Pierwszy miesiąc prenumeraty cyfrowej za 5 złzamawiam

Logowanie

Ostre cięcie. Kastracja to konieczność!

czerwiec 22 2024

Kastracje zwierząt są coraz powszechniejsze, jednak nie na tyle, by wyeliminować problem bezdomności.

Słońce, wyjazdy, częstsze i dłuższe spacery, spotkania z przyjaciółmi, grillowanie w ogródku. Brzmi fantastycznie, prawda? Na te wyjazdy i spotkania w ogródku zabieramy często ze sobą nasze psy, bo przecież fajnie, niech sobie pieski razem pobiegają i spędzą wspólnie czas. A jeśli niektóre są niewykastrowane? Oj tam, przecież jesteśmy cały czas obok, będziemy pilnować. Inna sytuacja: jedziemy gdzieś bez psa i zostawiamy go u rodziców. Niestety uciekł, ale dwa dni później się znalazł? Uff, ważne, że wrócił! Takich scenariuszy zapewne jest sporo, a równie wiele kończy się gromadką szczeniaczków, które „oddamy tylko w dobre ręce”. Co właściwie oznacza? Takie, które karmią, a nie biją? Te „dobre ręce” to stanowczo za mało, żeby nazwać opiekunów odpowiedzialnymi.

Jeśli już doszło do rozmnożenia się, to pomoc w przeprowadzeniu rozsądnych adopcji najlepiej poprosić organizację prozwierzęcą, która poradzi, jak mądrze wykonać cały proces wraz z podpisaniem umowy i zobowiązaniem do wykastrowania w przyszłości przygarniętego zwierzęcia. Zatrzymajmy się właśnie przy tym.

Wciąż nie jest idealnie

Kastracje są zdecydowanie popularniejsze niż 5 czy 10 lat temu. Wydaje się, że jest to coraz bardziej dostępny zabieg. Coraz więcej gmin przeznacza środki na darmowe kastracje zwierząt w swoim rewirze, inne zwiększają te kwoty z roku na rok, a organizacje prozwierzęce stają na głowie, żeby pozbawić płodności jak najwięcej bezdomniaków i zwierząt właścicielskich. Bezdomność jednak rośnie. Dlaczego? Właśnie z powodu osób, które rozmnażają „prywatne” zwierzęta, przekazują je dalej i nie dbają o to, żeby zatrzymać ten proces.

Wystarczy wejść na portal OLX, w zakładkę „Zwierzęta” i poza ogłoszeniami adopcyjnymi ze schronisk i fundacji wyświetlą się setki anonsów dotyczących zwierząt od osób prywatnych. Puchate malutkie kotki i pieski oddawane do domów za wcześnie, często bez szczepień i badań. Setki tysięcy ludzi woli wziąć do domu takiego malucha z portalu ogłoszeniowego – bez zobowiązań, bez procedury adopcyjnej i umowy, bo tak jest prościej, szybciej i nikt nie będzie później suszył głowy, jeśli coś pójdzie nie tak. Dopóki tak to będzie wyglądać, dopóty bezdomność nie zmniejszy się ani trochę.

Dlaczego warto

Sterylizacja i kastracja to dwa terminy powszechnie używane zamiennie, jednak w profesjonalnym języku weterynarii mają inne znaczenie. Kastracja odnosi się do usunięcia gonad, czyli jąder i najądrzy u samców, a u samic jajników i macicy. Sterylizacja to jedynie podwiązanie lub przecięcie jajowodów u samic, a nasieniowodów u samców. Przy tym zabiegu narządy płciowe pozostają na miejscu, nie usuwa się ich (sterylizacja uniemożliwia zapłodnienie, a przy tym nie wpływa na zachowania związane z hormonami w tak dużym stopniu jak kastracja).

Kastracja to korzyści dla zdrowia zwierzęcia. Ryzyko raka listwy mlecznej, jajników, macicy, pochwy czy rozrostu gruczołów okołoodbytowych po zabiegu zdecydowanie spada. Samice stają się również wolne od ropomacicza, a to bardzo częste zjawisko. U samców z kolei kastracja niweluje problem nowotworu jąder, rozrostu gruczołu krokowego, gruczołów okołoodbytowych, gruczołu ogonowego czy chorób moszny.

Kojarzycie taki moment, kiedy suczka znosi zabawki do legowiska, bardzo się nimi przejmuje, pilnuje gniazda, a w skrajnych sytuacjach zaczyna nawet produkować mleko? To ciąża urojona, czas bardzo stresujący i mocno odbijający się na zdrowiu psychicznym suczki. Leki nie zawsze przynoszą w takich chwilach ukojenie, a kolejne takie epizody prowadzą do zwiększenia ryzyka powstania zmian nowotworowych przy gruczole listwy mlecznej. Kastracja zamyka koło zarówno ciąż urojonych, jak i cieczek. U samców z kolei zabieg pozwala zmniejszyć popęd seksualny, a co za tym idzie, potrzeba podążania za suczkami podczas cieczki jest zdecydowanie mniejsza.

Obawy

Należy jednak pamiętać, że kastracja nie jest lekiem na problemowe zachowania u psów. To behawiorysta powinien ocenić, na jakim tle występuje agresja i w jakim momencie zabieg będzie dobrym rozwiązaniem, aby nie pogłębić problemów. Należy również pamiętać, że operacja sama w sobie nie wycisza psa. Jeżeli zwierzę jest nadmiernie reaktywne, należy znaleźć przyczynę trudnego zachowania.

Żaden pies nie jest za stary na kastrację. Każdy wiek jest dobry, o ile nie ma przeciwwskazań do wykonania narkozy. Dlatego ważne jest, aby przed tym czy jakimkolwiek innym zabiegiem, przy którym zwierzak będzie poddawany narkozie, wykonać badania diagnostyczne. Jeśli ogólny stan zdrowia jest dobry, a serce zdrowe, to nie powinno być żadnych problemów z samą operacją.

Istnieje także kastracja chemiczna, która polega na wszczepieniu zwierzęciu preparatu pod skórę w okolicę łopatek. Środek powoli uwalnia hormony, które ograniczają produkcję testosteronu, w konsekwencji czego pies staje się bezpłodny. W zależności od dawki efekt utrzymuje się przez 6–12 miesięcy. Należy jednak pamiętać, że to nie chroni przed wieloma wspomnianymi już chorobami. Poza tym w Polsce kastracja chemiczna jest stosowana jedynie u samców.

Zabieg wszczepienia pod skórę preparatu należy wznawiać, nie ma 100 proc. skuteczności jak pełna kastracja, a do tego trzeba liczyć się z kosztami, które wynoszą od 150 do kilkuset złotych za jednorazowe podanie preparatu. Czy nie lepiej jednorazowo poddać zwierzaka zabiegowi i mieć już spokój na resztę jego życia?

Ku przestrodze

Swoboda i spokój – przede wszystkim to kojarzy mi się z kastracją i nie chodzi tylko o opiekuna, bo to zwierzęta po zabiegu zaczynają żyć spokojniej i zdrowiej. Operacja daje poczucie bezpieczeństwa, nie ma ryzyka wystąpienia popularnych chorób nowotworowych, a o „wpadce” można zapomnieć. Psy nie frustrują się cieczkami, suki ciążami urojonymi, samce nie wariują za suczkami. Kotki nie zawodzą nocami w czasie rui, a kocury nie znaczą terenu.

Wiecie, że kotki potrafią wpaść w permanentne ruje? To oznacza, że samiczka ma jedną ruję po drugiej i przez ten czas nie może się wyciszyć. To zjawisko jest częste i potwornie męczące dla kotki. Żeby pomóc jej wyjść z tego stanu, bywa, że trzeba wspierać ją farmakologicznie, co z kolei przy dłuższym stosowaniu zwiększa istotnie ryzyko powstania ropomacicza.

Nie potrafię zliczyć, jak wiele poznałam przypadków, kiedy było za późno i nie udało się zachować zwierzęcia przy życiu. Na stoły weterynaryjne w całej Polsce codziennie trafiają kotki wyłapane z ulicy z zaawansowanym ropomaciczem, często składającym się na nawet połowę wagi ich ciała lub więcej! Nie zawsze są to koty bezdomne, które często latami żyją samotne i zaniedbane, wałęsając się po ulicach do czasu, aż trafią na kogoś z dobrym sercem, kto postanowi im pomóc. Bywają też suczki i kotki z zaawansowanym ropomaciczem, które żyją w tym stanie latami u boku swoich opiekunów! Tutaj pojawia się kolejny temat, czyli brak regularnych badań kontrolnych. Podstawowe USG pokazałoby, że coś jest nie tak. Tymczasem mnóstwo osób wciąż nie tylko nie kastruje swoich podopiecznych, lecz także ich nie bada, bo nie zauważa problemu. Gdy okolice brzucha suczki albo kotki przyjmują coraz większe rozmiary, opiekunowie
mówią, że „przytyło się jej”, bo „dostaje za dużo smaczków”.

Nieleczone ropomacicze zabija. Może doprowadzić do posocznicy, zakażenia narządów wewnętrznych, a nawet do pęknięcia macicy i śmierci. Podsumowując, można długo mówić o plusach i minusach kastracji, ale niepodważalnym argumentem jest to, że zabieg w wielu sytuacjach po prostu ratuje życie.

  • Tekst: Katarzyna Błaszczyk
  • Tekst ukazał się w numerze 7-8/2024 Magazynu VEGE