Co dla zwierząt i roślin oznacza znalezienie się na liście inwazyjnych gatunków obcych?
Według Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady Unii Europejskiej nr 1143/2014 z 22 października 2014 r. w sprawie działań zapobiegawczych i zaradczych w odniesieniu do wprowadzania i rozprzestrzeniania inwazyjnych gatunków obcych „inwazyjny gatunek obcy” oznacza gatunek obcy, którego wprowadzenie lub rozprzestrzenianie się zagraża bioróżnorodności i powiązanym usługom ekosystemowym lub oddziałuje na nie w niepożądany sposób. Co to oznacza?
Na usługach
W 1992 r. podczas Szczytu Ziemi ONZ w Rio de Janeiro przyjęto definicję, według której różnorodność biologiczna to zróżnicowanie wszystkich żywych organizmów pochodzących między innymi z ekosystemów lądowych, morskich i innych wodnych ekosystemów oraz zespołów ekologicznych, których są one częścią. Natomiast, usługi ekosystemowe to koncepcja blisko związana z ekonomią ekologiczną i kapitałem naturalnym. Najczęściej określa się je jako wkład naturalnych ekosystemów w szeroko pojęty dobrobyt człowieka. Mogą być też interpretowane jako dochód czerpany przez człowieka z naturalnego kapitału. Definiuje się je również jako stany i procesy, przez które naturalne ekosystemy wraz z będącymi ich częścią organizmami żywymi podtrzymują ludzkie procesy życiowe, tj. pochłanianie i przetwarzanie odpadów czy procesy regeneracji.
Usługi ekosystemowe pojmuje się także jako źródło dóbr niezbędnych człowiekowi do życia (żywność, drewno, biopaliwa, celuloza itd.).
Mówiąc krótko, dbamy o środowisko po to, by ludzie mogli wykorzystywać jego walory. Na marginesie można wspomnieć, że pojęcie „usługa” w tym kontekście jest niefortunne. Usługa bowiem w ujęciu prawnym jest związana ze stosunkiem zobowiązaniowym, tzn. jedna strona świadczy usługę, a druga płaci umówione wynagrodzenie. Można zatem zadać retoryczne pytanie: co wnosi człowiek? Jaką walutą płaci przyrodzie za „wykonywane” przez nią ekosystemowe usługi?
Prawo
Rozporządzenie nr 1143/2014 reguluje działania zapobiegawcze i zaradcze w stosunku do inwazyjnych gatunków obcych, których wpływ na środowisko rodzime oceniany jest ze względu na użyteczność dla człowieka tegoż środowiska. Przykładem takiego podejścia są motywy przyjęcia rozporządzenia przez Parlament Europejski:
„1. Pojawienie się w nowym miejscu gatunku obcego, bez względu na to, czy jest to zwierzę, roślina, grzyb czy drobnoustrój, nie zawsze musi stanowić powód do obaw. Znaczna podgrupa gatunków obcych może jednak stać się inwazyjna i mieć poważne niepożądane oddziaływanie na różnorodność biologiczną oraz powiązane usługi ekosystemowe, jak również wywoływać inne skutki społeczne i gospodarcze, którym należy zapobiegać. Około 12 tys. gatunków występujących w środowisku w Unii i innych krajach europejskich to gatunki obce; szacuje się, że mniej więcej 10 -–15 proc. tej liczby to gatunki inwazyjne.
(…) 3. Zagrożenie dla różnorodności biologicznej i powiązanych usług ekosystemowych, jakie stwarzają inwazyjne gatunki obce, przybiera różne formy, w tym wywieranie poważnego oddziaływania na gatunki rodzime oraz strukturę i funkcję ekosystemów poprzez zmianę siedlisk, żerowania, konkurencję, przenoszenie chorób, zastępowanie gatunków rodzimych w znacznej części ich zasięgu oraz skutki genetyczne poprzez hybrydyzację. Ponadto inwazyjne gatunki obce mogą mieć też znaczne niepożądane oddziaływanie na zdrowie ludzkie i gospodarkę. Zagrożenie dla bioróżnorodności i powiązanych usług ekosystemowych, zdrowia ludzkiego i gospodarki, stanowią jedynie żywe osobniki lub ich części, które mogą się rozmnażać, i w związku z tym tylko one powinny podlegać ograniczeniom wynikającym z niniejszego rozporządzenia”.
Zgodnie z przywołanym rozporządzeniem prowadzony jest wykaz inwazyjnych gatunków obcych stwarzających zagrożenie dla Unii. Aby dany gatunek znalazł się w wykazie, musi spełnić wymienione w przepisie kryteria
(m.in. kiedy: „w oparciu o dostępne dowody naukowe uznano, że mogą stworzyć zdolną do przeżycia populację i rozprzestrzenić się w środowisku w obecnych oraz przewidywalnych warunkach zmiany klimatu w jednym regionie biogeograficznym wspólnym dla przynajmniej dwóch państw członkowskich lub w jednym podregionie morskim, z wyłączeniem ich regionów najbardziej oddalonych; dostępne dowody naukowe wskazują na prawdopodobieństwo, że mogą mieć znaczne niepożądane oddziaływanie na różnorodność biologiczną lub powiązane usługi ekosystemowe, a także mogą mieć niepożądane oddziaływanie na zdrowie ludzkie lub na gospodarkę”).
Z treści tych przepisów wynika zatem, że fundamentalne znaczenie dla możliwości zakwalifikowania danego gatunku zwierzęcia albo rośliny do kategorii IGO (inwazyjny gatunek obcy) mają dowody naukowe wskazujące na negatywne oddziaływanie na rodzime ekosystemy. Jest jednak wiele nadużyć i manipulacji prowadzących do nieopartych na faktach – a zatem nienaukowych – wniosków o niszczycielskim wpływie tych zwierząt na rodzimą faunę.
Jenot
Jenot został sprowadzony do Rosji w celu pozyskiwania z niego futra. W Polsce jako gatunek obcy i inwazyjny jenoty są zagrożone przez cały rok na mocy Rozporządzenia Ministra Środowiska z 16 marca 2005 r. w sprawie określenia okresów polowań na zwierzęta łowne. Taki stan rzeczy aprobują naukowcy, mimo że żadne badania nie wykazały, aby jenoty szkodziły jakimkolwiek gatunkom rodzimym lub przenosiły choroby, na które mogą zapaść lisy. W trakcie badań (ich pełna lista znajduje się w artykule Andrzeja Elżanowskiego „Prześladowanie zwierzęcych imigrantów” w czasopiśmie Zoophilologica) nie potwierdzono tezy o negatywnym wpływie jenota na rodzimą faunę, jak np. redukcja ptasich populacji poprzez niszczenie gniazd ptaków wodnych. Proces usuwania tych drapieżników w Finlandii sugeruje natomiast, że wpływ jenota na ptaki łowne jest mniejszy do spodziewanego.
W badaniach stwierdzono, że jenoty mogą konkurować z innymi drapieżnikami o pokarm, np. o padlinę w zimie, albo o najlepsze fragmenty siedliska. W północnej Europie ich potencjalnymi konkurentami są lis i borsuk, ale badania ich pokarmu i preferencji siedliskowych nie wskazują na ostrą konkurencję.
Na marginesie trzeba dodać, że lisy i borsuki nie tylko nie są chronione, lecz wręcz są tępione przez myśliwych.
Prowadzący badania na jenotach stwierdzili także, że mimo podobieństwa składu pokarmu obcego jenota oraz rodzimych lisa i borsuka gatunki te mogą współistnieć dzięki rozdziałowi siedlisk oraz dlatego, że populacja lisa jest ograniczana przez inne czynniki – choroby i polowania.
Jenot wpasował się zatem w pokarmową niszę między borsukiem a lisem w europejskich krajobrazach. Naukowcy dobrze wiedzą, że jego inwazja odbyła się już dawno i zwierzęta te zasymilowały się w środkowoeuropejskich ekosystemach, zwiększając ich bioróżnorodność. Nie stwarzają też żadnych poważnych zagrożeń.
Norka amerykańska
Przyzwolenie na eksterminację norki amerykańskiej bazuje na rzekomym zagrożeniu jej rodzimej kuzynki – norki europejskiej. Tymczasem norki europejskie stały się w środkowej Europie nieliczne już w XVII w., czyli trzy wieki przed przywiezieniem norek amerykańskich do Europy w roku 1929. W Polsce rodzimy gatunek wyginął na początku XX w. Warto również przypomnieć, że norka amerykańska, tak jak wcześniej jenot, została celowo sprowadzona do Europy w celu hodowli na futra. Naukowcy stwierdzili, że w wyniku zanikania norki europejskiej przed pojawieniem się norek amerykańskich zasięgi tych dwóch gatunków pokrywają się tylko na trzech obszarach Europy: europejskiej części Rosji z małym kawałkiem w Białorusi, Rumunii oraz zachodniej Francji i części Hiszpanii. Na tych obszarach wykazano zróżnicowanie nisz pokarmowych obu gatunków, co umożliwia ich koegzystencję. Nie uzyskano także jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy norki amerykańskie zajęły niszę norek europejskich jeszcze przed wymarciem tych drugich w wyniku ich wyparcia, czy stało się to dopiero po wymarciu europejskich kuzynek z przyczyn niezależnych od przybycia gatunku amerykańskiego. Wyniki badań nie dowodzą więc jednoznacznie wyniszczania norek europejskich przez amerykańskie. Być może bardziej odpowiednie jest tutaj użycie określenia „zastąpienie”, a nie „wyparcie”.
Norki amerykańskie oskarża się o zabijanie ptaków związanych ze środowiskiem wodnym, co jest nieuniknione w przypadku łasicowatych. Badania dowiodły jednak, że norki ograniczają populacje niektórych gatunków ptaków jedynie lokalnie (np. na małych wyspach), ale nie mają istotnego wpływu na populacje łysek, perkozów dwuczubych i kaczek. Warto zaznaczyć, że udział ptaków w diecie norek spada z biegiem lat dzięki przystosowaniom obronnym skrzydlatych stworzeń.
Badania naukowe na bogatej w ptaki wodne Dolinie Baryczy wykazały, że w pokarmie norek amerykańskich dominują norniki, a ptaki to tylko 8 proc. pokarmu. Okazało się, że ten gatunek dostosował się do nowego środowiska i najliczniej występującej zdobyczy. Nie ma dotąd żadnych dowodów, by przyczynił się do wyniszczenia jakiegokolwiek gatunku ptaka. W diecie norek amerykańskich znajdują się za to zwalczane w Polsce inne zwierzęta uznawane za inwazyjne – piżmaki. W tym przypadku za poszkodowanych uznaje się myśliwych, którzy „pozyskują” mniej piżmaków niż przed rozprzestrzenieniem się norki amerykańskiej. Naturalną koleją rzeczy powinno się w takiej sytuacji poddać ochronie rodzime tchórze będące konkurentami norek, jednak takie rozwiązanie znowu nie spodobałoby się myśliwym, którzy utraciliby możliwość zabijania ich dla przyjemności pod płaszczykiem dbania o równowagę w ekosystemie.
Norka amerykańska nie tylko wkomponowała się już w europejski ekosystem, lecz także zwiększyła naukowo rozumianą bioróżnorodność. Te zwierzęta wyjątkowo szybko przystosowują się do najobfitszego źródła pokarmu –w związku z zastąpieniem ptaków przez mniejszą zdobycz, tzn. ryby i żaby, zmniejszyła się ich masa ciała. Tę plastyczność nierodzimej norki pojmuje się jednak jako dodatkowy argument za negatywną oceną wpływu tych zwierząt na środowisko.
Przenoszenie chorób
Zwierzęcych imigrantów zwykle oskarża się o przenoszenie niebezpiecznych chorób i pasożytów, a przecież robią to wszystkie dzikie zwierzęta. W badaniach naukowych stwierdzono występowanie larw włośni u 3,3 proc. norek amerykańskich, co uznano za „relatywnie wysoki” poziom zarażenia, podczas gdy poziom 4 proc. u norek fermowych uznano za poziom umiarkowany. Jednocześnie autorzy badań stwierdzili relatywnie wysoki poziom pasożytów u „rodzimych łasicowatych”, w tym 37,9 proc. u kuny tumaka oraz 54,5 proc. dla wilków i 24,4 proc. dla jenotów. Badanie norek amerykańskich nie wykazało więc żadnego zagrożenia parazytologicznego z ich strony, ale autorzy badań, określając norki jako dodatkowy rezerwuar pasożytów i nosicielki wielu endopasożytów, wskazali te zwierzęta jako zagrożenie dla gatunków rodzimych. To kolejne oskarżenie sformułowane w oderwaniu od wyników badań i bez poparcia w faktach.
Norki amerykańskie poddano również badaniom zarażenia tasiemcem bąblowcem i glistami (nicieniami). Naukowcy na wstępie obwieścili, że norka jest jednym z groźnych kolonizatorów i ważnym gatunkiem inwazyjnego ssaka odpowiedzialnego za roznoszenie endopasożytów. Wyniki badania okazały się jednak nieproporcjonalne do zapowiedzi i sprowadzały się do faktu, że norki amerykańskie bywają co prawda żywicielami tych dwóch pasożytów i wobec tego mogą mieć niewielki udział w utrzymywaniu się ich w środowisku. Pasożyty te bytują jednak w norkach wyłącznie w fazie larwalnej i mogą dojrzeć tylko po zjedzeniu norki przez ssaka z rodziny psowatych (lisa, wilka, psa, jenota) jako żywiciela ostatecznego. Norka jako zwierzę ziemno-wodne w naturalnym przebiegu zdarzeń rzadko kiedy może stać się ofiarą psowatych. W wodzie jest chwytana przez duże ptaki, a na lądzie chowa się w norach. Badacze pomijają fakt, że prawdopodobieństwo zjedzenia ciała norki przez lisa czy wilka jest dużo większe za sprawą zabijania norek przez myśliwych, którzy zostawiają ich ciała w przypadkowych miejscach.
Apel o obiektywizm
Większość opublikowanych dowodów na szkodliwość poszczególnych gatunków uznanych za inwazyjne budzi poważne wątpliwości co do obiektywizmu analizy i interpretacji wyników. Przyczyną takiego zjawiska jest napiętnowanie konkretnego gatunku nierodzimego jako szkodliwego, zagrażającego „naszejˮ faunie. Oczekuje się bowiem, że skoro badamy zwierzęta z góry zaszufladkowane jako wywołujące szkody w ekosystemie, to wyniki testów nie mogą być inne niż wskazujące na krytyczne zagrożenia związane z „inwazją”.
W rzetelnej nauce wpływ gatunków na bioróżnorodność powinno się oceniać bez względu na ich historię, a w badaniach ekologicznych powinna obowiązywać zasada zaślepienia próby, tzn. oceny przez osobę niewiedzącą, jakiego gatunku dotyczą zebrane dane.
Badania prowadzone w taki sposób, aby uzyskać z góry założony wynik, czyli wykazać ogromne zagrożenia związane z przybyciem zwierzęcych imigrantów, a przy tym przemilczenie pozytywnego ich wpływu na rodzimy ekosystem, budują fałszywy obraz gatunków „inwazyjnych” i ich roli w ekosystemach. Rzetelna ocena faktów dotyczących norki amerykańskiej prowadzi do konkluzji, że jest to gatunek nie tylko plastycznie dostosowujący się do europejskiego środowiska, lecz nawet przywracający wcześniejszy stan poprzez wyjątkowo skuteczną redukcję populacji innych nierodzimych gatunków uznanych za IGO. Zaliczają się do nich wspomniane piżmaki, które wcześniej sprowadzono do Europy z Ameryki Północnej dla futer. Norki amerykańskie są ich naturalnym wrogiem i to one najskuteczniej ze wszystkich drapieżników ograniczają populacje piżmaków.
Wiadomo także, że populacja norek amerykańskich jest naturalnie i skutecznie ograniczana przez wydry, ale tylko tam, gdzie te prawnie chronione zwierzęta nie są tępione przez hodowców ryb. Należałoby się skupić na problemie zabijania wydr, a nie na prześladowaniu norek, które poza tym za naturalnych wrogów mają lisy i większe ptaki drapieżne.
Gatunkowizm a ksenofobia
Brakuje podstaw naukowych do budowania atmosfery zagrożenia ze strony zarówno norki amerykańskiej, jak i jenota. Te pierwsze z powodzeniem adaptowały się do europejskich ekosystemów i przyczyniają się do ich stabilizacji przez ograniczanie populacji innych imigrantów (piżmaków, raków luizjańskich) oraz drobnych gryzoni rodzimych. Populacja norki europejskiej zanika od XVII w., a zatem to nie jej amerykańska kuzynka jest główną przyczyną tego procesu. Jenoty również przystosowały się do europejskich ekosystemów i nie zagrażają żadnemu innemu gatunkowi.
Podżeganie do prześladowań nierodzimych dzikich drapieżników nie znajduje uzasadnienia ani w etyce, ani w nauce. Być może w ten sposób ludzie próbują okupić kosztem życia gatunków napływowych zmiany w ekosystemach, które przecież sami spowodowali, albo do których przynajmniej się przyczynili. Zarówno jenoty, jak i norki amerykańskie zostały bowiem celowo sprowadzone do Europy przez ludzi głównie w celu hodowania tych zwierząt na futra.
Norka amerykańska to przybysz z Ameryki Północnej, którą sprowadzono do Europy ze względu na cenne futro w latach 20. XX w. W Polsce pierwsze hodowle norek amerykańskich powstały w 1928 r., a już wkrótce zaobserwowano pojedyncze uciekające osobniki, które w szybkim tempie skolonizowały znaczną część kontynentu. Na wielkich fermach przemysłowych przetrzymujących tysiące zwierząt ucieczki są niemożliwe do powstrzymania i żaden system zabezpieczeń nie jest w stanie im przeciwdziałać.
Jenot azjatycki jest gatunkiem pierwotnie występującym na Dalekim Wschodzie. Ze względu na swoje futro został sprowadzony do Europy w 1939 r. na europejską część Związku Radzieckiego. W Polsce gatunek ten rozpoznano w 1955 r. na terenie Puszczy Białowieskiej, a w 1979 r. rozpoczęto hodowlę jenotów na futra. Od tego czasu gatunek ten rozprzestrzenił się na całym terytorium naszego kraju, ponieważ albo został wypuszczony, albo uciekł z ferm, przedostając się do środowiska.
Niechęć do obcych gatunków ma również związek z ksenofobią. Nie sposób bowiem nie zauważyć, że prześladowanie zwierząt z gatunków obcych wykazuje społeczno-psychologiczne podobieństwa do czystek etnicznych. Elementami wspólnymi jest etap oczerniania „obcych”, straszenia przerażającymi konsekwencjami zadomowienia się imigrantów w rodzimym środowisku, a następnie etap nawoływania społeczeństwa do prześladowania, a skrajnie do eksterminacji. Część ekologów wyznaje i stosuje połączenie ekocentryzmu z antropocentryzmem i bez skrupułów decyduje, które zwierzęta są pożądane i powinny żyć, a które są niepożądane i powinny być wybite. Ich zdaniem na ochronę zasługują tylko zwierzęta z gatunków rzadkich i rodzimych, a te z gatunków obcych powinny być zabijane. Amerykański filozof Tom Regan nazwał takie założenie faszyzmem środowiskowym. Jeżeli byłoby wskazane ograniczanie populacji nierodzimych drapieżników, to należałoby w pierwszej kolejności zabronić zabijania ich rodzimych konkurentów, a nie podżegać do prześladowań zwierzęcych imigrantów.
Autorka dziękuje prof. Andrzejowi Elżanowskiemu za inspirację do napisania tego tekstu, opartego na wynikach badań naukowych przywołanych w publikacji Profesora „Prześladowanie zwierzęcych imigrantów” w czasopiśmie Zoophilologica 2 (12) (2023).
Tekst: dr Edyta Konopczyńska
Tekst ukazał się w numerze 2/2024 Magazynu VEGE
.