Obecność zwierząt klasowych nie uczy dzieci odpowiedzialności, tylko utrwala błędne przekonania na temat właściwej opieki.
Odkąd pamiętam, w wielu szkołach i przedszkolach mieszkało jakieś zwierzątko klasowe. Duża grupa nauczycieli i rodziców uważa, że obecność zwierzęcia w klasie to doskonała okazja do nauki odpowiedzialności, systematyczności i empatii. Sądzą, że dzieci mogą w ten sposób obserwować zachowania zwierząt, uczyć się o ich potrzebach i angażować w opiekę nad nimi. W rzeczywistości zwierzę trzymane w klasie to bardzo zły pomysł.
Argumenty
Szkoła nie jest miejscem, w którym można zagwarantować stworzeniu odpowiednie warunki bytowe. Niezależnie od gatunku zawsze ważne jest zapewnienie mu odpowiedniej temperatury, wentylacji, przestrzeni i przede wszystkim spokoju. Klasa pełna dzieci to hałas, ciągły ruch i mnogość dźwięków, które wywołują u zwierząt stres. Wiele gatunków prowadzi nocny tryb życia, a więc obecność ludzi w ciągu dnia i normalny szkolny gwar zaburzają ich naturalne cykle.
Pusta w nocy szkoła wprawdzie daje tym gatunkom komfort, ale jednocześnie oznacza to brak nadzoru nad zwierzęciem przez wiele godzin. W tym kontekście pojawia się kluczowa kwestia: wakacje, ferie, weekendy i wszystkie dni wolne. Kiedy chodziłam do podstawówki, nasza wychowawczyni bardzo lubiła „uszczęśliwiać” dzieci obecnością klasowych zwierzątek. W głowie mam mnóstwo rybek, które umierały w szklanych kulach, chomiki w skrajnie małych klatkach ustawionych na parapecie w pełnym słońcu, trzymane w podobnych warunkach świnki morskie oraz królik. Ten ostatni szczególnie zapadł mi w pamięć: przed wakacjami wychowawczyni wymyśliła, żeby każdy uczeń z listy opiekował się pupilem przez kilka dni, a potem przekazywał go następnej osobie. Wspominając tę historię, wciąż czuję dyskomfort, bo wiem, jak bardzo stresujące było to dla tego biednego zwierzęcia. Ciągłe zmiany miejsca i otoczenia, transporty… Ponieważ na liście obecności zajmowałam drugie miejsce (nazwisko na B), szybko przejęłam zwierzę. Chwała mojej mamie, która zbuntowała się przeciw pomysłowi wychowawczyni i poinformowała ją, że królik zostanie u nas do końca wakacji. Wtedy po raz pierwszy był u weterynarza, zapewniłyśmy mu odpowiednią dietę i warunki do życia. Niestety we wrześniu absolutnie wszyscy rodzice podczas zebrania oczekiwali powrotu królika do klasy. Gdybym wtedy miała wiedzę i doświadczenie, jakie mam dzisiaj, nie dopuściłabym do takiej sytuacji, jednak królik niestety wrócił do szkoły.
Realia
W teorii uczniowie mają opiekować się zwierzęciem, w praktyce ta odpowiedzialność spada na nauczyciela. Przy tym powinniśmy się na chwilę zatrzymać. Nie każdy ma wystarczającą wiedzę na temat konkretnego gatunku, przez co nie jest w stanie przekazać dzieciom dobrych wzorców. Jednocześnie młodzież bez odpowiedniego nadzoru nie powinna samodzielnie zajmować się zwierzętami.
Kolejna sprawa dotyczy zaangażowania uczniów. Na początku zwykle są chętni do pomocy, jednak chęci i motywacja okazują się krótkotrwałe. Tymczasem potrzeby zwierząt muszą być spełnianie codziennie, niezależnie od zainteresowania uczniów.
Wciąż pojawia się ten sam schemat, kiedy dorośli są przekonani, że pewne gatunki zwierząt są bardzo łatwe w utrzymaniu. Z tego powodu cierpią chomiki trzymane w zbyt małych klatkach, bez możliwości eksploracji przestrzeni i odpowiedniej stymulacji. Uczniowie, którzy widzą, że zwierzę jest przez cały czas zamknięte w takich warunkach, nabierają przeświadczenia, że tak właśnie wygląda dobra opieka.
Trzymanie zwierząt klasowych w takich warunkach to sprawianie im cierpienia i narażanie ich na stres. Dzieci mogą też dotykać pupili, podnosić ich czy mówić do nich w sposób, który wywołuje w napięcie (tak wrażliwe zwierzęta odbierają piski i krzyki).
Przewlekły stres i złe warunki przekładają się na osłabienie odporności, a co za tym idzie podatność na więcej chorób (także psychicznych) i w konsekwencji nawet skrócenie życia. Jedno dziecko, które w domu nie zostało odpowiednio przygotowane przez rodzica, może się przyczyniać do przebodźcowania i przekraczania granic pupila, a potem przekazywać negatywne wzorce całej klasie.
A co, jeśli zwierzak zachoruje? Kto przyjmie odpowiedzialność za zdrowie i życie takiego stworzenia, gdy choroba zostanie dostrzeżona na czas (albo wręcz w ogóle zauważona)? A jeśli 10 zł miesięcznie od każdego ucznia z klasowej zbiórki na karmę nie wystarczy na leczenie? Szkolne zrzutki pozwalają jedynie na pokrycie kosztów – zazwyczaj marnej jakości – jedzenia, za ciasnej klatki i – często niebezpiecznych – akcesoriów takich jak małe kołowrotki dla gryzoni. Z doświadczenia wolonariuszki prozwierzęcej pamiętam przypadek, kiedy zadzwoniła do mnie dyrektorka jednej ze szkół podstawowych, prosząc o zabranie żółwia. Powód: choruje, szkoła nie ma budżetu na leczenie, bo przecież (cytuję) „nie jesteśmy schroniskiem, żeby teraz inwestować w każdego klasowego zwierzaka”. Długo biłam się z myślami, co zrobić, bo z jednej strony żółwiowi potrzebna jest pomoc, z drugiej strony to ludzie, którzy go tam sprowadzili, powinni ponieść odpowiedzialność.
Umówiłam się na spotkanie w szkole, aby rozeznać się w sytuacji. Na miejscu okazało się, że żółw jest w skrajnie małej klatce (tak, niskiej klatce, nie terrarium) bez możliwości opuszczenia jej, ponieważ ugryzł kiedyś bardzo dotkliwie jednego z uczniów i już nie pozwala mu się spacerować. Poza tym okazał się gatunkiem wodnym i to takim, który w ogóle nie powinien być trzymany bez odpowiednich uprawnień przez przypadkowe osoby. Zwierzę miało skorupę w strasznym stanie i było bardzo wyniszczone.
Obraz tego dramatu mnie bardzo szybko przekonał do tego, aby szkołę opuścić razem ze zwierzęciem. Szukałam dla niego azylu, gdzie profesjonaliści przeprowadzą go przez kwarantannę, poprawią jego już na pierwszy rzut oka zły stan zdrowia, by mogło trafić do najlepszego możliwego miejsca, czyli na olbrzymi teren ośrodka dla żółwi z dużymi zbiornikami wodnymi.
Oczekiwania
Szkoły powinny uczyć dzieci odpowiedzialności i szacunku do życia. Trzymanie zwierząt w nieodpowiednich warunkach niesie przeciwny przekaz. Uczniowie mogą jedynie nauczyć się, że zwierzę to interaktywne narzędzie edukacyjne lub atrakcja, a nie żywa istota wymagająca troski i uwagi. W skrajnych przypadkach dzieci mogą nieświadomie wyrządzać pupilom krzywdę, np. przez nieodpowiednie karmienie lub dotykanie ich w sposób sprawiający dyskomfort czy ból.
Jeśli celem szkoły jest nauczenie dzieci empatii i odpowiedzialności wobec zwierząt, to istnieją o wiele lepsze sposoby niż trzymanie zwierzęcia w klasie. Można organizować akcje wsparcia dla schronisk, azyli czy fundacji. Wspierać akcje adopcyjne, zapraszać ekspertów lub oglądać filmy edukacyjne. Możliwości jest wiele, a każda z nich jest bezdyskusyjnie lepsza niż zamykanie żywej istoty i skazywanie jej na cierpienie. Warto szukać alternatywnych metod nauczania, które nie będą odbywały się kosztem zdrowia i dobrostanu zwierząt.
Poza samym dobrostanem zwierzęcia, o którym w mojej opinii nie ma mowy w warunkach szkolnych, obecność klasowego pupila naraża także zdrowie dzieci. Skąd najczęściej pochodzą te zwierzaki? Ze sklepów zoologicznych, w których z reguły zdrowie tych stworzeń nie jest priorytetem. Nie ma żadnej gwarancji, że wraz z myszką czy szczurkiem nauczyciel nie przyniesie do klasy także pasożytów i innych szkodliwych dla ludzi patogenów. A przecież każdy uczeń na początku chce taką myszkę wziąć na rączki, potem zwierzę trafia w kolejne rączki i jeszcze dostaje buziak w nosek.
Od kiedy syn mojej przyjaciółki poszedł do szkoły podstawowej, wciąż mierzył się z problemami trawiennymi. Ciągłe biegunki, bóle brzucha, zdarzały się wymioty. Tysiące złotych wydanych na konsultacje u gastroenterologa, pobyt w szpitalu, ciągłe szukanie przyczyny, aż w końcu diagnoza: lamblia. Leczenie długo nie dawało efektów, a problemy trwały. Dopiero kolejny z wielu lekarzy przeprowadził wywiad, z którego wynikało, że kilkoro innych dzieci z tej grupy miało podobne objawy. Musiał być wspólny mianownik. Okazała się nim… klasowa świnka morska. Nigdy niebadana, niezabrana nawet raz u weterynarza. Miała w sobie kilka rodzajów pasożytów i była ogólnie rzecz biorąc w kiepskiej kondycji. Kiedy to stało się jasne, zwierzę trafiło pod opiekę fundacji i wreszcie zaczęło normalne życie.
Perspektywy
Jako rodzice lub opiekunowie spotykacie się z propozycją kupienia klasowego zwierzątka? Sprzeciwiajcie się, wyjaśniając rzeczowo swoje stanowisko, żeby jak najwięcej osób wiedziało, dlaczego to bardzo zły pomysł. Proponujcie takie alternatywy jak wirtualna klasowa adopcja, współpraca ze schroniskiem, programy edukacyjne, warsztaty albo wizyty zewnętrznych gości, którzy specjalizują się w ochronie zwierząt i opiece nad nimi. Jeśli uczniowie chcieliby mieć „coś swojego”, zaproponujcie uprawę roślin w klasie.
Potrzeba jeszcze wielu odgórnych zmian, aby sytuacja zwierząt uległa poprawie, szczególnie że cały czas potrzeby konkretnych gatunków wydają się niezauważone, a nawet jeśli się je widzi, to jednak bagatelizuje, tak jak w przypadku zwierząt klasowych.
Obecnie trwają prace nad reformą podstaw programowych nauczania. Ministra Barbara Nowacka powierzyła tę misję Instytutowi Badań Edukacyjnych, ponieważ zależało jej na tym, żeby programu dla szkół nie przygotowywali politycy. Na razie naukowcy przygotowali „Profil absolwenta i absolwentki”. To narzędzie, które w założeniach ma być dla nich drogowskazem. Ma pokazywać nie tylko nauczycielom, lecz także rodzicom, w którym kierunku należy podążać, żeby dziecko wyrosło na człowieka, na jakim nam wszystkim zależy. W placówkach edukacyjnych ma zdobyć umiejętność poszukiwania odpowiedzi na pytania, być ciekawym świata, przejawiać chęć rozwijania się. Ponadto wymienione są wartości, które młody człowiek powinien poznać: wolność, odpowiedzialność, szacunek, dobro czy piękno. Nie wiem, czy w IBE są eksperci od dobrostanu zwierząt, ale bez wątpienia te działania dają możliwości, aby Instytut przygotował podstawy programowe – zwłaszcza dla przedszkoli i nauczania początkowego – w taki sposób, aby dzieci od najmłodszych lat uczyły się traktować zwierzęta odpowiedzialnie i z szacunkiem.
- Tekst: Katarzyna Błaszczyk
- Tekst ukazał się w numerze 4/2025 Magazynu VEGE