Czy walka na ringu ma coś wspólnego z problemami, z którymi przychodzi nam borykać się na co dzień? O tym, dlaczego warto trenować, opowiada nam Kamil Siemaszko, zawodnik muay thai, mistrz Polski oriental rules thai-kickboxingu
Rozmawiał: Mateusz Brzeziński
Zdjęcia: Joanna Ziemowska
Często zdarza Ci się widzieć zdziwienie na twarzy osób, które dowiadują się, że Ty ? zawodnik i wysportowany mężczyzna ? jesteś weganinem?
Tak, to się zdarza, ale coraz więcej ludzi z kręgów sportów walki jest lepiej doinformowanych na temat diet bezmięsnych. Ja osobiście nie mam z tym problemu, bo kondycja i wytrzymałość nie tylko jest moją mocną stroną, lecz także jednocześnie jest argumentem na rzecz mojej diety.
Pamiętasz moment, w którym stwierdziłeś: od dziś nie jem mięsa? Kiedy to było i skąd wzięła się u Ciebie ta myśl?
To nie był moment. Decyzja dojrzewała we mnie dość długo, aż w końcu coś pękło i po prostu stwierdziłem, że to już najwyższy czas. Obracałem się w kręgach, gdzie wegetarianizm nie był niczym dziwnym, dlatego też miałem dostęp do materiałów na ten temat i po nieco zbyt długich przemyśleniach poszło samo.
Czy ktokolwiek poszedł w Twoje ślady, widząc Twoje sportowe wyniki i wiedząc, że lepiej się czujesz ? zarówno fizycznie, jak i psychicznie? Mówię tutaj i o sporcie, i o diecie.
Nikt mi nie powiedział tego bezpośrednio, aczkolwiek dostałem informację od jednej z osób śledzących mnie w necie, że zaczęła ograniczać produkty odzwierzęce. Oczywiście taka informacja jest nobilitująca i bardzo mnie ucieszyła.
Rodzice zapisali Cię na taekwondo, gdy miałeś 10 lat. To według Ciebie za późno, za wcześnie czy w sam raz?
Im wcześniej, tym lepiej ? wiadomo. Taekwondo na szczęście ćwiczyłem przez siedem lat, startując w zawodach i jeżdżąc na obozy, i to było kluczowe dla rozwoju mojej sportowej kariery. Wyrobiłem w sobie wówczas pewien dryg i dyscyplinę, ukształtowałem swoje ciało w taki sposób, aby było w stanie sporo znieść. W Polsce rzadko ktoś, kto zaczyna trenować sporty walki w latach szkolnych, kontynuuje to w dorosłym życiu i na pewno nie mógłbym osiągnąć swojego poziomu w muay thai bez tej dziecięcej przygody z taekwondo.
Jeżeli ktoś chce zacząć trenować, to jak wcześnie powinien zacząć? Jako 25-latek chciałbym wiedzieć, czy jest dla mnie jeszcze szansa?
25 lat to świetny wiek na rozpoczęcie treningów. Są zawodnicy, którzy w tym czasie zaczynali i zaszli bardzo wysoko, np. Paweł ?Wergi? Jędrzejczyk z Wrocławia. Oczywiście im wcześniej, tym lepiej, ale liczy się również wewnętrzna chęć. Dzieciaki czasami chodzą na różnorakie zajęcia, bo rodzice im każą, co jest bez sensu.
Sposób na sukces jest prosty ? znaleźć w miarę najlepszy klub, popróbować różnych stylów, ponieważ ktoś, kto czuje się dobrze w kickboxingu, nie musi odnaleźć się w brazylijskim jiu-jitsu. Kolejnym celem jest, aby z uporem maniaka, z dobrą samodyscypliną, acz bez wygórowanych ambicji, uczęszczać na treningi i doskonalić się. Poznawać swoje ciało i umysł.
Kiedy już wiedziałeś, że chciałbyś ze sportem związać swoje życie? Gdy byłeś dzieckiem marzyłeś, aby zostać strażakiem lub policjantem, jak większość chłopców w tym wieku?
Policjantem nigdy nie chciałem być (śmiech). Trochę piłkarzem, ale cieszyłem się bardziej z trenowania taekwondo. Powiem szczerze, nie myślałem, że sport będzie dla mnie aż tak ważny w przyszłości, a szkoda. Ale kto nie popełniał błędów w młodości?
Co Cię najbardziej urzekło w sportach walki?
Skuteczność, wszechstronność, bezpośredniość i bezkompromisowość. Specyficzna kultura tych sportów.
Wspomniałeś o kulturze. Czy według Ciebie jakiś zbiór reguł wyniesiony ze sportów walki można przenieść do życia? Czego nauczyło Cię muay thai?
Na pewno pewnej dozy stoicyzmu, która pozwala iść przez życie bez zbędnego stresu. Tu nie ma nic od razu. Liczy się przede wszystkim praca ? twoja i twojej ekipy czy trenera. Powtarzasz kilka rzeczy tysiące razy, łączysz je w niezliczone kombinacje i zawsze wiesz, że możesz zrobić to odrobinę lepiej, szybciej, mocniej. Do tego wszystkiego dochodzi pewność siebie, chociaż tego akurat nigdy mi nie brakowało (śmiech). A co wyniosłem stricte życiowo? Przede wszystkim ten wewnętrzny spokój. No i mnóstwo radości? z treningów, wyjazdów czy walk.
Akcja, której byłeś inicjatorem, Freedom Fighters, cóż to takiego?
To sportowa inicjatywa poznańskiego środowiska anarchistycznego, którego jestem uczestnikiem. Zaczęliśmy trzy lata temu od zorganizowania ligi, którą prowadzimy nieprzerwanie, co pół roku. Do tego doszły seminaria z utytułowanymi zawodnikami, których było do tej pory pięciu lub sześciu. Wśród nich byli między innymi Peter Irving czy Marcin Różalski. Na poznańskim squacie Rozbrat urządziliśmy ponadto profesjonalną salę ćwiczeń i siłownię, gdzie prowadzę treningi muay tai, a oprócz tego odbywa się tam również crossfit i joga.
Innymi słowy jesteś ojcem sukcesu projektu, który w ciągu ostatnich lat rozrósł się do sporych rozmiarów…
Na ligi i seminaria przyjeżdżają do nas ludzie z całej Europy, treningi zaś cieszą się dużą popularnością. Jestem dumny z tego, jaki rozmach zyskała ta inicjatywa i że na stałe wpisała się w poznańską scenę sportów walki.
Czy za tymi sukcesami stoi jakaś idea bądź osoba, która jest dla Ciebie drogowskazem ? wzorem, do którego dążysz?
Staram się uczyć od każdej napotkanej osoby, a mam szczęście spotykać ich wiele. Ograniczanie się do jednego autorytetu może mocno ograniczyć i nie uważam, by było rozsądne. Ważne jest bycie otwartym na różne drogi, nieograniczanie się do jednego sztywnego toru. Sport nie jest jakąś wyizolowaną dziedziną. Odbija się w nim pełne spektrum stosunków społecznych i zachodzą w nim podobne procesy, zarówno w szerszej perspektywie, jak i w głowach poszczególnych sportowców. Nastawienie mentalne odgrywa bardzo dużą rolę i warto się czymś kierować, ale trzeba być również gotowym na niespodziewane zmiany i inne strategie.
Jako anarchista bierzesz udział w demonstracjach czy blokadach eksmisji. Wśród znajomych mam kilka osób trenujących różne sporty walki i zaliczyłbym ich raczej do osób stojących po drugiej, tzn. mocno prawicowej, stronie barykady. Czy często masz okazję trenować z osobami o znacząco odmiennych poglądach? Spotykasz się z wrogością względem Twojego światopoglądu?
Nie spotkałem się jeszcze z otwartą wrogością. Jeśli chodzi o skrajną prawicę, zawsze należy brać poprawkę na to, że najczęściej stroszy ona piórka. Tak było z subkulturowymi nazistami w latach 90. i 2000. Pozowali na najtwardszych z twardych, ale ich działaniami sterował i steruje wewnętrzny strach i ultrakonformizm. Gdy odpowiednio się do tego podejdzie (a sposoby mogą być różne), bardzo szybko stają się malutcy. Inną sprawą jest obecne popieranie skrajnej prawicy przez władzę, co jest oczywiście niebezpieczne. Wracając jednak do pytania, oczywiście, że spotykam różne osoby ? tak jak już powiedziałem, sport jest odbiciem całego społeczeństwa. Nie narzekam też na liczbę osób o poglądach zbliżonych do moich, co staram się też wspierać (np. przez Freedom Fighters).
Jak mówiłeś w jednym z wywiadów, jesteś straight edge, czyli odrzucasz całkowicie alkohol i narkotyki. Czy według Ciebie sport jest dobrym lekiem dla osób mający problemy z używkami?
Myślę, że sport może być dobrym dodatkiem do późniejszych etapów terapii, jednak bez pomocy terapeuty czy psychologa może też przynieść szkody ? osoby ze skłonnościami do uzależnień często są też bardzo ambitne i np. niepowodzenie w sporcie (przez zbyt wygórowane wymagania do samego siebie połączone z niską samooceną) mogłoby źle zadziałać. Jeśli jednak osoba taka od początku chce się leczyć, to sport może być pomocą w odbudowywaniu samego siebie, jak najbardziej.
Kiedy rozmawiałem z Martą Gusztab o jej diecie, poruszyliśmy temat komentarzy, które słyszy, szczególnie tych dotyczących weganizmu. Śmialiśmy się, bo jednym z przykładów był komentarz rzucony pod informacją, że została wicemistrzynią świata, a brzmiał: gdyby jadła mięso, pewno byłaby mistrzynią. Z uśmiechem spytam więc: myślisz, że wygrałbyś więcej walk jako nieweganin?
Przyznam szczerze, że nie mam pojęcia. Mięsa nie jem od 12 lat, a muay thai trenuję od czterech (śmiech)! A tak na poważnie: nie twierdzę, że dobrze zbilansowana dieta niewegetariańska jest zła dla sportowców. Oczywiście dobrze zbilansowana dieta wegańska na pewno jest lepsza przez bogactwo łatwo przyswajalnych mikro- i makroelementów. Kilka walk przegrałem i podejrzewam, że w większości (albo i wszystkie) z wszystkożercami, ale czy coś z tego wynika? Moim zdaniem niewiele. Dieta może pomóc, ale nie zastąpi mozolnej pracy, umiejętnego zbijania wagi, nastawienia psychicznego i wielu innych czynników. Przytoczony komentarz to zwykły trolling, w dodatku od kogoś, kto ewidentnie nic nie wie ani o dietetyce, ani o wyczynowym sporcie.
Kiedy rozmawiamy, jesteś w górach. Zbierasz energię do treningów i odpoczywasz czy góry są dla Ciebie kolejnym miejscem, w którym doskonalisz się jako zawodnik?
Ten wyjazd planowałem od dawna i nie ma aż tak dużego związku z planem treningowym. Na szczęście jestem krótko po zawodach i akurat mi się to zgrało z regeneracją. Oczywiście po powrocie wracam do treningów ze zdwojoną siłą.
Jakie masz plany na najbliższy rok?
Trenować i walczyć, ile się da, łącząc to w miarę bezkolizyjnie z innymi aspektami mojego życia. Na pewno jadę na obóz szkoleniowy w sierpniu. Chciałbym też potrenować w Tajlandii, ale będzie to zależeć od mojego budżetu i innych zajęć. Pragnę również dalej rozwijać się jako trener, chociaż przede wszystkim jestem zawodnikiem.
Weganie i wegetarianie są przeciwni cierpieniu i zabijaniu zwierząt w celach spożywczych czy wykorzystywaniu ich. Męczy ich sama myśl o bólu i krwi. Niecałe dwa miesiące temu natknąłem się na zdjęcie Nate?a Diaza ? weganina ? cieszącego się po wygranym pojedynku. Na zdjęciu cała twarz tego zawodnika jest zalana krwią (zarówno jego, jak i przeciwnika). Delikatnie uderzył mnie ten kontrast. Mianowicie: pobocznym efektem sportów walki, szczególnie MMA, które trenuje Nate, jest sprawianie drugiej osobie bólu, co w stoi w pewnej sprzeczności ze wspomnianymi elementów wegańskiej etyki. Nie dziwi Cię ta sprzeczność?
Jest zasadnicza różnica: do klatki czy ringu wchodzi się dobrowolnie i w każdym momencie można się poddać i wyjść. Dodatkowo w przypadku walk na najwyższym poziomie dostaje się za to sporą kasę. Nie można tego porównywać z zadawaniem cierpienia istotom bez takiego wyboru ? obojętnie, czy są to ludzie, czy inne zwierzęta. Oczywiście kapitalistyczne stosunki społeczne opierają się na przymusie i wyzysku. Z tego wynika zresztą przemysłowa produkcja mięsa, której nigdy wcześniej nie było. Staram się jednak działać, by to w ostateczności zakończyć. Jednocześnie świat nie jest zero-jedynkowy, a gra o sprawiedliwość toczy się cały czas. Jeśli ktoś o takiej pozycji jak Nate Diaz daje jasny sygnał, po której stronie stoi, to tym lepiej dla sprawy.
Artykuł z “Vege” nr. 7/8/2016, do kupienia tutaj: link