Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Żegnaj, misiu

październik 24 2024

Nie żyje Baloo – ambasador walki o zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach. Niedźwiedź brunatny odszedł w wieku 12 lat w azylu dla niedźwiedzi w ZOO w Poznaniu.

Organizm Baloo nigdy nie poradził sobie ze zmianami, jakie spowodowała jego cyrkowa „kariera”. Fundacja Viva! w swoich mediach społecznościowych pożegnała niedźwiedzia Baloo bardzo osobistym wpisem:

„Baloo, mieliśmy nie mówić do Ciebie misiu, ale ten jeden, jedyny raz sobie pozwolimy. Biegaj, Misiu, za tęczowym mostem, bez bólu, stresu i cierpienia. To był prawdziwy zaszczyt Cię poznać i uratować przed pracą w cyrku. Byłeś wspaniały! Lubiłeś człowieka mimo tego, co z rąk homo sapiens Cię spotkało. Choć w cyrku jadłeś popcorn – szybko zrozumiałeś, jak pyszne są orzechy. Nauczyłeś się je jeść, choć nie miałeś pazurów ani kłów. Pokochałeś swój własny las, choć po życiu w cyrkowej przyczepie na początku bałeś się wszystkiego, nawet ptaków. Pokochałeś swój prywatny basen, choć wcześniej zdarzało się, że nie miałeś nawet miski z wodą. Nie pokochałeś za to kalafiorów i zawsze usiłowałeś utopić je w basenie. Wykopałeś gawrę, choć twój układ ruchu miał więcej zwyrodnień niż przepisy pozwalające na wykorzystywanie zwierząt w cyrkach. Byłeś ostatnim cyrkowym niedźwiedziem w Polsce i genialnym ambasadorem walki o zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach. Dzięki Tobie Polki i Polacy zrozumieli, dlaczego cyrk ze zwierzętami jest zwyczajnie zły. Będzie nam Cię bardzo brakowało! Żegnaj, Misiu!”.

Historia

To właśnie Viva! odebrała interwencyjnie Baloo z cyrku i dała mu szansę na nowe życie. Był 2016 rok. Aktywiści prowadzili śledztwo w cyrkach na terenie Polski. Z perspektywy widzów obserwowali stan zwierząt i sposób ich wykorzystywania w przestawieniach. Diagnoza była przygnębiająca – zwierząt było kilkaset i wszystkie wykorzystywano w sposób, w który nie godziło się tego robić w XXI w. W najgorszej sytuacji były niedźwiedź Baloo, trzy żółwie i krokodyl wykorzystywane do pracy w cyrku Vegas.

 

Aktywistka Vivy! zarejestrowała na filmach „pokaz niedźwiedzia”. Baloo podczas niego został wypuszczony z przyczepy cyrkowej na niewielki wybieg i był karmiony… popcornem. Jedno z dzieci zadaje pytanie: „Czemu ten niedźwiedź żre popcorn?”, podczas gdy dorosłe kobiety zachwycają się sytuacją zwierzęcia – że piękny, że robi wszystko byle dostać jedzenie… Po zakończeniu tego smutnego pokazu Baloo wędruje za popcornem do przyczepy, w której szybko zostaje zamknięty. Na innym nagraniu widać, jak krąży po jej obwodzie bez nadziei, że będzie mógł pójść dalej. Po obejrzeniu nagrań specjaliści ustalili, że Baloo nie ma pazurów ani górnych kłów, ma nieprawidłową pozycję ciała i prawdopodobnie zanik mięśni. Wydawało się nawet, że może to być samica, bo niedźwiedź był wyjątkowo mały jak na czterolatka. Oburzenie specjalistów budził też fakt, że niedźwiedzia karmiono popcornem i ciągle przebywał w przyczepie, która nie miała żadnego wzbogacenia środowiska ani nawet właściwego podłoża. Eksperci zwrócili też uwagę na to, że zwierzę ma stereotypię, która pojawia się u dzikich zwierząt w niewoli zawsze wtedy, kiedy żyją w beznadziejnych warunkach.

W Vivie! szybko zapadła decyzja o konieczności interwencyjnego odbioru. Dopięcie organizacji zabrania niedźwiedzia trwało jednak jakiś czas, bo Polska wówczas nie miała azylu, do którego można było przewieźć zwierzęta niebezpieczne. Zresztą do dziś takiego miejsca nie ma, choć od listopada 2022 r. obowiązuje już ustawa o Azylu Centralnym dla zwierząt.

O świcie 6 lipca 2016 r. cyrk Vegas przyjechał do Pawłowic na Śląsku. Kiedy właściciele i pracownicy skończyli stawianie namiotu, teren został zabezpieczony na wniosek Vivy przez Policję. Na miejsce przyjechali pracownicy Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu, którzy mogli (i – co ważne – chcieli) pomóc zwierzętom i przewieźć je do bezpiecznego miejsca w swoim zoo, działacze fundacji Vier Pfoten, która specjalizuje się w ratowaniu niedźwiedzi, i naukowcy – doktorzy nauk biologicznych Agnieszka Sergiel i Robert Maślak oraz dwóch lekarzy weterynarii.

Zawiadomienie w imieniu Vivy złożyła mecenas Katarzyna Topczewska. Wszystko na żywo relacjonowały niemal wszystkie duże media. Nic dziwnego, był to pierwszy w Polsce interwencyjny odbiór cierpiących zwierząt z cyrku.

Nowe życie

Policjanci z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach po zasięgnięciu opinii ekspertów przychylili się do wniosku fundacji Viva! o interwencyjny odbiór zwierząt będących w najgorszym stanie. Do zoo w Poznaniu pojechały Baloo, żółw pustynny, dwa żółwie jaszczurowate i krokodyl nilowy, który według dokumentów był… kajmanem okularowym. Baloo został wprowadzony do klatki transportowej przez właściciela cyrku za pomocą… popcornu.

Śledztwo w sprawie znęcania się nad tymi zwierzętami przez właścicieli cyrku wszczęła Prokuratura Rejonowa w Jastrzębiu-Zdroju. Do Baloo przyjechał zespół weterynaryjny z niemieckiego Leibniz Institute for Zoo and Wildlife Research – najlepsi specjaliści zajmujący się leczeniem niedźwiedzi w Europie od wielu lat. Z wykonanych przez nich badań wynikało, że Baloo ma poważny zanik mięśni, niedobory mikro- i makroskładników świadczące o dramatycznie złej diecie, zimową okrywę latem (co świadczyło o braku ekspozycji na słońce, co oznaczało, że

Baloo nie wychodził na wybieg i całe życie spędzał w przyczepie), poważną próchnicę, brak dwóch górnych kłów, brak większości pazurów oraz odparzenia skóry stóp świadczące o przebywaniu we własnych odchodach. Zalecenia były proste: wdrożenie prawidłowej, pełnowartościowej diety, ekspozycja na słońce, dużo ruchu i pilne leczenie zębów.

Baloo już kilka dni później po raz pierwszy wyszedł z gawry na swój pierwszy, rehabilitacyjny wybieg. Nauczył się obierać sobie orzechy, co było dla niego nie lada wyzwaniem – niedźwiedzie używają do tego przecież swoich długich i mocnych pazurów oraz kłów, których Baloo przecież nie miał. Niemal każdy posiłek był dla niego nowością. Najbardziej chyba polubił kwaśne jabłka, a kiedy wyszedł na wybieg, zjadł wszystko, co było zielone i znajdowało się w jego zasięgu. Niestety dwuletnie przebywanie w przyczepie cyrkowej odcisnęło na nim potężne piętno. Przez wiele tygodni, choć miał do dyspozycji spory kawałek lasu, wciąż krążył po obrysie przyczepy, a kiedy na wybiegu pojawiał się jakiś ptak – Baloo zwyczajnie uciekał, bo nie znał ani lasu, ani innych dzikich zwierząt.

Ambasador

Już na początku swojego pobytu w Poznaniu Baloo wzbudził ogromne zainteresowanie zarówno mediów, jak i mieszkanek i mieszkańców miasta. Wszyscy chcieli zobaczyć niedźwiedzia, który został uratowany z cyrku. Tak stał się najlepszym ambasadorem walki o zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach. Chyba każdy, kto choć raz zobaczył Baloo, już wiedział, jak okrutny los go spotkał, i odchodził od wybiegu niedźwiedzia z głębokim przekonaniem, że nigdy nie pójdzie do cyrku ze zwierzętami.

Wkrótce do Poznania po raz kolejny przyjechali lekarze z Leibniz Institute for Zoo and Wildlife Research. Trzeba było na nich czekać do momentu, aż powstanie nowy wybieg dla Baloo, ponieważ pracownicy zoo chcieli od razu po zabiegu przenieść niedźwiedzia do nowego domu. Ten wybieg był imponujący – specjalnie dla Baloo ogrodzono wielki kawał lasu i wybudowano na nim basen, w którym niedźwiedź mógłby realizować swoje podstawowe potrzeby gatunkowe i jednocześnie odzyskiwać sprawność fizyczną.

Leczenie zębów u niedźwiedzia to skomplikowane przedsięwzięcie. Doktor Julia Bohner, która badała Baloo w lipcu 2016 r., pełniła funkcję anestezjologa i przeprowadziła badania kontrolne, w tym RTG i USG. Zębami Baloo zajął się doktor Marc Loose – stomatolog, który w ciągu 10 lat wyleczył ok. 600 niedźwiedzi z całego świata. Dentysta i jego asystentka wielokrotnie pytali, ile Baloo ma lat. Nie chcieli wierzyć, że to czteroletni, czyli młody niedźwiadek. Stan jego zębów wskazywał na coś zupełnie innego… Zabieg trwał trzy godziny. W tym czasie stomatolog wyleczył cztery zęby. Górne kły, które były w najgorszym stanie, trzeba było leczyć kanałowo. Następnie wypełniono je materiałem światłoutwardzalnym – takim samym jak w przypadku leczenia ludzi. Niestety Baloo nie mógł być zbyt długo w narkozie, w związku z czym wyleczono tylko zęby wymagające pilnej interwencji. Podczas tego zabiegu wyszły też na jaw nowe fakty: Baloo miał przerwany na pół język.

Prawdopodobnie był to efekt umieszczenia w jamie ustnej łańcucha, który niedźwiedź sobie wyrwał.

Po leczeniu Baloo obudził się już na nowym wybiegu. Pierwszy spacer po nowym lesie wzbudził wiele emocji – nie tylko w samym niedźwiedziu, lecz także we wszystkich obserwatorach. W ciągu pierwszych 15 minut biegał, odszukał ukryte na wybiegu smakołyki i odkrył nowe zabawki, jednak największe wzruszenie ogarnęło obserwujących, kiedy niedźwiedź wszedł po raz pierwszy do własnego basenu.

Wszyscy podejrzewali, że będzie się z niego cieszył, bo już wcześniej uwielbiał taplać się w kałużach czy wychlapywać wodę z poidła. Baloo wszedł do basenu bez najmniejszego strachu, uderzał łapami w wodę, chlapał, kładł się w niej… Obserwujący mieli łzy w oczach. Były to łzy szczęścia, bo widać było, jak diametralnie zmieniło się życie tego niedźwiadka. Szczęście było tym większe, że Baloo w ogrodzie zoologicznym nabrał masy i powoli odbudowywał mięśnie będące w zaniku po pobycie w cyrku.

Postępowanie

Kiedy niedźwiedź cieszył się swoim nowym domem, prokuratura intensywnie prowadziła śledztwo. Rok po odbiorze interwencyjnym akt oskarżenia trafił do sądu.

„Prokurator rejonowy w Jastrzębiu Zdroju skierował do sądu akt oskarżenia przeciwko Katerynie S. i Sebastanowi S. oskarżonym o znęcanie się nad zwierzętami: dwoma żółwiami jaszczurowatymi, żółwiem pustynnym, krokodylem nilowym i niedźwiedziem brunatnym, to jest o popełnienie przestępstw z art. 35 ust. 1 ustawy o ochronie zwierząt oraz o naruszenie przepisów Unii Europejskiej, dotyczących ochrony gatunków dziko żyjących zwierząt i rośliny w zakresie regulacji obrotu nimi, tj. o popełnienie przestępstw z art. 128 pkt 2 lit. d ustawy o ochronie przyrody – mówiła wówczas prokurator Karina Spruś z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Katerynie S. i Sebastianowi S. postawiono łącznie 12 zarzutów. „Nie przyznali się oni do winy, wskazując, że warunki przetrzymywania zwierząt były kontrolowane przez służby weterynaryjne” – relacjonowała pani prokurator.

Viva! zwracała wówczas uwagę Polek i Polaków, że sprawa Baloo obnażyła fikcyjność kontroli, jaką powiatowi lekarze weterynarii mają sprawować nad firmami zarabiającymi na zwierzętach. Choć ustawa o ochronie zwierząt zakazuje wykorzystywania w przedstawieniach cyrkowych zwierząt chorych, żaden z lekarzy z urzędu kontrolujących cyrk przez dwa lata nie dostrzegł, że Baloo jest kaleką.

Akt oskarżenia prokurator odczytał jednak dopiero wiele miesięcy później, ponieważ oskarżeni próbowali przenieść sprawę do sądu bliżej swojego miejsca zamieszkania. Tak się jednak nie stało i po kilkuletnim procesie Sąd Rejonowy w Jastrzębiu Zdroju w pierwszym takim wyroku w Polsce uznał, że właściciele znęcali się nad zwierzętami w cyrku. W związku z tym orzekł przepadek wszystkich zwierząt zabezpieczonych podczas interwencji Śląskiej Policji i Fundacji Viva! w 2016 r. Na tym jednak sprawa się nie skończyła, ponieważ oskarżeni skorzystali ze swojego prawa i wnieśli apelację. Sąd Okręgowy w Rybniku uznał, że ta nie zasługuje na uwzględnienie, w uzasadnieniu wyroku argumentując:

„Ich obojętność wobec cierpień zwierząt, do których sami swoją nieodpowiednią opieką doprowadzili, wyczerpuje podmiotowe znamiona przestępstwa z art. 35 ust. 1 ustawy o ochronie zwierząt. Popełnili to przestępstwo umyślnie i z zamiarem bezpośrednim. Zamiar oskarżonych odnosił się więc do czynności sprawczych: zmuszania zwierząt do czynności, które sprawiały im ból, utrzymywania ich w niewłaściwych warunkach bytowania, w pomieszczeniach uniemożliwiających im zachowanie naturalnej pozycji (krokodyl), utrzymywanie zwierząt bez odpowiedniego pokarmu lub wody przez okres wykraczający poza minimalne potrzeby właściwe dla gatunku. (…) Oskarżeni nie wiedzieli, czym karmili niedźwiedzia, a w przypadku pozostałych zwierząt te pokarmy, na które wskazywali, nie zapewniały zwierzętom właściwej diety, co doprowadziło do zmian zwyrodnieniowych potwierdzonych w badaniach weterynaryjnych. Oskarżeni nie udowodnili też, że leczyli weterynaryjnie zatrzymane zwierzęta” (wyrok Sądu Okręgowego w Rybniku, syg. akt VI Ka 99).

Właściciele zwierząt konsekwentnie w procesie nie przyznawali się do winy. Nigdy też nie wykazali skruchy z powodu tego, co zgotowali niedźwiedziowi, żółwiom i krokodylowi. – Jest to pierwszy w Polsce prawomocny wyrok dotyczący znęcania się nad zwierzętami w cyrku.

Sąd, wydając wyrok, wziął pod uwagę coś, co często jest pomijane przez wymiar sprawiedliwości. Społecznie akceptowalne wartości w zakresie traktowania zwierząt. Sąd dostrzegł, że na przestrzeni lat zmieniły się wymogi postępowania w stosunku do zwierząt. A to, co było akceptowalne jeszcze 100 lat temu przez większość społeczeństwa, nie może mieć dziś miejsca. Argumentował, że rozwój ludzkości i uwrażliwienie na krzywdę słabszych jednostek wymaga uważnego i wnikliwego spojrzenia na krzywdę zwierząt. Zwłaszcza tych wykorzystywanych w cyrkach – mówiła reprezentująca Fundację Viva! w tej sprawie mecenas Katarzyna Topczewska.

Wyrok

Sądy obu instancji uznały Katerynę S. i Sebastiana S. za winnych wszystkich 12 zarzucanych im czynów, w tym znęcania się nad zwierzętami w cyrku. Zostali skazani na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Musieli też zapłacić po 8 tys. zł grzywny i po 8 tys. zł nawiązki na rzecz oskarżyciela posiłkowego, czyli Fundacji Viva, i pokryć koszty wieloletniego procesu przedłużanego ich licznymi wnioskami dowodowymi. Dodatkowo orzeczono zakaz prowadzenia działalności cyrkowej związanej z wykorzystywaniem zwierząt na 5 lat, a wobec Sebastiana S. także zakaz wykonywania zawodu tresera zwierząt. Sąd argumentował, że zachowanie oskarżonych w trakcie procesu nie dawało żadnej gwarancji, że nie popełnią nowego przestępstwa wobec zwierząt w cyrku. Jednocześnie podkreślił, że mogą oni prowadzić działalność cyrkową bez zwierząt, a liczba takich miejsc w ostatnich latach wzrosła.

Orzeczono także przepadek wszystkich odebranych podczas interwencji zwierząt, nad którymi znęcali się skazani. W tamtym czasie było to dla aktywistów najważniejsze, bo oznaczało, że Baloo, trzy żółwie i krokodyl już nigdy nie wrócą do cyrku.

Pożegnanie

Nikt nie podejrzewał, że przeszłość cyrkowa tak szybko da o sobie znać i przyniesie niedźwiedziowi niewyobrażalny ból. W 2024 r. stan Baloo zaczął się pogarszać. We wrześniu niedźwiedź praktycznie już nie chodził. Pierwsze cztery lata jego życia, w tym dwa w cyrku, spowodowały nieodwracalne zmiany w układzie ruchu. Degradację potęgował brak pazurów powodujący przebudowanie postawy i zwyrodnienia. Baloo bardzo cierpiał. Po wykonaniu w narkozie badań podjęto decyzję o niewybudzaniu Baloo. To była trudna decyzja, ale jedyna słuszna etycznie. Tylko tak można było zapobiec dalszemu życiu w ogromnym bólu i cierpieniu.

Viva! podkreśla, że Baloo przez ostatnie osiem lat miał najpiękniejsze życie, jakie tylko można mu było zapewnić w niewoli, i że w tym samym czasie liczba zwierząt występujących w cyrkach w Polsce spadła niemal do zera. To bez wątpienia zasługa Baloo i zmiany społecznej, jakiej dokonał z niewielką pomocą aktywistów.

  • Tekst i zdjęcia: Anna Plaszczyk
  • Tekst ukazał się w numerze 11/2024 Magazynu VEGE