Podgatunek: kura domowa. Gatunek: kur bankiwa. Rodzina: kurowate. Rząd: grzebiące. Nadrząd: neognatyczne. Podgromada: Neonithes. Gromada: ptaki. Podtyp: kręgowce. Typ: strunowce. Królestwo: zwierzęta. Domena: eukarionty. Od poziomu podtypu jesteśmy tym samym, co one.
Mam takie wspomnienie z dzieciństwa – przyjeżdżamy do dziadków, którzy mieszkają na obrzeżach mojego rodzinnego, średniej wielkości, miasta. Wtedy, w latach 90., ich dom znajdował się na prawie-że-wsi. Było wszystko: pies na łańcuchu (niestety…), drzewa ciężkie od dojrzewających papierówek i kurczaczki. Małe, żółciutkie, a jedno zawsze czarne. Kochałam brać je w dłonie. Były takie mięciutkie i rozkoszne.
Dziadek przynosił je stłoczone w kartonie ku uciesze ukochanej wnuczki. Dzisiaj nie wiem, czy wtedy się mnie bały, czy mój zachwyt mógł skutkować dla nich dyskomfortem. Nie wiem też, jakie były ich dalsze losy. Lepsze, gorsze, takie same jak większości kur? Chyba nie chcę wiedzieć. I tak wiem za dużo o krzywdach, jakie wyrządza się temu gatunkowi ptaków. A może nie za dużo, może wiem tyle, ile trzeba, żeby nie dotykać produktów zawierających ich mięso czy jaja. Tyle przynajmniej, ile powinni wiedzieć wszyscy.
Podstawy dobrostanu
Najpierw był kur bankiwa, dziki i wolny. Do tej pory można go spotkać w północno-wschodnich Indiach i południowo-wschodniej Azji. Lubi dżungle i gęste lasy. Żeruje wczesnym rankiem – zjada owady, nasiona i owoce. Żyje w niedużych grupach składających się z jednego samca i kilku, kilkunastu samic. Jego waga nie dochodzi nawet do 1 kg. Udomowiono go, możliwe, że krzyżowano z innymi gatunkami kurowatych i tak powstała kura domowa. Stało się to ok. 8 tys. lat temu.
Jak wszystkie gatunki, w tym ludzie, kury domowe mają swoje potrzeby. Jedna z nich to grzebanie. Dlatego ważna dla kur jest przestrzeń z piaskiem lub ziemią, gdzie będą mogły oddawać się ulubionej czynności. To nie fanaberia – w końcu należą do rzędu grzebiących. Ponadto, żeby zachować higienę, muszą oddawać się piaskowym kąpielom. Uwielbiają obsypywać się piaskiem za pomocą skrzydeł, a potem go strząsać. W ten sposób pozbywają się z piór drobnoustrojów i brudu. Jeśli nie mogą tego robić, są nieszczęśliwe, ich pióra matowieją, a one często i tak wykonują ruchy, jakby chciały dopełnić tych rytuałów. Nawet wtedy, kiedy człowiek pozbawił je tej możliwości.
Same dla siebie
Jak dobrze wiemy, kury znoszą jaja. Nie robią tego po to, aby człowiek mógł się cieszyć jajecznicą na śniadanie. To bardzo ważna część ich życia – zdarza się, że robią to zawsze o tej samej porze, poprzedzając tę czynność indywidualnymi rytuałami. Lubią składać jajka na grzędach, bywa, że walczą ze sobą o najwyższe, czyli najlepsze miejsca. W końcu to właśnie z jaj wykluwają się ich dzieci.
Kury nie są szczególnie fruwającymi ptakami, ale czasami zdarza im się rozprostować skrzydła i kawałeczek podlecieć. Potrzebują też zróżnicowanego pożywienia – nie paszy granulowanej, na którą najczęściej skazują je hodowle, ale pełnowartościowego ziarna, warzyw, wygrzebywanych z ziemi robaków.
Kochają się za-żarcie
Popatrzmy na kurę domową jak na kogoś, kim jest – osobą, indywidualnością. Jak my wszyscy. Każda kura to inna historia, inny charakter, inny temperament. Oddając jej wolność i umożliwiając zaspokojenie swoich potrzeb, zobaczymy, że to fascynujący ptak, który lubi podążać swoimi ścieżkami.
W Gieniutkowie – stworzonym przez Monikę i Marcina azylu dla zwierzęcych ocaleńców – żyją dziesiątki świń, krowy, kozy, gęsi, indyki. Oraz kury. – W Gieniutkowie, oprócz świń, mieszkają też ptaki. Kurki: Edzia, Zosia i Katrina. Mimo że są z nami już jakiś czas, zdecydowanie wolą swoje ptasie towarzystwo niż ludzkie. Świnie im nie przeszkadzają, żyją z nimi nawet w pewnej symbiozie. Oczywiście chodzi o żarcie. Świniaki często zostawiają coś do jedzenia, co bardzo odpowiada ptakom. Na śniadanie więc lecą wszyscy razem – opowiada Marcin, a ja sobie myślę, że można to streścić jednym zdaniem: „kury kochają świnie za-żarcie”.
Gieniutkowe kury znoszą jaja. Dla Marcina to pewien problem, jednak jego rozwiązanie nie jest wcale łatwe. – Kury, które do nas trafiły, zostały określone jako stare, co, jak mniemam, oznacza, że nie spełniały już standardów co do liczby składanych jajek. Ale znoszą je od czasu do czasu… Jajka gieniutkowych kur zostają przy nich, a ptaki mają okazję uzupełnić swoje niedobory, zjadając je. Często są też kradzione przez świniaki. Wiemy, że byłoby idealnie, gdyby kurki miały implanty hormonalne. Przeszkodą jest znalezienie odpowiedniej kliniki weterynaryjnej (nie każdy chce i nie każdy umie leczyć kury) oraz oczywiście finanse (skuteczność takiego implantu jest czasowa, a czas zależny od danej kurki) – wyjaśnia opiekun. Od razu widać, że równie za-żarcie świnie kochają kury.
Liczy się szacunek
Nie zapominajmy, że ani kura, ani żadne inne nieludzkie zwierzę nie jest ożywioną maskotką. Na jednym krańcu tego spektrum znajdują się fermy przemysłowe, na drugim – osoby tak „kochające” zwierzęta, że aż je infantylizują, przekraczają ich granice, powodują dyskomfort. Zapewne jest to mniejsze zło niż tortury, ale wywodzi się z tego samego błędu poznawczego lub fałszywej, kolonizującej przestrzeń osób nieludzkich mentalności.
Marcin z Gieniutkowa podkreśla, że razem z Moniką szanują wolność swoich podopiecznych.
– W Gieniutkowie nie socjalizujemy specjalnie zwierząt tak, by miały lepszy kontakt z człowiekiem. Pewne sprawy, jeśli następują, dzieją się z czasem i bez naszej natrętnej ingerencji. Chcemy, by zwierzęta były na tyle wolne, na ile pozwalają warunki azylu i bioasekuracji.
Edzia, Zosia i Katrina
Poprosiłam Marcina, żeby opowiedział mi coś więcej o zwyczajach i osobowościach kurzych podopiecznych.
– Kurki mają swój kurnik, do którego wracają same przed zmrokiem, a rano wychodzą. Na tle Zosi (szarej) i Katriny (czarnej) Edzia wydaje się najodważniejsza, często przebywa w pobliżu ludzi, ogląda telewizję i nie przeszkadzają jej hałasy. Pozwala również czasem wziąć się na ręce. Pozostałe kurki raczej stronią od takich kontaktów. Wolą obecność koguta (to Katrina) albo po prostu cenią sobie prywatność (Zosia) i cały dzień spędzają na swoich kurzych sprawach.
Hołd
Myślę o tych biednych kurczaczkach, które przynosił mi dziadek „do zabawy”. To niejedyne cierpienia, które zadawałam zwierzętom. Około 2008 roku przestałam jeść mięso ptaków i ssaków, a rok później wyrzuciłam z mojej diety także ryby. Od 2015 roku byłam owowegetarianką spożywającą jajka od kur z wolnego wybiegu.
Dopiero w 2016 roku zaczęłam się odżywiać w 100 proc. roślinnie.
Ten tekst niech będzie hołdem dla wszystkich zwierząt, które w ciągu swojego życia zdążyłam zjeść. W szczególności dla kur, bo to one, obok ryb, są najbardziej eksploatowanym, torturowanym i masowo mordowanym przez człowieka gatunkiem.
Będąc dzieckiem, pisałam grafomańskie wiersze. Pamiętam, że jeden poświęciłam kurze. Nie przypomnę sobie teraz całej jego treści, jednak te fragmenty, które utkwiły w mojej pamięci. Dowodzą, że już wtedy zdawałam sobie sprawę, że postępowanie ludzi wobec tych ptaków jest bardzo nie w porządku. Zapisałam, że „kura domowa nie wzleci”, bo „podcięli jej skrzydła”, „zabrali jej niebo”, „już nie jest ptakiem”.
Żeby udowodnić sobie samej lub samemu, że kury jednak są ptakami, osobami, indywidualnościami, warto odwiedzić któryś z azylów dla zwierząt. Podejrzeć samej lub samemu, jakie są te zwierzęta, kiedy nikt ich nie krzywdzi. Kury spotkamy m.in. w Azylu Kurza Łapka (pisaliśmy o nim w numerze „Vege”11/2021). Przedstawicielki tego gatunku zamieszkują też w Azylu dla Świń „Chrumkowo” i Gieniutkowo, które również zaprasza do siebie. – Zachęcamy do odwiedzenia nas w okresie letnim, aby samej lub samemu przekonać się, jakimi cudownymi istotami są nie tylko świnie, lecz także inne zwierzęta tzw. hodowlane jak np. kurki – zaprasza Marcin.
- Tekst: Jolanta Nabiałek
- Zdjęcia: Lucas Vincour
- Tekst ukazał się w numerze 4/2023

