Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Kot – szczęśliwy domator

marzec 29 2021

Wypuszczać kota i pozwalać mu polować na ptaki i gryzonie czy trzymać go w domu „wbrew jego naturze” – to częsty dylemat opiekunów.

Skoro jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo i dobrostan kota oraz za wyrządzone przez niego szkody, nie powinniśmy się zgadzać na to, aby kot domowy przemieszczał się poza domem bez opiekuna lub opiekunki. Na szczęście to wcale nie znaczy, że skazujemy zwierzę na nieszczęśliwe, smutne życie w czterech ścianach i pozbawiamy je możliwości realizacji gatunkowych potrzeb.

Podejmując wysiłki i pracując nad poszerzaniem własnej świadomości, możemy zapewnić domowemu kotu bardzo atrakcyjny, szczęśliwy byt. Biorąc pod uwagę duże szkody, jakie kot wychodzący jest w stanie wyrządzić w lokalnym ekosystemie, ograniczanie realizacji potrzeb łowieckich przez naszego podopiecznego w środowisku poza domem to kwestia etyczna. Pilnując kota, wyrażamy troskę o lokalne ekosystemy, nie wspominając o bezpieczeństwie zwierzęcia, które z bardzo dużym prawdopodobieństwem mogłoby zginąć pod kołami samochodu.

Koty polują na myszy?

Naukowcy starali się oszacować wpływ wychodzących kotów domowych na populację kręgowców na wiejskich obszarach centralnej Polski. W tym celu przeprowadzili terenowe badania. Robili m.in. wywiady z opiekunami kotów na temat kociej diety, czasu spędzanego przez zwierzęta poza domem oraz liczby przynoszonych z wypraw ofiar. Zebrane dane zestawiono z wcześniej zgromadzonymi informacjami o częstotliwości polowania wśród wychodzących kotów domowych oraz dokarmianych kotów gospodarskich. Na tej podstawie, przy pomocy symulacji, oszacowano prawdopodobną roczną liczbę kocich zdobyczy wśród ptaków i małych ssaków. Na wiejskie gospodarstwo domowe przypada średnio jeden kot. 78 proc. gospodarstw karmi koty resztkami, co pozwala przewidzieć, że częstość polowania takiego zwierzęcia jest większa, ponieważ jego dieta wymaga stałego uzupełniania. Jeden wiejski kot wychodzący przynosi do domu średnio 16,4 małe ssaki i trzy ptaki, przy czym nie odzwierciedla to liczby ofiar upolowanych i zjedzonych poza domem. Naukowcy szacują, że liczba upolowanych i zjedzonych zwierząt to odpowiednio 198,9 i 46,3 w skali roku. Przeniesienie tych informacji na wszystkie gospodarstwa rolne w Polsce pozwala w przybliżeniu określić liczbę ssaków (prawie 50 mln przyniesionych i ponad 500 mln upolowanych) i ptaków (prawie 9 mln przyniesionych ponad 135 mln upolowanych) zabijanych przez koty karmione przez ludzi. Ogólne wnioski z badania są takie, że na terenach wiejskich koty traktuje się raczej jako łowców myszy niż domowników i z tego powodu nie są odpowiednio karmione. To z kolei prowadzi do realnego negatywnego wpływu mruczków na ekosystem. Wiejskie koty nie polują jedynie na myszy w gospodarstwie – mają pełen dostęp do ptaków i ssaków żyjących w lokalnych ekosystemach.

Karmię, więc nie poluje…

Wśród opiekunów i opiekunek kotów wychodzących powszechne jest przekonanie, że ich kot nie poluje, ponieważ nie jest głodny albo nie potrafi, bo to kanapowiec. Nic bardziej mylnego. Jeśli wypuszczamy kota na dwór, możemy mieć pewność, że zabija on małe gryzonie, ptaki, owady, jaszczurki, żaby, nietoperze, wiewiórki czy młode zające. Robi to, ponieważ taka jest jego natura.
Koty są samotnymi drapieżnikami, polują na zwierzęta mniejsze od siebie, w związku z czym nie potrzebują obecności innych przedstawicieli swojego gatunku w polowaniu. Aktywność związana z polowaniem zajmuje im aż 15 proc. doby, a w ekstremalnych przypadkach braku pożywienia może rozciągać się nawet na 45 proc. dnia. Motywacja do polowania pozostaje niezależnie od tego, czy kot wypuszczany na dwór będzie dobrze nakarmiony. Zgodnie z badaniami najedzony kot będzie miał ochotę na polowanie mniej więcej przez 3 godz. dziennie (Schroll, Dehasse, 2004). Wypuszczając codziennie domowego kota, bierzemy na siebie odpowiedzialność za śmierć około 33 ptaków i 12 małych ssaków rocznie. Koty nie tylko zabijają, lecz także ranią ptaki, które bez udzielenia pomocy z reguły umierają w wyniku infekcji rozwijających się w zadanych przez koty ranach.

Według badań polskich naukowców latem na 1 km kw. przypadają trzy, cztery koty. To kilkakrotnie większe zagęszczenie osobników niż w przypadku lisa czy kuny.

Wychodzące koty, karmione przez opiekunów w domu, są w uprzywilejowanej sytuacji względem dzikich drapieżników i swoich ofiar. Populacja kotów nie zależy od populacji ofiar ani znajdujących się wyżej w łańcuchu pokarmowym większych drapieżników. Również w przeciwieństwie do swoich ofiar i innych drapieżników wychodzące domowe koty są pod opieką lekarzy weterynarii. Te wszystko sprawia, że nie można nazwać domowego kota częścią ekosystemu, a co za tym idzie, należy uznać go za gatunek obcy, który polując na danym terenie, jest potencjalnym zagrożeniem dla jego równowagi.

Kot domowy i wolnożyjący

Nazywanie kota domowego gatunkiem obcym ma sens tylko w kontekście wypuszczania karmionych i leczonych kotów, które na stałe mieszkają w domu. Dziki kot jest częścią ekosystemu Europy od 2000 lat. Do końca XIX wieku jego populacja utrzymywała się w ryzach przez naturalne czynniki takie jak dostęp do pożywienia i obecność większych drapieżników. Wzrost produkcji żywności oraz rozwój ośrodków miejskich wpłynęły na zwiększanie się populacji kotów wolnożyjących w miastach. Dzięki łatwemu dostępowi do pożywienia mogły się one względnie spokojnie rozmnażać i karmić młode, które bardzo szybko same miały kocięta. Odpowiedzią na to są programy wyłapywania i sterylizacji wolnożyjących kotów oraz szukanie im domów w przypadku, kiedy zwierzęta są oswojone.

Kwestia kastracji raczej nie powinna podlegać dyskusji, jeśli chcemy zmniejszyć liczbę kotów narażonych na miejskie niebezpieczeństwa i okrucieństwo ze strony ludzi. Tematem otwartym pozostaje natomiast kwestia poszanowania autonomii dzikiego kota i stworzenie mu możliwości bezpiecznego życia na wolności w miejskim czy podmiejskim środowisku.

Kot męczy się w domu?

Oswojony kot nie męczy się w domu, jeśli opiekujący się nim ludzie są w stanie zadbać o jego urozmaicone środowisko, realizację potrzeb łowieckich oraz tych związanych z eksploracją. Zaspokajanie instynktu łowcy umożliwia zabawa wędką, sznurkiem, piłką lub szeleszczącym papierkiem, na które może polować kot. Uważnie obserwujmy reakcje kota na dane rodzaje zabawy i wybierajmy takie przedmioty, które są dla naszych podopiecznych najbardziej atrakcyjne. Na taką zabawę należy poświęcać około 20 minut dwa razy dziennie rano i wieczorem. Upodobania są bardzo różne. Jedna z moich kotek uwielbia bawić się spinką do włosów: nosi ją w zębach, aportuje, biega za sznurkiem z zawiązaną na końcu wsuwką. Lubi „kraść” spinki, więc celowo kładę je w dostępnym miejscu, żeby mogła cieszyć się znalezioną zdobyczą. Spinki na własny użytek trzymam schowane. Te, które znajdują się w zasięgu łap, należą kota. Dobrze sprawdzają się też zabawy związane z jedzeniem. Można schować małe porcje karmy w różnych miejscach w domu i zachęcać kota do poszukiwań. Jeśli kotów jest więcej, lepiej nie zostawiać ich bez nadzoru podczas zabawy.

Może się okazać, że najszybszy zjada wszystkie porcje, a reszta chodzi głodna. W domu przyjaznym dla kota nie może zabraknąć drapaków – najlepiej stojących, które umożliwiają wspinanie się. Świetnie sprawdzają się też „kocie ścieżki”, czyli tak ustawione meble, aby koty mogły na nie swobodnie wskakiwać. Dobrze jest zostawiać na półkach albo blatach „miejsce na kota”, a w przypadku zwierzęcia „wysokopiennego”, które często potrzebuje samotności, kocyk na najwyższym meblu w domu to doskonałe rozwiązanie. Wyjście na balkon lub siedzenie w otwartym oknie to dla kotów duża atrakcja, jednak musimy pamiętać o koniecznych zabezpieczeniach. Koty nie zawsze spadają na cztery łapy i zapewnienie im bezpieczeństwa to nasza odpowiedzialność.

Wyjazdy z kotem

Moje cztery koty jeżdżą ze mną na wakacje. Każdy ma swoje szelki, adresatkę, czip, oczywiście ochronę przed kleszczami i zestaw odpowiednich szczepień. W domku na Warmii, do którego jeździmy każdego lata, biegają swobodnie. Są tam bardzo atrakcyjne dla nich strome schody i wszystko pachnie inaczej niż w domu. Przed budynkiem jest duży ogród, w którym pozwalam kotom spędzać czas, oczywiście na długiej smyczy i pod moim okiem. Mój kocur bardzo lubi czytać ze mną w hamaku, a kotka tarzać się w trawie. One autentycznie się cieszą, kiedy wypuszczam je z kontenerów. Za pierwszym razem musieliśmy jednak poradzić sobie ze strachem przed nowym miejscem. Zaczęłam od zamknięcia kotów w jednym pomieszczeniu.

Pierwszego dnia spędziłam tam z nimi wiele godzin, karmiłam je tam, głaskałam, rozmawiałam z nimi. Nazajutrz otworzyłam drzwi i pozwoliłam im na swobodną eksplorację domu. Trzeciego dnia jeden z kotów był już gotowy na wyjście na dwór. Stopniowo przyzwyczaiły się pozostałe. Pamiętajmy, żeby trening chodzenia w szelkach i z przypiętą do nich smyczą zacząć dużo wcześniej. Optymalnie około czterech miesięcy-pół roku przed planowanym wyjazdem. Kilka razy w tygodniu w domu zakładamy kotu szelki i pozwalamy mu się do nich przyzwyczaić. Można się pokusić o pracę ze smaczkami, żeby wywołać dobre skojarzenie. Kiedy kot chodzi już w szelkach swobodnie, zacznijmy się z nim w tym czasie bawić, pamiętając, żeby smycz również była cały czas w zasięgu wzroku kota. Dość typowym kocim zachowaniem będzie próba ucieczki przed ciągnącą się smyczą, ponieważ wydaje dźwięki, ma swoją wagę i dotyka grzbietu. W trakcie zabawy spróbujmy pracować nad przełamaniem tego strachu.

Dieta i zabawa

Z badań opublikowanych niedawno na łamach „Current Biology” wynika, że zapewnienie pupilowi diety bogatej w białko odzwierzęce (wiele karm zawiera białko roślinne, np. sojowe) i codziennej zabawy w polowanie znacznie ogranicza zachowania drapieżnicze kotów. Profesor Robbie McDonald z University of Exeter w Wielkiej Brytanii oraz doktorantka Martina Cecchetti przez 12 tygodni obserwowali 219 domostw w południowo-zachodniej Anglii, zamieszkiwanych przez 355 kotów wychodzących. Okazuje się, że w domostwach, w których koty były karmione mięsem, upolowanych przez nie zwierząt było o 36 proc. mniej w stosunku do domostw, w których koty jadły karmę zawierającą roślinne białko. Dzięki zabawie imitującej polowanie, liczba upolowanych zwierząt przynoszonych przez koty do domu spadła o 25 proc. Naukowcy zapowiadają dalsze badania, w których będą sprawdzać, czy rodzaj zabawy lub specyficzne kombinacje zabaw wpływają na jeszcze większą redukcję polowań na zwierzęta. Redukcję, bo o eliminacji nie może być raczej mowy. Jedynie nie wypuszczając kota mamy pewność, że nie czyni on spustoszenia w lokalnym ekosystemie.

  • Tekst: Olga Plesińska
  • Artykuł ukazał się w numerze 4/2021 magazynu Vege