Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Warzywa górą!

marzec 25 2024

Naszą gwiazdą numeru kwietniowego jest Ida Kulawik – autorka bloga kulinarnego Veganbanda oraz roślinnych książek kucharskich. Jej misją jest pokazywanie, że weganizm jest prosty. Pracuje jako lektorka języka polskiego jako obcego. Mieszka w Gdyni z mężem, dwójką dzieci i psem.

Twoje wykształcenie nie jest związane z kulinariami…

To prawda. Skończyłam studia filologiczne, na wydziale filologicznym, obroniłam również doktorat.
Co spowodowało, że się nimi zajmujesz?

Podobała mi się praca naukowa: szperanie w badaniach, materiałach źródłowych, stawianie pytań i poszukiwanie odpowiedzi. Do dziś staram się podążać w życiu naukowym tropem, weryfikować wiedzę i krytycznie podchodzić do różnorakich, często sprzecznych informacji, które nas zalewają. Odkąd na świecie pojawiły się moje dzieci, moim konikiem jest dietetyka. Choć nie mam wykształcenia w tym kierunku, to czytam bardzo dużo na ten temat, hobbystycznie kończę różne kursy i szkolenia dietetyczne. Zawodowo uczę języka polskiego jako obcego.

Zaczynałam jako wolontariuszka w Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek w Gdańsku, gdy stawiało jeszcze pierwsze kroki. Wkrótce stało się to moja prawdziwą pasją oraz jednocześnie główną pracą. Gotować zaczynałam powoli, kiedy przestałam jeść mięso. Było to po maturze, już 22 lata temu.

Ida Kulawik, zdj. Katarzyna Cichoń

Co Cię skłoniło do przejścia na weganizm?

Wówczas czasy były takie, że decydując się na wegetarianizm, trzeba było radzić sobie samemu. Wydaje mi się, że żyjemy teraz w roślinnym raju. Przejście na weganizm nigdy nie było tak proste, jak teraz. Jest łatwiejsze, niż wiele osób sądzi. 20 lat temu kotlety sojowe przerabialiśmy na wszystkie możliwe sposoby. Podobnie jak groch, z którego robiliśmy pastę do pieczywa, kotlety, falafele i gulasze. Gdy przeszłam na wegetarianizm, bardzo wspierała mnie w tym mama, która złapała roślinnego bakcyla i zaczęła przygotowywać wersje wege popularnych dań. Na studiach powoli zaczynałam gotować sama. Z czasem, gdy wzrosła moja świadomość na temat przemysłowej hodowli zwierząt, wiedziałam już, że wegetarianizm to za mało i chcę odstawić wszystkie produkty odzwierzęce, ale nie było to dla mnie łatwe.

Co było Twoim zamierzeniem przy stworzeniu wegańskiego bloga kulinarnego?

Kiedy urodziło się moje pierwsze dziecko, syn Olaf, zaczęłam prowadzić blog Veganbanda, który z założenia miał być dla mnie motywacją do całkowitego przejścia na weganizm. Udało się! Natomiast blog bardzo się rozkręcił i zyskał popularność. Publikuję na nim systematycznie przepisy od ponad dziewięciu lat. Czytelnicy zaczęli pisać do mnie, czułam że robię coś ważnego, inspirując wiele osób do roślinnego gotowania. Myślę, że taka mała misja dokładania swojej cegiełki do propagowania weganizmu to coś, co mnie napędza, żeby to kontynuować, mimo że wiadomo, że prowadzenie bloga i związanych z nim mediów społecznościowych jest czasochłonne. Dla mnie to też pewna forma aktywizmu, który zawsze był mi bliski.

Jak powstała nazwa bloga?

Veganbanda to nazwa, która określa nie tylko moją rodzinną bandę, dla której i z którą gotuję, ale też czytelników bloga, czyli całą społeczność, która gotuje roślinnie na co dzień albo od czasu do czasu. Bardzo mnie cieszy rosnąca świadomość dotycząca wpływu diety na planetę oraz dobrostan zwierząt, a tym samym wzrost popularności weganizmu. Mam nadzieję, że nie jest to przejściowy trend, tylko zaczyna się trwała zmiana.

zdj. Katarzyna Cichoń

Co najbardziej podoba Ci się w prowadzeniu bloga?

Jak już wspomniałam, zaczęłam prowadzić bloga, gdy urodził się mój syn. Wkrótce po tym na świat przyszła córka Tola. Niełatwo było gotować i stawiać pierwsze kroki w wegańskim gotowaniu z dwójką maluchów na pokładzie, bo często nie dawały mi spędzić w kuchni więcej niż kilka minut. Dlatego przepisy były superproste, często kilkuskładnikowe i kilkuminutowe. Pamiętam, że wielokrotnie miałam z tego powodu wyrzuty sumienia i wahałam się, czy naprawdę to nie wstyd publikować aż tak prosty przepis. Wkrótce okazało się jednak, że czytelnicy bardzo docenili prostotę przepisów i odbierali to jako atut bloga. Dlatego też sama zaczęłam to tak traktować i przestałam martwić się, że dania są zbyt proste. Teraz myślę, że w dzisiejszym zabieganym świecie faktycznie potrzebujemy prostych przepisów, które ułatwią nam roślinne gotowanie.

Które pozycje z bloga możesz śmiało nazwać bestsellerami?

Zdecydowanie największą popularnością cieszą się przepisy na zdrowe słodycze, desery i ciasta, szczególnie te przypominające sklepowe batoniki albo znane wypieki, jednak oparte na zdrowych składnikach, takich jak kasza jaglana, orzechy czy owoce. Od lat na pierwszym miejscu oglądalności niezmiennie jest jaglane bounty w słoiczku, a zaraz za nim jaglane słoiczki à la Snickers. Czytelnicy robią też leniwe pierogi z kaszy jaglanej i pieką chleb z samych ziaren. Dużą popularnością cieszą się wegańskie wersje serników na bazie tofu, orzechów nerkowca, kaszy czy ciecierzycy. Bardzo polubiliście przepis na wegański sernik rewolucyjny pieczony na bazie tofu, ciecierzycy i mleczka kokosowego.

„Smakowitości. Domowa sezonowa kuchnia wegańska” to już szósta książka w Twoim dorobku. Co tym razem proponujesz odbiorcom?

To kolekcja stu roślinnych przepisów, będąca podróżą sentymentalną do smaków, które znamy z przeszłości. Ta książka otwiera drzwi do serca domowej kuchni. Jest hołdem dla nieśpiesznego gotowania, czerpiącego radość z sezonowych darów natury. To również hołd dla celebrowania posiłków i pysznych połączeń smakowych, które malują obraz kuchni roślinnej. Założeniem przy powstawaniu „Smakowitości” było pokazanie, że kuchnia roślinna nie musi wiązać się z odejściem od tego, co w gotowaniu lubimy najbardziej, od smaków, które pamiętamy z domu rodzinnego czy z kuchni babci. Książka łączy nowoczesne spojrzenie na tradycyjne smaki z sentymentalną nutą. To połączenie tradycji z nowoczesnością. Mamy tu nawiązania nie tylko do kuchni polskiej, regionalnej, czy do kuchni innych krajów słowiańskich, ale też do bliskiej naszym sercom kuchni śródziemnomorskiej, w której ucztowanie i celebrowanie posiłków jest częścią codzienności.

Jak ważne są fotografie w promowaniu danych przepisów? Już samo przeglądanie książki powoduje intensywną pracę ślinianek…

Emilia Konkol-Pastuszak, która zrobiła fotografie, jest współautorką książki odpowiedzialną za jej efekt wizualny. Dzięki jej niesamowitym, malowniczym zdjęciom książka ma formę albumu fotografii kulinarnej w najwyższym wydaniu światowej klasy. Blisko współpracowałyśmy przy powstawaniu książki i koncepcja fotografii była równie istotnym elementem co koncepcja przepisów. Fotografie Emilii zachowane są w stylistyce retro, która łączy stare z nowym, tak jak kuchnia wegańska jest drogą przyszłości i alternatywą dla naszego świata, co jednak nie znaczy, że nie może smakować polsko, domowo, tradycyjnie, nawet nieco sentymentalnie. Zdjęcia w książce oddziałują na zmysły, opowiadają historie, przenoszą w czasie, zabierając czytelnika do krainy sentymentalnych smaków, wypełnionych tradycyjnym gotowaniem i radosnym biesiadowaniem. Każde zdjęcie niczym obraz snuje pewną opowieść. Zresztą Emilia w książce uchyla rąbka tajemnicy i zdradza nieco sekretów swoich inspiracji, dzięki czemu czytelnik może poczuć się, jakby oprowadzała go po swojej wystawie.

zdj. Emilia Konkol-Pastuszak

Wymień kilka Twoich ulubionych przepisów ze „Smakowitości”.

To jest zawsze najtrudniejsze pytanie (śmiech). Mam słabość do babki na musie z papierówek z dodatkiem świeżej melisy. Papierówki to smak moich dziecięcych wspomnień, kojarzy mi się z beztroskimi wiejskimi wakacjami. Te jabłka są pyszne i wyjątkowe w smaku na surowo, najlepiej świeżo zerwane z drzewa, jednak ze względu na to, że trudno je przechować, sprzedawane są tylko lokalnie i znane są głównie jako jabłka deserowe. Doskonale sprawdzają się w przetworach, w plackach, racuchach czy szarlotce. Cieszę się, że papierówki powracają do łask i do naszych ogrodów. Lubię przygotowywać z nich mus, który można zjeść jako samodzielny, pyszny deser lub użyć do przygotowania letniej babki z dodatkiem świeżych listków melisy.

Z sentymentem myślę też o przepisie na zupę wiśniową z kluseczkami kładzionymi. To mój kolejny dziecięcy smak lata. Chociaż w dzieciństwie nie przepadałam za obiadami na słodko, ten był inny, wyjątkowy, lekki i wakacyjny. Zupa wiśniowa była kiedyś bardzo popularna w kuchni Pomorza i Kujaw, jednak sposoby jej przygotowania były różne. Czasem przypominała rzadki kisiel, czasem klarowny kompot, niekiedy zabielano ją śmietaną lub mlekiem z mąką. Podawana była na ciepło lub jako letni chłodnik. Ja najbardziej lubiłam wersję z lanymi lub kładzionymi kluseczkami albo z pokrojoną w kosteczkę manną na gęsto. W niektórych domach jadało się zupę wiśniową z makaronem, a nawet z ziemniakami. W książce przedstawiam przepis na moją ulubioną wersję tej letniej zupy owocowej.

Czy badania naukowe, na które trafiasz, idą w zgodzie z Twoją kulinarną intuicją?

W zasadzie na każdą teorię i koncepcję (nawet jeśli są sprzeczne) znajdziemy dziś potwierdzające je badanie naukowe. Dlatego wychodzę z założenia, że w kwestii diety warto kierować się oficjalnymi wytycznymi. Wiemy już, że dobrze zbilansowana dieta roślinna jest zdrowa i bezpieczna na wszystkich etapach życia, łącznie z okresem dzieciństwa, ciąży czy karmienia piersią. Aby ją dobrze zbilansować, warto wspierać się piramidą zdrowego odżywiania czy talerzem zdrowia, które w przyjazny, graficzny sposób pomagają uporządkować wiedzę i podpowiadają, co powinno wylądować w naszym codziennym menu. Dzisiaj mamy do wyboru całą masę różnych modeli dietetycznych. Mogą być pomocnymi narzędziami, drogowskazami w naszej diecie, jednak musimy pamiętać, żeby stosować je z głową, nie popadać w skrajności oraz opierać swoje menu w głównej mierze na naturalnych, nieprzetworzonych produktach. Dziś już wiemy, że warzywa są górą i stawiając na nie, wygrywamy.

zdj. Emilia Konkol-Pastuszak

Moich czytelników, którzy mają dietetyczne wątpliwości odsyłam zawsze do autorytetów specjalizujących się w dietach roślinnych, takich jak dr Iwona Kibil czy dr Hanna Stolińska, które udostępniają na swoich kanałach mnóstwo przydatnej wiedzy, z której naprawdę warto korzystać.

Podaj przykłady potraw, które otwierają klasycznych mięsożerców na kuchnię roślinną. U mnie królują różnego rodzaju naleśniki i placki, jak to mają Jacki (śmiech).

U mnie zawsze imprezowym hitem jest stary dobry smalec z fasoli z dodatkiem zarumienionej cebulki, jabłka i majeranku. Wciąż budzi zaskoczenie i głosy, że jest smaczniejszy niż ten tradycyjny. Roślinne ciasta drożdżowe i biszkopty budzą zazwyczaj podobne zaskoczenie i głosy niedowierzania, że można je przygotować bez jajek, jednak gdy się zastanowimy, to okazuje się przecież, że nasza rodzima kuchnia polska zawiera mnóstwo roślinnych dań. W wielu domach pierogi lepi się bez dodatku jajek do ciasta, a zupy gotuje się na wywarze roślinnym. Takich potraw jest cała masa.

Co króluje w Twojej kuchni?

Na co dzień jest to kuchnia bardzo prosta. Wiosną i latem dużo sałatek i sezonowych warzyw gotowanych na parze. W sezonie jesienno-zimowym lubię przygotowywać szybkie i proste dania jednogarnkowe: zupy czy warzywne gulasze z dodatkiem strączków podane w towarzystwie kaszy, makaronu albo dobrego pieczywa. Pieczone warzywa i różne roślinne pasty i humusy to zawsze prosty i pyszny wybór. Moja codzienna kuchnia zazwyczaj jest w duchu zero waste, co polega na tym, że sprawdzam, co mam w lodówce i spiżarni i co mogę z tego przygotować, żeby nic się nie zmarnowało. Poza tym jemy oczywiście potrawy, na które przepisy powstają do książek czy na blog. Na moich profilach w mediach społecznościowych też staram się pokazywać, co jemy na co dzień, mając nadzieję, że zainspiruje to kogoś do roślinnego gotowania.

zdj. Katarzyna Cichoń

Jakie są Twoje najbliższe plany?

Nowa książka jest już w zasadzie gotowa, nie będę jednak jeszcze zdradzać więcej na jej temat. Powiem tylko, że będzie inna niż wszystkie dotychczasowe. Mam nadzieję, że się Wam spodoba, będę dawać znać więcej wkrótce. Mam też kilka fajnych pomysłów na kolejne. Poza tym zapraszam oczywiście na bloga i moje media społecznościowe, gdzie na bieżąco staram się dzielić przepisami.

  • Rozmawiał: Jacek Balazs
  • Zdjęcia: Katarzyna Cichoń, Emilia Konkol-Pastuszak
  • Tekst ukazał się w numerze 4/2024 Magazynu VEGE