Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Dzieci i wolność

styczeń 25 2018

Czy sprzyjanie rozwojowi w duchu wolności jest tym samym, co bezstresowe wychowanie? Jak pokazywać dzieciom granice, nie pozbawiając ich godności osobistej? Czy mały człowiek powinien mieć prawo decydowania o sobie?

tekst: Tamara Kurowska

Wolność uważamy za niezbywalne prawo przysługujące każdemu. Walczymy o prawo do niej, niektórzy deklarują gotowość do oddania życia w jej imię. Jeśli ktoś nam tę wolność próbuje ograniczać, odczuwamy złość, frustrację i zamykamy się w sobie. Bywa, że stawiamy czynny opór, buntujemy się, dbamy, by inni nie przekraczali naszych granic i pozostawiali nam swobodę w podejmowaniu decyzji.
Kto nie doświadcza wolności? Więźniowie, pacjenci zamkniętych oddziałów szpitali psychiatrycznych i niewolnicy – to prawda stara jak świat, ale czy tylko oni są pozbawieni prawa do decydowania o sobie?
Jaki atrybut wolności jest kluczowy dla jej odczuwania i jakie ograniczenie powoduje naszą frustrację i złość?

W słowniku języka polskiego odnajdujemy prostą odpowiedź: „wolność to możliwość podejmowania decyzji zgodnie z własną wolą”.
W życiu domagamy się wolności negatywnej („wolności od” – od przymusu, czyli sytuacji, w której „jednostka ma możliwość działania zarówno bez przeszkód, jak i bez nakazu ze strony innych”) oraz wolności pozytywnej („wolności do”, sytuacji, w której możliwościom zewnętrznym odpowiada „wewnętrzna zdolność jednostki do realizacji własnego ja i związanych z tym celów”).

W wielu cywilizowanych społeczeństwach pewna grupa ludzi jest pozbawiona tego prawa. Jaka? Dzieci! Tak kochane, otaczane opieką, traktowane z czułością, tkliwością…
Gdy się uważnie przyjrzymy dzieciom w relacjach z dorosłymi, z łatwością zauważymy, że ich prawo do wolności jest nagminnie łamane. Jak często bowiem dzieci mogą „podejmować decyzje zgodnie z własną wolą”? Czy zawsze mają „możliwość działania zarówno bez przeszkód, jak i bez nakazu ze strony innych”? Czy pozostawiamy im przestrzeń, by mogły uruchamiać „wewnętrzną zdolność do realizacji własnego ja i związanych z tym celów”? Czy „dysponują odpowiednimi środkami do samorealizacji”? Uważamy, że jako dorośli mamy prawo odbierać dzieciom wolność w imię ich dobra. Są jednak i tacy z nas, którzy stylem życia przeciwstawili się temu myśleniu i oparli swoje relacje z dziećmi na filarach prawdziwej wolności.
Doświadczenie permanentnego ograniczania wolności czy to w domu rodzinnym, czy w szkole, uczy niektórych ludzi bycia poddanymi w relacji. Tę postawę przyjmują czasami na całe życie, pozwalając, by inni traktowali ich bez należnego szacunku, nie tworząc przestrzeni do tego, by mogli o sobie stanowić i podejmować jakiekolwiek decyzje. Daje to pole do stosowania mobbingu, bo albo przyjmują w końcu rolę osoby, która pozwala ograniczać swoją wolność, albo postawę obronną, w której, korzystając ze znanych życiowych wzorców, ograniczają wolność innym. Bywa też i tak, że jako nastolatki lub dorośli niektórzy uczą się w końcu skutecznie przeciwstawiać własnym rodzicom i innym ludziom, próbującym ograniczać ich wolność. Na drodze różnych doświadczeń, w tym rówieśniczych, wypracowują narzędzia, by skutecznie o nią walczyć. Warto się zastanowić, co by było, gdyby ktoś dał im tę wolność od początku.
Po tych wszystkich doświadczeniach ograniczania naszej wolności, w jakich większość z nas wychowywano, nie jest łatwo spojrzeć na swoje dziecko z takim szacunkiem, z jakim patrzymy na kolegę/koleżankę w pracy, których granic przecież nie ośmielamy się zazwyczaj przekraczać.
Wyobraźmy sobie, że gdy dziecko postępuje nie tak, jakbyśmy sobie tego życzyli, nie krzyczymy, nie zabraniamy, nie karzemy, tylko próbujemy się porozumieć, dogadać i znaleźć wyjście z sytuacji. Może w wychowaniu nie chodzi o to, by ograniczać dzieciom wolność, tylko wyraźnie pokazywać własne nieprzekraczalne granice, nie pozbawiając ich godności osobistej?

Znam rodziców, którzy zaryzykowali takie relacje i twierdzą, że ich rodzicielstwo nigdy wcześniej nie było tak pełne, a kontakt z dziećmi tak prawdziwy i szczery, pełen uczuć i bliskości, jak teraz, gdy zwrócili dzieciom prawo do wolności. Może warto spróbować?
Artykuł ukazał się w numerze „Vege” 4/2015.