Żyjemy w biegu i często nie mamy chwili na zatrzymanie, na zadbanie o stan naszego organizmu, Skutki przewlekłego stresu mogą być jednak katastrofalne i warto wiedzieć, jak sobie z nim radzić.
Tekst: Zofia Lorens–Litka
Stres może zabić. Dosłownie. Każdy z nas słyszał o takiej sytuacji albo pamięta scenę z jakiegoś filmu, kiedy człowiek dotychczas zdrowy, bez żadnych schorzeń układu krążenia, w sytuacji śmiertelnego zagrożenia lub po usłyszeniu druzgocącej wiadomości pada, chwytając się za serce i umiera. Jak to możliwe?
Różne stresory
Przede wszystkim wszystko zależy od człowieka − u każdego co innego może wywołać stres. Natężenie i rodzaj bodźców to kwestie indywidualne. Dla człowieka żyjącego na co dzień w leśniczówce w Borach Tucholskich przyjazd do dużego miasta pełnego świateł, klaksonów, sygnałów karetek, wielkich reklam i zatłoczonych ulic, czy już sam fakt przebywania w hałaśliwym tłumie będzie ogromnym stresem. Dla przyzwyczajonego do wielkomiejskiego życia mieszkańca stolicy stresem będzie np. stłuczka samochodowa w drodze na ważne spotkanie służbowe.
Zły i dobry stres
W naszym ciele pod wpływem stresora dochodzi do szeregu niezwykle skomplikowanych reakcji biochemicznych i neurofizjologicznych, w których główne role odgrywają hormony wydzielane przez nadnercza: adrenalina i kortyzol. Należy jednak zaznaczyć, że stres nie jest sam w sobie szkodliwy i zabójczy. Wszystko zależy od jego natężenia i tego, jak sobie z nim radzimy. Umiarkowany stres jest motywujący, mobilizujący, wręcz niezbędny do życia. Dopiero zbyt wysoki poziom stresu, w dodatku nierozładowanego lub nieumiejętnie rozładowanego, zaczyna być dla nas niekorzystny.
Wewnętrzny budzik
Kortyzol to hormon, który nas budzi. Dosłownie. Jeśli nie musimy wstać o określonej porze, nie musimy nastawiać budzika, po kilku godzinach snu (u każdego jest to inna, indywidualna jego ilość) budzimy się sami. Odpowiedzialny jest za to właśnie kortyzol, który uruchamia procesy fizjologiczne, włącza spiralę reakcji hormonalnych powodujących, że otwieramy oczy, mamy ochotę na seks, na ruch, jedzenie, czujemy potrzebę skorzystania z toalety. Tak przynajmniej to powinno wyglądać.
Czy jednak zazwyczaj budzimy się sami, bez budzika, w świetnym humorze? Wyskakujemy z łóżka na równe nogi ze śpiewem na ustach? Jeśli tak nie jest, jeśli mamy ochotę roztrzaskać budzik, a na myśl o rozpoczynającym się dniu dostajemy mdłości, być może jesteśmy pod wpływem przewlekłego stresu.
Hormony stresu
Stres niekorzystny ma dwie fazy: natychmiastową (krótką) i przedłużoną, która może przejść w stan przewlekły. W fazie natychmiastowej aktywna jest głównie adrenalina. U ssaków sens biologiczny pojawiającej się we krwi adrenaliny to wywołanie reakcji „walcz albo uciekaj”. Biegająca po sawannie antylopa w sytuacji zagrożenia życia w zetknięciu z drapieżnikiem ma sekundę na podjęcie decyzji o walce lub ucieczce i musi dać z siebie wszystko, jeśli chce wyjść z tego cało. To właśnie adrenalina jest odpowiedzialna za taką reakcję − wzmaga czynność serca, przyspiesza i pogłębia oddech, zwiększa przepływ krwi w mięśniach (to ich siła może decydować o przetrwaniu), obkurcza naczynia krwionośne w narządach trawiennych i nerkach (ucieczka to nie jest czas na trawienie lub myślenie o obiedzie, a i z pełnym pęcherzem nie biega się najlepiej). W takiej sytuacji podnosi się też poziom pochodzącej z rozkładu zmagazynowanego w wątrobie glikogenu glukozy we krwi (mięśnie w trakcie pracy potrzebują jej naprawdę dużo).
Kortyzol zaczyna działać z pewnym opóźnieniem, ale jego działanie jest dłuższe i przekłada się na szersze spektrum reakcji fizjologicznych. Wspomaga adrenalinę w uwalnianiu rezerw glukozy, na długo podnosząc jej poziom we krwi. Wyłącza procesy związane z trawieniem, fizjologią rozrodu − hamuje wytwarzanie komórek rozrodczych, uniemożliwia erekcję, zmienia aktywność narządów zmysłów, np. wyostrza umiejętność rozróżniania różnych bliskich sobie dźwięków, ale niweluje zdolność odbierania niektórych cichych odgłosów. Wszystko niezwykle logicznie i precyzyjnie przygotowuje nas do skutecznej ucieczki lub zwycięskiej walki.
Codzienne problemy
Mimo że minęły tysiące lat, odkąd ludzie w naszej szerokości geograficznej musieli być przygotowani na takie zagrożenia, nasze reakcje biologiczne nie zmieniły się ani trochę. I tu jest największy problem. A co, jeśli w odpowiedzi na niezwykle stresujący bodziec nie możemy ani walczyć, ani uciekać? Właśnie tak niestety bardzo często wygląda nasza codzienność. Poniedziałek, dziewiąta rano − docierasz do pracy po pokonaniu korków, zawiezieniu dzieci do szkoły i przedszkola, ocierając pot z czoła wpadasz w ostatniej chwili na naradę z szefem. Przez kilka godzin słyszysz to, co zwykle… że słupki sprzedaży rosną zbyt wolno i że to wyłącznie twoja wina − twojego lenistwa, nieudolności, braku kompetencji i kreatywności, itp. Pięści same ci się zaciskają. Rośnie ci gula, czujesz skurcz żołądka i przyspieszone bicia serca. Chcesz coś zrobić, ale natychmiast się hamujesz. Bo co zrobisz? Wstaniesz i powiesz, że masz tego dosyć, że nikt nie będzie cię więcej poniżał, że pracujesz tu codziennie po kilkanaście godzin, dajesz z siebie wszystko i firma świetnie dzięki tobie prosperuje, a szef ma wygórowane, niemożliwe do spełnienia wymagania? Owszem, możesz to wykrzyczeć, ale najpewniej będzie to Twoje ostatnie zdanie w tej firmie. A czy uda się znaleźć inną, lepszą, a jednocześnie równie dobrze płatną pracę? A co z kredytem, z rodziną? Siedzisz więc cicho, zaciskając pieści pod stołem, z wymuszonym uśmiechem na twarzy.
Gdy trwa zbyt długo
Reakcje twojego ciała na stres nie zależą jednak od ciebie, są automatyczne, niezależne od twojej woli. Jeśli poddamy się adrenalinie i włączymy walkę lub ucieczkę, wszystko wróci do normy. Poziom adrenaliny spadnie, wszystkie funkcje fizjologiczne zostaną przywrócone, kortyzol również sukcesywnie, choć nieco wolniej niż adrenalina, wróci do poziomu wyjściowego.
Jeżeli nie zrobimy nic, hormony stresu zostaną niestety z nami przez cały dzień. Ukrwienie śluzówki przewodu pokarmowego będzie osłabione. Stąd się biorą bóle brzucha, tworzące się nadżerki, uczucie zalegania pokarmu, wzdęcia, ogólny dyskomfort w jamie brzusznej. Podwyższony poziom glukozy jest utylizowany przez insulinę, głównie w procesie zamiany w tkankę tłuszczową (stąd zadziwiające tycie nawet przy ograniczaniu kalorii i odchudzaniu). Podwyższone ciśnienie i tętno mogą się utrzymywać przez wiele godzin, powodując bóle głowy, zaburzenia koncentracji, zaburzenia pracy nerek. Jeśli ten stan towarzyszy nam dzień w dzień, dochodzą komplikacje − spadek odporności na infekcje, zaburzenia produkcji komórek rozrodczych, nieregularne miesiączki u kobiet, zaburzenia erekcji i produkcji plemników u mężczyzn, obniżenie libido, zaburzenia snu, pogorszenie nastroju, drażliwość, osłabienie pamięci, problemy skórne (zaostrzenie lub początek takich schorzeń jak łuszczyca, atopowe zapalenie skóry, wypadanie włosów, trądzik), problemy z pracą tarczycy, zespół jelita drażliwego.
Zmiana podejścia
Ze stresem można sobie jednak poradzić. Po pierwsze to my decydujemy, co jest stresem dla nas, czyli mówiąc krótko, co jest dla nas problemem. Wiele rzeczy nie zależy od nas − pogoda, kurs dolara, zamachy terrorystyczne, decyzje polityków, śmierć bliskich nam osób, przemijanie, itd. Jeśli z jakąś trudnością można sobie poradzić, należy robić wszystko, żeby znaleźć rozwiązanie problemu. Jeśli czegoś jednak nie da się zmienić, uniknąć − przynajmniej na chwilę obecną − należy nauczyć się z tym żyć, zaakceptować to jako element rzeczywistości, na który nie ma sensu narzekać i się nim przejmować.
Ruch, masaż, kontakty
Dobrze jest się nauczyć właściwie rozładowywać stres. Przede wszystkim należy właściwie ukierunkować buzującą z powodu adrenaliny energię. Wiele osób rozładowuje emocje całkiem bezrefleksyjnie − wyładowując złość na bliskich i sięgając po używki (najczęściej nikotynę i alkohol). Są zdecydowanie lepsze sposoby.
Codzienna aktywność fizyczna niweluje napięcie mięśni wywołane wielogodzinnym siedzeniem. Niezwykle korzystne są ćwiczenia wywodzące się pierwotnie ze sztuk walki, dzisiaj wykorzystywane głównie do zachowania elastyczności i sprawności ciała, takie jak tai-chi, czy qi-kung. Joga jako system ćwiczeń i technik medytacyjnych też jest idealnym sposobem na rozładowanie stresu.
Techniki medytacyjne natomiast trwale obniżają poziom kortyzolu, ciśnienie tętnicze i tętno u osób będących pod wpływem przewlekłego stresu. Regulują poziom glukozy i cholesterolu i czasami pozwalają odstawić leczenie farmakologiczne (o ile choroba nie jest jeszcze zbyt zaawansowana i nie doprowadziła do destrukcji układu krążenia, wątroby, trzustki lub innych narządów wewnętrznych).
Masaż to nie tylko przyjemność dotyku. To doskonałe uzupełnienie ćwiczeń fizycznych, które pomaga zniwelować napięcie tkanek wywołane stresem. Mowa oczywiście o prawdziwych, leczniczych masażach obejmujących całe ciało, wykorzystujących wiele różnych technik, takich jak masaż lomi lomi, shiatsu czy masaż powięziowy.
Warto też ograniczyć czas przed telewizorem i komputerem na rzecz innych aktywności, np. pielęgnowania relacji z najbliższą osobą, z przyjaciółmi. Wsparcie bliskich jest nieocenione. Pozwala lepiej radzić sobie z codziennymi trudnościami. Wspólne spędzanie czasu, wymiana myśli, doświadczeń, poczucie, że możemy na kogoś liczyć w trudnej sytuacji, powodują, że lepiej znosimy codzienne wyzwania.
Artykuł ukazał się w numerze “Vege”2/16. Zachęcamy do zakupy prenumeraty w sklepiku Fundacji Viva!