Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Hospicja dla zwierząt

grudzień 06 2017

Stare koty i psy łatwo nie mają. Jeśli nie miały szczęścia znaleźć domu, kiedy były młodziutkie, pełne energii i śliczne, albo ich ludzie okazali się nieczuli lub po prostu umarli, to prawdopodobnie same też umrą opuszczone.

tekst: Magdalena Buszko
Pracownicy schronisk dla bezdomnych zwierząt znają tych historii setki, jeśli nie tysiące. Wszystkie są do siebie tak bardzo podobne, że zlewają się w jedną. Zwierzę stare to kłopot. Ma problemy ze stawami i kręgosłupem. Wzrok pobielony zaćmą, słuch nie ten i chęć do zabawy jakby mniejsza. Za to wydatki na weterynarza wzrastają.
Do schronisk nie ustawiają się kolejki chętnych do adopcji zwierzęcia. Na dodatek ci, którzy chcą dać dom zwierzęciu, mają dokładnie takie same wątpliwości co ci, którzy to zwierzę oddają – że koszty, że starość oznacza, że chory, że krótko pożyje… W ogóle to jesteśmy zbyt wrażliwi na to by adoptować stare zwierzę. To określenie „za wrażliwy” pojawia się niemal w każdej rozmowie. „Wrażliwa” osoba nie może patrzeć na chorobę, nie chce, aby zwierzę za szybko umarło, bo jej serce pęknie z żalu. Poza tym stary pies czy kot ma z pewnością swoje przyzwyczajenia i nasz dom nie będzie dla tego zwierzęcia odpowiedni.

Psa, który ma zaledwie sześć lat, uważa się właściwie za nieadopcyjnego. Pies ośmioletni szansę na adopcję ma minimalną. 10 lat i więcej? Szans na nowy dom ZERO… W przypadku kotów jest tak samo.

Problemem nie jest tylko starość. Niestety informacja o chorobie zwierzęcia właściwie je dyskwalifikuje w wyścigu do nowego domu. Pies, który umiera na nowotwór, kot z białaczką? Nie chcemy takiego lokatora pod swoim dachem. Wiele fundacji obiecuje, że będzie pokrywać koszty leczenia takiego czworonoga do samego końca, byle tylko miał opiekę, odrobinę miłości i ciepły dom u schyłku swojego życia. Wtedy okazuje się, że nie o pieniądze tu chodzi, lecz właśnie o wspomnianą wcześniej przeklętą wrażliwość, bo opieka nad chorym zwierzęciem jest taka przykra i z pewnością jest mnóstwo ludzi, którzy lepiej sobie poradzą z tym problemem.

 Tych osób jednak nie ma prawie wcale i dlatego pracownicy schronisk przestali czekać na cud. Wprawdzie stare i chore zwierzęta nie są wyłączone z programu adopcyjnego, ale zaczęto też szukać innych rozwiązań. Coraz więcej przytulisk i schronisk decyduje się na budowę miejsca, w którym stare zwierzęta będą miały choć odrobinę lepsze warunki niż te, które są młodsze i silniejsze.
W Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt w Korabiewicach powstał niedawno oddział geriatryczny, a właściwie wciąż powstaje, bo to ogromna inwestycja. Oddzielny budynek z własnymi wybiegami, z kojcami i z podgrzewaną podłogą. Musi to być miejsce, w którym stare i chore zwierzęta nie będą narażone na hałasy dobiegające ze schroniskowych boksów, gdzie będzie czysto, sucho i ciepło…
Ci lokatorzy to psiaki potrzebujące szczególnych warunków. Względny komfort ma jednak swoją cenę: gdy zamieszkają w wygodniejszym lokum, staną się jeszcze bardziej niewidzialne dla odwiedzających schronisko osób.
Z takim „coś za coś” musiały zmierzyć się również i inne przytuliska.
Choćby schronisko w Kaliszu, które swoją geriatrię postawiło zupełnie od zera. Dzięki zaangażowaniu wolontariuszy w grudniu 2011 roku na zupełnie pustym polu stanęły piękne drewniane domki, każdy na kilka boksów, z własnymi wybiegami i bez krat. Choć nie ma tam podgrzewanych podłóg, architekt zadbał, aby psi seniorzy nie marzli. Razem ze staruszkami mieszkają młode pieski. Dzięki temu dwa pokolenia uczą się od siebie nawzajem. Młodzież zachęca staruszków do zabawy, a sama od seniorów uczy się życia i pokory.
Takie inwestycje są bardzo obciążające dla budżetu niedofinansowanych organizacji. Dlatego wiele z nich radzi sobie z problemem starszych zwierząt dużo gorzej. Inne postanowiły wyspecjalizować się w działalności ukierunkowanej tylko na pomoc starym i chorym zwierzętom. To tzw. hospicja dla zwierząt. W Polsce nie ma ich wiele, ponieważ organizacja, która bierze pod swój dach „nieadopcyjnego” zwierzaka, musi liczyć się z tym, że opieka nad nim nie skończy się jutro, tylko… za kilka lat.
Kilka lat? Czyżby obawy, o których pisaliśmy na początku, się nie sprawdzały? Adoptując zwierzaka, który ma nawet 10 lat, najczęściej mamy czas, by się nim nacieszyć, by go kochać i sprawić, aby uwierzył, że świat o nim nie zapomniał.
Najlepiej to wie Fundacja Chata Zwierzaka, która jest takim właśnie domowym hospicjum dla zwierząt. Każdemu zwierzakowi coś jest. Są to zwierzęta po przejściach, które sporą część życia spędziły na ulicy lub w schroniskach, chore, z nowotworami, niewydolnością wielonarządową…
Właściwie każde zwierzę w Chacie wymaga indywidualnej opieki weterynaryjnej, ma przepisaną rygorystyczną dietę, musi mieć podawane leki o odpowiedniej porze. Opieka nad zwierzętami to praca 24 godz. na dobę bez względu na wszystko, a jednak warto! Psy błyskawicznie przystosowują się do warunków tak różnych od niedoli, którą do tej pory znosiły. Nie grymaszą, akceptują zasady, które panują w Chacie i są bardzo wdzięczne!
Inaczej sprawa się ma z kotami, które bardzo źle znoszą zamknięcie oraz pobyt w schroniskach. Stres sprawia, że koty schroniskowe o wiele częściej niż domowe zapadają na choroby i dużo gorzej reagują na leczenie. W domowych warunkach koty najszybciej dochodzą do siebie, odzyskują zdrowie i pewność siebie, a dzięki temu wzrasta ich szansa na adopcję.
W świecie idealnym nie byłoby schronisk, w których są wydzielone geriatrie. W świecie tym nie ma również hospicjów dla zwierząt. Gdyby ludzie postępowali, jak należy, zwierzęta, które raz trafiły do ich domów, bezpiecznie i pod opieką swojego człowieka przechodziłyby przez całe życie aż do późnej starości.

Świat jednak nie jest idealny, ale my możemy to zmienić. Ważne, by nie skupiać się jedynie na sobie i swoich własnych emocjach. Zamiast bać się własnego cierpienia, pochylmy się nad psim lub kocim staruszkiem i pomyślmy, ile dobrego możemy zrobić, ofiarowując temu zwierzakowi swój dom.

Miłość, którą zwierzę nas obdarzy, będzie bezcenna. Radość wyzierająca z oczu zamglonych zaćmą, podskoki w wykonaniu zmęczonych artretyzmem łapek, dzielny marsz na spacerze, kiedy zwierzak dołoży wszelkich starań, aby dorównać nam krokiem – to wszystko wzruszy nas i dostarczy wrażeń, o których teraz nawet nam się nie śni.

Artykuł ukazał się w numerze “Vege” 12/2014.