Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Konie z Morskiego Oka wołają o pomoc

czerwiec 07 2016

Spór o konie z Morskiego Oka trwa już od wielu lat. Furmani zaciekle bronią interesu i pozostają głusi na opinie naukowców. Jak eskalował ten konflikt i kto gra w nim pierwsze skrzypce?

Autorka: Anna Plaszczyk
koordynatorka akcji ratowania koni z Morskiego Oka fundacji MRNRZ Viva! Z wykształcenia politolożka, z zawodu dziennikarka telewizyjna, z wyboru działaczka społeczna. Doktorantka filozofii i etyki na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Weganka. Fotografka. Opiekunka trzech adoptowanych kotów: Amelii, Emira i Czarnego. Córka Jadwigi, wnuczka Reginy

Morskie-Oko (profilowe)Pod petycją o zatrzymanie transportu konnego do Morskiego Oka podpisało się 100 tys. osób. 102 polskie organizacje ochrony zwierząt są zaangażowane w akcję. Są setki napisanych w tej sprawie pism i ponad 1 tys. stron dokumentacji sądowej, a mimo to konie na trasie do Morskiego Oka pracują, jak pracowały. Wytrzymują średnio zaledwie 20 miesięcy ? mimo to od kilkunastu lat żaden z urzędników nie zdecydował się stanąć po ich stronie.

Kuban pracował w Morskim Oku od 2013 roku. Został wycofany z pracy po dwóch latach, ponieważ ?utykał na nogę?. Hortex miał siedem lat, zaczynał pracę w 2013. Dwa lata później nagle okazało się, że ?gdy padał deszcz, to bał się peleryn i parasoli?. Wycofano go z pracy. Lacky pracował na trasie od 2012 roku. Teraz miałby osiem lat. Nie żyje ? w 2015 został ?skierowany do uboju ze względów medycznych?. W rzeźni ubito też Azyla, Fidela, Burego, Rora, Eseja, Sudana czy Karego. Siedmioletni Jukon umarł na trasie, podobnie jak sześcioletni Jordek. A to tylko niektóre historie. Historie zwierząt pracujących w parku narodowym ? dla uciechy turystów i zysków właścicieli.

Z analizy danych Polskiego Związku Hodowców Koni wynika, że od stycznia 2012 do połowy czerwca 2013 do rzeźni trafiły 44 konie pracujące w tym miejscu, w tym zwierzęta cztero- i pięcioletnie. W tym okresie trzy konie padły, dwa w sierpniu, czyli w szczycie sezonu. W okresie 18 miesięcy straciło życie 20 proc. zwierząt pracujących na drodze do Morskiego Oka, czyli niemal co piąty koń. Średni czas pracy koni zabitych w rzeźni wynosił 10,8 miesiąca. Średni czas pracy zwierząt wycofywanych z trasy skrócił się z 28 miesięcy w 2013 roku do zaledwie 19,9 miesiąca w 2014 roku.

Trasa do Morskiego Oka składa się z dwóch odcinków: 7,7 km asfaltowej drogi od parkingu na Palenicy Białczańskiej do Polany Włosienica oraz 1,5 km odcinka szerokiego górskiego szlaku z Włosienicy do Morskiego Oka. Działalność gospodarczą prowadzi tam 60 furmanów, dla których pracuje 300 koni. Fiakrzy nieustannie powtarzają, że taki transport to lokalna tradycja. I walczą o zachowanie status quo.

Nic dziwnego. Przecież trasa do Morskiego Oka to najliczniej odwiedzany szlak w polskich Tatrach. W 2014 roku bilety wstępu kupiło tam prawie 730 tys. turystów. Najwięcej jest ich w szczycie sezonu ? w sierpniu trasę pokonuje codziennie nawet kilkanaście tysięcy osób. Wiele z nich wozami konnymi, do których zarówno w upalne, jak i deszczowe dni ustawiają się kilkusetmetrowe kolejki.

Historia transportu turystów w Tatrach nie potwierdza teorii, że konne wozy są lokalną tradycją. Już w latach 20. XIX w. turyści docierali do samego Morskiego Oka samochodami, a trasę pokonać można było nielicznymi dorożkami zabierającymi zaledwie po dwóch pasażerów. W 20-leciu międzywojennym uruchomiono też komunikację? autobusową. Po II wojnie światowej ruch samochodowy do Morskiego Oka odbywał się do samego schroniska. W latach 70. zakazano ruchu na ostatnim odcinku szlaku.

Tradycyjną formę transportu samochodowego do Morskiego Oka zmieniło oberwanie się dużej części drogi tuż przed Wodogrzmotami Mickiewicza w 1988 roku ? dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego zamknęła drogę dla pojazdów mechanicznych. W 1989 roku, po kilkudziesięciu latach przerwy, na trasie pojawiły się dwie dorożki. Przez kolejne lata dorożki puchły, wydłużały się i zaczęły zabierać nawet po 30 osób.
Sprawę nieprawidłowości w organizacji transportu konnego zaczęli nagłaśniać przewodnicy tatrzańscy, którzy oglądali to codziennie, prowadząc turystów.

W 2003 roku Jan Gąsienica Roj pisał: ?Na Palenicy Białczańskiej od wielu lat konie padają ze zmęczeMorskie-Oko (1)nia na drodze. (?) Jest to chyba jedyny park narodowy na świecie, gdzie zwierzęta są zamęczane pracą na śmierć?. Lokalna prasa donosiła, że jedna z turystek była świadkiem śmierci konia na trasie. Organizacje ochrony zwierząt i turyści informowali, że wozacy jednorazowo zabierają na wozy 25, a nawet 35 osób! Jednak apele kierowane do Tatrzańskiego Parku Narodowego nie przynosiły żadnego skutku.

W 2009 roku na Włosienicy, po trasie do góry, umarł sześciolatek Jordek. Jeden z turystów sytuację nagrał, a film opublikował w internecie. Rozpętała się burza, ale konie na trasie pozostały. Jedynym ustępstwem było zorganizowanie przez TPN komisyjnych badań weterynaryjnych koni, które miały weryfikować stan zdrowia zwierząt przed sezonem letnim.

Od początku wszyscy miłośnicy zwierząt zwracali uwagę, że konie w tym miejscu ciągną zbyt duży ładunek. Jan Gąsienica Roj już w 2003 roku sugerował skrócenie wozów i zmniejszenie liczby pasażerów. Fundacja Viva! postanowiła powierzyć obliczenie obciążenia koni specjaliście.

Z opinii dr. Władysława Pewcy wynikało, że konie ciągną zbyt duży ładunek, a na najbardziej stromych odcinkach trasy pracują na poziomie 300 proc. normalnej siły uciągu. Również opracowanie dr. hab. Ryszarda Kolstrunga, hipologa z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, z 2013 roku wskazywało na przeciążenia. Pisał w3P2A8948ówczas: ?Siła konieczna do ciągnięcia pod górę pojazdu znacząco przekracza przedział siły normalnej dla analizowanej pary koni. Najlepszym rozwiązaniem byłoby zmniejszenie dopuszczalnej liczby pasażerów do 12?.

TPN obniżył dopuszczalną liczbę turystów, ale regulamin dopuszcza też przewóz poza limitem pięciorga dzieci oraz nieograniczonego bagażu.
Wkrótce okazało się, że wyniki nawet ekspertyz Pewcy i Kolstrunga są zaniżone. W październiku 2014 roku, po licznych monitach ze strony organizacji pozarządowych, udało się komisyjnie zważyć trzy przykładowe wozy. Najcięższy ze zważonych pojazdów ważył 798 kg, czyli o ponad 250 kg więcej niż deklarowana przez wozaków waga, na podstawie której powstały ekspertyzy. Można było zatem wnioskować, że zgodnie z założeniami Ryszarda Kolstrunga z 2013 roku przeciążenia koni wciąż występują i należy ponownie odciążyć wozy.

W 2014 roku firma Eldex wykonała pomiary realnych sił działających na wozy. Ze względu na trudności w podłączeniu czujnika pomiar obarczony był jednak 30-proc. błędem. Już kilka dni po badaniu Viva! i TTOnZ alarmowały, że pomiar obarczony jest grubym błędem i nie może być brany pod uwagę przy wykonywaniu kolejnych ekspertyz. Jednocześnie Beata Czerska, prezes TTOnZ i mgr. inż. elektryk o specjalności automatyka i metrologia, dokonała obliczeń z poprawną wagą wozu i wagą pasażerów sprawdzoną w dniu pomiarów. Okazało się, że zwierzęta ciągną na górę ładunek cięższy od ich sił normalnych o prawie tonę. Fundacja Viva! wezwała wówczas starostę tatrzańskiego do wydania zakazu wjazdu wozów konnych na trasę do Morskiego Oka. Do dziś nie otrzymała odpowiedzi.

Stało się tak przypuszczalnie dlatego, że hipolog Ryszard Kolstrung dokonał kolejnych obliczeń na podstawie wadliwego badania oporów toczenia wozu. Z tej opinii wynikało, że konie nie pracują ponad siły, co stało w jawnej sprzeczności z poprzednim opracowaniem naukowca, w którym stwierdził przeciążenia i na tej podstawie odciążono wozy o dwie osoby. W kolejnym roku, kiedy okazało się, że wozy i pasażerowie są ciężsi nawet o kilkaset kilogramów, hipolog uznał w sposób pozbawiony logiki, że dobrostan zwierząt jest zachowany.Morskie-Oko (2)

Wszystkie opinie dotyczące pracy koni z Morskiego Oka zweryfikował na początku 2015 roku na prośbę dziennikarki TVP Kraków Magdaleny Hejdy prodziekan Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, dr hab. Grzegorz Cieplok. Jego zadaniem było sprawdzenie poprawności wyliczeń i założeń ekspertyz. Potwierdziło się, że wiele z nich jest obarczonych błędami wynikającymi ze złych obliczeń sił uciągu lub błędnych założeń metodologicznych, co przez długi czas podkreślali działacze prozwierzęcy. Niestety cenę za te błędy zapłaciły? konie, które wciąż pracują na trasie zgodnie z regulaminem opartym na wadliwych ekspertyzach.

Prodziekan AGH potwierdził, że obarczone 30-proc. błędem badanie oporu toczenia wozu dało wyniki kompletnie nierealne.
? Taki pomiar, poprawnie wykonany, powinien dać błąd rzędu ułamka procenta ? tłumaczył ekspert Akademii Górniczo-Hutniczej. ? Ja bym tego jako materiału badawczego nie przyjął, a obliczenia oparte na tym pomiarze trzeba odrzucić ? podkreślał.

W związku z weryfikacją opinii Fundacja Viva! wystąpiła do TPN o usunięcie ze strony internetowej TPN błędnych opinii i umieszczenie informacji, że przez wiele lat transport konny do Morskiego Oka i regulamin go dopuszczający odbywał się na podstawie wadliwych ekspertyz. W pisemnej odpowiedzi dyrektora parku Szymona Ziobrowskiego czytamy: ?Niestety nie widzimy podstaw, aby uwzględnić żądania?.
Ziobrowski powołuje się w tym piśmie na badania weterynaryjne, które rzekomo miały nie stwierdzić przeciążania zwierząt. Tymczasem badający komisyjnie konie przed sezonem letnim lekarze weterynarii nigdy nie zajmowali się przeciążeniami, a jedynie badali wysiłkowe i spoczynkowe tętna i oddechy koni. Fundacja Viva! i do miarodajności tych badań miała wiele zastrzeżeń. W 2015 roku wiele pomiarów wysiłkowych wykonano nawet po 20 min. od wjechania koni na górę, choć badanie powinno się wykonywać niezwłocznie po wysiłku ? co w realny sposób mogło zaburzyć wyniki.

W 3P2A8952raportach z badań nigdy też nie napisano, że do przeciążeń nie dochodzi. Lekarz weterynarii Paweł Golonka w 2014 roku w raporcie z badań podkreślał wręcz, że badania wykonywane w ramach komisji nie są wystarczające nawet do oceny stanu zdrowia koni: ?konie nie są badane w kłusie, w związku z tym nie można wyciągać bez badania indywidualnego żadnych wniosków co do możliwości pracy?.

Viva! w 2015 roku zaproponowała w związku z tym nowy plan badań, który zakładał badanie koni w ruchu. Fundacja postulowała też badanie koni wyprzężonych z wozu, co umożliwiłoby ocenę stanu układu ruchu. Niestety do dziś TPN w żaden sposób nie odniósł się i do tego wniosku. Dzięki uporowi Vivy! wykonano jednak podstawowe badania ortopedyczne, które we wcześniejszych latach były pomijane. Zgodnie z raportem lekarza weterynarii Ludmiły Strypikowskiej w 2015 roku przebadano w dwóch turach 294 konie. Stan zaledwie 173 koni nie budził zastrzeżeń. Koni ze zmianami w aparacie ruchu było 49, z innymi zmianami 62. Doktor Strypikowska podkreślała, że do oceny wpływu pracy na zdrowie koni wskazane byłoby wykonywanie badań nie tylko przed sezonem, lecz również po jego zakończeniu.

Z tego powodu Viva! złożyła wniosek o przebadanie chorych koni ponownie po sezonie. Niestety członkowie komisji odmówili. Zgodnie z regulaminem komisja składa się z trzech osób: lekarza weterynarii wyznaczonego przez organizacje ochrony zwierząt i przez nie opłacanego, lekarza weterynarii opłacanego przez furmanów oraz niezależnego hipologa, wyznaczonego przez Tatrzański Park Narodowy. Hipologiem tym był w 2015 roku dr hab. Ryszard Kolstrung, autor opinii podkreślającej dobrostan zwierząt, opartej na błędnym pomiarze.

O jego ?bezstronności? z pewnością świadczy fakt, że w prasie branżowej opublikował tekst o rzekomym dobrostanie koni z Morskiego Oka, opatrzony informacją: ?Sfinansowane z Funduszu Promocji Mięsa Końskiego?. Kolstrung sugerował w nim finansowy interes osób walczących o konie: ?Ma to zapewne na celu także uzyskanie większych datków na różne fundacje prozwierzęce?.
Co więcej ? już we wstępie tegoż tekstu wyraźnie opowiedział się po jednej ze stron konfliktu. ?Jak ciężko pracują konie na trasie do Morskiego Oka? Odpowiedź na to pytanie intryguje w Polsce wiele osób zatroskanych ich losem po nagonce medialnej rozpętanej przez przedstawicieli niektórych organizacji tzw. prozwierzęcych. Spektakularnym wyczynem było niezgodne z prawem zablokowanie trasy i przepychanka z fiakrami pokazana 9 listopada w kilku programach telewizyjnych? ? napisał.

Stawianie organizacji ochrony zwierząt w negatywnym świetle poprzez nazywanie ich ?tzw. prozwierzęcymi? i pisanie o ?nagonce medialnej?, rzekomo rozpętanej przez ich przedstawicieli, jasno określa stanowisko eksperta mającego w komisji pełnić rolę niezależnego naukowca. Dr Kolstrung zawyrokował też, że uczestnicy manifestacji z 9 listopada 2014 roku niezgodnie z prawem zablokowali trasę do Morskiego Oka i wdali się z przepychanki z fiakrami, co jest oczywistą nieprawdą. Manifestacja w obronie koni została uznana za legalną we wszystkich instancjach administracyjnych, a Sąd Rejonowy w Zakopanem uniewinnił wszystkie osoby, które policja z Zakopanego próbowała ukarać za domniemane tamowanie ruchu na drodze. Również Sąd Apelacyjny w Nowym Sączu nie doszukał się znamion wykroczenia i wyrok podtrzymał.

Po zdobyciu bezsprzecznych dowodów na nieprawidłowości w organizacji transportu Fundacja Viva! powiadomiła prokuraturę o możliwości Morskie-Oko (4)popełnienia przestępstwa przez jego organizatorów. Prokuratura postępowanie umorzyła, a fundacja złożyła zażalenie na tę decyzję, do którego przychylił się Sąd Rejonowy w Zakopanem. Zlecił prokuraturze wykonanie szeregu czynności, w tym przeprowadzenia dowodów z opinii biegłych: lekarza weterynarii, mechanika i behawiorysty. Organizacje ochrony zwierząt przez wiele lat podkreślały, że bez takich opinii organa ścigania nie są w stanie ocenić, czy na trasie dochodzi do łamania prawa. Postępowanie jest w toku.

Informacje Fundacji Viva! o zanieczyszczeniu środowiska parku narodowego i jednocześnie terenów Natura2000 nie spotkały się z żadną reakcją Ministerstwa Środowiska, ani samego parku. Z badań przeprowadzonych na zlecenie fundacji w 2015 roku wynika, że praca koni doprowadziła do zniszczenia całej asfaltowej części drogi do Morskiego Oka, wyremontowanej w 2009 roku za kwotę 12 mln zł. Do atmosfery parku mogło przedostać się nawet 70 ton pyłów bitumicznych z dużą zawartością metali ciężkich. Dzieje się tak w wyniku skuwania asfaltu przez pracujące w podkowach gryfowych ? wyposażonych w hacele ? konie. Podkreślić tu należy, że niebezpieczny pył bitumiczny wdychają także turyści, którzy w Tatrach szukają między innymi czystego powietrza.

Domagamy się całkowitego wycofania zwierząt z pracy na trasie. Fundacja Viva! wielokrotnie osobnymi pismami wzywała starostę i dyrektora TPN do zatrzymania transportu. Złożyła też na ręce TPN i stowarzyszenia zrzeszającego furmanów deklarację o przejęciu opieki nad wszystkimi końmi, które po likwidacji transportu miałyby trafić do rzeźni, ucinając tym samym spekulacje, że w wyniku jej działań 300 koni trafi do rzeźni.

konie_morskie_oko_klamstwaKolejnym etapem akcji prowadzonej przez Fundację Viva! jest zbieranie dowodów na temat wpływu pracy na konie z Morskiego Oka. Do 17 czerwca konieczne jest uzbieranie 12 000 zł na udział w badaniach weterynaryjnych tych zwierząt. Jeśli nie uda się wziąć udziału w badaniach ? najsłabsze zwierzęta pozostaną na trasie i może się skończyć różnie ? również ich śmiercią. Wyniki tych badań posłużą również jako dowód w sądzie. Bez osób wspierających walkę nie będzie możliwości monitorowania tych badań.

Dlaczego badania tyle kosztują?
Fundacja musi z własnych środków pokryć koszt lekarza weterynarii badającego ortopedycznie 300 koni, dodatkowych badań krwi i RTG, dojazd, noclegi (badania trwają 3 dni w czerwcu i 1 dzień w lipcu i odbywają się w Tatrach). To i tak bardzo niewielka kwota jeśli wziąć pod uwagę rozmiar przedsięwzięcia!

Jak możesz pomóc?

  • Wspierając datkiem zbiórkę na rzecz badań koni z Morskiego oka: >>ZBIÓRKA<<. Darowiznę można przekazać też bezpośrednio na konto fundacji Viva! Nr konta: 73203000451110000002558330 z dopiskiem “Konie z Morskiego Oka” lub za pośrednictwem
    PayPal: info@ratujkonie.pl z dopiskiem “Konie z Morskiego Oka”
  • Nie jedź wozami! Spacer do Morskiego Oka zajmuje 2 godz. i 20 min. Trasa jest szeroka i gładka, więc można się nią wybrać w góry nawet z dzieckiem w wózku.
  • Jeśli idziesz do Morskiego Oka, rób zdjęcia koni i dokumentuj przejazd wozów/sań na filmach. Wysyłaj je mailem na adres: mok@viva.org.pl.
  • Podpisz petycję o zatrzymanie transportu konnego do Morskiego Oka: >>PETYCJA<<
  • Opowiedz rodzinie i znajomym o sytuacji koni ? dzięki temu kolejne osoby nie wsiądą na wozy.