Wypadki zdarzają się nie tylko innym! Sprawdzamy, jakie są sposoby zabezpieczania podróżujących z nami zwierząt przed skutkami niespodziewanych wydarzeń na drodze.
Co roku dochodzi do wypadków samochodowych, podczas których poszkodowane są podróżujące z ludźmi zwierzęta. Wiele z nich odnosi obrażenia, wypada przez szybę lub gubi się, uciekając z miejsca zdarzenia w szoku lub pozostając po zabraniu rannych w okolicy samochodu. Odnajduje się tylko 20 proc. zwierząt, które zaginęły na skutek kolizji drogowej. Chyba nikt nie chciałby w ten sposób stracić przyjaciela?
Każdy z nas widział na samochodach naklejki typu ?dziecko w samochodzie? czy ?jedzie z nami Staś?. Od pewnego czasu możemy zaobserwować nowy trend: ?Jedzie z nami pies? czy ?pet on board?. To tylko część informacji, jakie dla innych użytkowników ruchu drogowego, a także służb specjalistycznych, umieszczają właściciele czworonogów.
Dobrym rozwiązaniem jest karta ICE (?in case of emergency?), na której umieszczane jest imię psa, komenda, jaką należy go odwołać, jeśli się spłoszył, a także dane telefoniczne do osób, z którymi należy się skontaktować w celu przekazania opieki nad zwierzęciem, jeśli właściciel nie może jej sprawować, gdyż np. trafił do szpitala. Nie mając tego typu informacji, służby ratownicze bardzo często kierują (o ile się to uda) i tak już zestresowane zwierzę do schroniska.
Źle lub w ogóle niezabezpieczony pies podczas kolizji jest w niebezpieczeństwie, ale również jest niebezpieczny dla nas. Crash testy pokazują, że masa 15-kg. zwierzęcia podczas wypadku, przed którym samochód jechał z prędkością 50 km/h, wzrasta do około 850 kg. Z taką mocą pies wpada na nasze siedzenie lub wypada przez szybę.
W większości sklepów zoologicznych dostępne są zestawy bezpieczeństwa: szelki plus pas, którym przypinamy zwierzę w samochodzie. Ich cena oscyluje z reguły w okolicy 50-70 zł. Szelki nie odbiegają zbytnio wyglądem od tych, które psiaki noszą na co dzień, a pas ma z jednej strony typową końcówkę do wpięcia w samochodzie, a z drugiej masywny karabińczyk. Problem polega na tym, że część crash testów wykazała, że zastosowanie zwykłego karabińczyka niewiele daje w chwili wypadku, gdyż takie metalowe zabezpieczenia pękają niczym plastik. Oczywiście nie musi to dotyczyć wszystkich dostępnych na rynku pasów zakończonych karabińczykiem. W wielu pasach zamiast typowego karabińczyka stosowane są karabinki przypominające te używane we wspinaczce. Wiele firm chwali się również wzmocnionymi taśmami, z których zrobione są pasy, a także ergonomiczną budową szelek. Takie rozwiązania mają oczywiście na celu zwiększenie bezpieczeństwa naszego zwierzaka, niestety w parze z coraz lepszą technologią idzie coraz wyższa cena. Za zestaw (szelki plus pas bezpieczeństwa) możemy w tym przypadku zapłacić od około 100 do 200 zł.
Więcej w czerwcowym numerze ?Vege?
Tekst: Katarzyna Kucharska