dostatkiem, a gdy długo nie jemy, spada, zwiększając apetyt i mobilizując organizm do szukania pożywienia.

 

Najważniejsze działanie leptyny odbywa się w podwzgórzu – części mózgu kontrolującej głód, pragnienie i gospodarkę energetyczną. W idealnym scenariuszu wygląda to tak: jemy, poziom leptyny rośnie i mózg dostaje komunikat „jestem najedzony”. Wówczas apetyt maleje, a organizm zaczyna spalać kalorie zamiast odkładać ją w postaci tłuszczu. Leptyna wpływa także na pracę hormonów płciowych, dlatego jej niedobór może zaburzać płodność, wspiera odporność i pomaga regulować temperaturę ciała, uruchamiając procesy termogenezy – spalania kalorii w postaci ciepła. Jej prawidłowe działanie jest zatem kluczowe nie tylko dla utrzymania prawidłowej wagi, ale też dla całego zdrowia.

Zaburzenia

Leptyna to hormon, bez którego równowaga energetyczna organizmu całkowicie się rozsypuje. Najlepiej widać to w rzadkich przypadkach wrodzonego niedoboru. Osoby z pewną mutacją genetyczną już w dzieciństwie odczuwają niepohamowany głód i bardzo szybko rozwija się u nich ciężka otyłość. Ich organizm nie dostaje sygnału „mamy zapasy, możesz przestać jeść”, więc apetyt nie ma żadnych hamulców. Pojawiają się też inne problemy zdrowotne, np. z płodnością czy odpornością. Podanie leptyny w formie leku często niemal całkowicie cofa objawy.
Taki scenariusz zdarza się bardzo rzadko. Znacznie częściej mamy do czynienia z nadmiarem leptyny. W otyłości poziom tego hormonu zwykle jest bardzo wysoki, bo jego ilość rośnie wraz z ilością tkanki tłuszczowej. Zamiast hamować apetyt i wspierać spalanie tłuszczu, hormon przestaje działać prawidłowo. Mózg po prostu przestaje go odbierać. Takie zjawisko nazywamy leptynoopornością.

Głuchota na sytość

Można sobie wyobrazić, że leptyna to listonosz, który codziennie przynosi mózgowi wiadomość: „Magazyn pełen, możesz przestać jeść”. W normalnych warunkach mózg czyta tę informację, apetyt spada, a organizm zaczyna spalać zapasy. W pewnym momencie sytuacja zaczyna jednak przypominać scenę z pierwszego tomu Harry’ego Pottera: listy z Hogwartu do tytułowego bohatera przychodzą w takiej ilości, że Dursleyowie w końcu w ogóle przestają otwierać koperty, a nawet nie wpuszczają listonosza do domu. Dokładnie tak samo jest z leptyną w otyłości – hormonu jest coraz więcej, bo tkanki tłuszczowej wciąż przybywa, ale mózg przestaje na niego reagować.

Skąd bierze się ta „głuchota” mózgu? Naukowcy nie znają wszystkich szczegółów, ale podejrzewa się kilka przyczyn:

• zbyt dużo leptyny przez zbyt długi czas – gdy skrzynka odbiorcza jest zalewana setkami wiadomości, w pewnym momencie przestajemy je w ogóle czytać. Podobnie mózg, bombardowany sygnałem „magazyn pełen”, zaczyna go ignorować,
• stan zapalny w mózgu – otyłość wiąże się z przewlekłym, lekkim stanem zapalnym, który może uszkadzać komórki odpowiedzialne za odbieranie sygnału leptyny,
• problemy z transportem leptyny do mózgu – leptyna krąży we krwi, ale musi przekroczyć barierę krew – mózg. U osób otyłych ten proces może działać gorzej.

Wszystko to prowadzi do błędnego koła: więcej tłuszczu, więcej leptyny, większa oporność, jeszcze więcej tłuszczu. Efekt? Mimo sygnału „mamy zapasy” organizm zachowuje się, jakby wciąż panował głód: apetyt nie spada, a metabolizm zwalnia. To właśnie leptynooporność jest jednym z powodów, dla których zrzucanie dodatkowych kilogramów bywa tak frustrująco trudne.

Strategie

Ponieważ problemem nie jest brak leptyny, lecz to, że mózg przestaje ją odbierać, samo podanie hormonu nic nie daje. Badania potwierdziły, że u osób otyłych terapia leptyną prawie nie działa – organizm ma już pod dostatkiem hormonu, ale sygnał i tak nie dociera tam, gdzie powinien. Dlatego leczenie leptynooporności polega nie na „dodaniu” hormonu, tylko na przywróceniu wrażliwości mózgu na jego sygnały.
Najskuteczniejsze metody to te, które stopniowo poprawiają stan całego organizmu. Zalicza się do nich stopniowa redukcja masy ciała – nawet niewielka utrata kilogramów zmniejsza przewlekły stan zapalny i poziom leptyny, co pozwala mózgowi znowu ją odbierać. Kolejny aspekt to niskoprzetworzona dieta – ograniczenie cukrów prostych i tłuszczów trans pomaga wyciszyć stan zapalny i poprawia funkcjonowanie hormonów. Ważna jest także regularna aktywność fizyczna – ruch nie tylko obniża poziom leptyny, lecz także poprawia metabolizm i wrażliwość mózgu na sygnały sytości, aż wreszcie sen i redukcja stresu – przewlekły stan napięcia i niedosypianie rozregulowują hormony, pogłębiając problem leptynooporności.

Naukowcy pracują nad lekami, które mogłyby „odblokować” sygnał leptyny w mózgu, ale na razie podstawą pozostaje zadbanie o styl życia.

Pamiętajmy jednak o tym, że jeśli mamy nadwagę i ciągle czujemy głód, to nie znaczy, że brakuje nam silnej woli.

Nasz organizm dostaje z mózgu mylące sygnały, które utrudniają walkę z kilogramami. To nie jest jakkolwiek rozumiana wina charakteru, tylko to fizjologia, dlatego zamiast się obwiniać, warto podejść do siebie z większą wyrozumiałością. Odchudzanie w tej sytuacji poza liczeniem kalorii będzie od nas wymagać cierpliwości, zrozumienia własnego ciała i małych kroków, które pomogą przywrócić równowagę. To właśnie one zadecydują, czy nasz „wewnętrzny listonosz” będzie znów mile widziany.

Tekst: Karolina Miller
Tekst ukazał się w numerze 11/2025 Magazynu VEGE