Ludzka fizjologia odbiega od fizjologii zwierząt laboratoryjnych. Aby poprawić bezpieczeństwo leków, które wchodzą na rynek, konieczne jest wprowadzenie testów opartych na ludzkiej, a nie zwierzęcej biologii. O tym, czy jest to obecnie możliwe, rozmawiamy z doktor Katyą Tsaioun.
Rozmawiała: Urszula Rzeszutek
Czym zajmuje się organizacja Safer Medicines?
Safer Medicines Trust powstało 10 lat temu w Londynie z inicjatywy genetyk Kathy Archibald, która obecnie pełni funkcję dyrektorki organizacji. Pierwotnie nasze działania ograniczały się do Wielkiej Brytanii, obecnie rozszerzyliśmy je na Stany Zjednoczone oraz Unię Europejską. Naszym głównym celem statutowym jest poprawa bezpieczeństwa pacjentów w badaniach klinicznych oraz bezpieczeństwa leków, które wchodzą na rynek. Aby tego dokonać, konieczne jest wprowadzenie testów opartych na ludzkiej biologii w badaniach nad nowymi lekami. Interesuje nas przedkliniczna faza opracowywania leków, czyli etap poprzedzający zatwierdzenie i wprowadzenie leku do testów na ludziach.
Uważacie, że te stosowane obecnie nie zapewniają bezpieczeństwa pacjentom?
To nie jest tylko kwestia naszych przekonań. Istnieje wiele dowodów naukowych, że ludzka fizjologia istotnie różni się od fizjologii zwierząt. Ludzie nie są po prostu 70-kg. szczurami. Mają inne szlaki metaboliczne, inne kompleksy enzymatyczne, cała ludzka biologia bardzo odbiega od biologii szczurów czy innych zwierząt laboratoryjnych. Tutaj chciałabym podkreślić, że nie jesteśmy organizacją antywiwisekcyjną walczącą o prawa zwierząt. Bardzo istotne jest, by społeczeństwo zrozumiało, że nasze podejście bardzo różni się od działalności organizacji prozwierzęcych. Nam chodzi o bezpieczeństwo pacjentów, które jest zagrożone przez mylące wyniki badań ludzkich leków na zwierzętach. Większość naukowców przyznaje obecnie, że jest to istotny problem współczesnej medycyny.
Jak wygląda współczesna procedura testowania leku?
Aby lek mógł być dopuszczony do badania na ludziach, należy wykonać serię badań przedklinicznych. System ten został wprowadzony w różnych krajach w późnych latach 50. lub na początku 60. XX w. Naukowcy byli przekonani, że, jeżeli podadzą dużą dawkę leku szczurowi i zwierzę przeżyje, podawanie mniejszych dawek u ludzi będzie bezpieczne. Nikt nie weryfikował wyników tych badań. Po prostu zakładano, że fizjologia tych gatunków jest podobna, a wyniki testów na zwierzętach można bezpośrednio przełożyć na reakcje ludzkiego organizmu i tym samym ochronić społeczeństwo przed skutkami ubocznymi leków. W dużym stopniu te same testy są wykonywane przez ostatnie 65 lat. Podstawowe badania przedkliniczne muszą zawierać w sobie testy toksykologiczne na szczurach. Następnie lek bada się na psach lub małpach. Tutaj gatunek zwierzęcia zależy od tego, czy metabolizm ludzki w danym przypadku jest bardziej podobny do matabolizmu psa czy małpy. Nietrudno się domyślić, że nigdy nie jest to 100-proc. podobieństwo. W przypadku wielu leków, nad którymi pracowałam, ludzki metabolizm był bardziej podobny do szczurzego niż do psiego czy małpiego. Wbrew pozorom, metabolizm małp istotnie różni się od ludzkiego.
W ostatnich kilkudziesięciu latach zupełnie nic się nie zmieniło w dziedzinie badań farmakologicznych?
Oczywiście dokonał się bardzo duży postęp w medycynie. Obecnie dysponujemy badaniami przesiewowymi o dużej przepustowości, wykorzystujemy komórki macierzyste oraz różne metody wykrywania szlaków metabolicznych i toksykologicznych, wiemy dużo więcej o mechanizmach toksyczności. Niestety, nadal na rynek wypuszczane są leki, które doprowadzają do tragicznych skutków ubocznych, bo dopuszczenie do użytku przez ludzi odbywa się na podstawie wyników testów na zwierzętach.
Możesz podać przykłady współczesnych leków, które okazały się bezpieczne w testach na zwierzętach, a doprowadziły do powikłań u ludzi?
Najlepszym przykładem jest Avandia, lek na cukrzycę typu-II, oraz Vioxx, lek przeciwbólowy i przeciwzapalny. Trzeba podkreślić, że oba leki zostały zatwierdzone w ciągu ostatnich kilkunastu lat na podstawie wyników badań przedklinicznych, czyli testów na zwierzętach. Avandia została zatwierdzona przez FDA (Agencja ds. Żywności i Leków w USA ? przyp. red.)w 1999 roku. Po 11 latach od wprowadzenia na rynek lek wycofano z aptek w Europie, a w USA nałożono ograniczenia na sprzedaż. Okazało się, że przez ten czas lek doprowadził do dziesiątek tysięcy zawałów serca i udarów, w wielu przypadkach śmiertelnych. Podobnie było z Vioxxem. Został wprowadzony na rynek w 1999 roku, a wycofano go już pięć lat później. Według FDA w samych Stanach Zjednoczonych 60 tys. osób zmarło na skutek przyjmowania leku, a w Wielkiej Brytanii 10 tys. Jest też druga strona medalu ? wiele leków, które mogłyby być zupełnie bezpieczne u ludzi, jest odrzucanych, ponieważ u szczurów doprowadzają do zatrucia. O nich prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. Kilku naukowców prowadziło badania porównujące toksyczność danych substancji u szczurów i ludzi. W niektórych przypadkach reakcje były zupełnie odwrotne.
Jeśli nie na zwierzętach, to na czym? Czy istnieje obecnie możliwość zastąpienia starych metod testami alternatywnymi?
W niektórych dziedzinach medycyny jest taka techniczna możliwość. W tych, w których jest to obecnie niemożliwe, będzie to możliwe za 5?10 lat. Safer Medicines Trust nie postuluje, by wszystko zostało zastąpione natychmiast. Musimy być bardzo ostrożni, ponieważ w badaniach na szczurach można wykryć niektóre leki toksyczne dla człowieka, ale, jak już wspomniałam, można ich nie wykryć bądź zdyskwalifikować lek, który byłby potencjalnie bezpieczny. Warto byłoby przede wszystkim zredukować liczbę tych eksperymentów, o których wiadomo, że nie mają odniesienia do ludzi, np. zwierzęce modele chorób ośrodkowego układu nerwowego, w tym choroby Parkinsona i Alzheimera. Badania leków na chorobę Alzheimera wykonuje się na bardzo zaawansowanych modelach zwierzęcych, ale gdy leki te podaje się ludziom, nie uzyskuje się pożądanego efektu. Wykonujemy eksperymenty na transgenicznych myszach, które produkują nadmierną ilość amyloidu (białko produkowane w przebiegu m.in. choroby Alzheimera ? przyp. red.), mimo że eksperymenty te nie są w stanie przewidzieć reakcji ludzkiego organizmu. Po co tracimy czas i pieniądze? To błędne koło. Naukowcy są przyzwyczajeni do wykonywania takich testów. Chcesz zobaczyć, jak dana substancja działa in vivo, zanim wprowadzić ją do testów klinicznych. Lek działa u myszy, działa u szczurów, jest bezpieczny dla psów, a gdy podajesz go człowiekowi, albo nie działa, albo ma niespodziewaną toksyczność. W literaturze medycznej można znaleźć tysiące publikacji na ten temat. Wielu toksykologów zajmuje się badaniem szlaków toksykologicznych u ludzi i zwierząt, aby zrozumieć różnice w biologii tych organizmów. Jeśli chodzi o metody alternatywne, obecnie istnieje wiele różnych testów, które są już wykorzystywane przez przemysł farmaceutyczny, ale nieobowiązkowo. 12 lat temu na amerykańskim Uniwersytecie Case Western Reserve wynaleziono test z linią komórek wykazujących ekspresję ludzkich kanałów potasowych mięśnia sercowego (kanały potasowe są zaangażowane w przewodnictwo impulsów w sercu ? przyp. red.). Na uczelni powstała grupa, która opracowała komercyjną wersję tego testu jako firma ChanTest. Organizacja intensywnie lobbowała na rzecz wprowadzenia tej metody do procedury opracowywania nowych leków. W końcu FDA wydała zalecenie stosowania testu z kanałem potasowym dla firm farmaceutycznych. Zalecenie nie oznacza obowiązku, czyli test nie znalazł się w pakiecie niezbędnych badań wymaganych do wprowadzenia leku na rynek. Firmy farmaceutyczne zwykle jednak robią wszystko to, co zaleci im FDA, więc zaczęły stosować test jako dobrą praktykę laboratoryjną. Testy na hodowlach komórkowych, modele komputerowe, badania przesiewowe o wysokiej przepustowości? Tego typu metody wykrywają toksyczność u człowieka na poziomie molekularnym. Są o wiele tańsze i szybsze, dlatego przemysł farmaceutyczny już je wykorzystuje. Niestety tylko na etapie selekcji substancji do badań przedklinicznych. Takie testy nie są wymagane przez organy regulujące proces powstawania leków.
To krok w dobrą stronę?
Niestety może się zdarzyć, że lek, który okazał się bezpieczny w tego typu badaniach, doprowadzi do zatrucia u psa na etapie badań przedklinicznych. W takiej sytuacji firma farmaceutyczna musi udać się do FDA i powiedzieć ?mamy lek, który potencjalnie może wyleczyć Alzheimera czy cukrzycę, ale w trakcie testów przedklinicznych jeden pies zmarł na zawał po podaniu leku. Mamy dane z badań in-vitro, że lek nie działa na receptory u ludzi, ale może potencjalnie wpływać na receptory u psów?. W tym momencie dużo zależy od urzędnika, do którego trafi wniosek. Jeżeli nie zna się na testach in-vitro, najprawdopodobniej odrzuci lek w przypadku zaobserwowania jakiejkolwiek toksyczności u zwierząt. Urzędników nie obchodzą żadne inne działania firm farmaceutycznych poza obowiązkowym pakietem IND (Investigational New Drug, zestaw kryteriów opracowanych przez Amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków, które musi spełniać kandydat na nowy lek, aby zostać dopuszczonym do badań klinicznych ? przyp. red.). Badania należące do tego pakietu muszą być ?czyste?.
Czy organy rządowe nie podejmują żadnych inicjatyw w kierunku wprowadzenia nowych metod i ograniczenia ilości testów na zwierzętach?
Jest kilka inicjatyw rządowych, które mają na celu zbadanie i zweryfikowanie tych testów oraz wprowadzenie ich do szerszego użytku. Tego typu działania są podejmowane głównie w Europie i Stanach Zjednoczonych. Obecnie FDA wraz z EMA (Eureopean Medicines Agency, Europejska Agencja ds. Leków) rozpoczyna weryfikację testów dotyczących układu krwionośnego. Badania mają sprawdzić, do jakiego stopnia wyniki badań nad lekami działającymi na układ krwionośny u królików oraz ludzi są ze sobą zgodne. Nie wiemy, co będzie owocem tych badań, ale nowe zalecenia mają zostać wydane w 2015 roku. Od naukowców zaangażowanych w ten proces dowiedziałam się jednak, że nowe wytyczne mają diametralnie zmienić obecny paradygmat testów przedklinicznych dla leków na serce. Większy nacisk ma być położny na testy z udziałem kanałów jonowych, a eksperymenty mylące i zbędne mają zostać usunięte
Skoro o skutkach ubocznych leków testowanych na zwierzętach wiadomo od tak dawna, dlaczego instytucje rządowe reagują z takim opóźnieniem?
Rzeczywiście rządy i przemysł farmaceutyczny działają bardzo powoli. W Europie kilkanaście lat temu powołano ECVAM (European Centre of Validation of Alternative Methods, Europejskie Centrum Walidacji Metod Alternatywnych). Ta jednostka badawcza zdecydowała się weryfikować działanie testów alternatywnych w bardzo rygorystyczny sposób. To oczywiście ma swoje dobre strony, bo chcemy mieć pewność, że dany test został dokładnie przebadany. Niestety, cały ten proces trwa bardzo długo, pięć, siedem lat, a koszty przebadania jednego leku sięgają kilku milionów euro. Testy są dystrybuowane do wielu laboratoriów, do których wysyła się anonimowe substancje chemiczne. Personel laboratorium musi być przeszkolony, wszystkie wyniki muszą się zgadzać. Jeśli będziemy działać w tym tempie, nic się nie zmieni jeszcze przez wiele lat.
Jaki model walidacji metod alternatywnych proponuje Safer Medicines Trust?
Safer Medicines postuluje bardziej pragmatyczne podejście do weryfikacji metod alternatywnych. Wyniki testów alternatywnych trzeba do czegoś porównać. Do tej pory często porównywano je do testów na zwierzętach, mimo że miały badać bezpieczeństwo leków dla ludzi. Ich wyniki musiałby być porównywalne. My podkreślamy, że wyniki testów opartych na ludzkiej biologii muszą być porównywalne do reakcji ludzkiego organizmu. Możemy to zrobić tylko poprzez badania retroskpektywne ? znamy reakcję ludzi na dany lek, dysponujemy danymi z badań przedklinicznych, sprawdźmy więc, jaki wynik da dany test alternatywny po zadziałaniu danego leku. Obecnie współpracujemy z EPA (Environment Protection Agency, Agencja Ochrony Środowiska USA) i FDA, wspólnie prowadzimy takie właśnie badania weryfikujące działanie metod alternatywnych. Rozmawiamy z FDA na temat wprowadzenia tych testów do pakietu badań obligatoryjnych. Nie chcemy tylko publikować artykułów i wygłaszać wykładów na konferencjach. Przygotowujemy podłoże do konkretnych zmian prawnych.
Nie oczekujemy, że wszystkie badania na zwierzętach zostaną zastąpione od razu metodami alternatywnymi bez ich wcześniejszej walidacji. Chcemy pokazać twarde dowody naukowe, które przekonają rząd do stopniowego wycofania niepotrzebnych testów i wprowadzania metod, które są w stanie przewidzieć reakcje organizmu ludzkiego na konkretny lek.
Więcej informacji na stronach:
www.safermedicines.com
Facebook
Twitter @Safer_Medicines
Dr Katya Tsaioun, doktor neurobiologii i przedsiębiorca przemysłu farmaceutycznego. Specjalizuje się w programach ograniczania ryzyka leków. W 2005 roku założyła Apredica (obecnie własność koncernu Cyprotex), która wkrótce stała się jedną z czołowych firm zajmujących się testami in-vitro i przedklinicznymi badaniami toksykologicznymi. Przed założeniem Apredica, dr Tsaoiun pracowała w Surface Logix, Mitotix oraz NitroMed, gdzie opracowywała metody badań in-vitro oraz in-vivo leków onkologicznych, neurologicznych, metaboliocznych oraz zakaźnych. Pracę doktorską na temat trandsukcji sygnału i czynników apoptozy w mózgu obroniła na Wydziale Neurobiologii Uniwersytetu Tufts. Odbywała staż nuakowy w Harvard University Primate Center, gdzie pracowała na modelach farmakologicznych in-vitro oraz in-vivo receptorów kanabinoidowych oraz transporterów dopaminy. Dr. Tsaioun zasiada w radach naukowych wielu organizacji non-profit, m.in. NIH, Safer Medicines Trust, Alzheimer?s Drug Discovery Foundation oraz International Retts Syndrome Society oraz radach nadzorczych kilku rozwijających się firm biotechnologicznych.