Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

kucharz czy łowca?

maj 08 2015

Czy protoplaści człowieka naprawdę byli zagorzałymi mięsożercami gotowymi rzucić się na zwierzęta znacznie większe od siebie? Czy to właśnie niepohamowany apetyt na zwierzęce białko ukształtował ludzi i społeczeństwo?

Autor: Jarosław Urbański

Obraz pierwszych ludzi zajadających się surowym lub półsurowym mięsem i ? zanim jeszcze dokończyli posiłek ? rozglądających się za kolejną ofiarą, dominował przez dziesięciolecia w naukowej wykładni antropologów. Głoszono, że kiedy tylko ludzie wyjrzeli z afrykańskiej dżungli, a na sawannie pojawiła się obfitość zwierząt kopytnych, przodkowie ludzkiej rasy zaczęli spożywać coraz więcej mięsa.

Obraz pierwszych ludzi zajadających się surowym lub półsurowym mięsem i ? zanim jeszcze dokończyli posiłek ? rozglądających się za kolejną ofiarą, dominował przez dziesięciolecia w naukowej wykładni antropologów. Głoszono, że kiedy tylko ludzie wyjrzeli z afrykańskiej dżungli, a na sawannie pojawiła się obfitość zwierząt kopytnych, przodkowie ludzkiej rasy zaczęli spożywać coraz więcej mięsa. Miało się to łączyć z poprawą zdolności łowieckich, co z kolei wynikało z poszerzenia się zestawu narzędzi i większej inteligencji. Nastąpiło tu sprzężenie zwrotne. Nowa wysokobiałkowa dieta pochodzenia zwierzęcego pozwoliła na rozwój większych mózgów, a przyjęte strategie polowań doprowadziły do podziału pracy, bardziej złożonych systemów społecznych i jeszcze większego wzrostu inteligencji.
W 1968 roku antropologowie Sherwood Washburn i C.S. Lancaster opublikowali książkę ?The Evolution of Hunting?, w której dowodzili, że ludzki ?intelekt, zainteresowania, uczucia i podstawy życia społecznego są ewolucyjnymi wytworami sukcesu przystosowania łowieckiego?. Uznaje się ją za jedną z najważniejszych prac wpierających bardzo wpływową hipotezę ?człowieka-łowcy?. Jeszcze w wydanej niespełna trzy lata temu w Polsce książce na temat historii żywności australijski historyk Barry William Higman dowodził, że protoplaści człowieka byli zagorzałymi mięsożercami pozyskującymi ponad połowę kalorii z mięsa, ?gotowymi rzucić się na zwierzęta znacznie większe od siebie?. Czy tak było naprawdę?

  • Łowcy i zbieraczki

Koncepcja ?człowieka-łowcy? z trudem, ale sukcesywnie ustępuje pod presją nowych danych, interpretacji i hipotez. Zaczęto się na przykład zastanawiać, dlaczego tak ponoć wybitny myśliwy, jak neandertalczyk musiał ustąpić miejsca (jakieś 25 tys. lat temu) w Europie i na Bliskim Wschodzie imigrantowi z Afryki zwanemu człowiekiem z Cro-Magnon. Antropolog i archeolog Lewis Binford zasugerował, że być może do tej pory przeceniano inteligencję, sprawność organizacyjną i łowieckie umiejętności neandertalczyków. Może przeciętny, statystyczny przedstawiciel tej grupy był po prostu konsumentem pożywienia roślinnego, a w drugiej kolejności padliny. Narzędzi używał w walce z shutterstock_208334998hienami o co lepsze kęsy i w obronie własnej. Pierwsi ludzie mogli częściej padać ofiarą drapieżników, niż sami siać popłoch. Wielu badaczy oburzyło się nawet, że pod wpływem tego typu argumentów zaczęto postrzegać neandertalczyków jako ?ociężałych umysłowo padlinożerców?, a przecież ? dowodzili ? nie różnili się oni swoją kondycją fizyczną i mentalną od współczesnych im Homo sapiens. Binford upierał się jednak przy swoim: to nie łowiectwo i niepohamowana konsumpcja mięsa odegrały najważniejszą rolę w ewolucji człowieka i społeczeństwa.
W sukurs tej argumentacji przyszła antropologia feministyczna. Badaczki zaczęły dociekać, dlaczego interpretując podział pracy, zwykło się przypisywać większe znaczenie zajęciom wykonywanym przez mężczyzn (jak łowiectwo), a mniejsze przez kobiety (zbieractwo). Pierwotny mężczyzna został tu obsadzony w roli głównego żywiciela rodziny, który zdobywa i dzieli mięso ? najbardziej pożądane pożywienie. Badając jednak wiele społeczności zbieracko-łowieckich, doszły do przekonania, iż to głównie kobiety zajmują się zaopatrzeniem w pożywienie. W celu tym nie polują, lecz uprawiają i zbierają pokarm roślinny. Nawet w uznawanych za najbardziej myśliwskie plemionach 85 proc. białka pochodzi nie z ?męskich? polowań, lecz jest pozyskiwana przez kobiety? podkreślały Adrienne Zihlman i Nancy Tanner.

Kluczowe znaczenie dla człowieka i jego rozwoju mogła mieć zatem nie dieta mięsna i łowiectwo, tylko opanowanie na przykład umiejętności posługiwania się ogniem i gotowania, co przypada w udziale przede wszystkim, choć nie zawsze, kobietom. Taką tezę przedstawił nie tak dawno Richard Wrangham w swojej książce, która w Polsce ukazała się w 2009 roku pod niezbyt szczęśliwym moim zdaniem tytułem ?Walka o ogień?. Gwoli ścisłości trzeba dodać, że Wrangham w wielu miejscach hołduje jeszcze ?mięsożernej? perspektywie, ale jednocześnie wskazuje na inną możliwą interpretację. Żywność poddana obróbce cieplnej wiele bowiem zyskuje. Łatwiej było spożywać rozgotowane jedzenie, co poszerzało menu np. o korzenie, bulwy (chociaż także o mięso). Pokarm stał się przez to bezpieczniejszy (pozbycie się toksyn, pasożytów itd.) i łatwiej było go przechować. Wreszcie podgrzane pożywienie zyskiwało na wartości kalorycznej. Bodziec kaloryczny ? jak pamiętamy ? miał mieć istotne znaczenie dla rozwoju ludzkiego mózgu.

  • Mięso od święta

Ostatecznie Wrangham proponuje zastąpienie antropologicznej hipotezy ?człowieka-łowcy?, hipotezą ?człowieka-kucharza? (a raczej kucharki). Do tego założenia pasuje  wiele danych archeologicznych. W wykopaliskach nie znajdowano ani zbyt dużo kości zwierzęcych, ani pozostałości broni. Na przykład w Kebara w Izraelu, miejscu bytowania neandertalczyka, ostrza broni stanowiły niespełna 0,5 proc. wszystkich znalezionych narzędzi. W większości wykopalisk ? prahistorycznych czy pochodzących z bliższego nam okresu, od neolitu do wczesnego średniowiecza ? dziesiątki tysięcy zwierzęcych kości odkrytych w określonej jaskini czy osadzie należało niekiedy jedynie do kilkuset ssaków. Biorąc pod uwagę czas, przez który ludzie bytowali w danym miejscu, matematycznie wychodzi, że posiłek mięsny spożywano tam wręcz incydentalnie. Oczywiście zwolennicy hipotezy ?człowieka-łshutterstock_76307692owcy? bronią jej, twierdząc, że kości uległy rozkładowi, spalono je lub rozniesiono po okolicy. Ale z drugiej strony wiele z tych, które znaleziono, zostały zawleczone w miejsce bytowania ludzi przez dzikie zwierzęta (które okresowo także korzystały z jaskiń jako schronienia) lub psy albo pojawiły się niesione przez strumienie i naturalne ruchy geologiczne. Nie ulega też wątpliwości, że ludność, która zaczęła zajmować się rolnictwem (około 10 tys. lat temu), z reguły nie polowała. Pomimo że w wielu regionach nadal panował dostatek zwierząt łownych, ich kości w wykopaliskach zwykle nie przekraczają kilku procent.

  • Arytmetyka kalorii

Pokarm ludzi był mocno zróżnicowany, ale przeważały najczęściej produkty pochodzenia roślinnego, a nie zwierzęcego. Zdarzały się społeczności niemal wyłącznie konsumujące mięso, ale przypadków ?wegańskich plemniom? jest więcej. W starożytnych, rolniczych Chinach dominowała dieta wegetariańska, w opozycji do mięsnej diety ?barbarzyńców? z interiorów. Dopiero napływ i podbój mongolski rozpowszechnił pokarm mięsny, przynajmniej w północnych częściach Państwa Środka, choć ograniczał się on raczej do klas wyższych. W prekolumbijskim Meksyku także dominowała dieta wegetariańska, nie znano udomowionych zwierząt poza indykami i małymi psami. Inaczej mówiąc, większość przedprzemysłowych społeczeństw zależała od pokarmów roślinnych jako głównego źródła kalorii i białka, którego szukano w pszenicy, orzechach i roślinach strączkowych.
Jak pisze Fernand Braudel w swojej książce dotyczącej kultury materialnej i gospodarki w kapitalizmie, aż do XVIII w. człowiek ?żywi się głównie pokarmem roślinnym?. Dotyczy to zwłaszcza Azji, Ameryki prekolumbijskiej i Czarnej Afryki. Powód dominacji roślin w diecie ? przekonuje francuski historyk ? jest prosty. Pierwotnie gospodarka kierowała się przede wszystkim arytmetyką kalorii. Pokarm wegański wygrywa z pokarmem pochodzenia zwierzęcego, gdyż z tego samego areału rośliny są w stanie ?lepiej lub gorzej [wyżywić ? przyp. red.] dziesięć do dwadzieścia razy więcej ludzi?.

  • Mięsożerna Europa

shutterstock_59465386Europa natomiast była o wiele bardziej mięsożerna, szczególnie z chwilą nadania przemysłowej skali rolnictwu i hodowli. Proces ten został zapoczątkowany na Starym Kontynencie w XIII w. Rozwijające się w miastach rzemiosło potrzebowało coraz więcej surowca: skór dla produkcji szewskiej, rymarskiej czy kaletniczej. Rozwijały się zatem rzeźnie i handel futrami, solą, przyprawami do mięsa. Rosły kupieckie fortuny.
Sukcesywnie wzrastało też w miastach spożycie pokarmów pochodzenia zwierzęcego. Kapitalistyczna gospodarka nabierała rozpędu, a w jej tryby wpadało coraz więcej istnień. Około 1600 roku w całej Europie do rzeźni trafiało rocznie już 400 tys. zwierząt (oczywiście liczba ta nie uwzględnia tzw. uboju gospodarskiego), a setki wysyłanych przez europejskie kompanie statków w dalekiej Arktyce wyławiało i uśmiercało tysiące wielorybów ? z powodu tranu i kości, bez których do tej pory świetnie sobie radzono.
Ekstensywna eksploatacja i wyzysk zwierząt wymagał ideologicznego uzasadnienia. Opowieść o odwiecznym, żądnym mięsnej strawy, ale też odważnym ?człowieku-łowcy? świetnie się nadaje, aby wyjaśnić małemu Jasiowi horror rzeźni.

Oczywiście nie należy idealizować przeszłości, ale badając ją, dochodzimy do wniosku, że z punktu widzenia ekonomicznego nigdy nie byliśmy skazani na mięsną dietę. Konsumpcja mięsa nie zawsze kształtowała ludzi i ich społeczności. Na pewno za to legła u podstaw współczesnej gospodarki.

none