Jak się okazuje, nie tylko w Unii Europejskiej nazwy produktów typu „burger sojowy” czy „mleko owsiane” budzą kontrowersje. Indyjski Urząd ds. Bezpieczeństwa i Standardów Żywności (FSSAI) przedstawił niedawno projekt poprawki, który ma uniemożliwić firmom produkującym alternatywne produkty mleczne używanie wyrazu „mleko” na etykietach.
Na projekt zareagował m.in. założyciel Goodmylk, Abhay Rangan, który na swoim profilu na LinkedIn napisał, że mimo, iż nie wątpi w dobre intencje FSSAI, to ma jednak zastrzeżenia do ich uzasadnienia wspomnianego wyżej projektu.
Rangan zaznaczył, że wegańscy producenci mlecznych produktów nie starają się nikogo wprowadzić w błąd – przeciwnie, ich klienci doskonale wiedzą, że są to roślinne zamienniki i właśnie dlatego je kupują. Przypadki wprowadzania w błąd konsumentów mają natomiast miejsce w sytuacji, gdy producenci syntetycznych mlek nie ujawniają ich rzeczywistego pochodzenia i składu – i to należy odpowiednio uregulować.
Przypomina również, że Indie mają bogatą historię związaną z używaniem mleka roślinnego, np. tengina haalu, czyli słodkiego mleka kokosowego, które jest składnikiem wielu tradycyjnych potraw.
– Masło orzechowe nie wprowadza nikogo w błąd. Masło shea również. Ani też mleko kokosowe. Dlaczego więc uważa się, że mleko z orzechów nerkowca wprowadza konsumentów w błąd? – pyta retorycznie Rangan.
Na koniec podkreśla, że Indie posiadają ogromny potencjał, aby stać się globalnym centrum produkcyjnym dla mlek roślinnych, z racji posiadanego łańcucha dostaw produktów rolnych oraz łatwej dostępności kluczowych surowców. Warto więc ten potencjał odpowiednio wykorzystać i położyć większy nacisk na produkcję, zamiast niepotrzebnie walczyć z nomenklaturą.
AB