Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Brojlery. Ludzie zwierzętom zgotowali ten los

wrzesień 29 2019

Są zmęczone, chcą jedynie spać jak wszystkie dzieci. Włożyli je do plastikowych skrzynek, są smutne i nerwowe. Urodziły się parę tygodni temu, bez matki, w inkubatorach, a następnego dnia tysiące ich sióstr i braci zmielono albo włożono żywcem do plastikowych toreb lub komór gazowych, inne w kontenerach na śmieci umarły zmiażdżone ciałami innych kurcząt. Brojlery.

Te przeżyły, by trafić do wąskich hal, gdzie będą tuczone i gdzie nie istnieje dzień i noc. Są jedynie zgaszone lub zapalone żarówki, a olbrzymi wentylator produkuje wiatr, który i tak nie zapobiega uduszeniu kurzem, resztkami piór i cząsteczkami w ciągłym zawieszeniu powodującymi u nich schorzenia dróg oddechowych. Są dziećmi, są zmęczone i smutne, jedyne ich pragnienie to sen.

Załadowali je w nocy, bo wtedy ich biologiczny zegar zwalnia – śpią zupełnie bezbronne. Jest ich 12 w każdej skrzynce, jadą ściśnięte jak minerały i muszą podróżować w przysiadzie, bo wysokość skrzynki nie pozwala im się nawet wyprostować. Ładują je na palety niczym sprzęty gospodarstwa domowego, a następnie przenoszą do ciężarówek. Jest zimno, wieje chłodny wiatr, prędkość ruchu powoduje, że płaczą, a one przecież są wykończone i jedyne, czego pragną, to sen. Znalazły się na zewnątrz po raz pierwszy i ujrzały tylko drogę okoloną z obu stron latarniami. Nie wiedzą, co to drzewo albo rzeka, most czy łąka. Są zmęczone, przestraszone i chcą jedynie spać.

Wcale nie tak dawno temu z ciężarówek jadących do Treblinki dobiegały błagania w jidysz. Historia nie poradziła sobie, nie wyciągnęliśmy z niej żadnej lekcji…

Po przyjeździe wyładowują je i wieszają jeden za drugim na hakach linii zagłady, one tymczasem trzepoczą skrzydłami, patrzą z przerażeniem i nie wierzą, że perspektywy życiowe to właśnie to i tylko to. Wiele z nich ma połamane nogi, bo nie wytrzymały zbyt szybko tuczonego ciała, dlatego kości są kruche jak stary papier. Niektóre docierają martwe, ale i tak wieszane są na taśmociągu. Mięso to mięso. Nietrudno znaleźć „skrzydełka” i „udka” ze złamanymi kośćmi w sklepach oraz restauracjach typu fast food. Kurczęta żyją ze złamanymi kończynami, zwichnięciami, silny ból jest ich codziennym i stałym doświadczeniem. Na hakach skręcają szyję i patrzą w dół, następnie noże obcinają im głowę i tak kończy się to, co nazywamy życiem. Chciały spać, ale zamiast snu nadeszła śmierć, czyli nicość.

Pytanie nasuwa się samo: na jakie życie skazaliśmy zwierzęta, skoro śmierć staje się dla nich wybawieniem?

Myślimy, że kochamy i szanujemy zwierzęta pozaludzkie, bo dajemy im jeść i chronimy je od chorób, ale to nie jest szacunek ani miłość, lecz jedynie utrzymanie. Przecież nawet wobec pojazdów musimy spełnić pewne minimum, żeby działały, a przynajmniej żeby nie odmówiły posłuszeństwa całkowicie. Szacunek i miłość wymagają wolności, a wolność jest możliwa, jedynie kiedy istnieje miejsce do życia, kiedy istnieje pewność co do nienaruszalności i odżegnanie się od chęci zysku. Wolność istnieje tylko wtedy, kiedy nie uznajemy nikogo za rzecz. Tylko kiedy nienawidzimy, możemy zamienić inną istotę w niewolnika bez wyrzutów sumienia.

W sferze realnych i możliwych do utrzymania skutków uzyskanie praw pociąga za sobą nadanie takich praw innym. Jednostronne uzyskanie korzyści etycznych i społecznych istnieje tylko w otchłaniach teorii. Nie możemy uznać za normalne tego, że jakieś równościowe prawo może się utrzymać, jeśli istnieje dysproporcja pomiędzy braniem i dawaniem, jeśli żądamy szacunku i równocześnie nie szanujemy.
Powinniśmy założyć okulary, wówczas wyraźniejsze staną się istoty będące nikim. Źródłem wszystkich konfliktów świata jest to, że nie słuchamy owego postulatu, że nie istnieje równowaga między prawami a obowiązkami. Nie ufam ludziom, którzy chwalą się swoim 20-letnim wegetariańskim stażem. Dobrze, że w pewnym momencie zdecydowali się porzucić mięso, ale przy aktualnej wiedzy o seryjnych gwałtach na krowach, przemysłowej hodowli kur (z masowymi zachorowaniami na raka oraz wypadającymi macicami) i jeszcze wielu innych faktach dziwne jest, że dręczą swoje ciała wegetariańskimi produktami.

Nie ufam im, gdyż wymawiają to z dziwną dumą, nie rozumiejąc, że lepiej jest żyć krótko i źle niż dłużej i gorzej. I mówię „dłużej”, ale zwierzęta wyzyskiwane dla wegetarian też umierają przedwcześnie.
I wreszcie nie ufam wegetarianom, dlatego że budują fałszywy most pomiędzy osobami mięsożernymi a wegan(k)ami, oparty na założeniu, że wegeterianizm to dobry wybór końcowy i nie musi stanowić kroku do weganizmu. Do tego weganizmu, który jest w dalszym ciągu zaledwie symbolem w drodze do sprawiedliwości i równości. Dlatego weganizm musi uwzględnić ekologię i ochronę środowiska naturalnego, a nie tylko moralny obowiązek prośby o wybaczenie skierowanej do martwych ciał. Nawet zwierzęta wyzyskiwane w systemie „Szczęśliwe” lub „Wolne” doznają podwójnej zdrady: ufają, że ich potrzeby są respektowane (podczas gdy są okradane) i zabija się je tak samo przedwcześnie jak zwierzęta w chowie przemysłowym.

Kiedy nadchodzi dzień egzekucji, niedowierzanie i zawód zwierzęcia, które przez cały czas sądzi, że jest szanowane za to, kim jest i potrafi odwzajemnić uczucie karmiciela (udawane i zdegenerowane, należy podkreślić), jest prawdziwym ciosem. Z ufnością podchodzi do swojego opiekuna, jak co dzień zbliża się ochoczo i radośnie, oczekując na pieszczotę lub garść smakołyku, tymczasem człowiek zbliża się z nożem za plecami i obrzydliwym planem zabójstwa w głowie.

Mimo postępu w sferze sprawiedliwości prawo cywilne i karne, ze wszystkimi swoimi regułami, nakazami i karami, jest porażką na drodze do społeczeństwa współpracującego i etycznego. To najboleśniejszy dowód na to, że nie potrafimy zachowywać się właściwie. Ludzie o szerokich horyzontach intelektualnych zapalczywie odmawiają inteligencji i osobowości reszcie zwierząt. Logiczne, bo górę biorą ich przywileje. I nie wystarczy publikować informacji o ryzyku raka, jakie powoduje czerwone mięso, bo w konsekwencji zmniejsza się jego konsumpcja, ale drastycznie rośnie spożycie mięsa białego. Ta sytuacja powoduje, że proces tuczenia i uboju zwierzęcia ważącego 500 kg, np. krowy, równoważny jest z tuczeniem i egzekucją 200 broilerów.

Czy zabicie 200 żywych istot zamiast jednej to rzeczywiście korzyść?

Plusem ukrycia mordu zwierząt przed naszym wzrokiem jest to, że ludzie nie uznają zbrodni za normę. Minusem natomiast jest brak skojarzenia kawałka mięsa z zabitym zwierzęciem. To, że ktoś jest w stanie usprawiedliwiać mielenie żywcem odrzuconych przez przemysł kurcząt stwierdzeniem „przynajmniej mają szybką śmierć”, porównując to z komorą gazową używaną do tego samego celu, dowodzi, jaki szacunek ma do własnego życia. Sam fakt, że musimy wybrać jedną przedwczesną śmierć zamiast innej i nie stawiamy na opcję życia dla wszystkich, zabiera legitymację ludziom, którzy przypisują sobie zdolność do podejmowania decyzji na korzyść kolektywu. Ów wybór wynika z hierarchii, która jest podstawą wszelkich zbrodni. Trupy zwierząt, które kochamy, przypominają nam o dwóch rzeczach, to jest o naszej własnej śmierci i o bólu po utracie innych miłości…

Łatwo jest zabić, ale już niełatwo utrzymać. Ponadto człowieka opanowuje lenistwo, kiedy musi zrozumieć i działać konsekwentnie, jednak wykonywanie funkcji kata jest owocem wolności i posiadania praw do ofiar, jakie sobie przypisuje.

Jeżeli przyszłość to nie weganizm, to nie ma przyszłości. Już zaczynamy dostrzegać to w zmianach klimatycznych. Weganizm oznacza zaprzestanie gromadzenia zaciągniętych długów. Trzeba jeść wszystko, ale nie spożywać nikogo. Opróżnić ciężarówki i rzeźnie, gdzie właśnie teraz miliardy przestraszonych i zmęczonych dzieci, czekających tylko na sen, znajduje potworną śmierć po potwornym doświadczeniu, które z dużą przesadą możemy nazwać życiem.

  • Tekst: Xavier Bayle
  • Tłumaczenie: Agnieszka Władzińska
  • Tekst ukazał się w numerze 10/2019 Magazynu Vege