Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Kościół wobec zwierząt

lipiec 29 2019

Po piąte: nie zabijaj. Dlaczego więc Kościół akceptuje zabijanie zwierząt? O tym i nie tylko przeczytacie w książce „Nieboskie stworzenia” Doroty Sumińskiej, Tomasza Jaeschkego i Ireny A. Stanisławskiej.

TJ: Kiedy odszedłem z Kościoła, zacząłem szukać, jakie miej­sce zajmują zwierzęta w teologii i Biblii. One cały czas są obecne na stronach Starego Testamentu i de facto współtworzą świętą biblijną historię. Są zupełnie inaczej zintegrowane ze światem narodu wybranego niż zwierzęta dzisiaj. Dzisiaj stały się rzecza­mi, wtedy uczestniczyły w procesie odkrywania wiary i prawdy o Bogu. Miały zupełnie inną pozycję. Czytając Pismo Święte strona po stronie, znajdowałem naprawdę głębokie wypowiedzi, symbole, obrazy, w których zwierzęta brały udział, i zacząłem całkowicie inaczej postrzegać ich miejsce w historii zbawienia.

Historią, która szczególnie zainspirowała mnie do nowych przemyśleń, jest ta z prorokiem Balaamem i jego oślicą (Lb 22), zwłaszcza przepływ komunikacji na wszystkich poziomach: między Bogiem, człowiekiem, aniołem i zwierzęciem. Naród wybrany nie zostaje przeklęty, prorok rozpoznaje wolę praw­dziwego Boga i tym samym ratuje swoje życie, nie ginąc od miecza anioła. Nie udałoby się to jednak bez pomocy i mądrości zwierzęcia, oślica bowiem widzi to, czego nie widzi prorok. Ma kontakt z rzeczywistością (obecność anioła), do której czło­wiek najwyraźniej nie ma wstępu. Pośredniczy między dwo­ma światami. Jest wysłanniczką Boga.

Niestety, zostaje za to ukarana. Prorok bije oślicę, ponieważ ta nie chce go dalej nieść na grzbiecie w stronę, w którą on chciał podążać. Nie widzi, że w ten sposób zwierzę ratuje mu życie, jest zbyt ograniczony. Ta wzruszająca i piękna historia uzmysławia jeszcze jedno: jak bardzo Bóg i człowiek potrzebują we wzajemnej komunikacji pośrednictwa zwierząt. Choćby tylko z tego powodu powinni­śmy zwierzęta szanować.

Takiej interpretacji nie usłyszysz w żadnym kościele, chyba że w ASC.

DS: Dla Kościoła jest ona niewygodna, bo księża chcą kotleta.

IS: Skoro jedzą mięso, to nie mogą powiedzieć, że zwierzęta trzeba szanować.

TJ: Jeżeli wychodzi się z założenia, że zwierzęta to tylko „bez­duszne automaty” (bo przypiąłbym Kościołowi powiedzenie Kartezjusza), jedzenia mięsa nie uważa się za problem. Nie słyszałem o żadnym wegetariańskim posiłku dla biskupa. Kiedy odwiedzam parafie, stoły uginają się od mięsa w przeróżnych postaciach.

IS: Co jedzą księża? Podaj jakieś menu.

TJ: Menu jest przede wszystkim mięsne: ziemniaki z „mię­skiem”, spaghetti z „mięskiem”. Chyba że ksiądz ma problemy zdrowotne i dostał zalecenie, by mięso ograniczać.

IS: W zakonie gotuje się dla wszystkich, tak jak w koszarach, trudno więc o indywidualną dietę. Ale ksiądz na plebanii ma swoją gosposię, więc mógłby jej powiedzieć: „Pani Aniu, proszę przyrządzać mi dania bezmięsne”.

TJ: Tylko dlaczego miałby to zrobić? Musiałby widzieć w tym sens. Skoro jest klasycznym przypadkiem, który twierdzi, że zwierzęta nie mają duszy, czemu miałby zrezygnować z jedze­nia mięsa?
Nie chcę mówić, że żaden ksiądz nie jest wegetarianinem; lecz nawet gdyby był, myślę, że będzie to jego prywatna, cicha sprawa. Ale ja żadnego księdza wegetarianina nie znam. Na­prawdę mnie to dziwi, bo cała formacja księży i zakonników powinna propagować obronę praw zwierząt. Przecież kapłań­stwo ma prowadzić do tego, by człowiek stawał się szlachet­niejszy, lepszy, bardziej etyczny.

DS: Dla mnie również jest to niepojęte, bo, jak mówiłam wcześniej, Kościół ma ogromną siłę i mógłby zmienić świat.

TJ: Chrześcijaństwo ją ma. Gandhi twierdził: „Wy, chrześcija­nie, dysponujecie dokumentem mającym siłę rażenia dynamitu, mogącym wysadzić całą cywilizację, zrewolucjonizować świat, przynieść targanej wojnami ziemi pokój. Podchodzicie do nie­go jednak tak, jakby był tylko elementem wielkiej spuścizny literackiej ludzkości, i niczym więcej”. Dlatego z takim uporem trwam przy chrześcijaństwie. Mimo wszystko wciąż w nie wierzę – nie w Kościół, ale w Dobrą Nowinę Jezusa z Nazaretu.

Jego Boską empatię. Kiedy prowokowałem Kościół do nowych przemyśleń na temat jego stosunku do zwierząt i ich cierpienia, mówiąc o ich duszy, powołując się na hebrajski termin nefesh, Biblię, teologię, teksty monastyczne, teksty Ojców Kościoła, apokryfy, empatię Jezusa z Nazaretu, ten zniecierpliwiony odsyłał mnie najczęś­ciej do buddyzmu.

Ale ja nigdzie nie muszę iść. Mam ogromny szacunek dla buddyzmu, ale w chrześcijaństwie – tym czystym, a nie zmanipulowanym jak Kościół katolicki – znajduję wszyst­ko, co jest mi potrzebne. Dlatego uważam, że tworząc Animal Spirit Church, nie stworzyłem nic nowego. Tak naprawdę nie jestem jego założycielem; po prostu do bólu wyciągnąłem konsekwencje z tego, co mi podarowało chrześcijaństwo.

Ten Kościół jest ogromną nadzieją dla ludzi, którzy mają straszny dylemat – bo z jednej strony chodzą do Kościoła katolickiego i chcą chodzić, chcą wierzyć, w Bogu odnajdują nadzieję, mo­tywację do życia, a z drugiej strony w tym Kościele zupełnie nie ma miejsca dla zwierząt. To ich boli, bo mają w domu psiaka, kota. Przychodzi do nich ksiądz i mówi: „Niech pani zamknie tego kundla, bo inaczej nie wejdę. Albo ja, albo pies na kolędzie”. Nie znajdują w swoim Kościele, w którym chcą zostać, miejsca dla miłości do zwierząt. A ja mówię, że to decyzja Kościoła katolickiego, bo w Kościele założonym przez Chrystusa na tę miłość jest miejsce.

  • Tekst: Dorota Sumińska, Tomasz Jaeschke, Irena A. Stanisławska
  • Tekst ukazał się w wydaniu 7-8/2019 magazynu Vege