Turyści, którzy przyjeżdżają na Bali, stają przed dylematem moralnym: za równowartość 20 zł (kilka dolarów/funtów) mają możliwość wykupienia od handlarza uwięzionej małpki. To jednak obrzydliwy, samonakręcający się proceder.
Sprawę nagłośnił 28-letni fotograf Luke Massey, który zrobił wstrząsające zdjęcia na targach w okolicy Denpasar i Bandung. Handlarzy wystawili tam na sprzedaż makaki jawajskie w klatkach i przykute łańcuchami. Zwierzęta trzymane są w koszmarnych warunkach, bywa, że wykonują sztuczki jako atrakcje turystyczne.
Natomiast przyjezdni, którzy natkną się na ten widok – są kuszeni, by za równowartość posiłku w McDonald’s „uratować” zwierzę. W Indonezji to powszechna praktyka.
28-letni fotograf ostrzegł, by pod żadnym pozorem nie dać się „złapać”. Wykupienie małpy, nawet jeśli odpowiedzialny turysta przekaże ją dalej odpowiedniej organizacji i rzeczywiście polepszy jej los – przyczyni się do kontynuacji procederu. Jedynym skutecznym sposobem na przerwanie piekła zwierząt jest powiedzenie kategorycznego „nie” jakiejkolwiek formie handlu zwierzętami i po prostu „wykrwawienie” tego biznesu.
– To niestety kolejny przykład wykorzystywania zwierząt tzw “dzikich” – tym razem w oparciu o dobre intencje człowieka. Coraz więcej turystów uświadamia sobie, że odpłatne zdjęcia z małpką na łańcuchu stają się obciachem, z krzywdą zwierząt w tle – zostają więc one wykorzystywane w sposób, w jaki opisał to fotograf – komentuje dla “Vege” Maciej Bielak, aktywista prozwierzęcy i autor bloga “Animalus”. – Abstrahując od tego przypadku musimy też pamiętać, że pomoc zwierzęciu opierająca się na wykupywaniu go ze złych warunków jedynie napędza handel takimi zwierzętami i rodzi popyt – niezależnie czy chodzi o Bali i małpy, czy też o zwierzęta np. w polskich sklepach zoologicznych. Pomoc w taki sposób to często ratowanie jednostkowego zwierzęcia w celu uspokojenia sumienia, niestety kosztem napędzania systemu tworzącego takie sytuacje.
WK