Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

W obronie aktów wandalizmu wobec zabytków i dzieł sztuki

wrzesień 05 2024

Czy można niszczyć zabytki i dzieła sztuki, aby zwrócić uwagę na palące problemy?

Nie ma to jak dobra rozmowa, a taka odbyła się pomiędzy kilkorgiem wegańskich aktywistów w drodze do Stonehenge. Jechaliśmy oglądać dzieło kultury stworzone przed tysiącami lat, mając w pamięci niedawną akcję grupy Just Stop Oil, która oblała ten zacny zabytek farbą, aby zwrócić naszą uwagę, że niedługo nastąpi katastrofa klimatyczna i tak jakby nie będzie już komu podziwiać Stonehenge.

A skoro Stonehenge, to nie mogło w tej dyskusji zabraknąć Mona Lisy oblanej zupą pomidorową przez grupę Riposte Alimentaire (tłum. Kontratak Żywnościowy), podobnie potraktowanych przez Just Stop Oil Słoneczników z Arles Vincenta Van Gogha czy zaatakowanej farbą przez Ostatnie Pokolenie rzeźby Muzykantów z Bremy. Zasadnicze pytanie brzmi: czy można niszczyć zabytki i dzieła sztuki? Aż chce się odpowiedzieć za Krzysztofem Bosakiem: Można. Gdyby to było złe, to Bóg by inaczej świat stworzył.

Przypadkowy przechodniu, oto moja piącha

No dobrze, mimo metafizycznych uniesień pod Stonehenge, których doświadczyliśmy wszyscy, jak nas sześcioro tam było, to ja jednak w żadnego Boga nie wierzę. Potrzebna jest inna narracja i tę właśnie chcę zaproponować. Pośród sześciu osób uczestniczących w dyskusji tylko dwie były zdania, że „można, a nawet trzeba niszczyć dzieła sztuki”. Jak już się pewnie zdążyliście domyślić, byłam wśród nich.

Czemu? Uprzedzając oczywistości, znam te wszystkie argumenty, że badania społeczne wskazują… W takich akcjach nie chodzi jednak o jakąś tam wąsko rozumianą skuteczność, która z rzeczonych badań wynika. W moim odczuciu cel jest jeden: być forpocztą zmiany. Iść i walić piąchą w oczy przypadkowych przechodniów, polityków, decydentów, celebrytów, bogoli. Wzbudzać zamęt i burze medialne. Robić dym.

Znowu: czemu? Bo historia pokazuje nam, że żaden ważny dla ludzkości postulat (a teraz nie ma chyba ważniejszego niż ten, że – o, kurka – Ziemia płonie, there’s no planet B, zróbmy coś) nie obył się bez tego. Zatroskanych o to, że aktywizm z farbą w roli głównej dzieje się kosztem oddolnych działań edukacyjnych, na których powinni się skupić burzyciele porządku, GDYŻ TO ONE SĄ SKUTECZNE, uspokajam. Jest mnóstwo osób, które działają w ten sposób, m.in. wszystkie te sześć, co jechały tego dnia do Stonehenge tym – muszę to napisać – absurdalnym samochodem z kierownicą po prawej stronie.

Czy płaczecie po „Wenus z lustrem”?

Tak naprawdę potrzebna jest synergia wielu działań, także tych, które szokują, zaskakują i bulwersują. Zbulwersowanie otoczenia to doskonała tuba propagandowa. Efekty tych działań są trudno mierzalne, ale historie ruchów emancypacyjnych pokazują nam, że działania emancypacyjne różnych grup społecznych korzystały z szerokiego wachlarza środków, po akty terroru włącznie. A przyznajcie, że oblanie zupą obrazu, który jest chroniony przez szkło czy oblanie farbą starych kamieni, które i tak zaraz skrupulatnie doczyszczono, to taki raczej umiarkowany terror.

Nigdy nie broniłabym krzywdzenia żadnych istot, w tym ludzkich, w imię jakiegokolwiek większego dobra. Dlatego ten prawdziwy terror odpada. Ale terror odarty z krwi? Skierowany na dzieła sztuki, których wartość jest, umówmy się, dużo bardziej symboliczna niż wartość prądu i chleba? Może o coś takiego chodziło Slavojowi Žižkowi, kiedy pisał W obronie przegranych spraw?

Myślę, że pozostając w obrębie wartości obiektów w rodzaju Stonehenge czy Mona Lisy dla człowieczej kultury, mogę swobodnie zaproponować taki eksperyment myślowy: a co, jeśli prawdziwą obroną naszego dziedzictwa byłoby zachować te plamy farby od Just Stop Oil, poprosić konserwatorów zabytków, żeby zrobili wszystko, aby nie zeszły? Moim zdaniem te plamy są jak suknia, w której w 1913 roku sufrażystka Emily Davison rzuciła się pod końskie kopyta podczas wyścigów, żeby upomnieć się o prawa wyborcze kobiet. Jestem pewna, że ta suknia wisi w jakimś muzeum emancypacji kobiet. Davison zmarła, a wiecie, co się stało rok później? Inna sufrażystka, Mary Richards, zniszczyła wiszący w Galerii Narodowej w Londynie obraz Vélazqueza Wenus z lustrem.

  • tekst: Jolanta Nabiałek