W tym sezonie na wegańskich stołach królować będą tradycyjne smaki. Ida Kulawik, autorka wydanej właśnie nakładem wydawnictwa Dwie Siostry książki „Roślinna kuchnia polska”, zdradza swoje sposoby, jak odchudzić tradycyjne dania.
Jakie są Pani najwcześniejsze wspomnienia związane z kuchnią?
Kuchnia mojej mamy była raczej tradycyjna, ale bardzo różnorodna. Pamiętam, że jako dziecko lubiłam prawie wszystko. Uwielbiałam dodatki do obiadu: kalarepę na gęsto, buraczki tarte, groszek z marchewką, mizerię, a nawet szpinak, ku zdziwieniu innych dzieci w przedszkolu. Wszystkie warzywa pochodziły z naszej działki, na którą wysyłała mnie mama – przed obiadem po marchewkę lub rzodkiewkę na surówkę. Co ciekawe, nigdy nie przepadałam za ziemniakami i zaczęłam odkrywać je na nowo, dopiero gdy przeszłam na wegetarianizm. W zasadzie to zaczęłam gotować, kiedy przestałam jeść mięso. Zbiegło się to z wyjazdem na studia, więc nie miałam specjalnie innego wyjścia. W tym czasie roślinne produkty były rzadkością i nie smakowały tak dobrze jak te, które znajdziemy teraz. Dostępne (i to nie wszędzie) były głównie kotlety sojowe i niezbyt smaczne mleko sojowe czy pasztety. Wegetarianie i weganie byli więc zdani wyłącznie na swoją kreatywność. Gotowanie od razu mi się spodobało i szybko zaczęłam eksperymenty – z różnymi skutkami. Nigdy nie korzystałam z przepisów, więc efekty były raz lepsze, raz gorsze. Pamiętam, że czasem dzwoniłam do mamy, pytając o totalne podstawy kulinarne. Zaczynałam od najłatwiejszych rzeczy, dań jednogarnkowych, gulaszy warzywnych, zup, wszelkiego rodzaju potrawek. Kierowałam się sezonowością warzyw, tak pozostało zresztą do dziś.