Przedstawiamy recenzje książkowych nowości tego miesiąca. Zobaczcie, co dla Was przygotowaliśmy.
Fabie Grolleau i Jerēmiē Royer
Audubon, na skrzydłach świata
Marginesy
Cel, pal?
Nowa pozycja na naszym rynku, tematyka środowiskowo-naukowa, bohater – malarz i ornitolog – zafascynowany przyrodą… Wydawać by się mogło, że dla wrażliwych na otaczający nas świat to lektura obowiązkowa.
Wydaną w komiksowej formie książkę bez problemu da się przeczytać w 2 godz. Nie tyle opowiada o życiu zafascynowanego przyrodą człowieka, ile kreuje obraz jego osobowości. Spodziewałem się ciekawych przekazów, a tu… (delikatnie mówiąc) nieporozumienie.
Wielu z nas pasjonuje się przyrodą, jednak bohater sposób na jej poznawanie znalazł sobie prymitywny, wycieńczający dla niego, a dla swego otoczenia wręcz zabójczy. Otóż Audubon, pasjonujący się ptakami, używał nie tylko oka czy pędzla, ważnym narzędziem każdej z jego wypraw była… strzelba. Bezmyślnie, bez cienia poszanowania dla życia ptaków Ameryki, zabijał ich tysiące, żeby tylko mieć lepszych „modeli” do tworzenia portretów. Część ofiar zjadał na obiad, a część wypychał. Opisano tu także, jak wprawia swego ucznia w to zabójcze rzemiosło.
Czy zabijanie niewinnych istot jest jedynym sposobem na ich portretowanie? Czy jesteśmy prawowitymi władcami świata, uprawnionymi do plądrowania otoczenia bez opamiętania? Czy chcemy takich wartości uczyć kolejne pokolenia, skoro nadchodzi ekologiczna katastrofa? Jeśli na którekolwiek z powyższych pytań odpowiadasz przecząco, lepiej zamiast kupować tę książkę idź do lasu z aparatem fotograficznym.
Jacek Balázs
dr Christopher Kelly, dr Marc Eisenberg
Chyba umieram
Insignis
Google na bok
Ta książka – napisana przez amerykańskich lekarzy – to pozycja dla wszystkich. Każdy z nas od czasu do czasu zauważa u siebie dolegliwości, które rodzą wątpliwości. Samo przejdzie czy też trzeba pójść do lekarza? A może nawet natychmiast udać się na ostry dyżur? Pojawiła ci się krosta na powiece lub czerwony rumień w kształcie motyla, kręci ci się w głowie, często chce ci się pić, nienaturalnie tracisz lub przybierasz na wadze, czujesz kołatanie serca – takich i innych sytuacji może być mnóstwo. W książce znajdziesz możliwe przyczyny takich objawów.
Pozycja jest napisana lekkim, dowcipnym językiem. W dobie powszechnej dostępności do internetu autorzy już na okładce zachęcają: „zamiast pytać Google’a, lepiej sięgnij po tę książkę”. To jak najbardziej uzasadnione twierdzenie, ponieważ książka została napisana przez dwóch amerykańskich kardiologów z licznymi osiągnięciami, a konsultacji udzielił zespół lekarzy – specjalistów poszczególnych dziedzin. Powstało swoiste kompendium wiedzy – mądrze uszeregowane, z przejrzystą i logiczną konstrukcją, które dodatkowo naprawdę dobrze się czyta.
Nie trzeba czytać książki od deski do deski – w spisie treści znajdziemy interesujące nas fragmenty dotyczące dolegających nam schorzeń i możliwe scenariusze ich przyczyn oraz porady, jak należy się zachować w danej sytuacji – zbagatelizować, dać sobie czas czy reagować natychmiast. To czyni z tej książki pozycję uniwersalną i ponadczasową, a jeśli macie w swoim kręgu znajomego hipochondryka z dystansem do siebie, będzie to dla niego wymarzony prezent!
Sylwia Zarzycka
Patrycja Machałek
Przetwory z pomysłem
Znak
Jak u babci
Najprościej mówiąc, to bardzo śliczna książka. Smakowita, kolorowa, a do tego bardzo, bardzo pożyteczna. Co jakiś czas dopada mnie potrzeba, żeby – niczym moja babcia, która miała pełną piwnicę przetworów – robić słoiki powideł z „prawdziwych” węgierek (do dzisiaj nie wiem, które to), dżemów truskawkowych czy agrestowych, kompotów z czereśni albo jabłek czy buteleczki nalewkek. Chwilę później pojawia się panika, że przecież nie umiem i w życiu zrobiłam ze dwa razy nalewkę, a ze trzy najprostszy dżem. No i na pewno się nie uda. Spokojnie. Jeśli też tak macie, weźcie wdech, potem zróbcie powolny, długi wydech i chwyćcie za książkę Patrycji Machałek „Przetwory z pomysłem”.
Jest tu coś dla każdego: dżemy, powidła, galaretki, przeciery warzywne, nalewki, marynowane warzywa czy octy albo kiszonki. Co mnie zachwyca, to że wszystkie przepisy są bardzo proste, zawierają nie więcej niż 5–7 składników. Możecie ironizować, że trudno, żeby powidła, które zawierają zwykle owoce i cukier, miały więcej niż pięć składników, ale kuż przeciery warzywne, np. chutneye w „Przetworach z pomysłem” to mieszanka chociażby swojskich polskich jabłek i nieco bardziej egzotycznych przypraw, a efekt to smak trochę słodki, trochę ostry, trochę orientalny. Brzmi ciekawie, prawda? Spróbowałam i polecam. Tym, którzy mają nastrój na wymyślanie, kombinowanie, testowanie, co do czego pasuje (wtedy fajnie zajrzeć do przepisów na chutneye właśnie, marynowane warzywa czy kiszonki), i tym, którzy wolą tradycyjne powidła, które będą się powolutku smażyć na malutkim ogniu, od czasu do czasu przemieszane, żeby nie przywarły, podczas gdy Wy możecie usiąść z książką na tarasie i patrzeć w niebieskie niebo. A najlepsze jest to, że kiedy przychodzi chmurny, szary, polski listopad, możecie się nim cieszyć, smarując pachnące ciasto drożdżowe własnej roboty powidłami albo podając do kolacji własnoręcznie zrobione ogórki kiszone, ketchup czy sącząc powoli nalewkę jarzębinową.
Anna Trybuch
Sylwia Kocoń
Bogaty Budda. Bierz z życia to, co najlepsze
Sensus
Bez wyrzutów
Sylwia Kocoń to trenerka rozwoju osobistego, nauczycielka jogi i pisarka. W mediach społecznościowych przedstawia się jako kobieta kompletna. Przeglądając jej zdjęcia, możemy stwierdzić, że rozumie przez to przede wszystkim otaczanie się zielenią, spędzanie czasu z dzieckiem, treningi na macie, przytulanie kota…
Nie poprzestaje jednak na inspirowaniu swoim pozytywnym wizerunkiem użytkowników Facebooka i Instagrama. Po ukończeniu licznych kursów i szkoleń rozwojowych postanowiła podzielić się nabytą wiedzą w książce „Bogaty Budda. Bierz z życia to, co najlepsze”. Jeśli zestawienie słów „bogaty” i „Budda” wywołuje u Was zdumienie, nie jesteście jedyni. Gdy Kocoń zdradzała swoim znajomym plan takiego zatytułowania książki, niektórzy dziwili się. Tymczasem zdaniem autorki połączenie kojarzonych z ascezą i wyrzeczeniami reguł buddyzmu połączyć z bogactwem jest nie tylko możliwe, lecz także konieczne, jeśli chce się czerpać radość z życia.
Książkę na pewno można polecić osobom zmagającym się z wyrzutami sumienia, ponieważ nie przekonuje ich modna idea minimalizmu i właściwie to lubią swoje codzienne przyjemności. Autorka udowadnia, że w tym, to, co sama nazywa „wrodzoną ziemskością i zamiłowaniem do materii” nie ma nic złego. Szkodliwe może być natomiast ograniczenie się do jedzenia pieczywa z masłem. Jasne, chlebowa monodieta grozi niedoborami pokarmowymi, a co na ten temat sądzi bogaty adept nauk Buddy? Warto sięgnąć po książkę Kocoń choćby po to, aby poznać odpowiedź, jednak entuzjaści poznawania siebie i samodoskonalenia bez wątpienia wyniosą z lektury znacznie więcej.
Joanna Wlazło
Urszula Zajączkowska
Patyki, badyle
Marginesy
Drzewa też mają czkawkę
Jak oddać roślinom podmiotowość? Może tak jak sir David Attenborough, który filmował świat flory, pokazując go w serialu „Prywatne życie roślin”, albo przyjąć, jak niemiecki badacz Peter Wohlleben, antropomorfizujące postrzeganie drzew, u których można dostrzec wysublimowane strategie przetrwania.
Obaj popularyzatorzy pokazują fakty, które oszałamiają, zadziwiają i otwierają oczy, jednak trudno wyzbyć się przekonania, że rośliny, doceniane za walory estetyczne i żywieniowe, są dla większości ludzi tylko tłem.
Nowe spojrzenie daje Urszula Zajączkowska – artystka, poetka i botaniczka. Jej „Patyki, badyle” to niezwykła, literacka podróż w molekularną głąb świata roślin, rozciągnięta w czasie i zawężona do najbliższej przestrzeni.
Język książki jest gęsty od metaforycznych skojarzeń, poetycko uwznioślających prozę naukowych treści dotyczących budowy, zachowań, wzajemnych relacji roślin ze sobą, człowiekiem i kosmosem. Czytelnika rozczula dostrzeżenie w pokrzywie „kociowatości”. Ujmuje powiązanie wzrostu roślin z koniecznością wykonywania tanecznych ruchów przez wierzchołki pędów i korzeni. Przeraża opis zapowietrzania się drzew, które dopada… czkawka (zjawisko embolizmu będącego oznaką globalnego ocieplenia).
Mnie zaskoczyło, że autorka absolutnie wyzbywa się pretensji, by jej książka niosła ważne przesłanie. Dla wrażliwego czytelnika lektura mogłaby być oryginalnym przykładem połączenia artystycznego języka z wnioskami z empirycznych badań nad roślinami.
Odwiedzając z Urszulą Zajączkowską laboratoria, łąki, lasy i miejskie zaułki, na pewno wrócimy z tego fascynującego spaceru odmienieni.
Janusz Wlazło
Daphne De Morneffe
Sztuka życia razem
Marginesy
Studium przypadków
Podobno wszyscy szukamy miłości… Niezależnie od tego, czy jesteśmy w krótkim lub długim związku, w końcu pojawią się pewne bariery, a może nawet poważne problemy. Na rynku dostępnych jest wiele poradników traktujących o związkach w banalny sposób. Ta książka jest inna i nie nazwałabym jej poradnikiem, bardziej studium przypadków poruszającym zróżnicowane problemy. Kryzys wieku średniego (który nie jest sprowadzany do poziomu starszego pana w ferrari), fantazje i flirty (w których zazwyczaj chodzi o coś więcej), dzieci (które dają szczęście, ale także je odbierają), pieniądze (będące przyczyną niezgody), używki, starzenie się. De Morneffe – psycholożka i terapeutka – stara się poruszyć najważniejsze tematy, które są przyczyną konfliktów w długotrwałych związkach, nawiązuje do antropologii w tłumaczeniu pochodzenia pewnych problemów i postrzegania ich przez społeczeństwo.
Na największą uwagę zasługuje ostatni rozdział „Miłość to rozmowa”. Może gdybyśmy wszyscy pracowali nad skuteczną i szczerą komunikacją, nasze związki obrałyby inną drogę? Nie jestem zwolenniczką szukania recepty na szczęście lub miłość w książkach opisujących historie innych ludzi lub wyszukiwanych po omacku porad terapeutki. Prawda jednak jest taka, że jesteśmy dosyć zamkniętym społeczeństwem, a większości par brakuje odwagi lub pieniędzy, by udać się na profesjonalną terapię, która naprawi ich związek lub odkryje, że nie ma czego naprawiać i każdy powinien pójść własną drogą.
Moim zdaniem książka może być pomocna w pracy nad sobą i zrozumieniu własnych działań i postawy partnera, natomiast nie daje recepty na udany związek, czego trudno byłoby od autorki oczekiwać. W końcu każdy związek jest inny.
Karolina Czechowska