W Sądzie Rejonowym w Zakopanem 26 lutego zapadł wyrok w sprawie koni pracujących na trasie do Morskiego Oka. Sąd uznał dwóch furmanów za winnych znęcania się nad końmi. Fundacja “Viva!” i Tatrzańskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami były w tej sprawie oskarżycielem posiłkowym.
Za skazaniem mężczyzn, którzy w 2016 prowadzili przewozy na trasie do Morskiego Oka, stoją tragiczne historie koni.
Koń Maks w 2016 roku pracował z pękniętym kopytem. 27 stycznia zgłosiła to furmanowi jedna z turystek, a później potwierdził to TPN. Jan W. tłumaczył, że kazał zwierzęciu pracować, bo nie wiedział, że ten uraz jest bolesny. Koń nie był leczony.
– Dla nas od początku było to jasne, że osoby które od lat wmawiają opinii publicznej, że są specjalistami od koni i znają się na nich jak nikt inny, powinny bez trudu oceniać stan koni. Tymczasem ten furman po prostu zaniechał pomocy zwierzęciu, a wręcz zaprzęgł go do wozu i kazał mu pracować – mówi Anna Plaszczyk z Fundacji Viva!.
TPN zawiesił licencję Janowi W., na pół roku wycofał także Maksa z trasy. Koń został jednak sprzedany latem, nie znamy jego dalszego losu. Sąd uznał jednak, że nie mogło to być po prostu zaniechanie, lecz skazał Jana W. za znęcanie się nad zwierzęciem.
Podobny los spotkał Wojciecha Ch., który zataił, że konie Okaz i Shann, 5 lutego 2016 pokonały trasę do Morskiego Oka trzy razy w ciągu dnia, w dodatku kłusując na odcinku, na którym było to zabronione. Po tym, jak Shann upadł na trasie, furman wjechał na teren parku samochodem i zabrał go, usiłując ukryć przed TPN incydent a także to, że nie zapewnił koniom należytego odpoczynku. Okazało się również, że sfałszował dziennik pracy koni.
Obaj furmani zostali skazani na karę grzywny oraz nawiązki na rzez Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami. Katarzyna Topczewska, pełnomocnik “Vivy!” uważa, że to kara niewspółmiernie do czynu łagodna.
WK,
ratujkonie.pl