Okazuje się, że przepisy, które miały zacząć obowiązywać we Francji od października, nie wejdą jednak w życie. Conseil d’Etat, czyli francuski najwyższy sąd administracyjny stwierdził, że przepisy te będą… niekorzystne dla konsumentów. Pozostawiono zbyt mało czasu firmom, aby zmieniły swoje strategie marketingowe.
Ponadto sąd uznał, że produkty importowane (w tym wypadku w dużej mierze z UK) musiałyby mieć nowe etykiety specjalnie na rynek francuski, aby uniknąć sformułowań typu “wegańskie parówki”.
Wniosek do sądu o zbadanie nowych przepisów wniosła organizacja Protéines France, którą poparły też inne rozpoznawalne firmy, m.in. Nestle. Natomiast ProVeg International oświadczył, że “żywność pochodzenia roślinnego jest częścią rozwiązania problemu kryzysu klimatycznego, a wszelkie regulacje powinny aktywnie wspierać ich sprzedaż i marketing, a nie je utrudniać”.
Jak podaje portal green-news.pl, “cała sytuacja wywołała także serię dość zabawnych komentarzy w internecie. Sugerują one, że lobby mięsne jest samo sobie winne. Skoro nie uporządkowano do tej pory nazw produktów takich jak „szynka z kurczaka”, „polędwiczki indycze” albo „kabanosy drobiowe”, to nie powinno się zajmować zamiennikami mięsa”.
TL