W zatoce Skalabotnur u wybrzeży Wysp Owczych co roku odbywa się “tradycyjne” święto grindadrap – czyli rzeź delfinów białobokich i grindwali. Możemy mówić o rekordzie okrucieństwa – w ostatnią niedzielę zabito 1428 osobników. Można mówić o największej masakrze w historii wysp.
Tak, to się dzieje naprawdę w XXI wieku. Wydawałoby się, że to bestialskie “święto”. którego symbolem są przerażające, zabarwione krwią morskie fale, powinno przejść już dawno do historii. Mimo to poławiacze w tym roku “poszli na rekord”. W szoku były nie tylko organizacje prozwierzęce, ale sam szef poławiaczy Olavur Sjurdarberg, który w rozmowie z BBC przyznał, że połów “na taką skalę” był “niepotrzebny”, jednak podkreślił, że “nie złamano prawa”.
WARNING: GRAPHIC CONTENT – More than 1,400 dolphins were killed off the coast of the Faroe Islands as a part of a century-old traditional Grindadrap hunt, fueling outcry from environmental activists pic.twitter.com/QwoR48obkN
— Reuters (@Reuters) September 15, 2021
Rybacy jak co roku zagonili dużą grupę zwierząt do zatoki w wiosce Skálabotnur na wyspie Eysturoy, a następnie zabili ssaki za pomocą noży i harpunów.
– Zabijanie delfinów i grindwali może trwać godzinami. Zwierzęta są uśmiercane na oczach swojego stada, walczą o przeżycie wyciągnięte na plaże i w płytkiej wodzie – powiedzieli przedstawiciele organizacji Sea Shepherd.
– W dzisiejszych czasach to polowanie jest dalekie od dawnych polowań, które miały zapewnić przetrwanie (…). “Grind” odbywa się teraz z łodzi motorowych o wielkiej mocy oraz skuterów i nie jest niczym innym, jak sportem udającym tradycję dodał dyrektor organizacji Rob Read. Mięso wielorybów i delfinów zabitych podczas grindadrap jest dzielone pomiędzy mieszkańców (są ich 53 tysiące).
Niestety ta krwawa “tradycja” cieszy się nadal sporą popularnością wśród lojalnych społeczności (według ostatnich sondaży za jej utrzymaniem opowiedziała się połowa ankietowanych).
WK