Podmiotowość kobiet była kwestionowana – tak samo jak dziś kwestionuje się podmiotowość istot pozaludzkich i świata przyrody. Także dlatego aktywistek jest więcej niż aktywistów.
Kryzys klimatyczny jest już z nami. Doświadczamy go ostatnio coraz bardziej dotkliwie. Tego lata dały się nam we znaki fale upałów, susze, lokalne podtopienia, powodzie i gwałtowne zjawiska pogodowe, ale też coraz więcej mówimy o przyczynach i środkach zaradczych związanych z tym problemem. Jedną z nowych i cennych inicjatyw był zorganizowany przez Akcję Demokracja kongres Kobiety dla Klimatu, który odbył się w Warszawie 7 września 2024 r.
Wydarzenie można obejrzeć na YouTube:
Nie chcą być bierne
Kryzys klimatyczny w szczególny sposób dotyczy kobiet. Z jednej strony to one w większym stopniu ponoszą jego rozmaite negatywne konsekwencje, np. rzadziej udaje im się uratować podczas katastrof, ponieważ częściej szukają członków rodziny. Ten przykład dobrze obrazuje dyskryminację współistniejącą z troską o innych. Z drugiej strony wiele wskazuje na to, że to kobiety mają kompetencje, które dają im przewagę w podejmowaniu działań na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatycznym, w tym większą świadomość nadchodzących zagrożeń, ich przyczyn i skutków. Czują także większą odpowiedzialność za podejmowanie działań na rzecz klimatu i mają większą potrzebę współdziałania. Nie przypadkiem większość osób angażujących się w aktywizm to kobiety. Koszty bywają ogromne. Kobiety często „dają więcej, niż mają”. Niejednokrotnie aktywizm i zaangażowanie determinuje całe ich życie, zmusza do rezygnacji ze studiów czy zmiany pracy, wiąże się z kosztami zdrowotnymi. Jak powiedziała Katarzyna Kasia, „działaczki i aktywistki są wykorzystywane przez inercję innych”, a od czasu pandemii sytuacja kobiet jeszcze się pogorszyła, przez to że wzrosły nierówności między płciami.
Potrzeba solidarności
Ekofeminizm jest nurtem, który pozwala połączyć doświadczenie walki o prawa kobiet oraz sposoby i strategie wypracowane w ruchu feministycznym z walką o prawa wszystkiego, co żyje. Związek tych dwóch obszarów jest niemalże organiczny. Podmiotowość kobiet była długo kwestionowana – tak jak dziś kwestionuje się podmiotowość istot pozaludzkich i świata przyrody. Opresja wobec kobiet oraz istot pozaludzkich i świata przyrody wyrasta z tego samego korzenia – z utrwalonych i destrukcyjnych struktur społecznych.
Nie chodzi o to, by kobiety wyręczały mężczyzn, ale by zwiększyć zaangażowanie wszystkich ludzi w kluczowe problemy współczesności. Jak mówią aktywiści, gdybyśmy na serio traktowali doniesienia nauki, każdy z nas powinien rzucić wszystkie inne zajęcia i zająć się działaniem na rzecz klimatu. Mamy bowiem do czynienia z kryzysem planetarnym i ograniczonym czasem, dlatego wyzwaniem jest skala potrzebnych interwencji i tempo, w jakim powinny one nastąpić. Kryzys klimatyczny to także konsekwencje społeczne, takie jak masowe migracje i wojny.
Na ten lub inny sposób skutki zmian klimatycznych dotkną każdego z nas.
Wobec alarmujących doniesień naszym zadaniem jest nie odwracać oczu od problemu, tylko wytrzymać dyskomfort związany z tą trudną do udźwignięcia wiedzą, ale też nie poddać się nastrojom pesymizmu i cynizmu. Podczas kongresu Katarzyna Jagiełło apelowała, żebyśmy nie dali sobie wmówić, że więcej jest ludzi cynicznych i krytycznych. Badania pokazują bowiem, że przeważają osoby nastawione pozytywnie, szukające jasności i nastawione na działanie. Jest to jednak jakość mniej widoczna. Stąd nasze wrażenie, że proporcje są niekorzystne.
Cynizm jest najgorszym, co może nam się przydarzyć, ponieważ odbiera energię do działania i wyniszcza. Natomiast to, co może nam pomóc to radykalna złość, która napędza do działania i pozwala „wyrywać kawały nowej rzeczywistości”.
Jako przykład źródeł naszej kobiecej złości panelistki przytaczały sytuację kobiet globalnego Południa, które najszybciej ponoszą konsekwencje kryzysu klimatycznego – to dla nich w pierwszej kolejności brakuje pożywienia, na nich spoczywa odpowiedzialność za zapewnienie rodzinie wody i troska o społeczność. Częściej giną w wyniku katastrof spowodowanych gwałtownymi zjawiskami atmosferycznymi. Z drugiej strony to do nich kierowana jest pomoc humanitarna i obciąża się je odpowiedzialnością za jej dystrybucję, bo wiadomo, że zrobią to lepiej niż mężczyźni, a to jest dla nich kolejnym obowiązkiem.
Sytuację kobiet w niektórych kulturach pogarszają brak mobilności spowodowany rozmaitymi zakazami (np. wychodzenia bez towarzystwa mężczyzny), brak lub wyraźne ograniczenie w prawie do własności ziemi, zależność ekonomiczna od mężczyzn czy ograniczony dostęp do zasobów.
Ubóstwo energetyczne
Również na naszym podwórku borykamy się z problemami, które są związane płcią. Kamila Kadzidłowska, Joanna Mazurkiewicz i Aleksandra Krugły podczas kongresu tłumaczyły, czym jest ubóstwo energetyczne i dlaczego ma twarz kobiety. Problem jest złożony, a dostępne sposoby pomocy nie uwzględniają specyfiki sytuacji kobiet – z reguły starszych, w gorszej sytuacji ekonomicznej, mieszkających w źle izolowanych budynkach, lokalach niedostosowanych do potrzeb. Ubóstwo energetyczne to sytuacja, w której gospodarstwo domowe nie jest w stanie zapewnić w swoim domu temperatury zapewniającej komfort. Dotknięte nim osoby, narażone na mieszkanie w wilgoci i zimnie, ponoszą koszty zdrowotne i emocjonalne takiej sytuacji. Duża część takich gospodarstw to osoby mieszkające samotnie, a wśród niż przeważają kobiety. Aby zająć się tym problemem systemowo, konieczne jest przeanalizowanie, co prowadzi do takiej sytuacji i dlaczego dotyczy głównie jednej płci. Tylko dobre zrozumienie zjawiska umożliwi znalezienie właściwych rozwiązań.
Dopóty będziemy wybierali rządzących, którzy kontynuują strategię „business as usual”, dopóki szansa na radykalne zmiany jest znikoma.
Głos naukowców będzie bowiem ignorowany.
W trakcie dyskusji padło także zasadnicze pytanie: jak zmienić nastawienie społeczne do kwestii kryzysu, z którym mamy do czynienia? W jaki sposób spowodować, żeby ludzie wybierali polityków, którzy chcą realizować wskazówki naukowców? Na to pytanie brak jest niestety dobrej odpowiedzi. Katarzyna Kasia przywołała francuską filozofkę Françoise d’Eaubonne, twórczynię terminu „ekofeminizm”, której zdaniem dopóki żyjemy w logice kapitalizmu, czyli gromadzenia, konsumpcji i eksploatacji, dopóty nie będzie rzeczywistej troski o planetę.
Konsumpcja bowiem oznacza zawsze odbieranie innym, w tym przyrodzie.
Co robić zatem w tej, wydaje się, patowej sytuacji? Zdaniem Katarzyny Jagiełło potrzebne są regulacje o charakterze globalnym, instytucje ponadnarodowe i negocjatorzy, którzy podejmą rozmowy w dobrej wierze przy wspólnym globalnym stole. Katarzyna Kasia mówiła zaś o potrzebie zapewnienia światu równowagi poprzez ograniczenie emisji. Naukowcy i media mogą przyczyniać się do podnoszenia świadomości poprzez popularyzację nauki. W ten sposób każdy z nas może w swój własny sposób przyczyniać się do upowszechniania wiedzy o kryzysie planetarnym. Nasza skuteczność będzie też o wiele większa, jeśli połączymy siły w ramach różnych ruchów – ruchów klimatycznych, feministycznych i prozwierzęcych.
Wegańskie wątki
Uprzedmiatawianie zwierząt, ich krzywdzenie i eksploatacja nie są obce naszej kulturze. Skala i rodzaj nadużyć są z pewnością bezprecedensowe, ale przyczyny i mechanizmy już nie. Pomiędzy opresją wobec kobiet i zwierząt jest wiele podobieństw i związków. Jak podkreśla Karolina Skowron-Baka, „przemoc ma płeć i gatunek” i „nie można ignorować jednej opresji, walcząc z inną”. Zarówno kobiety, jak i zwierzęta są obiektem dominacji w logice patriarchatu. Umniejsza się ich cierpienie, bagatelizuje i normalizuje krzywdę. Język patriarchatu odzwierciedla i utrwala opresyjne relacje społeczne. Kobiety obraża się nazwami zwierząt, degradując, poniżając i odbierając wartość w ten sposób jednym i drugim. Kobiety od wieków postrzegane są jako bliższe zwierzętom, mniej racjonalne, mniej sprawcze, mniej refleksyjne, mniej zdolne do duchowości, mniej ludzkie czy wręcz jako ludzie drugiej kategorii. Takie myślenie, kiedyś powszechne w Europie, a dziś nadal obecne w innych częściach świata, służy usankcjonowaniu władzy, przewagi i dominacji nad kobietami.
Język patriarchalny dotyczy także metafor zwierzęcych używanych w znaczeniu pejoratywnym, co niestety bywa również przywarą feministek. Przykładem mogą być powszechnie używane sformułowania np. „szowinistyczna męska świnia”, „zezwierzęcenie”, „nieludzkie okrucieństwo”. Nazywanie tego, co w człowieku złe, poprzez odniesienie do zwierząt utrwala stereotypy degradujące te ostatnie, nawet jeżeli jest używane w słusznej sprawie. Dorota Łagodzka podkreśliła potrzebę uważności na takie sformułowania i unikanie ich, ponieważ utrwalają gatunkowistyczne schematy. Czy zresztą ma sens przypisywanie zwierzętom seksizmu lub zła, którego dopuszcza się człowiek? Zmiana języka to wstęp do zmiany, a może nawet jej warunek.
Uprzedmiotowienie zwierząt i kobiet ma też inny wspólny wymiar. W sferze publicznej kobiety są przedstawiane jako obiekty do konsumpcji, ich ciała są instrumentalizowane i wykorzystywane, choćby w reklamie i filmie. Podobnie jak ciała zwierząt dzielone na części do spożycia, ciała kobiece są prezentowane we fragmentach poprzez zbliżenie i kadrowanie wybranych części związaną z ich seksualnością. Wymazaniu ulega osoba – kobieta lub istota pozaludzka, której ciała użyto dla potrzeb konsumpcji rzeczywistej bądź wizualnej. Przestaje istnieć podmiot, pozostaje przedmiot, czyli ciało do wykorzystania.
Przemoc wobec zwierząt i wobec kobiet często współistnieje np. w rodzinie, gdy sprawca przemocy (z reguły mężczyzna) krzywdzi nie tylko kobietę lub dzieci, lecz także zwierzęta towarzyszące. Przemoc fizyczna wobec pozaludzkich członków rodziny może mieć też na celu psychiczne znęcanie się nad opiekunką lub opiekunem. Ściganie tego rodzaju czynów jest bardzo trudne, a w przypadku zwierząt, które nie mają statusu towarzyszących, skrajnie trudne. Kobiety, które są zmuszone uciekać z domu przed oprawcą, z reguły nie mogą liczyć na to, że ośrodki pomocy zapewnią miejsce dla zwierzęcia, którym się opiekują i które też jest zagrożone przemocą. Takie miejsca się zdarzają, ale nadal są wyjątkiem. To dobitny przykład umniejszania i bagatelizowania krzywdy zarówno kobiety, jak i zwierzęcia.
Sztuka
Hasło „nie ma feminizmu bez weganizmu” wybrzmiało również ze strony artystki Elwiry Sztetner (artykuł o artystce ukazał się w „Vege” 7-8/2024), której przejmująca wystawa „Dla sióstr pozaludzkich” towarzyszyła kongresowi. Artystka używa dziecięcych zabawek do przedstawienia scen rzeczywistej przemocy wobec zwierząt, której doświadczają z rąk ludzi. Wystawa skupia się w dużej części na cierpieniu samic, które są szczególnie eksploatowane w hodowli przemysłowej. Przyczynkiem do cyklu prac była kolekcja zabawek gromadzona przez Elwirę Sztetner od wielu lat. Są one przejawem tego, że przemoc wobec zwierząt jest usankcjonowaną normą społeczną, przy czym producenci zabawek stosują rożne techniki mające na celu wprowadzenie w błąd dziecka, w tym przemilczenie bądź manipulację, które powodują, że najbardziej drastyczna część historii i prawda zarazem jest ukryta lub przekłamana. W ten sposób przyzwyczaja się dzieci do przemocy wobec zwierząt. Jak jednak podkreśla artystka, to nie jest wystawa o zabawkach, tylko o doświadczaniu samic innych gatunków, w tym tych, którym odbierane są dzieci po porodzie.
Lekcje do odrobienia
Zachodni feminizm dobrze rozumie, że kamieniem milowym w walce o samostanowienie kobiet było uzyskanie kontroli nad własną cielesnością i prokreacją. Dostęp do antykoncepcji stał się warunkiem samostanowienia w innych obszarach, jednak eksploatacja samic innych gatunków nie doczekała się zainteresowania ze strony dużej części feministek. Samice w hodowli przemysłowej są gwałcone, ich dzieci odbierane, a wydzieliny wykorzystywane na potrzeby człowieka. Matki innych gatunków są zdolne do odczuwania cierpienia, jednak zachodni feminizm nie pochyla się nad ich cierpieniem. Podobnie jak niekiedy akceptuje opresję wobec kobiet z innych kultur, uzasadniając ją odmiennością kulturową. Wydaje się, że w tym zakresie nie odrobiłyśmy dostatecznie lekcji z solidarności i siostrzeństwa międzygatunkowego.
Joanna Wiśniewska zaznaczyła, że feminizm jest ruchem emancypacyjnym. Naszym celem powinno być zatem wyeliminowanie wszelkich form dyskryminacji i opresji, zniesienie hierarchii i wszelkich opozycji czy osi binarnych, w tym na ciała kontrolujące i kontrolowalne, na krzywdzących i krzywdzonych, na mężczyzn i kobiety. Dlatego powinnyśmy wychodzić poza siostrzeństwo. Nie sposób nie zgodzić się z Elwirą Sztetner, że sami wciągnęliśmy zwierzęta do naszego społeczeństwa, dlatego stały się jego częścią i naszym obowiązkiem jest uwzględniać ich prawa oraz potrzeby. Walka z jednym czy nawet kilkoma rodzajami opresji z pominięciem którejś grupy społecznej (najczęściej zwierząt) jest wykluczeniem, niespójnością i partycypowaniem w korzyściach z władzy i dominacji. Dlatego musimy brać pod uwagę wszystkie grupy wykluczone i ciągle poszerzać zakres naszej troski.
- Tekst: Joanna Hasiak
- Zdjęcia: Patrycja Skwierczyńska
- Tekst ukazał się w numerze 11/2024 Magazynu VEGE