Istnieje metoda terapeutyczna, która zakłada, że ludzka psychika składa się z subosobowości o własnych przekonaniach, cechach i doświadczeniach. Postrzega się je jako członków wewnętrznej rodziny, którzy istnieją po to, aby pomóc nam się rozwijać oraz chronić przed cierpieniem i bólem.
Kiedy bliskie nam dziecko jest smutne, płacze lub się boi, jako dorosłe osoby staramy się otoczyć je opieką i przywrócić mu zachwiane poczucie bezpieczeństwa. Kiedy nasza nieśmiała i wrażliwa przyjaciółka zostaje zwolniona z pracy, co obniża jej poczucie własnej wartości, raczej nie mówimy jej, że do niczego się nie nadaje, tylko staramy się ją wzmocnić i pomóc w odzyskaniu pewności siebie. Kiedy zaś zdarzy się tak, że w naszej grupie znajomych jedna osoba wyróżnia się ekstrawersją i przebojowością, to właśnie ją poprosimy o zorganizowanie imprezy urodzinowej dla wspólnej koleżanki.
Wewnętrzna rodzina
Większość ludzi miała w dzieciństwie i latach nastoletnich w swoim otoczeniu takiego dorosłego (matkę, ojca, dziadka, nauczyciela, opiekuna), który ich krytykował, był surowy i nie miał zbyt zaawansowanych umiejętności komunikacyjnych. Jako dorośli już nie pozwalamy innym ludziom traktować się w taki sposób.
Wyobraźmy sobie, że wszystkie te osoby – dzieci, nastolatki i dorośli – mieszkają w nas jako elementy naszej osobowości, zaś uznanie ich, wysłuchanie i zaspokajanie ich potrzeb jest drogą do osiągnięcia psychicznego dobrostanu. Tak, w uproszczeniu, widzi ludzką psychikę System Wewnętrznej Rodziny (Internal Family System, w skrócie IFS), na podstawie którego stworzono metodę terapeutyczną o tej samej nazwie. Zdaniem jej zwolenników, ludzka psychika jest naturalnie złożona, a każda część – tak teoretycy i praktycy IFS nazywają różne osoby „mieszkające” w ludzkich umysłach – ma określone cechy i umiejętności, dzięki którym może przynosić korzyści całemu systemowi. Ich istnienie jest stałą cechą umysłu, a nie chwilowym objawem jakiegoś zaburzenia. Kiedy wszystkie części nauczą się ze sobą harmonijnie koegzystować i wzajemnie się wspierać, mogą tworzyć dobrze zintegrowaną osobowość człowieka wiodącego satysfakcjonujące i pełne życie.
Takie podejście do zdrowia psychicznego jest całkowitą zmianą paradygmatu zachodniej psychologii i psychiatrii, która postrzega ludzką psychikę jako jednorodny i w miarę stabilny twór. W tym ujęciu o tzw. normalności czy zdrowiu psychicznym ma świadczyć kontrolowanie emocji, racjonalność oraz przewidywalne, zgodne z zachodnimi normami społecznymi, działania. Sam proces socjalizacji ma na celu eliminację tych zachowań, cech i potrzeb, które nie przystają do obowiązującego wzorca. Dobrze zsocjalizowanej jednostce przeciwstawiany jest „wariat”, który w przekazach medialnych i kulturowych rozmawia sam ze sobą, słyszy głosy, jest niespójny i „nieokrzesany‟.
Pesymista i opiekuńczy rodzic
Oddalania się i wracania części nie należy rozumieć dosłownie, a już na pewno nie tak, jak kultura popularna ilustruje osobowość wieloraką, czyli postaci przemawiające przez to samo ciało, ale niemające wiedzy o sobie nawzajem. W IFS chodzi raczej o zestawy emocji, związane z nimi przekonania albo wzorce reagowania, które pochodzą z różnych źródeł i momentów życia człowieka. Doświadczenia te z jakiegoś powodu zostały uwewnętrznione i oddzielone od reszty, zaś my możemy nie mieć dostępu do przeżywania tego, co jest ich treścią.
Twórca i popularyzator metody IFS dr Richard C. Schwartz mówi o częściach jako o elementach naszej psychiki, które rozwinęły się pod wpływem pewnych zdarzeń i doświadczeń. Działania każdej części mają na celu ochronę Ja rozumianego jako centralny punkt psychiki. Schwartz opowiada, w jaki sposób wyciągał wnioski, które doprowadziły go do stworzenia metody, m.in. na przykładzie swojej pacjentki, którą nazywał Diane.
Kobieta trafiła na terapię z powodu zaburzeń odżywiania. Opowiadała o wewnętrznym pesymistycznym głosie, który powtarzał jej, że jest beznadziejna i sabotował jej działania. Kiedy Diane zapytała, czemu tak mówi, odpowiedział, że w ten sposób chroni ją przed ryzykiem zranienia. Schwartz zaproponował pacjentce, żeby spróbowała wybrać z krytykiem inną strategię postępowania, jednak ona nie była zainteresowana negocjacjami – czuła się wściekła na wewnętrzny głos i chciała, żeby dał jej spokój. Rozmawiając z żywo reagującą pacjentką, Schwartz doszedł do wniosku, że są to emocje innej jej części, nie centralnego Ja. Poprosił więc, by Diane spróbowała namówić walczącą subosobowość do porozmawiania z pesymistą. Ku zaskoczeniu terapeuty pacjentka szybko doszła ze sobą do porozumienia.
Przewlekły ból
W ostatnich latach w Polsce zyskują na popularności teorie mówiące o psychologicznych przyczynach przewlekłego bólu, na które znajdują się dowody naukowe. Według Schwartza i jego współpracowników skuteczne leczenie wymaga zrozumienia roli, jaką odgrywają czynniki psychologiczne, i znalezienia sposobów radzenia sobie z trudnościami, a System Wewnętrznej Rodziny to psychoterapia zwracająca uwagę na wzajemne oddziaływanie psychiki i ciała.
Opowiadając o swoich pacjentach, Schwartz zwraca uwagę, że dotarcie do Ja może zajmować dużo czasu, a po drodze będzie pojawiać się wiele różnych części. Kiedy wreszcie osiągniemy cel, Ja zwykle okazuje się wyrozumiałe, współczujące i gotowe do pracy terapeutycznej, przy czym zadaniem terapii według metody Systemu Wewnętrznej Rodziny nie jest eliminacja problematycznych części, tylko doprowadzenie do harmonijnego dialogu między nimi.
Zgodnie z tą koncepcją Ja rozumiane jest jako fundament psychiki, który zarządza pozostałymi częściami. Przeżyte urazy sprawiają, że inne elementy zasłaniają centralne Ja i są zmuszone do pełnienia funkcji, które bywają niekorzystne dla naszego ogólnego dobrostanu.
Jedna z grup subosobowości – zwana wygnańcami – składa się z młodych i bezbronnych części noszących trudne doświadczenia z wczesnego dzieciństwa, takie jak niskie poczucie własnej wartości, lęk lub zranienie emocjonalne. Po urazie zamykamy te części, ponieważ emocje związane z traumą są dla nas zbyt trudne i nie chcemy, żeby nas przytłoczyły. Inna grupa (nazywana managerami) stara się chronić wygnańców przed dalszymi urazami, kierując naszymi codziennymi działaniami, które mogą chować się za takimi mechanizmami obronnymi jak surowy krytyk wewnętrzny, osiągający ponadprzeciętne wyniki perfekcjonista lub przestraszony unikacz.
W okresach nasilonego stresu, kiedy menagerowie sobie nie radzą, na wyższym poziomie obrony wkracza do akcji inna grupa obrońców nazywanych strażakami. To oni podsuwają nam autoagresywne myśli i zachowania, np. zapędzając nas w kompulsywne objadanie się albo nadużywanie alkoholu lub innych substancji psychoaktywnych. Celem strażaków jest ochrona systemu przed emocjami, które zostały wypędzone ze świadomości razem z wygnańcami. Również strażacy mogą wywoływać u nas objawy psychosomatyczne, jeśli nie znamy innej metody na stłumienie najtrudniejszych emocji i wspomnień.
Schwartz i jego współpracownicy podkreślają, że przed podjęciem psychologicznego leczenia przewlekłego bólu należy wykluczyć przyczyny fizjologiczne, np. infekcje czy stany zapalne. W przypadku uzasadnionych somatycznie przyczyn bólu psychoterapia może być uzupełnieniem innych form leczenia.
Akceptacja wewnętrznej różnorodności
Mając świadomość, że wewnętrzny pesymista istnieje, jako osoby z dostępem do centralnego Ja możemy wejść z nim w dialog i ustalić rozwiązanie satysfakcjonujące obie subosobowości. Możemy zdecydować, że nie będziemy słuchać krytyka, a zamiast tego samodzielnie zauważać nasze własne emocje i dbać o to, by potrzeby z nimi związane zostały zaspokojone. Założenie, że przeżywa je jedna część, nie zaś całe nasze Ja, pozwala nam dostrzec przeżywane uczucia i wykorzystać zasoby całej osobowości do radzenia sobie z trudnymi doświadczeniami.
- Tekst: Olga Plesińska
- Tekst ukazał się w numerze 3/2023 Magazynu VEGE