Już zapomniał ile czasu spędził w schronisku. Kiedy tu trafił był przekonany, że to tylko na chwilę, że zaraz po niego wrócą. Przecież on ich tak kochał!
Siedział z nosem przyklejonym do siatki, ale nikt po niego nie przychodził ani następnego dnia, ani później. I tak ciasna klatka, zimna i brzydka, stała się jego domem. Nadzieja, która jeszcze przez jakiś czas tliła się w jego oczach, powoli zgasła. Już nie wierzył, że ktoś go stąd zabierze. Przecież tyle razy ludzkie oczy ślizgały się po nim i nie zauważały. Na początku podbiegał jeszcze do siatki i radośnie machał ogonem przekonany, że to właśnie tym razem zostanie uratowany. Ale ludzie zawsze odchodzili. Po jakimś czasie już nie reagował na ich głosy. Nie było sensu.
Ale pewnego dnia drzwi klatki otworzyły się i już nie był sam. Drugi pies był młody i przestraszony, więc polizał go po nosie i przytulił do jego boku. Tylko tyle mógł dla niego zrobić.
Razem nie było już tak ciężko. Jakże wspaniale było poczuć ciepło drugiego ciała kładąc się do snu w starej już budzie. Jakże wspaniale było dzielić z kimś wspomnienia i marzenia. Jakże cudownie było nie być samemu! W zimne dni wtulali się w siebie nawzajem i śnili o słońcu, łąkach i wolności. A kiedy otwierali oczy, i ich wzrok padał na drzwi klatki, mimo wszystko czuli się szczęśliwi, bo mieli tą nieoczekiwaną przyjaźń, która ogrzewała im dusze. Przez ten krótki czas, który został im podarowany, ich psie serca, tak małe od zewnątrz, a tak ogromne od wewnątrz, biły jednym rytmem.
Lecz i to miało się skończyć. Do ich klatki podeszła dwójka ludzi. Pokazywali palcami i kiwali głowami. Nadzieja zapłonęła nieśmiałym płomieniem. Może jednak …? Może dzisiaj …? Obce ręce wyprowadziły młodszego psa na zewnątrz. Ludzie głaskali go po głowie i drapali za uchem, a on machał ogonem jak szalony, ale zerkał z niepokojem na starszego kolegę jakby chciał im powiedzieć, żeby popatrzyli, że o czymś zapomnieli, że przecież tam jeszcze ktoś czeka…! Ale oni nie zrozumieli. Nie popatrzyli. Odeszli nie zważając na cichy skowyt łamanych powtórnie psich serc.
Jeszcze siedział i patrzył, kiedy zniknęli za bramą. Jeszcze czekał. Ale po długiej chwili zrozumiał , że znowu został sam.
- Audycja TOK Fm
- Tekst: Amanda Musch
- Amanda Musch: Pracuje i mieszka we Wrocławiu. Po godzinach działaczka na rzecz praw zwierząt i ochrony przyrody, publicystka, poetka, weganka, mól książkowy. Pasjonatka ruchu na świeżym powietrzu i szerzenia filozofii głębokiej ekologii.