Urban exploration, w skrócie urbex, to eksplorowanie opuszczonych, zapomnianych lub trudno dostępnych miejsc stworzonych przez człowieka.
Eksplorowanie zapomnianych, czasem trudno dostępnych lokacji niektórym przypomina postapokaliptyczną grę, w której pozostawione przedmioty snują opowieść o swoich dawnych właścicielach. Odwiedza się opuszczone budynki, fabryki, szpitale, schrony, bunkry, a także całe miejscowości. Miłośnicy urbexu kierują się zasadą szacunku dla odwiedzanych miejsc – nie niszczą, nie kradną, jedynie dokumentują.
Ich hobby to trochę sztuka, trochę filozofia i wyjątkowy sposób patrzenia na świat.
Wędrując po opuszczonych budynkach, fabrykach czy bunkrach, eksploratorzy dostrzegają w brzydocie pozornego zniszczenia prawdziwe piękno. Każde z tych miejsc opowiada historię – o ludziach, którzy je stworzyli, o ich życiu, pasjach i tragediach. Dlatego ważnym elementem urbexu jest przestrzeganie zasad etycznych i prawnych: bezpieczeństwo, szacunek do miejsc, niezdradzanie szerszej publiczności ich dokładnej lokacji oraz absolutny zakaz kradzieży.
Popularność
Urbex zyskał na popularności w latach 80. i 90. XX w. w krajach zachodnich. Eksploratorzy początkowo skupiali się na opuszczonych budynkach przemysłowych, co doprowadziło do powstania nurtu archeologii przemysłu. Wraz z rozpowszechnieniem dostępu do internetu od początku XXI w. urbex stał się bardziej znany dzięki fotografiom i relacjom publikowanym w sieci. W Polsce pojawił się na przełomie lat stuleci, a jego rozwój był ściśle powiązany z transformacją ustrojową. Upadek PRL-u oraz przemiany gospodarcze doprowadziły do masowego zamykania zakładów przemysłowych, kopalni i PGR-ów, co stworzyło liczne miejsca do eksploracji.
W nowym wymiarze
W późniejszych latach popularność urbexu w Polsce wzrosła dzięki mediom społecznościowym oraz blogom poświęconym tej tematyce. Huty, fabryki, hotele i sanatoria, pozostałości schronów i baz wojskowych, zabytkowe pałace, dworki, kościoły, a nawet całe wsie – w wielu zakątkach Polski znajdziemy takie opuszczone atrakcje. Wędrówka po nich przypomina czasem sceny z filmów dystopijnych – porzucone zabawki, rośliny przebijające się przez beton, kości zwierząt, dokumenty sprzed lat przywodzą na myśl postapokaliptyczne światy rodem z „Mad Maxa” czy klimat postpunkowych gier. Cisza, którą przerywa jedynie echo własnych kroków lub szum wiatru w zniszczonych oknach, tworzy atmosferę, w której granica między teraźniejszością a przeszłością zdaje się zacierać. To jak przeniesienie się do innego wymiaru – świata zapomnianego, który powoli pochłania natura. Do tego dochodzi dreszczyk emocji, bo przecież nie we wszystkich tych miejscach wolno być, niektóre są strzeżone lub można w nich napotkać dzikich lokatorów. Trzeba też uważać na przechodniów, sąsiadów, których może zaciekawić cień za oknem. To wszystko sprawia, że nagrania z takich wypraw ogląda się na YouTube jak dobry serial sensacyjny.
Pasja
Polska scena urbexu jest bogata i dobrze rozwinięta. Istnieją grupy i fora internetowe poświęcone wymianie informacji o miejscach oraz technikach eksploracji. Znane postacie w środowisku to blogerzy i fotografowie, którzy popularyzują tę pasję, np. Żądny Przygód, Urbex History, Machony, pavllo, Old Finders, Urbex_Zone czy Wietrzyk Studio.
Urban exploration jest również wyjątkowym podejściem do historii i sztuki. Wielu eksploratorów to osoby o ogromnej wiedzy z zakresu architektury, historii sztuki czy technik budowlanych. Uważność na detale pozwala im dostrzec piękno tam, gdzie inni widzą jedynie starocie – zdobienia, rzeźby, mozaiki ukryte pod warstwami gruzu. Dla nich opuszczony budynek jest czymś więcej niż ruiną. To świadek minionych czasów.
Niestety, nie wszystkie historie mają szansę przetrwać. Wiele z tych miejsc jest rozbieranych kawałek po kawałku przez złomiarzy. Cenne detale, jak metalowe elementy, marmury czy drewniane zdobienia są wykradane, a budynki znikają, pozostawiając jedynie puste przestrzenie.
Przestrzeń do refleksji
Za tą pasją kryje się zresztą głębsza filozofia. W zapomnianych miejscach można dostrzec harmonię: to, co zostało porzucone i uznane za bezwartościowe, zyskuje nową wartość. Gruzy fabryk, dawno zapomniane przedmioty codziennego użytku, a nawet ślady dramatycznych wydarzeń, takie jak zaschnięta krew, kości zwierząt czy porzucone listy – wszystko to składa się na opowieści, które przypominają o ulotności życia. Dla wielu eksploratorów urbex to okazja do głębszej refleksji. Opuszczone miejsca stają się metaforą ulotności życia i materialnych rzeczy. W świecie, który gromadzi przedmioty i przywiązuje wagę do posiadania, te ruiny przypominają, że wszystko kiedyś przeminie. Stojąc w ciszy, pośród zniszczonych ścian, możemy zadać sobie pytania: co zostanie po nas? Jak będą wyglądały nasze domy i mieszkania, gdy kiedyś zostaną porzucone? Jakie świadectwo o nas samych przekażą przyszłym pokoleniom? To lekcja o potędze natury. W zrujnowanych budynkach wyrastają drzewa, a przez pęknięcia w betonie przebijają się rośliny. Natura cierpliwie odzyskuje terytorium, przypominając, że to, co było kiedyś dla nas ważne, może się rozpaść na kawałki i zniknąć.
Urban exploration to wreszcie przesłanie dla współczesnego świata. W epoce nadmiaru i konsumpcjonizmu miłośnicy urbexu uczą nas doceniania chwili i dostrzegania piękna w tym, co ulotne. Ich wędrówki przypominają, że wszystko, co stworzymy, kiedyś stanie się częścią przeszłości. Może zamiast gromadzić rzeczy, warto zastanowić się nad tym, co naprawdę ma dla nas wartość? Jakie historie chcemy po sobie zostawić?
- Tekst: Katarzyna Mulewicz
- Tekst ukazał się w numerze 5/2025 Magazynu VEGE