Od ponad trzech dekad Kalifornia mierzy się z ogromnymi pożarami dzikiej roślinności. Sytuację mają pomóc uratować kozy.
Skala tej katastrofy szacowana jest na prawie 400 tys. ha spalonej ziemi rocznie. Do tego dochodzi emisja gazów cieplarnianych. Za główny powód pożarów uznaje się coraz rzadsze opady deszczu i stale ocieplający się klimat. CalFire, agencja federalna ds. zwalczania problemu pożarów, rekomenduje regularne usuwanie martwej roślinności i przycinanie traw do maksymalnej wysokości 10 cm w celu stworzenia strefy buforowej, która odcięłaby potencjalne ogniska od rozprzestrzeniania się w dalszych kierunkach.
W 2013 r. służby leśne okręgu administracyjnego Cleveland rozpoczęły eksperymentalny program angażujący kozy wysokogórskie do oczyszczania trudno dostępnych terenów z martwej roślinności. Projekt okazał się tak udany, że dziś w stanie Kalifornia działa wiele firm wyspecjalizowanych w hodowli kóz, które szczególnie nadają się do tej roli. Stada wyprowadzane są zazwyczaj wiosną i jesienią, a koszt takiej usługi jest ok. trzy razy niższy niż przy użyciu konwencjonalnych metod, czyli pracy człowieka.
Kozy nie tylko potrafią się świetnie wspinać – okazuje się, że niektóre gatunki są w stanie neutralizować trujące rośliny dzięki swojemu wyjątkowemu układowi trawiennemu, bez szkody dla samych zwierząt. Ponadto ich praca eliminuje podstawowe zagrożenie wynikające z użytkowania narzędzi spalinowych, które mogą spowodować nowy pożar zaledwie jedną iskrą. Eksperyment zapoczątkował zatem przedsięwzięcie nie tylko ekologiczne, lecz także bezpieczne i efektywne.
- tekst: Adam Brusik