Zewsząd płynie przekaz, że pesymizmu należy się wyzbyć, a nasze życie zmieni się na lepsze, kiedy tylko przestaniemy widzieć świat w czarnych barwach. Tymczasem okazuje się, że pesymizm… często się przydaje!
Irytują nas eksperci, którzy niemal na każde pytanie odpowiadają „to zależy”, podczas gdy chcielibyśmy jak najszybciej otrzymać wskazówki, znaleźć rozwiązanie problemu lub rozstrzygnąć spór o dane zagadnienie z naszym rozmówcą (oczywiście na naszą korzyść). Trudno się dziwić, że przyzwyczajeni do błyskawicznej pracy internetowych wyszukiwarek i powszechnej dostępności produktów do natychmiastowego użycia również oczekujemy odpowiedzi w formie instant. Nadmiar płynących zewsząd informacji, wieczny pośpiech, jak również obawa o to, że jeśli zwolnimy tempo, coś ciekawego nas ominie (to zjawisko doczekało się już nawet własnej nazwy – fear of missing out, w skrócie FOMO), a wybór rozrywek czy wartych odwiedzenia miejsc jest ogromny, sprawia, że zamiast sięgać po wyczerpujące dany temat, wnikliwe opracowania, zadowalamy się samymi nagłówkami tekstów lub nawet tytułami, z których wyciągamy wnioski i przyjmujemy ich treść za pewnik, pomijając kontekst artykułu, wyjątki czy poziom pewności. W poprzednim numerze „Vege” staraliśmy się Was przekonać, że stres nie zawsze działa na naszą niekorzyść i nie musimy go unikać za wszelką cenę. Teraz spróbujemy zrobić to samo z pesymizmem.