Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Innego końca świata nie będzie

październik 24 2024

Weganizm to stan świadomości. Zaczyna się od zrozumienia, że jest ktoś, kto cierpi, a później zostaje zabity tylko po to, żeby człowiek miał mięso, mleko czy jajka. Jako stan świadomości weganizm wciąga, zmienia, nie daje postępować tak, jak się działało wcześniej. Przerażone spojrzenie krowy, gdy zabiorą jej kolejne dziecko, zapisuje się w pamięci.

Tak samo jak nie można zapomnieć o kurczaku, jego przerośniętym ciałku i jego biednych nogach. Wyostrzona świadomość zwraca uwagę na coraz więcej detali. Na ulicy ludzie idą pośpiesznie w swoją stronę, a pomiędzy nimi gołąb ledwie przeskakuje z nogi na nogę. Nie staje na prawej, więc nie pozostaje nic innego niż go złapać i mu pomóc. Agonia jeża, bo ktoś rzucił trutkę na ślimaki, przeraża tak samo jak jaszczurki zaduszonej w foliowej torebce. Dzik zastrzelony tylko dlatego, że miasto weszło na jego siedlisko, i ryby umierające powoli w zatrutej rzece stają się świadectwem naszego nadkonsumpcjonizmu i braku odpowiedzialności.

Aktywiści protestujący na ulicach próbują pokazać światu to, co wiemy doskonale od lat. Świat umiera na naszych oczach. Otacza nas śmierć. To nie rozwój miast, tylko zabranie terenu do życia. To nie rozwój przemysłu, tylko zanieczyszczenie środowiska. To nie zakupy mięsa na obiad, tylko wybieranie śmierci i cierpienia. To nie wycieczka na wakacje, tylko ogromny ślad węglowy. To nie modny piesek, tylko zadręczone zwierzęta w hodowlach zwierząt rasowych. Działacze i działaczki od dawna sięgają po drastyczne środki. Przykuwają się do drzew, blokują drogi, wchodzą do lasu, gdy trwa polowanie, zaburzają święty spokój muzealnej powagi, a to oblewając zupą pomidorową „Słoneczniki” Van Gogha, a to rzucając ziemniaczanym purée w „Stogi siana” Moneta.

Każdy weganin wie, że produkcja mięsa – a więc katowanie zwierzęcia i jego okrutna śmierć – to równocześnie emisja gazów cieplarnianych do atmosfery, zakwaszanie gleby, zabijanie bioróżnorodności. Wystarczy sobie uświadomić, że 40 proc. powierzchni Ziemi (oprócz lodowców) zajmują pola uprawne i pastwiska, a zatem na 40 proc. Ziemi cały czas sypie się nawozy, rozprowadza pestycydy, wyjaławia i eliminuje bioróżnorodność. Jeżeli uświadomimy sobie, że rocznie z jednego hektara ziemi, uprawiając pszenicę, uzyskamy 250 kg białka, a z tej samej powierzchni w przypadku wołowiny czy baraniny dostaniemy jedynie 10 kg tego składnika – odpowiedź staje się prosta. Mordujemy zwierzęta tylko po to, by najedzeni mogli się dalej przejadać. Szybko przyrastającej ludzkości nie wyżywimy jednak dietą mięsną. Zadajemy cierpienie zwierzętom w hodowlach przemysłowych, obciążając nasz klimat i degradując środowisko, tylko że z tego pokarmu krzywdy nie uratujemy głodujących ludzi ani nie zabezpieczymy przyszłości rodzących się dzisiaj dzieci.

Aktywiści denerwują ludzi śpieszących do swoich codziennych spraw. Ulica zablokowana, miasto w korkach. Tak samo oburza zbezczeszczone dzieło należące do światowego dziedzictwa. Nie oburza jednak to, że planuje się budowę kolejnych lotnisk lub powiększenie już istniejących. Nauczyliśmy się nie dostrzegać problemów, jakie sami stwarzamy. Wycięty las, by powiększyć areał pastwisk, nie oznacza utraty dziedzictwa światowego. Osoby, które przypominają nam o naszej własnej szkodliwej działalności, budzą w nas złość. Tak jak weganka czy weganin odmawiający przyłączenia do jedzenia ciała zwierzęcia. Urażone sumienie będzie mówić o prawie człowieka do swobodnego przemieszczania się i do komfortu czy o konieczności zachowania dziedzictwa kulturowego. Płonący dach katedry Notre Dame w Paryżu przeraził prawie wszystkich. Płonące lasy w Europie, w Kanadzie czy w Australii stały się tylko kolejną sensacyjną wiadomością.

Wszyscy już od dziecka jesteśmy ćwiczeni w niedostrzeganiu tego, co ważne. Gołębia trzeba przegonić z balkonu, bo brudzi. Szczur, mysz, jaszczurka i żaba będą budzić obrzydzenie, a rodzic szybko odciągnie dziecko od tego, co wzbudza jego wstręt. Piesek zostanie podarowany na imieniny, a potem przed wakacjami zniknie. Jedzenie mięsa i picie mleka będzie oznaczało zdrowie. Ćwiczenie z obojętności na świat zaczyna się od zafałszowania rzeczywistości. Kolejne pokolenia uczone są, by nie widzieć krzywdy, jaka stoi za każdym odzwierzęcym produktem.

Świat należy się człowiekowi i to jest najważniejsze przekonanie przekazywane od stuleci. Zarówno katastrofa klimatyczna, jak i weganizm traktowane są niczym ekstremalne opowieści, szaleństwo ekologów, a nie ostrzeżenie, że oto na naszych oczach kończy się czas Ziemi.

Weganizm to stan uważności. Zaczyna się od dostrzeżenia cierpienia zwierzęcia i staje się przerażeniem wobec tego, co robimy innym istotom żyjącym i światu. Trudno jest potem przejść obojętnie wobec chorego, porzuconego czy zagrożonego stworzenia. Popkultura i mity masowej wyobraźni przyzwyczaiły nas do wizji spektakularnej zagłady, którą przetrwają najwartościowsi ludzie. Powszechny przekaz milczy jednak o zwierzętach. Gdy ekolożki i działacze zaczynają nam uświadamiać, że epickiego zakończenia nie będzie, a nasza przyszłość kończy się już dzisiaj z każdą zabitą świnią, z każdą udręczoną krową, z każdym zjedzonym jajkiem czy z każdym przelotem samolotem – budzą odrazę. Dach katedry Notre Dame natychmiast zaczęto odbudowywać, hojnie płynęły pieniądze z całego świata. Spalonych lasów, wykarczowanej, zdewastowanej ziemi, utraconej bioróżnorodności nikt nie chce odtwarzać. Świadomość, że plastik to zagrożenie dla zwierząt, nie poraża.

Wylesianie i pustynnienie spowodowane uprawami monokulturowymi i przemysłem mięsnym nie prowadzi do masowych protestów. Ludzie chcą spokojnie umierać, konsumując resztki z tego, co zostało na naszej planecie.

Weganizm to dostrzeżenie tego, czego nauczono nas nie dostrzegać. To przerażenie obojętnością, jaka została nam wpojona. To trudna świadomość odwrócenia porządku, w jakim wyrośliśmy i do którego zostaliśmy przyzwyczajeni. Empatia otwiera oczy i prowadzi do smutku. Ile można zrobić? Ile istot uratować? Ilu pomóc? Co można uratować? Jak długo jeszcze…? Dlatego weganizm to również smutek.

  • Tekst: prof. Joanna Hańderek
  • Ilustracje: Yana Makukh
  • Tekst ukazał się w numerze 11/2024 Magazynu VEGE