Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Tak to pamiętam

kwiecień 25 2024

Jedno z bardziej przykrych wspomnień z całego czasu poświęconego na próby poprawienia losu zwierząt w Polsce – debata w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie. Naczelny rabin tłumaczył, że przecięcie gardła boli jak skaleczenie papierem. Rzeźnik i rabin w jednym opowiadał, jak tuli i uspokaja zwierzęta, zanim zada im śmiertelną ranę.

Jakoś trudno było uwierzyć, że przy przemysłowej skali uboju bez ogłuszenia takie podejście do każdej ofiary jest możliwe. Praktyka potem pokazała, że słusznie nie wierzyłem. Polska stała się czołowym eksporterem mięsa zwierząt zabitych bez ogłuszenia. Celowo nie używam nazwy „ubój rytualny”, bo z rytuałem nie ma to już nic wspólnego.

To fabryki mięsa z certyfikatem. I też celowo nie używam określenia „fabryki śmierci”, bo ono jest zarezerwowane dla obozów z czasów II wojny światowej. Stronę niegodzącą się na taki los zwierząt odważnie reprezentował w debacie Dariusz Gzyra. Mógł opowiadać o naszych przekonaniach, cytować badania neurologów – to niczego nie zmieniało. Publiczność wiedziała swoje, mianowicie że jesteśmy antysemitami.

„Kiedy podstawicie pociągi?” – krzyczała jakaś pani. Pewnie naprawdę się bała, że to wstęp do powtórki ze strasznej historii. Nie umiem podejrzewać jej o cynizm. Cyniczny był w tej sprawie biznes. Podczas innej debaty – tym razem radiowej – udało mi się wyciągnąć od jego przedstawiciela jedno ważne zdanie. „Pan wie, jaka jest różnica w cenie mięsa rytualnego i zwykłego” – brzmiało mniej więcej.

Nadal nie uważam, że różnica w cenie usprawiedliwia okrucieństwo. Nadal nie wierzę, że w masowym zadawaniu śmierci można zadbać o to, by cierpiano mniej. W normalnej rzeźni czy w tej certyfikowanej przez instytucje religijne. I nadal wiem, że w naszym sprzeciwie nie było nawet cienia antysemityzmu. A teraz mam potwierdzenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka: prawo do praktykowania religii nie przewyższa mojego prawa do upominania się o zwierzęta. Dobre i to, choć to ciągle za mało, bo rzeźnie pracują pełną parą.

  • Tekst: Maciej Weryński, redaktor naczelny Magazynu VEGE
  • Tekst ukazał się w numerze 5/2024 Magazynu VEGE