Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Bezdzietni dla dobra planety

styczeń 29 2021

Czy posiadanie dzieci jest ekologiczne? GINKs uważają, że nie i z tego powodu decydują się na bezdzietność.

Bardzo mnie cieszy fakt, że najbardziej humanitarną rzeczą, jaką mogę zrobić, jest to, że w ogóle nie mam dzieci” – napisała dziennikarka Lisa Hymas w manifeście zainicjowanego przez nią ruchu GINK (nazwa pochodzi od angielskiego sformułowania Green Inclinations, No Kids – zielone skłonności, brak dzieci). Jej słowa przemawiają dzisiaj do licznej grupy par i singli, którzy dla ratowania planety porzucają rodzicielskie plany. W ich postawie pobrzmiewa to, co Szwedzi nazywają „barskamˮ, czyli wstydem z powodu posiadania dzieci. Trend zyskuje na popularności, choć sama związana z nim refleksja nie jest nowa. Pierwsze głosy na temat konieczności rezygnacji z potomstwa w obliczu katastrofy ekologicznej pojawiły się bowiem już pod koniec lat 60. XX w.

Artykuł Premium
Zyskaj dostęp online do wszystkich wydań Magazynu
Pierwszy miesiąc 5 zł!
przy subskrypcji miesięcznej*

Nie chcesz prenumerować? Na naszej stronie znajdziesz również ciekawe darmowe treści. Możesz też:

GINKs – świadomi postępującego kryzysu klimatycznego – nie chcą skazywać dziecka na życie w niepewnej rzeczywistości. – Jak złą musiałabym być matką, aby wydać dziecko na świat, który nie może zagwarantować mu bezpieczeństwa? – pyta retorycznie 18-letnia Emma Lim, inicjatorka akcji #NoFutureNoChildren. Jej wątpliwości podzielają również przedstawiciele globalnego ruchu BirthStrike. Zainicjowany dwa lata temu przez piosenkarkę Blythe Pepino skupia dzisiaj około 300 kobiet i mężczyzn, których niepewność przyszłych losów planety skłoniła do rezygnacji z posiadania dzieci.

Jak dzieci wpływają na środowisko?

O ile aktywistami BirthStrike kieruje jednak przede wszystkim potrzeba oszczędzenia cierpień nienarodzonym, o tyle GINKs przejawiają w większej mierze troskę o kondycję środowiska. Mają świadomość, że każde narodziny tylko pogłębiają i tak poważne problemy ekologiczne.
Uwagę na nie zwraca m.in. fundacja Population Matters, która również propaguje ideę mniejszej rodziny. Na jej poparcie przytacza zaś takie skutki przeludnienia, jak: utrata różnorodności biologicznej, zmiana klimatu, wylesianie, niedobór wody i żywności, zanieczyszczenie powietrza.

Przyjście na świat jednego dziecka wiąże się z wysyłaniem rocznie do atmosfery dodatkowych 58,6 t dwutlenku węgla pochodzącego głównie z transportu, produkcji żywności, ogrzewania i pozyskiwania energii elektrycznej.
Cristina Richie w artykule „AreYou a GINK? The Case for Green Inclinations, No Kidsˮ przytacza stwierdzenie Lisy Hymas, że „dla środowiska jest lepiej, jeśli para lubi międzynarodowe podróże lotnicze, jest na diecie bogatej w mięso, jeździ SUV-em, nie segreguje śmieci i mieszka w dużym, wolno stojącym domu, ale nie ma biologicznego dziecka”. Amerykańska naukowiec i specjalistka od zrównoważonego rozwoju Kimberley Nicholas podkreśla jednak, że rezygnacja z potomstwa nie powinna usprawiedliwiać nieekologicznych działań. Wydaje się, że, wbrew temu, co sugeruje Hymas, GINKs do tego nie dążą. Bezdzietność jest dla nich jedynie kolejnym sposobem na życie bardziej przyjazne środowisku. Choć krytycy woleliby raczej postrzegać ten ruch jako wyraz egoizmu i niechęci wzięcia na siebie odpowiedzialności za losy przyszłych pokoleń.

Czy musimy rezygnować z potomstwa?

Czy odmowa rozmnażania się jest rzeczywiście, jak sądzą GINKs, jedynym sposobem na uratowanie planety? Ich pogląd podzielają zwolennicy radykalnego Ruchu na rzecz Dobrowolnego Wymarcia Ludzkości (VHEMT). Uważają, że nadmierna konsumpcja odpowiada za wszystkie ekologiczne problemy i z tego powodu ludzkość sama powinna zaplanować swoje wyginięcie poprzez antykoncepcję i sterylizację.
Rozwiązanie nie wydaje się jednak tak proste. Nie tylko dlatego, że większość ludzi nie ma w sobie gotowości do rezygnacji z potomstwa. Przeprowadzone w Szwajcarii badania udowodniły, że pomimo wzrostu liczby ludności można zmniejszyć emisję CO2. Do tego potrzeba jednak zrównoważonego rozwoju i zbiorowej odpowiedzialności za środowisko, np. w zakresie korzystania z transportu czy czystej energii. Zasadniczą rolę odgrywa również wychowanie w zgodzie z ekologicznymi wartościami. Nie można bowiem wykluczyć, że przyszłe pokolenia znajdą sposób na zaradzenie globalnemu ociepleniu. Kierunek proponowanych działań wydaje się słuszny, zwłaszcza w kontekście wyników badań opublikowanych w 2017 r. w Proceedings of the NationalAcademy of Sciences. Nie pozostawiają one bowiem złudzeń – nawet wprowadzenie na całym świecie polityki jednego dziecka nie ograniczy populacji do 2100 r.

Czy postawę GINKs należałoby zatem uznać za bezcelową? Niekoniecznie. Za ich decyzją o bezdzietności kryje się bowiem nie tyle chęć przekonania ludzi do rezygnacji z potomstwa, ile próba zwrócenia uwagi na problem klimatyczny. W ten sposób starają się nakłonić do dyskusji i zainspirować do podejmowania zdecydowanych działań na rzecz środowiska.

  • Tekst: Dominika Prais
  • Tekst ukazał się w numerze 2/2021 Magazynu VEGE

[/wcr