Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Jedna za wszystkie – Roller Derby po Polsku

sierpień 30 2019

Na torze każda jest ważna, zależy od niej wiele. Każda może podjąć decyzję o jakimś „zagraniu” i pociągnąć za sobą pozostałe. Doskonalą swoje umiejętności wspólnie, uczą się, motywują. Współpraca, komunikacja i zaufanie to podstawa w tym sporcie. Marzy im się rozwój drużyn, więcej jeżdżących dziewczyn i kolejne mistrzostwa świata.

Roller derby, mimo, że wciąż nie jest w Polsce popularnym sportem, obrosło już wieloma mitami: od przekonania, że jest to agresywny sport dla „dużych” kobiet, przez porównania do wrestlingu po wizję „bicia się” i szarpania za włosy. Jest jeszcze nieśmiertelne pytanie: a gdzie jest piłka?

fot. Tom Malko

Nie ma piłki. Roller derby to kontaktowy sport wrotkarski rozgrywany na owalnym, płaskim torze. W jammie – dwuminutowej rozgrywce – biorą udział dwie drużyny składające się z pięciu zawodniczek, albo, w wersji koedukacyjnej, pięcioro zawodników. W każdej drużynie jest jedna jammerka, która zdobywa punkty dla drużyny, oraz cztery blokerki, których zadaniem jest zatrzymanie jammerki drużyny przeciwnej oraz ułatwienie własnej jammerce przejazdu.

Za każdą ominiętą zawodniczkę drużyny przeciwnej jammerka zdobywa punkty. Strefy kontaktu – punkty na ciele, w które (i którymi) można uderzyć lub popchnąć przeciwniczkę – są ściśle określone. Ramiona, biodra, boki ciała są dopuszczane, dłonie, nogi, głowa, kręgosłup nie. W meczu wystawiany jest 15-osobowy skład, zawodniczki zmieniają się w każdym jammie.

Turnieje DIY

– W Polsce działa już z tuzin drużyn, kilka na zasadzie stowarzyszeń. Wszystko, tak jak i powstanie całego derby, to inicjatywy oddolne. Nikt tego do nas nie „wprowadził”. Była potrzeba w ludziach, zaczęli i zaczęły się organizować, grać, później działać jako NGO-sy – opowiada Ramona, zawodniczka Bad Rangers Poznań Roller Derby League. Mówi, że dzięki temu, że założyły NGO i mają osobowość prawną, dostały z miasta dofinansowanie organizacji imprez sportowych.

Większość i tak robią własnymi rękami. Turnieje organizowane są przez zawodniczki i zawodników, sędziów, przyjaciół drużyny. Sami zbierają pieniądze, znajdują dodatkowych sponsorów, rezerwują sale, wyklejają tor, promują wydarzenie w social mediach. Drużyny współpracują przy organizacji turniejów, pomagają z reklamą, „pożyczają” sobie zawodniczki. W organizację wydarzenia może włączyć się każda zainteresowana osoba.

– Wydaje mi się, że każda samoorganizująca się drużyna niszowego sportu wie, ile wysiłku kosztuje utrzymanie i rozwój drużyny, dlatego tak ważne jest wsparcie między drużynami – mówi Aneta „PunkAche”, zawodniczka Worst Warsaw Derby Team.

Anetę do Roller Derby przyciągnęła świadomość współuczestnictwa, współtworzenia czegoś nowego, „dziewczyńskiego”. Opowiada, że pięć lat temu, kiedy zaczynała jeździć, o Roller Derby właściwie nikt nie słyszał

fot. Olga Plesińska

– Ledwo która z nas miała wrotki, wszystkie zaczynałyśmy od praktycznie zerowego poziomu jazdy, znajomości zasad i często nie mając za sobą żadnego sportowego doświadczenia. Pokochałam roller derby, uwielbiam osoby z mojej drużyny i ze środowiska. Roller derby się rozwija i pociąga mnie możliwość stałego doskonalenia moich umiejętności. Uwielbiam patrzeć na nowe osoby, które grają w meczu po raz pierwszy, w ich oczach widać ten błysk zajawki i wiem, że wrócą po więcej – mówi Aneta.

Po pierwsze wkluczenie

Zawodniczką może zostać każda kobieta. Nie ma wymagań związanych z wiekiem, budową ciała czy doświadczeniem w jeździe na wrotkach. Zdarzają się dziewczyny, które przychodzą na trening i po raz pierwszy w życiu zakładają wrotki na nogi. Reszta uczy je wszystkiego od podstaw.

– Zawsze byłam słabiutka, chorowita, na WF-ie byłam kiepska, piłka ciągle lądowała na mojej twarzy. W drużynie już od początku miałam poczucie, że w końcu znalazłam coś, co mi sprawia frajdę, co mi nawet wychodzi. Wokół były dziewczyny, które mnie wspierały. Kiedy zaczęłam chodzić na treningi, zawsze miał się mną kto zaopiekować, od razu stałam się częścią tej drużyny – mówi Weronika „Bloody Berry”, która od kilku lat trenuje w Warszawie.

– Dzięki roller derby uwierzyłam w siłę mojego ciała i w jego możliwości na tyle, że gdy pojawiła się możliwość dołączenia do reprezentacji kraju, pomyślałam, że chcę spróbować. I dostałam się, przeżyłam tę wspaniałą przygodę. Dzięki roller derby zaakceptowałam i wzmocniłam moje ciało. Ten sport daje możliwość wyrażania siebie i swoich poglądów, również politycznych – mówi Aneta.

Rywalizacja? Tylko na torze

Można zapytać, jak taka atmosfera ma się do sportowej rywalizacji, czy nie przenosi się na całe środowisko – także po zawodach?

– Rywalizacja jest, ale zdecydowanie nazwałabym ją zdrową! Po meczach wszystkie osoby gratulują wszystkim, i grające, i sędziujące, bo wszyscy wiemy, że każda z obecnych ogromnie przysłużyła się do tego, że te wydarzenie w ogóle się odbyło. Super jest wygrywać, ale super jest też kibicować inny drużynom i widzieć, jakie postępy poczyniły ich zawodniczki – mówi Aneta.

fot. Olga Plesińska

W roller derby liczą się zarówno indywidualne umiejętności, jak i działanie drużyny jako całości.

– Co z tego, że zrobisz coś sama w trakcie gry? Jeśli reszta drużyny za tobą nie podąży, nie przełoży się to na żadne korzyści. Podoba mi się w tym sporcie to, że liczą się jednostki, ale są one częścią większej całości. Czuję, że między wkładem własnym a działaniem drużynowym jest równowaga – mówi Weronika.

Stara się nie patrzeć na wyniki meczy, tylko na to, jak dała sobie radę ze swoim zadaniem na torze i jak poradziła sobie reszta dziewczyn. Cieszy ją, kiedy widzi, że drużyna się uzupełnia, realizuje zamierzone cele w grze.

Co dalej?

– Po pięciu latach od początku roller derby w Polsce mamy za sobą ponad 100 meczy i udział reprezentacji żeńskiej i męskiej w mistrzostwach świata. Nikt się chyba tego nie spodziewał, gdy powstawały pierwsze drużyny, wrotek nie dało się kupić w Polsce, a zasady nie były jeszcze przetłumaczone na język polski. Przyszłość derby w Polsce? Mam nadzieję na więcej drużyn, liczniejsze składy, na więcej meczy i udział w kolejnych mistrzostwach – kwituje Aneta.

– Jestem ciekawa, jak się to rozwinie, ponieważ nie ma Polskiego Związku Roller Derby, nie ma struktur o stopień wyższych niż stowarzyszenie czy drużyna. Myślę, że kiedy będzie wystarczająca liczba drużyn i wyszkolonych zawodniczek i zawodników w całej Polsce, zaczną się jakieś działania zmierzające do tego, żeby wskoczyć na kolejny poziom. Ale moim zdaniem to musi wyjść od nas, jesteśmy społecznością, która łatwo nie da sobie niczego narzucić – mówi Ramona.

fot. Gabriele A Albergo

– Jest dużo dziewczyn, które traktują derby poważnie. Warsaw Hellcats znalazły się jako pierwsza drużyna w Polsce w WFTDA (The Women’s Flat Track Derby Association). To bardzo duże osiągnięcie, pokazuje, jak bardzo to jest dla nich ważne, jaką mają sportową postawę. Inne miasta zaczynają tworzyć ligi. Pierwszym kamieniem milowym w rozwoju polskiego roller derby było wystawienie męskiej i żeńskiej drużyny na mistrzostwa świata. Myślę, że to zdecydowanie będzie zmierzać w kierunku łączenia się, dołączania do światowych lig i coraz bardziej profesjonalnego podejścia. Organizowanie się w ligi wpływa i będzie wpływać na postrzeganie tego sportu: kiedy ludzie widzą, że jest to bardziej zorganizowana struktura, myślą o derby poważniej – mówi Weronika.

  • Tekst: Olga Plesińska
  • Tekst ukazał się w numerze 9/2019 Magazynu Vege