Coraz częściej i coraz głośniej mówi się, że parki narodowe padają ofiarą swojej popularności. Tłumy deklarujących miłość do natury i potrzebę obcowania z nią turystów niszczą ostatnie cenne przyrodniczo tereny. Czy można to zatrzymać?
Antropopresja to ogół działań człowieka (zarówno celowych, jak i niezaplanowanych), które mają wpływ na przyrodę. Ich skutkiem są przemiany środowiska aż do całkowitej degradacji. Antropopresją jest zanieczyszczenie gleby, powietrza, wody, wycinka lasów, zmiany klimatyczne albo hałas. W celu ochrony przed tą szkodliwą działalnością na najcenniejszych przyrodniczo terenach tworzy się parki narodowe.
Pierwsze kroki
Pierwszym na świecie obszarem ścisłej ochrony jest utworzony w 1872 r. Park Narodowy Yellowstone. Idea obejmowania ochroną całych przyrodniczo cennych obszarów szybko zyskała naśladowców. Najstarszym parkiem narodowym w Europie jest szwedzki Sarek, utworzony 24 maja 1909 r. W Polsce dwa pierwsze tereny chronione ustanowiono w 1932 r. Były nimi Pieniński i Białowieski Park Narodowy.
Do dziś Yellowstone jest jednym z najpopularniejszych parków narodowych na świecie, a Pieniny – najbardziej zatłoczonym parkiem w Polsce. Ma to związek z ich historią, otoczeniem kulturowym, tworzoną przez lata infrastrukturą turystyczną, dostępnością szlaków, a ostatnio również modą lansowaną w mediach społecznościowych.
Prawo do parku
W miarę jak znikają kolejne cenne przyrodniczo tereny i coraz więcej się o tym mówi w debacie publicznej, rośnie świadomość społeczna. Wraz z nią wzrasta jednak liczba osób, które chcą obcować z dziką przyrodą. Choć parki narodowe są przede wszystkim dobrem przyrodniczym, mają też wymiar edukacyjny i są publiczne, a więc dostępne dla każdego. Wszystko to wiąże się z obecnością człowieka – z jednej strony z jego rosnącą świadomością zdrowego trybu życia, konieczności ruchu na świeżym powietrzu i chęcią poznawania nowych miejsc, z drugiej zaś z potrzebą dzielenia się doświadczeniami w mediach społecznościowych. W 2016 r. 205 europejskich parków narodowych odwiedziły łącznie 2 mld turystów, a liczba ta wciąż rośnie.
Już w latach 70. XX w. naukowcy ostrzegali, że należy zwrócić szczególną uwagę na zarządzanie obszarami chronionymi, aby pogodzić dostęp ludzi do przyrody z jej ochroną – w tym przed samym turystami. Dziś okazuje się, że większość popularnych parków narodowych nie poradziła sobie z tym zadaniem.
Sytuacja w Polsce
W zeszłym roku Sylwia Adach, Małgorzata Wojtkowska i Paweł Religa przeanalizowali obciążenie turystyczne w polskich górskich parkach narodowych i przygotowali raport na ten temat („Consequences of the accessibility of the mountain national parks in Poland, Environmental Science and Pollution Research”). Opracowane przez zespół naukowców dane pokazują, jak szybko zwiększa się presja turystów na polskie góry.
W Polsce mamy 23 parki narodowe, w tym dziewięć górskich. W 2010 r. odwiedziło je 10,5 mln turystów. Sześć lat później było to już 13 mln osób, a po kolejnych trzech latach – 14 mln. W 2020 r. parki w związku z pandemią COVID-19 zostały zamknięte, ale po ich otwarciu nastąpił gwałtowny wzrost liczby odwiedzających. Zgodnie z danymi GUS już ponad 60 proc. wszystkich turystów wybiera górskie parki narodowe.
Liczby te nie rozkładają się równo na cały rok. W przypadku turystyki górskiej 75 proc. ruchu przypada na szczyt sezonu, czyli okres od maja do września. W tym czasie na szlaki codzienne wchodzi nawet 35 tys. turystów. Tymczasem w Europie w sezonie na szlakach w parkach narodowych mamy dziennie około 4 tys. osób, a w szczytowym momencie około 15 tys.
Najczęściej odwiedzanymi górskimi parkami w Polsce są Tatrzański i Karkonoski. Ten pierwszy odwiedza średnio około 3,8 mln turystów rocznie, drugi – ponad 2 mln, co łącznie daje ponad 40 proc. wejść turystycznych do wszystkich parków narodowych w Polsce i 71 proc. do parków górskich. W 2021 r. padł absolutny rekord – do parku w Tatrach weszło 4,6 mln osób.
Zagęszczenie
Przy ocenie presji turystycznej liczy się nie tylko liczba odwiedzających. Kluczowe znaczenie ma gęstość turystyczna, którą najlepiej widać na przykładzie Pienińskiego Parku Narodowego: choć rocznie odwiedza go „zaledwie” około 700 tys. osób, to ze względu na niewielki obszar parku daje to rekordowe 38 937 turystów na 1 km kw. W przypadku Karkonoskiego jest to 34 264 osób na 1 km kw., Tatrzańskiego – 17 785, a Gór Stołowych – 12 509. W pozostałych polskich parkach zagęszczenie ruchu turystycznego nie przekracza 4 tys.
Kolejne składowe antropopresji to długość, dostępność i popularność szlaków turystycznych, po których rozchodzą się ludzie. W górskich parkach narodowych w Polsce ich średnia długość wynosi około 153 km (łącznie – 1375 km). Najbardziej rozbudowaną siecią może się pochwalić Bieszczadzki Park Narodowy, który wyznaczył ich aż 467 km, a najkrótszą Świętokrzyski – tylko 33,1 km.
Największym natężeniem ruchu turystycznego charakteryzują się szlaki w Pieninach, Karkonoszach i Tatrach. Obciążenie w tych parkach w latach 2010–2015 wynosiło średnio prawie 16 tys. osób/km, a już w kolejnym pięcioleciu wzrosło do ponad 18 tys. W pozostałych górskich parkach natężenie ruchu wynosi około 5 tys. Co ważne, w górach nie ma możliwości rozbudowy tras turystycznych i przeniesienia ruchu w inne miejsca. Ograniczeniem jest tu nie tylko ukształtowanie terenu, lecz także konieczność ochrony najcenniejszych przyrodniczo obszarów tych parków objętych ochroną ścisłą. W Tatrach dotyczy to ok. 70 proc. powierzchni parku.
Co za dużo…
Pojemność turystyczna tych terenów wkrótce się wyczerpie. Na trasach, które nie mają odpowiedniej przepustowości, intensywna turystyka powoduje dewastację szlaków i okolicznej roślinności, co prowadzi do wyraźnego przekształcenia środowiska, w tym poszerzania szlaków, wydeptywania coraz większych obszarów i kurczenia się terenów, na których mogą spokojnie bytować zwierzęta. W wyniku obecności człowieka w okolicy szlaków zwierzęta są płoszone przez hałas, ale to niejedyny problem: z czasem zamiast żerować w sposób zgodny ze swoim behawiorem, zwierzęta żywią się tym, co dostaną od turystów, i śmieciami, które zostają na szlakach.
Odpady wyrzucane bezrefleksyjnie w parkach narodowych są jednym z największych problemów antropopresji. Dlaczego na szlakach nie ma śmietników? Przede wszystkim w koszach na odpady żerowałyby zwierzęta, co bezpośrednio zagrażałoby im samym i turystom poruszającym się po parku. Innym problemem jest odbiór śmieci z trudno dostępnych szlaków, a także warunki atmosferyczne – głównie wiatr, przez który pozostałości trafiałyby do trudno dostępnych rejonów parku. Nie bez znaczenia jest to, że niektóre rodzaje odpadów (plastikowe opakowania, szkło czy metal) mogą być śmiertelną pułapką dla zwierząt. Z tych powodów górscy turyści muszą zabierać swoje śmieci ze sobą, jednak nie zawsze tak robią.
Cienie popularności
Problem nie dotyczy tylko polskich parków narodowych. Do Horseshoe Bend, jednego z symboli USA leżącego na wschodnim krańcu Wielkiego Kanionu, w 2010 r przyjechało 100 tys. turystów, w 2015 – 750 tys., a w 2021 – 2 mln.
Podobna sytuacja ma miejsce w innych parkach w Ameryce. Liczba wizyt w Glacier i Yellowstone podwoiła się od 1980 r., a w 2019 r. była większa o 20 proc. w stosunku do roku 2013. Ten ostatni odwiedza już prawie 5 mln osób rocznie. W związku z nasileniem ruchu turystycznego odnotowano tam 90 proc. wzrost liczby wypadków samochodowych, 60 proc. wzrost liczby wezwań pogotowia ratunkowego oraz 130 proc. wzrost liczby akcji poszukiwawczych i ratowniczych. Na ciasnych górskich parkingach dochodzi do bójek o miejsca, przez co strażnicy muszą je czasowo zamykać dla ruchu.
Obciążenie ruchem turystycznym powoduje nie tylko degradację przyrody, lecz także niszczenie samej infrastruktury turystycznej. W najpopularniejszych miejscowościach i drogach dojazdowych do parków korki są tak wielkie, że ruch samochodowy zamiera tylko w nocy. W Yosemite przeciętny turysta spędza około 3 godz. w korku. W związku z tym w USA podjęto próbę radykalnego podwyższenia cen wstępu do najpopularniejszych parków narodowych. Decyzja ta jednak wywołała tak wielkie niezadowolenie społeczne, że szybko ją cofnięto.
Więcej turystów, więcej problemów
W USA pandemia COVID-19 zwiększyła liczbę turystów aż o 25 proc. Oznacza to, że amerykańskie parki narodowe w 2021 r. odwiedziło 297 mln osób. Pierwsze miejsce zajął Blue Ridge Parkway – z prawie 16 mln odwiedzających, drugi był Great Smoky Mountains i National Recreation Area Golden Gate. Kiedy złagodzono pandemiczne ograniczenia, do Yellowstone tylko w lipcu 2021 r. weszło 1 mln turystów. Najbardziej popularne parki były zatłoczone nawet poza sezonem.
Raport National Parks Conservation Association pokazuje, że 96 proc. amerykańskich parków narodowych ma poważne problemy z jakością powietrza, a największe zanieczyszczenie bezpośrednio łączy się z sezonem turystycznym. Ponadto w Parku Narodowym Gór Skalistych przetwarza się rocznie prawie 3000 km papieru toaletowego, a Yellowstone wydaje prawie 30 tys. dol. na środek do dezynfekcji rąk tylko w ciągu lata. W 2017 r. turyści w 153 toaletach „wyprodukowali” 942 147 litrów odchodów, czyli o 19 proc. więcej niż rok wcześniej. Odwiedzający zużywają przy tym średnio 1710 rolek papieru dziennie, a koszt opróżniania toalet w Custer Gallatin to ponad 100 tys. dol. rocznie. Personel wszystkich amerykańskich parków zwraca jednak uwagę, że turyści nie zawsze korzystają z toalet i nawet nie starają się tego ukrywać. W taki sposób zanieczyszcza się teren parków.
Turyści powodują też problemy z dostępnością wody. Ukryty w malowniczym kanionie wodospad Kanarraville był ustronnym miejscem, dopóki nie trafił do mediów społecznościowych. Dziś turyści stoją w wielogodzinnych korkach, by do niego dojść, a miasteczko odwiedza więcej osób, niż je zamieszkuje. Lokalne władze zaczęły więc pobierać 9 dol. opłaty od każdego gościa, jednak to nie zmniejszyło problemu. Dlatego kolejnym krokiem ma być wprowadzenie limitu odwiedzających.
Takie rozwiązanie zastosowano już w Muir Woods, niewielkim obszarze porośniętym sekwojami. Rozpoczęto od wprowadzenia w 2018 r. systemu rezerwacji miejsc parkingowych, zakazu parkowania na ulicach i zmniejszenia liczby miejsc parkingowych o około 70 proc. W ten sposób liczba odwiedzających spadła z 1 mln do ok. 200 tys.
Rozwiązania systemowe
W 2020 r. amerykański Kongres uchwalił ustawę Great American Outdoors Act, która zagwarantowała przez pięć lat ok. 1,9 mld dolarów rocznie na ochronę przyrody w parkach narodowych. Dzięki temu parki mogły zrezygnować z części wpływów z biletów i ograniczyć liczbę turystów. Przykładowo Park Rocky Mountain postawił na rezerwacje biletów wstępu, które pozwalają na wejście tylko w dwugodzinnym oknie czasowym, dzięki czemu można regulować natężenie ruchu na szlakach. Niestety w większości parków da się obejść wszystkie ograniczenia m.in. dlatego, że większość punktów wejściowych działa tylko w określonych godzinach.
Ekomobilność
Najmniejszy włoski park narodowy Cinque Terre odwiedzają rocznie 3 mln osób. Turyści przybywają tam pociągiem lub transportem łączonym – statkiem i autobusem. Władze parku uruchomiły aplikację mobilną, która monitoruje liczbę zwiedzających i stopień zagęszczenia turystów na szlakach. Niezależnie od tego rozważa się redukcję liczby osób poprzez kontrolę liczby pasażerów pociągów, ponieważ dotychczasowe działania jedynie nieznacznie obniżyły natężenie turystów w sezonie letnim.
Francuska sieć obszarów chronionych skupia 47 miejsc, które rocznie odwiedza ponad 38 mln osób. Bada się tam przepływy turystów i natężenie ruchu na szlakach. Duży nacisk położono też na promocję ruchu rowerowego i niskoemisyjnego oraz transportu zbiorowego. Francuzi stawiają też na promocję dłuższych pobytów i ograniczenie ich sezonowości, dzięki czemu ruch rozkłada się bardziej równomiernie w ciągu roku. W wyniku konsekwentnej kampanii udało się zmniejszyć problemy związane z zatłoczonymi szlakami. W Massif du Canigó spadła liczba prywatnych samochodów, a w 2016 r. na szlaku Balaig, zamkniętym dla ruchu w 2014 r., zarejestrowano 98 proc. wzrost liczby rowerzystów i 25 proc. pieszych.
Tymczasem w Tatrach
W Tatrach podczas lockdownu naukowcy badali poziom kortyzolu (hormonu stresu) w odchodach niedźwiedzi. Wyniki nie zaskoczyły – kiedy ze szlaków zniknęli ludzie, u niedźwiedzi zniknął stres. Kiedy jednak po okresie izolacji ludzie wrócili w góry w jeszcze większej liczbie i z większą determinacją do obcowania z dziką przyrodą, niedźwiedzie znów zaczęły odczuwać silniejszy stres.
Nad Morskie Oko w szczycie sezonu codziennie wchodzi nawet 10 tys. osób, a w długi weekend sierpniowy potrafi to być nawet 15 tys. Bez wątpienia to najpopularniejsza trasa w polskich Tatrach i jedna z łatwiejszych. Jest jednak długa, a przez to nużąca. Biegnie szeroką, asfaltową drogą. Prawdopodobnie wiele osób zrezygnowałoby z tego ponad 8 km spaceru, gdyby nie ułatwienie w postaci transportu konnego. To właśnie dzięki koniom około 10 proc. osób dociera nad najpopularniejsze tatrzańskie jezioro. Gdyby nie było wozów, ludzie prawdopodobnie zrezygnowaliby z tej trasy, co z kolei zmniejszyłoby presję na Dolinę Rybiego Potoku.
Kolejka linowa, która wywozi turystów na Kasprowy Wierch ma nałożone ograniczenia co do liczby pasażerów. Tatrzański Park Narodowy, chcąc chronić szczyt i jego najbliższe otoczenie przed zadeptaniem, wyszedł z założenia, że większość turystów, którzy nie załapią się na kolejkę, sami nie pójdą, bo to za daleko i za trudno. Dzięki temu antropopresja w tym miejscu jest mniejsza. Morskie Oko jest równie cennym przyrodniczo terenem jak Kasprowy, a mimo to park nie nakłada na furmanów ograniczeń liczby przewożonych turystów. Z pewnością nie bez znaczenia jest ponad 1 mln zł, jaki do budżetu parku co roku wpada z tytułu transportu konnego do Morskiego Oka. Nie bierze się z kolei pod uwagę zanieczyszczenia parku rakotwórczym pyłem bitumicznym odkuwanym przez końskie podkowy z asfaltu ani hałasu na prawie 7 km trasy.
Pojemność turystyczna trasy do Morskiego Oka, a zaraz potem całych Tatr, już wkrótce się wyczerpie. Wtedy trzeba będzie podjąć działania. Pytanie tylko, czy będzie jeszcze co ratować.
- Tekst: Anna Plaszczyk
- Tekst ukazał się w numerze 3/30323 Magazynu VEGE