Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Opowiem Wam o Billy Jean

luty 25 2024

Cokolwiek powiem o kobietach, jako mężczyzna (on/jego) jestem na spalonej pozycji. Jeśli będę je wynosił pod niebiosy, to może to zostać to uznane za przejaw paternalizmu. Ewentualna krytyka – za męski szowinizm i na nic się nie zda zaprzeczanie. Większość szowinistów zaprzecza.

Dlatego ograniczę się do faktów. Opowiem Wam o Billy Jean King. To nazwisko możecie znać, nawet jeśli nie interesujecie się tenisem. 80 letnia dziś wielka tenisistka (ponad 30 tytułów wielkoszlemowych) przeszła do historii jako ta, która pokonała Bobby’ego Riggsa, który twierdził, że nie wygra z nim żadna kobieta (gwoli ścisłości, był już wtedy na sportowej emeryturze, miał 55 lat). Billy Jean nie dała mu szans i nie był to tylko triumf sportowy. To była manifestacja siły kobiet. Mistrzyni nie rozumiała, dlaczego zarabia mniej niż mężczyźni. I zorganizowała rozgrywki dla kobiet, a w końcu doprowadziła do wyrównania nagród w turniejach.

Był sobie także Arthur Ashe, pierwszy czarnoskóry tenista w reprezentacji USA. Ten, który pokazał, że ten „arystokratyczny” sport jest dla każdego. Że kolor skóry nie ma znaczenia. Billy Jean próbowała przekonać Arthura do wspólnej walki o równość. Bezskutecznie. Tenista długo (zmienił zdanie wiele lat później) nie chciał rozmywać swojej walki. I twierdził, że skoro jemu jako mężczyźnie płącą więcej, to widocznie jest tego wart. Nie dostrzegał wspólnoty poniżanych. Kto wie, może gdyby połączyli siły, kariera sióstr Williams czy Coco Gauff byłaby możliwa o wiele wcześniej?

Pomyślcie o tym. Gdyby tak łączyć siły na co dzień w imię wszystkich, którym nasz model kulturowy odmawia praw, bo są tym, kim są?

  • Tekst: Maciej Weryński
  • Tekst ukazał się w numerze 3/2024 Magazynu VEGE