Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Moja wielka przekręcona wigilia

grudzień 09 2011

Siedem, dziewięć czy dwanaście? Ile byście nie podawali potraw, ważne, by były przygotowane z miłością i do współbiesiadników i do jedzenia.

Tekst: Maciej Weryński, Anna Szwapczyńska

Kogokolwiek zapytać, jest przekonany że to w jego domu rodzinnym podawało się najprawdziwsze i najbardziej tradycyjne potrawy wigilijne.

Tyle że kiedy przychodzi do ich wymieniania, nie ma zgody. Barszcz czerwony czy brązowy (na grzybach), zupa grzybowa czy może migdałowa? Jeśli czerwony, to z uszkami czy ziemniakami?

Kapusta z grochem czy grzybami? Kluski z makiem, kutia, łamańce, a może śląska moczka (potrawa tyleż ciekawa, co niejadalna)? Niepewna jest nawet liczba potraw, które powinny pojawić się na świątecznym stole. Aleksander Bruckner podaje, że w domach chłopskich podawano ich pięć lub siedem, w szlacheckich dziewięć, a w arystokratycznych jedenaście. Wszystko jasne, trzeba było zaznaczyć swoją wyższość w hierarchii społecznej, a nieparzysta liczba i tak zapewniała dostatek na następny rok. Symbolikę dało się dorobić do każdej liczby: siedem dni tygodnia, dziewiątka jako trzy razy trójca, czyli doskonałość, albo na cześć dziewięciu anielskich chórów w niebiosach? Skąd więc dzisiejsze przekonanie, że powinno się ich przygotować dwanaście? Na pamiątkę apostołów? Z powodu liczby miesięcy w roku, na który wieczerza miała wróżyć dobrobyt? Dziś już chyba nikt nie szuka wytłumaczeń, ma być bogato, czyli obficie! Czyli jak od wieków, bo w ten wieczór nikt nie powinien być głodny, a nawet nieprzejedzony (były domy,

w których podawano dwanaście potraw? rybnych ? w końcu apostołowie to głównie rybacy ? a do tego jeszcze dziewięć pozostałych dań).

 

Dzisiejsza kuchnia świąteczna to zmodyfikowana wersja wieczerzy chłopskiej, w której reszta potrawy liczyło się specyficznie (barszcz z ziemniakami uchodziłby za dwa dania, o kaszy czy soczewicy z masłem z cebulą i bez cebuli nie wspomnę). Grzyby, mak, suszone owoce, kapusta, groch, olej lniany, no i karp, którego my zdecydowanie nie polecamy. Wszystko postne, czyli bezmięsne, ale niewegańskie (tradycyjnie do omasty używa się masła z cebulą, a ryby z definicji wegetariańskie nie są). Z kuchni szlacheckiej przeszły do ogólnej bakalie i rybne galarety. Lata socjalistycznych pustek w sklepach i upadku kulinarnych obyczajów dorzuciły w niektórych domach tzw. rybę po grecku (już sama nazwa mówi jak rozpaczliwa była to próba urozmaicenia menu: ryba jakakolwiek, a sos z cała pewnością w Grecji wywołałby szok poznawczy).

 

My proponujemy nieco inne potrawy, ale każda z nich ma bezpośredniego protoplastę w tradycji tej najstarszej, rzadziej z lat ’70. Zamiast nieśmiertelnych ? acz nieco zbilansowanych przez hipermarkety ? pierogów kulebiak lub paszteciki z grzybowo ? kapustnym wnętrzem. A gdyby tak do tradycyjnych grzybów dołączyć shitake? Oszczędzić, łącząc drogie borowiki z pieczarkami? I wrócić do soczewicy, bo również smaczna jak groch, a lżejsza. A na finał podać np. makowiec bez cista, zawsze to nieco mnie kalorii. Niemal każdy z przepisów można modyfikować: nie polecamy tylko zmieniać podstawowego składu cist na słono i na słodko, ale nadzienia: hulaj dusza! I ? co ważne dla nerwowych ? prawie wszystko możemy przygotować kilka dni wcześniej, a każda minuta przed pierwszą gwiazdką się liczy. Kapuściane nadzienia czy kruche ciasteczka tylko na tym zyskają!

Mnóstwo wspaniałych, świątecznych przepisów znajdziecie w najnowszym, podwójnym bo grudniowo-styczniowym  numerze VEGE!

 

 

none