Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Małym druczkiem

maj 23 2023

Porozmawiajmy o pracy, lecz nie o tym, jak wiele czasu z naszego w sumie dość krótkiego życia przeznaczamy na nią my, ludzie. O pracy zwierząt, która od naszej różni się tym, że odbywa się bez jakiejkolwiek umowy.

Oczywiście koń czy pies (wielbłąd, lama itd.) nie tylko nie mógłby jej podpisać, lecz także po prostu zrozumieć samej idei pracy. I tak, to prawda, że pewna forma umowy istnieje w przyrodzie – nazywa się symbioza. Układ, w którym różne gatunki wzajemnie robią coś dla siebie i każdy osiąga z tego korzyść. Coś podobnego wydarzyło się jakieś 17 tys. lat temu, na początku procesu udomowienia wilka, który powoli stawał się psem. I skończyło wtedy, kiedy człowiek zaczął wykorzystywać psa do działań dla niego niebezpiecznych – obrony, polowania, prowadzenia wojny. Dla byłych wilków bilans przestał wychodzić na zero, tyle że były już psami, gatunkiem związanym z człowiekiem emocjami, a nie tylko wspólnym interesem.

Największy problem (bo kiedy w grę wchodzi ból i śmierć, problemu nie mam – doskonale wiem, co o nich myśleć) mam z tą pracą, w której zwierzę (najprawdopodobniej) nie cierpi, wykorzystuje w niej swoje naturalne zachowanie (węszenie, bieganie). Ba! Sprawia wrażenie, że ją lubi. Może nawet lubi ją naprawdę. Łatwo wtedy stwierdzić, że mamy do czynienia z układem win-win. Tyle że jest cieniutka granica między „symbiotycznym”ˮwspółdziałaniem a wykorzystywaniem. Bardzo łatwa do przekroczenia. Zagadka (łatwa): przez kogo?

Kto nazwał zwierzęta użytkowymi i zwolnił się w ten sposób symbolicznie z obowiązku myślenia o ich potrzebach, tłumacząc sobie nawet dość często, że skoro je kocha, to przecież na pewno nie robi nic etycznie wątpliwego.

A najbardziej kochamy psy i konie… Kiedy zwierzę nie ma wyboru – biegać czy leżeć, węszyć za swoimi pobratymcami czy za ukrytym ładunkiem, a nawet za zaginionym człowiekiem – symbioza się według mnie kończy. A zaczyna się „użytkowanie”. Łagodniejsze niż krowy czy świni, ale czy w istocie aż tak różne?

  • Tekst: Maciej Weryński
  • Tekst ukazał się w numerze 6/2023 Magazynu VEGE