Naszą gwiazdą listopada jest Orestes Kowalski – działacz na rzecz praw zwierząt, założyciel kanału na YouTube Everyday Hero, na którym promuje dietę roślinną oraz edukuje w zakresie sytuacji zwierząt hodowlanych, altruizmu, ekologii i ogólnie pojętych działań charytatywnych.
Zaczynałeś działać w internecie jako Vegan Hero, potem zmieniłeś pseudonim na Everyday Hero. Czy to dlatego, że weganizm stał się dla Ciebie codziennością?
Kwestie związane z weganizmem od początku działania kanału na YouTube były – i nadal są – mi najbliższe. Jest to moja codzienność, ale zależy mi też, by był to temat bliski jak największej grupie osób, stąd zmiana nazwy na taką, która się mniej kojarzy z weganizmem.
Pomyślałem, że mam większe szanse na dotarcie do nowych osób, jeśli na początku nie będą świadome, że treści, które widzą, stworzył weganin.
Wiele osób kieruje się stereotypami i z góry przyjętymi negatywnymi założeniami, co zmniejsza szanse na wychodzenie z bańki. Są ludzie, którzy nie klikną w treści stworzone przez Vegan Hero, gdyż niesłusznie zakładają, że to musi się wiązać np. z fanatyzmem czy skrajną stronniczością. Zdecydowanie wolę, przynajmniej w mojej działalności internetowej, dać okazję takim osobom najpierw mnie posłuchać, a następnie przewartościować swoje spojrzenie na weganizm i być może skonfrontować się z niektórymi błędami poznawczymi, które do tej pory kierowały ich poglądami. Wiem z doświadczenia (m.in. na podstawie otrzymanych wiadomości i komentarzy), że to był dobry krok.
Drugą motywacją jest chęć poruszania szerszej gamy tematów. Sytuacja zwierząt pozaludzkich hodowanych na mięso, mleko, jaja i futra to niejedyny temat, który jest mi bliski i o którym chcę głośno mówić. Chcę promować bliskie mi wartości, skuteczne i dobre nawyki oraz tworzyć kompleksowy światopogląd oparty na współczuciu, zrozumieniu i zaangażowaniu. Everyday Hero jest platformą do realizowania tych postulatów i inspirowania innych ludzi.
Czym się zajmowałeś wcześniej?
Skończyłem studia i zastanawiałem się nad tym, co chcę robić w przyszłości. Nie miałem sprecyzowanych planów zawodowych, ale dosyć wcześnie zaangażowałem się w działalność prozwierzęcą i odnalazłem w tym poczucie spełnienia. Z dzisiejszej perspektywy nie jestem w stanie stwierdzić, co bym robił, gdyby nie twórczość internetowa. Być może pracowałbym z książkami, bo skończyłem kierunek związany z bibliotekoznawstwem i edytorstwem, a być może zajmowałbym się pracami na wysokości, bo był taki czas, gdy o tym myślałem i skończyłem potrzebny do tego kurs. Jedno, co z pewnością mogę stwierdzić, to fakt, że przed rozpoczęciem swojej działalności w internecie nie wiedziałem, jaka jest moja droga i nie byłem pewny własnych decyzji. Zmieniło się to całkowicie w chwili powstania Vegan Hero.
Uważasz się bardziej za aktywistę czy edukatora? A może są lepsze określenia dla swojej pracy?
Przyznam się szczerze, że wcześniej się nad tym poważnie nie zastanawiałem. Przeważnie zachęcam inne osoby (i sam się do tego stosuję), by zbytnio nie przejmowały się łatkami i określeniami, bo nie one są najważniejsze. Najlepiej skupiać się na pracy, która ma przynosić dobre efekty, bez względu na to, jak ją nazwiemy. Warto o tym pamiętać, bo nawet w omawianych przypadkach, czyli definicjach aktywisty i edukatora, odnajduję cechy, które odpowiednio określają to, co robię. Zależy mi nie tylko na tym, by przekazywać wiedzę, lecz także, by ta wiedza została użyta do zmiany niektórych zachowań lub by była odpowiednią motywacją do zaangażowania się w walkę o bliskie dla nas wartości. Są więc w mojej działalności elementy aktywizmu, edukacji czy (z braku lepszego słowa) influencingu, ale nie chciałbym, by moja praca była postrzegana wyłącznie przez pryzmat jednego terminu.
Do kogo kierujesz swoje filmy publikowane na YouTube i to, co zamieszczasz w mediach społecznościowych?
Zależy mi, by moje treści działały na dwóch poziomach. Z jednej strony informacje, które przekazuję, powinny trafiać – w najlepszym scenariuszu – do osób nieprzekonanych, by mogły zapoznać się z tematami, o których wcześniej nie słyszały, lub w przypadku których mają wyrobioną opinię w oparciu o półprawdy i skróty myślowe. Z drugiej strony zależy mi, by forma tych filmów i mój sposób wypowiadania się zachęciły osoby o podobnych poglądach do zwrócenia uwagi, że sposób, w jaki mówimy i piszemy o kluczowych dla nas kwestiach, może mieć niebagatelne znaczenie. Często nie zdajemy sobie sprawy, że nie wystarczy powiedzieć prawdę lub przedstawić sprawy dokładnie tak, jak się mają, by otaczający nas ludzie to zrozumieli i zaakceptowali. Można więc stwierdzić, że kieruję moje filmy zarówno do osób przekonanych, jak i nieprzekonanych z dwóch zupełnie różnych powodów.
Kim jest typowy odbiorca Twoich filmów?
Wydaje mi się, że to się zmienia. Na początku mojej działalności w większości (według statystyk YouTube) były to kobiety, które w dużej mierze współdzieliły ze mną poglądy na temat zwierząt, środowiska i altruizmu. Aktualnie większość moich odbiorców na YouTube to mężczyźni interesujący się kwestiami związanymi z polityką, filozofią i moralnością, ale którzy niekoniecznie zgadzają się ze wszystkim, o czym mówię. Jestem bardzo zadowolony z takiego obrotu spraw, gdyż zależy mi, by docierać do osób, które mogą zmienić zdanie i są na to otwarte. Cieszę się też z tego, że udaje mi się trafiać do coraz liczniejszych mężczyzn, bo zdaję sobie sprawę, że są oni z różnych względów grupą bardziej oporną na przekaz związany z tym, jak traktujemy zwierzęta, innych ludzi i środowisko.
Jakie widzisz zmiany w odbiorze Twoich materiałów?
Po pierwsze zauważyłem, że wzrosła ogólna świadomość społeczna w kwestii weganizmu, sytuacji zwierząt i środowiska (zwłaszcza wśród osób młodych i w średnim wieku). Poruszane przeze mnie tematy nie wzbudzają już takich kontrowersji i są częściej przyjmowane z otwartym umysłem przez osoby, które jeszcze kilka lat temu mogłyby nie chcieć ich w ogóle słyszeć. Przez ostatnie dwa lata starałem się też więcej pracować nad formą nagrań i stylem wypowiadania się, a także nad szukaniem skutecznych rozwiązań, by budować owocny i wartościowy dialog z osobami o innych poglądach. Zależy mi, by osoby, które oglądają moje filmy, nie czuły, że traktuję je protekcjonalnie lub z poczuciem wyższości moralnej (bo tak nie jest), ale by myślały o wypowiadanych przez mnie słowach jako o zaproszeniu do refleksji nad własnymi przekonaniami, działaniami i relacjami. Coraz częściej widzę w komentarzach i wiadomościach, że udaje mi się ten plan realizować.
Na pewno spotykasz się jeśli nie z hejtem, to z krytyką tego, o czym opowiadasz. Jak na to reagujesz?
Myślę, że mało kto jest całkowicie odporny na niemiłe lub krytyczne słowa. Ja nie jestem wyjątkiem. Na szczęście krytycznych komentarzy jest o wiele mniej niż tych, w których wyrażane są wsparcie, akceptacja i zachęta do dalszej działalności. Merytoryczna krytyka jest na wagę złota, jeśli chcemy się rozwijać, dlatego staram się podchodzić do niej z otwartą głową, chociaż nie zawsze mi się to udaje. Jak wspominałem, pracuję nad kwestiami związanymi z komunikacją i są one niezwykle pomocne także w internetowych dyskusjach. Nie dość, że pomagają w zrozumieniu uwag i motywacji innych osób, to jeszcze pozwalają oddzielić emocje od tematu i krytyki, z którymi muszę się mierzyć. Jedną z form takiej komunikacji jest chociażby metoda zwana uliczną epistemologią, która polega na zadawaniu pytań, których celem jest wspólne dojście do prawdy, a nie rywalizacja i próba „wygrania” dyskusji.
Czym jest idea efektywnego altruizmu, którą propagujesz?
Efektywny altruizm polega na szukaniu odpowiednich, pragmatycznych i najskuteczniejszych rozwiązań oraz narzędzi w „naprawianiu świata”, a także na wybieraniu tych obszarów, w których możemy osiągnąć najlepsze rezultaty (np. zmniejszyć skalę cierpienia). W skrócie jest to refleksja nad tym, jak przy pomocy ograniczonego czasu i środków zrobić jak najwięcej dobrego. Jest to idea, która zwraca uwagę, że nasze emocje, wrażliwość i współczucie to jeden element układanki. Drugim powinny być rozum i skrupulatna analiza, by pojąć, które działania okażą się najbardziej wartościowe dla innych ludzi, zwierząt czy środowiska.
Na czym polega Twoim zdaniem efektywna komunikacja i jak to się ma do opowiadania o weganizmie?
W moim przekonaniu efektywna komunikacja polega na wspólnym poszukiwaniu zrozumienia i umiejętnym zwróceniu uwagi na podobieństwa w światopoglądach. Uważam, że bazując na rzeczach, które współdzielimy (np. większość ludzi uważa, że powinniśmy minimalizować cierpienie zwierząt, co oczywiście nie zawsze objawia się w ich działaniu), jesteśmy w stanie budować odpowiednie postawy moralne, których rezultatem ostatecznie będą odpowiednie aktywności (np. zrezygnowanie ze spożywania produktów odzwierzęcych). Weganizm nie wyróżnia się tutaj w żaden znaczący sposób. Uważam, że skuteczna komunikacja – w większości przypadków – polega nie na udowodnieniu komuś, że się myli i że jego postawa jest błędna, lecz na tym, że tak naprawdę zgadzamy się w tej najbardziej kluczowej kwestii, czyli że zwierzęta to żywe i czujące istoty, a zadawanie im niepotrzebnego cierpienia jest nieetyczne. Skuteczna komunikacja to też stworzenie odpowiednich warunków do zmiany zdania, co wiąże się z wyrozumiałością, uważnością i akceptacją.
Deklarujesz się jako ateista, a mimo to stosunkowo często (w filmach, ale też w książce) powołujesz się na Biblię. Dlaczego?
Kieruję się przede wszystkim dwoma powodami. Po pierwsze zdaję sobie sprawę, że duża część naszego społeczeństwa to nadal osoby, które – nawet jeśli są niepraktykujące – opierają swoją moralność o zasady chrześcijaństwa. Część z nich nie zdaje sobie sprawy, jak przepastny i interesujący świat wartości, światopoglądów i etyki rozpościera się daleko poza granicami tego, co zostało opisane w Biblii. W takiej sytuacji odwoływanie się do świętych ksiąg tej religii uważam za wyciągnięcie ręki, za okazję do spotkania się na gruncie, który jest dla takiego człowieka zrozumiały i w pełni akceptowany. Jest to zwrócenie uwagi, że osoba religijna nie musi zmieniać całego swojego światopoglądu i rezygnować z czegoś, z czym tak głęboko się utożsamia, by uwzględnić zwierzęta w swoich moralnych rozważaniach.
Po drugie takie nawiązania mają na celu zwrócenie uwagi, że troska wobec zwierząt i postrzeganie ich jako istot zasługujących na nasz szacunek jest czymś uniwersalnym. Czymś, co przekracza ramy jednej religii lub jednego światopoglądu. Nie jest to tożsame z twierdzeniem, że jakieś konkretne wyznanie zachęca do weganizmu, ale jest to perspektywa, która może pomóc osobom wierzącym pogodzić swoje wątpliwości związane z hodowlą zwierząt z wyznawanymi dogmatami wiary.
Czy masz autorytety – zarówno historyczne, jak i żyjące współcześnie – od których czerpiesz wiedzę i inspirację? Kto najbardziej wpłynął na to, kim teraz jesteś?
Nigdy nikogo nie określałem mianem swojego autorytetu, ale poważam wielu różnych ludzi i inspiruję się ich działaniami. Wydaje mi się to najlepszym wyjściem, bo autorytety bardzo łatwo mogą runąć i nierzadko można usłyszeć historie osób, które były wychwalane, a po latach okazały się (np. w życiu prywatnym) zupełnym przeciwieństwem tego, co głosiły lub jak się prezentowały publicznie.
Na różnych etapach życia moja filozofia życia czerpała (i w wielu przypadkach nadal czerpie) chociażby z buddyzmu (zwłaszcza w zakresie zrozumienia, dlaczego cierpimy i jak działają nasze umysły), filozofii stoickiej, inspirowali mnie Henry David Thoreau czy ThíchNhấtHạnh. Wpływ na to, kim jestem, w dużym stopniu mają osoby mnie otaczające, bliscy, aktywiści prozwierzęcy, osoby zaangażowane w efektywny altruizm. Często wystarczy jedno zdanie lub pojedyncza idea, by wzbogacić swój światopogląd, a tym samym samego siebie.
Opowiedz o swojej książce, która ukazała się w październiku. Komu ją polecasz i czy warto, aby sięgnęli po nią regularni odbiorcy Twoich filmów?
Głównym celem książki jest poszukiwanie zrozumienia. Z jednej strony zwracam uwagę na to, w jaki sposób jesteśmy silnie uwarunkowani społecznie, historycznie, a nawet psychicznie do jedzenia mięsa i jak trudno jest przezwyciężyć te trudności. Z drugiej strony staram się pokazać, w jaki sposób życie w zgodzie z własnymi wartościami może być aktem odwagi, który prowadzi do szczęścia i spełnienia.
W książce omawiam 17 tematów związanych z naszymi relacjami ze zwierzętami, które hodujemy na mięso, mleko i jaja, a każdy rozdział kończy się pytaniami, które każda osoba, która nadal spożywa te produkty, może sobie zadać, by uczciwie – czasami po raz pierwszy – zastanowić się: co jest słuszne? Dlaczego zachowuję się tak, a nie inaczej? Czy warto coś z tym zrobić?
Zależało mi jednak, by weganie i wegetarianie, a także stali odbiorcy moich materiałów odnaleźli w książce wartość, więc każdy rozdział jest też okazją do refleksji nad tym, w jaki sposób postrzegamy osoby jedzące mięso, jak często je osądzamy i czy robimy to z wystarczającym zrozumieniem i wyrozumiałością? Chciałbym, by każdy odnalazł coś wartościowego w tej książce i by mogła ona być małą cegiełką, która pozwoli nam pracować nad lepszym światem dla zwierząt, ludzi i środowiska.
Jakie są Twoje dalsze plany i co chciałbyś osiągnąć jako twórca internetowy, edukator i aktywista?
Po premierze książki z pewnością chwilę odpocznę i przez pewien czas skupię się na rozwoju kanału i moich umiejętności związanych z przekazywaniem ważnych dla mnie treści. W kolejnym roku zależy mi, by tworzyć projekty związane ze skuteczną i empatyczną komunikacją (także w kontekście aktywizmu prozwierzęcego), a także kontynuować projekt #DobryNawyk, który na czas pisania książki musiałem odłożyć na półkę. Zależy mi, by rozwijać w sobie te cechy i umiejętności, które pozwolą mi docierać do jak największej grupy osób przy jednoczesnym zachowaniu jak najwyższej jakości materiałów. Na szczęście twórczość internetowa wiąże się też z okazją do próbowania wielu nowych rzeczy, więc mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości uda mi się zaskoczyć nie tylko moich odbiorców, lecz także siebie.
W internecie raczej się nie odkrywasz. Chciałbyś opowiedzieć trochę o tym, kim jesteś prywatnie?
Najtrudniej jest mówić o sobie samym, zwłaszcza że prawdopodobnie najlepiej opisuje mnie określenie, które pochodzi z piosenek komika Jona Lajoie: „Everyday Normal Guy”. Dużą część czasu pracuję: szukam informacji, piszę scenariusze, nagrywam, montuję, piszę maile, odpowiadam na wiadomości. W czasie wolnym czytam (przeważnie książki, które przydadzą mi się też do pracy), oglądam filmy i seriale (lubię fantastykę, science-fiction), gram w gry komputerowe, spaceruję z psami, praktykuję mindfulness. Staram się ćwiczyć i rozciągać, ale nie zawsze mi się udaje. Interesuję się bushcraftem (umiejętności, które umożliwiają życie w dzikiej naturze poprzez korzystanie z jej naturalnych zasobów – przyp. red) i lubię chodzić do escape roomów.
Twoja książka jest pełna cytatów. Czy na zakończenie mógłbyś podzielić się z czytelnikami „Vege” słowami, które na długo zostaną im w pamięci?
Ostatnio natrafiłem na cytat Sama Harrisa, który mi się bardzo spodobał. Brzmi on mniej więcej tak: „Rozmowa – czy to z innymi ludźmi, czy z samym sobą – pozostaje naszym jedynym środkiem intelektualnego i moralnego postępu”. Warto zwrócić uwagę, że mowa tutaj nie tylko o tym, by lepiej komunikować się z innymi, lecz także, by uczciwie i rzetelnie podchodzić do kontestowania własnych poglądów.
- Rozmawiała: Joanna Wlazło
- Zdjęcia: Bogna Wiltowska
- Sesja zdjęciowa odbyła się w azylu Psubraty
- Tekst ukazał się w numerze 11/2022 Magazynu VEGE