Piesza wyprawa z Gorzowa Wielkopolskiego do Wilna była początkiem. Niebawem droga do Iwano-Frankowska na Ukrainie. Dla siebie i dla idei
Pomysł na podróże z psami zrodził się z pieszej wyprawy wybrzeżem, 700 km od granicy z Rosją do Niemiec. Czekałem na wyniki mojego egzaminu z Ratownictwa Medycznego i miałem trochę wolnego czasu. Myślałem o wyprawie autostopem, ale ciężko było znaleźć towarzysza, który w pięć dni mógłby rzucić wszystko i spędzić miesiąc w podróży. No i poszedłem na spacer.
Podczas trzytygodniowego marszu zebrałem pocztówki z niemal każdej nadmorskiej miejscowości. Znalazła się też dwójka znajomych, którzy korzystając z wakacji, spędzili ze mną ponad tydzień w drodze. Miałem może 500 zł na całą wyprawę i udało się!
Niedługo potem poznałem Martę i jej labradorkę. Tak zaczęła się nasza wspólna przygoda.
- Gorączka przed podróżą
Chcieliśmy wyruszyć zaraz po egzaminach, w kierunku? Portugalii. Na naszej stronie napisaliśmy trochę o nas, naszych psach oraz idei podróżowania. Już mieliśmy zacząć poszukiwania sprzętu i sponsorów, kiedy dowiedzieliśmy się, że od września będziemy studiować w Wilnie. Zmieniliśmy plan i postanowiliśmy pójść na Litwę. Przygotowaliśmy ogólną mapę, zaczęliśmy pisać. Do wyprawy pozostało tylko 50 dni.
Na ponad 300 wysłanych maili dostaliśmy 10 odpowiedzi od firm, które nie mogły nas wesprzeć, i 4 oferty pomocy ? to wystarczyło. Była wysokoenergetyczna karma dla psów, profesjonalne szelki i pasy biodrowe, leki i suplementy dla czworonogów, a do tego wypożyczony GPS, który pokazywał nam każdą, nawet najmniejszą leśną ścieżkę.
Za ostatnie pieniądze kupiliśmy buty i skarpety. Na całą podróż zostały już tylko grosze.
Byliśmy zdeterminowani, żeby iść nawet ze złotówką w kieszeni. Wtedy rodzina, widząc, że nie odpuścimy, wyciągnęła pomocną dłoń. Znalazło się nawet trochę euro od ciotki z Wiednia. Nie pozostało nic, jak tylko wyruszyć.
- Co na to psy?
Szangła jest z nami od zawsze. Dziś 5 letnia labradorka po parku nieopodal Wileńskiej Katedry biega za piłką, niemalże każdy spacer kończąc w małej rzeczce Wilejce.
Gdy mieszkała jeszcze w Poznaniu, znalazła pracę w fundacji Mały Piesek Zuzi, gdzie jako psi terapeuta pomagała dzieciom na wszelkie możliwe sposoby. Po przeprowadzce do Gorzowa trenowała agility, czyli skoki przez przeszkody. Nigdy nie startowała w zawodach, to był raczej fitness, żeby trzymać formę.
Lipton miał 5 miesięcy – trafił do nas w maju prosto ze schroniska, a już pod koniec czerwca wyruszył w podróż życia. Jak się szybko okazało, z owczarka niemieckiego zaczął wychodzić malamut. Dziś śmiało można powiedzieć, że łączy on w sobie te dwie rasy, przez co można go pomylić z małym niedźwiedziem. Jest psem niezniszczalnym, po krótkim dla niego – zaledwie 20-km. – odcinku musieliśmy mu jeszcze rzucać piłkę, aby mógł się wybiegać.
- Dom na plecach
Poza weekendowymi spacerami nie mieliśmy żadnego kondycyjnego przygotowania. Udało nam się przyzwyczaić psy do juków, a właściwie od początku nie było z tym problemu. Plecaki ważyły odpowiednio 18 i 12 kg ? dom na plecach. Już po 5 km czuliśmy zmęczenie i ciężar, do tego palące słońce, które nie było zbyt naszym sprzymierzeńcem. Drugiego dnia rano z bólem wkładaliśmy na siebie cały sprzęt. Mieliśmy też okazję się jeszcze raz przepakować. Doświadczeni 30 km w słońcu z dnia poprzedniego, odchudziliśmy nasze plecaki o jakieś 2 kg.
Pierwsze cztery dni były męczarnią. Musieliśmy się zatrzymywać co 30 min., aby dać psom wody i pozwolić im odpocząć w cieniu. Potem przyszła burza, odpoczęliśmy, łyknęliśmy trochę orzeźwiającego powietrza i każdy następny dzień naszej wędrówki był coraz lżejszy.
Niestety, w Mrągowie musieliśmy się rozstać z Szangłą, która zaczęła utykać. Moja mama zabrała ją do domu.
Wreszcie po 35 dniach dotarliśmy do Wilna. Tu pomocną dłoń wyciągnęła do nas Litwinka mówiąca po polsku razem ze znajomym Białorusinem: pomogli nam znaleźć mieszkanie, zajęli się Liptonem, gdy byliśmy na uczelni. W tym miejscu rozpoczyna się też następna historia ? historia naszego pobytu w Wilnie, w którym jesteśmy do dziś.
- Wolna kanapa
Często pytają nas o to, gdzie spaliśmy. Oczywiście był namiot i czasem zdarzało się utknąć w miejscu, gdzie nocleg na dziko w lesie był jedyną perspektywą, jednak dzięki serwisowi Couchsurfing znaleźliśmy mnóstwo ludzi, którzy oferują wolną kanapę dla podróżników. Gościliśmy w całej Polsce, często też trafialiśmy na wegetarian, których jest w serwisie naprawdę sporo. Pomocni okazali się też leśnicy, którzy zawsze znaleźli nam miejsce do spania.
- Tego lata na Ukrainę
Tak, tak, wyprawa do Wilna tylko rozbudziła nasze apetyty na następną przygodę.
Do Iwano-Frankowska ruszymy tego lata (dotyczy lata 2012 r. – przyp.red.). Pieszo, wraz z naszymi czworonogami, pokonamy ponad 1200 km. Całą wyprawę będziecie mogli śledzić na naszej stronie, facebooku i w lokalnych mediach. Już teraz możecie zobaczyć mapę poglądową i poszczególne etapy naszej podróży.
Odwiedzimy parki narodowe w Polsce, Czechach, Słowacji i na Ukrainie. Przejdziemy przez województwa: lubuskie, dolnośląskie, opolskie, śląskie, małopolskie i podkarpackie. Planowany czas wyprawy: lipiec ? wrzesień, czyli mnóstwo czasu na całą trasę. Więcej zdjęć, relacji, przygód, więcej wrażeń. Nie śpieszymy się, chcemy zobaczyć i pokazać jak najwięcej.
Partnerem wyprawy został serwis psygarnij.pl, który będzie nam towarzyszył podczas wyprawy, pomagał w transporcie karmy, ulotek i służył jako wsparcie techniczne. Razem będziemy prowadzić kampanię promującą adopcje psów oraz uwrażliwiać na los psiaków, których świat kończy się wraz z łańcuchem przypiętym do budy.
Czujemy się trochę jak młodzi odkrywcy i nie chodzi tu o odkrycia geograficzne, ale o ludzi, których spotykamy na swojej drodze. Nasza podróż trwa nawet teraz. Chcemy pokazać, jak ze złotówką w kieszeni można spędzić weekend w podróży, jak na wakacje zabrać całą rodzinę łącznie z psami, których nie trzeba zostawiać w domu. Nie interesują nas wycieczki all inclusive w nadmorskich kurortach. Jeśli chcesz poznać ludzi i ich kulturę, nie możesz się zamykać w hotelu.
Jest też plan na przyszłość. Dogoterapia, grupa ratowniczo-poszukiwawcza z psami, szkolenia, to, czego w Gorzowie dzisiaj brakuje. Wszystko, czego potrzebujemy, to porządne gruzowisko, najlepiej w pobliżu rzeki i lasu. W miarę możliwości chcemy też szkolić psy z gorzowskiego schroniska, aby zwiększyć ich szanse adopcyjne. Skąd weźmiemy na to pieniądze? Zaczęliśmy do wyprawy do Wilna i udało się, zbieramy doświadczenia, cały czas szukamy sponsorów, nie wszystko na raz, a marzyć trzeba. W ramach fundacji chcemy też prowadzić hotel i przedszkole dla psów, spotkania i prelekcje w szkołach, organizować wyprawy – liczymy, że to pomoże nam sfinansować działalność.
Pozostaje, więc tylko zaprosić Was, drodzy czytelnicy, do wzięcia udziału w poszczególnych etapach wyprawy, wspólnego ogniska, wsparcia i organizacji następnych projektów.
Tekst: Michał Szmytkowski
Michał Szmytkowski i Marta Drewniak ? wegetarianie, studenci filologii angielskiej PWSZ w Gorzowie Wielkopolskim. Obecnie przebywają tam, gdzie zaszli – w Wilnie, gdzie studiują w ramach programu Erasmus.
Więcej informacji na stronie www.blackpaws.pl