Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Matki Matkom: Karolina

sierpień 06 2020

Oto jedna z wielu historii opublikowanych na profilu kampanii Białe kłamstwa w ramach projektu #MatkiMatkom, gdzie kobiety-weganki-matki dzielą się swoimi historiami związanymi z wyborem weganizmu – pobudkami, jakie nimi kierowały, motywacjami, inspiracjami, przemyśleniami.

Na weganizm przeszłam ze względu na zwierzęta. Mam dwa koty, od dziecka uważałam, że jedzenie zwierząt jest nie w porządku. Dlaczego koty i psy kochamy, a krowy, świnie, kurczaki itd. maltretujemy? Bo nie oszukujmy się, przemysł mięsny, nabiałowy i jajeczny jest pełen okrucieństwa. Jedna szczęśliwa krówka na etykiecie serka nie wykarmi tych milionów ludzi napychających się produktami zwierzęcymi. Nie mamy umiaru i nie mamy, nie chcemy mieć świadomości jak to naprawdę wygląda. Dla wygody, z braku czasu, z przyzwyczajenia.

Oczywiście, na początku martwiłam się o kwestię zdrowotną. Myślałam, że może wegetarianizm byłby dobrym kompromisem. Dziś wydaje mi się to śmieszne, bo wiem, że dobrze zbilansowana dieta roślinna jest po prostu najzdrowsza. Niestety jako społeczeństwo uwierzyliśmy w mity żywieniowe sprzedawane nam przez przemysł spożywczy. 80 000 jadalnych roślin na świecie, a ludzie jedzą w kółko te same 3-4 martwe zwierzęta i ich wydzieliny. To ma być zdrowie? Wiadomo, przechodząc na weganizm, trzeba się nieco rozeznać, nauczyć bilansować dietę od nowa, ale nie dlatego, że jest to dieta trudna, po prostu, dlatego że od dziecka widzimy głównie serek, szyneczkę i kotlecik. Jedząc roślinnie moja rodzina je o wiele bardziej zróżnicowane posiłki, wszyscy czujemy się lepiej i mamy lepsze wyniki krwi.

Ciąża i wychowanie dziecka na diecie roślinnej była dla mnie jasnym wyborem. Dlaczego mam własne dziecko karmić hormonami, antybiotykami, i substancjami rakotwórczymi (raport WHO)? W ciąży jako jedyna z grona koleżanek nie miałam anemii, mimo że nie zajadałam się stekiem. Mało kto wie, że żelazo z roślin gdy spożywane z witamina C (np. sok z cytryny, papryka w sałatce) wchłania się lepiej, niż zwierzęce żelazo hemowe (które poza tym prowokuje stan zapalny organizmu). Jako matka karmiąca, siedząc przy laktatorze często myślałam o krowach (czy kozach, czy owcach), które całe życie podłączone są do maszynerii zabierającej mleko ich cieląt. Nie wyobrażałam sobie jak mogłabym mając te świadomość spożywać mleko innego gatunku, przeznaczone dla kogoś innego.

Irytuje mnie to, że mówiąc w Polsce o diecie wegańskiej mówi się tylko o tym, czego jej brakuje w porównaniu do diety mięsnej (witamina B12, która i tak nie pochodzi od zwierząt, witamina D, która i tak przede wszystkim pochodzi ze słońca, kwasy DHA, które nie pochodzą od ryb tylko z glonów, które te ryby jedzą), a przecież ma ona więcej plusów niż ubytków. Jedzenie roślinne daje nam więcej błonnika (średnio jemy go za mało), rośliny maja więcej przeciwutleniaczy i rożnych witamin i minerałów, chroni przed cukrzyca, wysokim ciśnieniem krwi, otyłością, nie ma szkodliwego cholesterolu, pestycydów i toksyn przemysłowych (te najbardziej kumulują się w tłuszczu zwierząt, w tym w ich mleku), a weganki w ciąży nie muszą brać kwasu foliowego, bo z diety mamy go wręcz ponad normę.

Poza tym, kwestie środowiskowe powinny obchodzić nas wszystkich – zniszczenie środowiska spowodowane jedzeniem zwierząt jest chyba największym argumentem za tym, że to roślinna dieta jest zdrowsza.

Karolina

Jeśli jesteś mamą, a jednocześnie weganką, i jeszcze nie słyszałaś o projekcie – zachęcamy do wzięcia udziału!
Swoje historie wraz ze zdjęciami należy wysyłać na adres bk@viva.org.pl