Sezon na bób – wyczekiwany przysmak wczesnego lata – zaczyna się w drugiej połowie czerwca i trwa do końca lipca, a jak mamy szczęście, to nieco dłużej. Warto skorzystać z dostępności tego lokalnego przysmaku.
Jedni jedzą go z łupinkami, inni bez (ja należę do tych, którzy muszą obrać!). Gotuję go na ogół na parze, w bambusowym parowniku. Jest jędrny, pełen smaku, a obiera się jak marzenie! Idealny do wszystkiego – solo, do sałatek, zup, na pasty do chleba. Do makaronu, kaszy czy ryżu. Rewelacyjny w kotlecikach, burgerach i falafelach. Nie próbowałam go chyba tylko w deserze.