Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

wyprawy rowerowe

marzec 20 2017

Podróżowanie na rowerze pozwala dotrzeć w miejsca, o których nie wspominają przewodniki, pozwala zaznać ludzkiej szczerości i serdeczności, zmierzyć się z siłami natury i? z samym sobą


Tekst: Martyna Kozłowska
Zdjęcia: Martyna Kozłowska i Urszula Rzeszutek

 

Po pierwsze musimy przemyśleć, czy na rower wybierzemy się sami czy z towarzystwem. Wybór osoby, z którą planuje wyruszyć, to połowa sukcesu. Musimy pamiętać, że będziemy z nią spędzać 24 godz. na dobę, często głodni, zmęczeni, mokrzy, stęsknieni? Nie każdy się w tym odnajdzie. A ktoś, kto ciągle marudzi, potrafi zepsuć nawet najlepiej zorganizowaną wyprawę.
Do tej pory z Ulą, moją przyjaciółką i stałą towarzyszką rowerowych wypraw w nieznane, byłyśmy w Bułgarii, Mołdawii, Gruzji, Armenii, Niemczech, Rumunii, na Ukrainie i? oczywiście w Polsce. W tym roku do listy dołączyła Anglia. Oto doświadczalnie potwierdzona lista praktycznych porad, które mogą się przydać początkującym sakwiarzom, jak się często mówi o rowerowych podróżnikach.

 

 

Dobre opony to podstawa

Mogą kosztować nawet 100?150 zł za sztukę. Zapewniam jednak, że dobre opony to inwestycja, która zwróci się z nawiązką. Przekonałyśmy się o tym na własnej skórze w Bułgarii.
Po raz pierwszy padło na mój rower, kiedy nocowałyśmy przy sadzie jabłkowym. Rano okazało się, że w oponie nie ma powietrza. Bez sprawnych rowerów byłyśmy zdane na szczęście. Tego nam akurat nigdy nie brakowało. Kiedy się pakowałyśmy, zobaczyłyśmy, że w naszą stronę zmierza kilkunastu Romów, którzy ? przynajmniej w swoim mniemaniu ? okazali się naszymi wybawicielami. Próbowali naprawić dętkę, ale niestety nie chcieli przy tym pomocy, a rozmowa na migi na niewiele się zdała. Źle założona łatka rozdarła się więc po niecałych 2 km. Jeśli dodać do tego niedziałającą pompkę, brak sklepu czy serwisu rowerowego w promieniu kilkudziesięciu kilometrów i fakt, że naszą drogą przejeżdżał średnio jeden samochód na godzinę, byłyśmy w niezłych opałach! Prosiłyśmy o pomoc w pompowaniu opony każdego mijającego nas kierowcę (większość miała w bagażnikach pompki, jakich u nas próżno szukać nawet na targach ze starociami). W końcu następnego dnia udało nam się zdobyć nowe dętki. Nasza radość nie trwała jednak długo! Kilka dni później szukałyśmy noclegu w zaroślach i mimo że przeniosłyśmy rowery, poszły nam od razu wszystkie dętki! Bezwzględna bułgarska kolczasta roślinność nie znała litości.
Jaki z tego morał? Taki, że nigdy nie wiemy, na jaki teren i ? przede wszystkim ? na jaką roślinność trafimy. Dobre opony i pompka mogą nam zaoszczędzić czasu i? stresu.

 

Nie bój się prosić o pomoc

W podróżowaniu na rowerze piękne jest to, że można poznać kraj taki, jakim jest. Bez turystycznej otoczki, straganów z pamiątkami i tłumów zagranicznych przyjezdnych. Można też poznać ludzi i doświadczyć ich gościnności. To kolejna lekcja, której uczą rowerowe eskapady ? musimy się nauczyć prosić o pomoc i wierzyć w ludzką dobroć.

W Bułgarii kilka razy nocowałyśmy u obcych ludzi. Jeden z tych noclegów szczególnie utkwił mi w pamięci. Zaczynało się już ściemniać, wokół wszędzie rozciągały się pola, a na horyzoncie nie było widać choćby jednego drzewa, które zwiastowałoby wyczekiwany nocleg. W dodatku wjeżdżałyśmy pod stromą górę w bardzo wolnym tempie, a Ula złapała gumę. Musiałyśmy zacząć pytać o nocleg. Znalazłyśmy go w nieoczekiwanym miejscu: u Romów. Nie zgodzili się, byśmy spały na zewnątrz w namiocie, dali nam natomiast do dyspozycji spory pokój z kuchnią. Pomogli załatać oponę i wystawili na stół całą zawartość lodówki. Mimo że porozumiewaliśmy się na migi, wieczorna uczta była wspaniała. Kiedy próbowałyśmy im zapłacić, kategorycznie odmówili.
Podobnej gościnności doświadczyłyśmy jeszcze wiele razy. Między innymi w Gruzji podczas burzy. Wjeżdżałyśmy na przełęcz, z lewej strony drogi miałyśmy stromą przepaść w dół, z prawej pionową skałę. Było zimno, ślisko i ciemno. Zapukałyśmy do pierwszego napotkanego domu. Rodzina, na którą trafiłyśmy, od razu zaprosiła nas do środka. Gospodarze odstąpili nam swoje łóżka, przyrządzili kolację i zadbali o to, byśmy czuły się swobodnie.
W podróży często okazuje się, że ludzie, którzy mają najmniej, najchętniej dzielą się tym, co mają.

 

Co włożyć do sakwy

W internecie można bez problemu znaleźć pełną listę rzeczy, które warto zabrać w podróż na dwóch kółkach. To kilka dodatkowych pozycji na mojej liście:
? magnesy, podkładki pod kubki, kartki, naklejki lub torby z polskimi akcentami ? żeby dawać ludziom w podziękowaniu za pomoc czy gościnę. Ofiarowywanie pieniędzy jest często obraźliwe, a drobna pamiątka jest zawsze mile widziana. Dlaczego akurat naklejki czy kartki? Bo są lekkie i zajmują niewiele miejsca;
? chusteczki odświeżające ? przydadzą się, kiedy nie będziemy mogli się dłuższy czas wykąpać lub kiedy pobrudzimy się smarem, naprawiając rower, a nie będziemy chcieli marnować cennej wody;
? bawełniane worki do prania ? zawsze biorę kilka: jeden na bieliznę, na brudne ubrania, na narzędzia i na kosmetyki. Są lekkie, przewiewne (dzięki czemu w każdej chwili możemy je wyjąć i osuszyć na słońcu razem z zawartością) i nie są sztywne jak kosmetyczki, co pozwala zaoszczędzić miejsce w sakwach;
? odblaskowa kamizelka ? nawet jeśli mamy światełka, z kamizelką będziemy dużo bezpieczniejsi w ciemnych tunelach czy na nieoświetlonej drodze;
? ?gacie po tacie? ? to rada dla dziewczyn. Jeśli nocujecie na dziko, warto powiesić sporej wielkości męskie majtki na lince od namiotu. Przypadkowy przechodzień pomyśli, że w środku nocuje rosły mężczyzna i raczej nie będzie próbował wchodzić wam w drogę.

Pytaj o drogę?

? nawet jeśli masz mapę.

Kiedy planowałyśmy podróż do Gruzji, od razu wyznaczyłyśmy sobie drogę przez góry do najwyżej położonej w Europie miejscowości ? Uszguli. Po drodze wszyscy odradzali obrany przez nas szlak. Mówili, że jest nieprzejezdny, a już z pewnością nie dla rowerów. Wierzyłyśmy jednak, że Google i zakupiona przed wyjazdem mapa nie mogą się mylić. Myliły się. Droga nie tyle była nieprzejezdna, co momentami po prostu jej nie było! Brodziłyśmy po kolana w błocie, pchając rowery, przedzierając się przez spływające z góry wodospady i odganiałyśmy się od niezwykle natrętnych owadów. Było naprawdę ciężko, choć po czasie wspominamy to jako najlepszą część wyprawy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zrób zapasy

Jeśli wybieramy się do Anglii, raczej nie będziemy musieli martwić się o brak jedzenia ? wegańskich opcji jest wszędzie pod dostatkiem. A co, jeśli planujemy wyprawę po Bułgarii, Mołdawii lub Gruzji? Zdarzało się, że jechałyśmy głodne, ponieważ w mijanych przez nas wioskach był najczęściej jeden sklep, w którym można było kupić papier toaletowy, coca-colę, jakieś mięso i sery, czasami chleb, ale bardzo rzadko owoce i warzywa (nie da się jeść samego chleba na śniadanie, obiad i kolację dzień w dzień). Ratowały nas babcie sprzedające przy drodze arbuzy i melony.
Warto też pukać do ludzi do domów i pytać o możliwość kupienia czegoś do jedzenia. Jeśli nie mają nic na sprzedaż, zapewne polecą sąsiada, który chętnie podzieli się zawartością ogródka. Żeby uniknąć desperackiego poszukiwania, starałyśmy się zawsze mieć w sakwach coś na zapas ? orzechy, melon czy marchewki.

 

 

Najgorszy wróg rowerzysty

 Każdy sakwiarz to potwierdzi ? najgorszym wrogiem rowerzysty nie jest zimno, słońce czy deszcz? tylko wiatr! Wjeżdżałyśmy raz w Armenii przez kilkadziesiąt kilometrów pod górę i wprost nie mogłam się doczekać się zjazdu. Jednak mimo że był stromy (ponad 10 proc.) i długi, nie miałam z niego większej uciechy ? wiatr wiał nam prosto w twarz i przez najbliższe kilka kilometrów musiałyśmy mocno napierać na pedały, żeby utrzymać tempo 20 km/h. Gorzej, gdy wiatr wieje z boku i ścina rower. Wtedy lepiej dla bezpieczeństwa go poprowadzić i nie ryzykować wpadnięcia, a raczej zrzucenia, pod samochód.
Nauczyłam się też, że nawet jeśli zwykle nie nosimy okularów przeciwsłonecznych, to przy ostrym wietrze okazują się niezbędne ? pomagają się ochronić przed sypiącym piachem, kurzem, a czasami nawet mniejszymi kamieniami.
Czy nie lepiej wykupić wakacje all inclusive i relaksować się na plaży? Każdy rodzaj odpoczynku ma swoje zalety. Zwiedzania świata na rowerze nie da się jednak porównać do niczego innego. Idealnie ujął to polski podróżnik Piotr Strzeżysz:

?Rower to wolniejsze odkrywanie, głębsze poznawanie, wolność wyboru, niezależność, samowystarczalność. Prowadzi cię do miejsc, o których nie wiedziało się, że istnieją, pomaga przeżyć chwile, o których nie myślało się, że mogą się wydarzyć. Nieplanowane, ulotne jak kurz nieprzebytych jeszcze dróg. Gdyby nie rower, umknęłyby niezauważone, przejechane, migawkowo dostrzeżone z okna pędzącego autobusu albo jeepa. Bo są takie chwile, obrazy i spotkania, które zdarzają się tylko gdzieś pomiędzy, a rower pozwala im zaistnieć?.

Artykuł z nr. 10/2016, do kupienia tutaj: link