Nadzieja jest czymś, czego dziś szczególnie brakuje ludzkości. Warto w tym trudnym czasie przewartościować sobie kategorie „sukcesu” i „dobrego życia”.
Każdy, komu nie jest obojętny los zwierząt, wie doskonale, jak łatwo jest popaść w poczucie beznadziei, a nawet w rozpacz w obliczu ich traktowania przez ludzi. Podobne uczucia wzbudza kwestia walki z katastrofą klimatyczną, dewastacją środowiska, wycinaniem lasów, inwazją plastiku czy marnowaniem żywności. Spraw uznawanych za beznadziejne jest mnóstwo także w dziedzinie praw człowieka. Otacza nas morze globalnej niesprawiedliwości, biedy, przemocy, nierówności społecznych, obojętności na los innych. Niektórzy mówią: „świata nie zmienisz”. Godzą się na nieuniknione – ich zdaniem – cierpienie i wracają do swoich spraw. Trzeba przecież jakoś żyć, a żyć w rozpaczy z powodu ułomności tego świata byłoby bezcelowym dostarczaniem cierpień sobie. Są jednak tacy, którzy wbrew wszystkim przeciwnościom, wydawałoby się wbrew rozsądkowi i logice, poświęcają uwagę i energię na „sprawy beznadziejne”. Skąd czerpią poczucie sensu i nadzieję? Czy trzeba mieć serce (i umysł) aktywistki lub aktywisty i dokonywać heroicznych czynów, żeby zmieniać świat?
Nadziei nie sprzyjają aktualne wydarzenia i coraz bardziej alarmujące informacje o katastrofie klimatycznej. Pandemia wywróciła życie wielu z nas do góry nogami. Wiele wskazuje na to, że nawet jeśli rozwiążemy problem tego konkretnego wirusa, to świat nie wróci do stanu sprzed epoki COVID-19. Najprawdopodobniej będzie to inna rzeczywistość, ale dziś nie sposób stwierdzić, jak będzie wyglądać. Postępujące zmiany klimatyczne tylko zwiększają ryzyko przyszłych pandemii. Jak zachować nadzieję w tych okolicznościach i znaleźć sposób na przystosowanie się do świata, który gwałtownie zmienia się na naszych oczach, a my nie wiemy, w jakim kierunku zmierzamy?